poniedziałek, 16 września 2019

Halo halo , czy ktoś mnie słyszy?

Zapraszam Was na wattpad na nowe opowiadanie. Brakuje mi was , chciałabym mieć tam tylu czytelników co miałam tutaj.
https://my.w.tt/ZA3l4Sq11Z
Pozdrawiam, Klaudia

niedziela, 17 grudnia 2017

Wróciłam

Cześć wszystkim ! (o ile ktoś tu wgl jeszcze z was jest). Zapraszam na mój nowy blog tam czeka was mała niespodzianka :3

niedziela, 23 listopada 2014

'It's just another night.And I'm staring at the moon'

***
Już kolejna wspólna noc w ich życiu.. na palcach ich obrączki mienią się w świetle księżyca. Szatynka wtula się w mojego męża z całej siły. Wciąż mając nadzieję że się uda.
-Ross?-zapytała nagle całując tors blondyna.
-Tak?-spytał ciężkim głosem był bardzo zmęczony.
-Myślisz że tym razem się udało?.
-Nie wiem kochanie..-przeciągnął tuląc ukochaną.-Już nie daję rady... innemu facetowi by to pasowało ale nie mnie.. nie mam już siły.
-To ..-przeciągnęła dziewczyna wyraźnie posmutniając-Może to jest znak?
-Co masz na myśli?-spytał.
-A może nam po prostu nie jest dane mieć dzieci-wzdycha.
-Czasem przeszło mi to przez myśl..-zaczął-Ale.. może zróbmy tak..
-Dobrze słucham.-uśmiecha się.
-Dzisiaj ostatni raz próbowaliśmy okay?-spytał-Jak zaszłaś będę najszczęśliwszy na świecie.. a jeśli nie trudno.. nie łatwo się z tym pogodzę ale może kiedyś się uda.
-Dobra niech będzie.. rozumiem że się męczysz .. mnie też to się nie podoba-dziewczyna wzdycha i wtula się mocniej.
***
Laura nie wierzyła w to co widzi. Trzymała w tych malutkich dłoniach z błękitnymi paznokciami mały przedmiot który od roku rujnował jej życie a teraz uczynił je piękniejszym... Dwudziestodwuletnia dziewczyna wyszła z łazienki ściskając w dłoniach test ciążowy, oparła się o jej drzwi i zakryła twarz dłonią. Zauważył ją Ross. Podszedł do ukochanej i złożył na jej ustach pocałunek.
-Nie przejmuj się kochanie..-pocieszył ją-uda się niedługo zobaczysz.
-Ross..
-Tak-zakrył jej usta palcem-Wiem że jesteś zła ale zobaczysz będzie dobrze.
-Ale Ross!-chłopak jednak znów jej przerwał.
-Chodź się przytul-rozłożył ramiona.
-Jestem w ciąży głupku!-dziewczyna podekscytowana pokazuję Rossowi test z dwiema grubymi krechami. Chłopak zaczął piszczeć z wrażenia, podniósł ukochaną i uradowany zabrał ją do domu by powiadomić o tym wszystkich. Trochę im to zajęło bo mieszkali już razem. Rodzeństwo chłopaka też dawno wyniosło się z domu i dla Marka i Stromie nie było to łatwe pogodzić się z tym że ich dzieci są już dorosłe.
***
Młoda para siedziała razem w gabinecie u ginekologa. Laura bardzo się denerwowała bo jeszcze nigdy nie miała takiej wizyty. Kiedy przyszła ich kolej lekarka kazała położyć się dziewczynie na łóżku i podnieść koszulkę do góry. Posmarowała jej brzuch zimnym żelem. Ross siedział przy ukochanej trzymając jej dłoń. W pewnej chwili dr. Maria zapytała:
-Chcecie mieć kiedyś jeszcze dzieci?
-Ja bardzo, im więcej tym lepiej ale..-przerwał chłopak-Wie pani że Laura jest bardzo chora..starliśmy się o to dziecko cały rok.
-Nie mogłam uwierzyć w pozytywny wynik-powiedziała dziewczyna ściskając dłoń ukochanego.
-Cóż wasze dzieciaki mają się dobrze-kobieta uśmiechnęła się ale dopiero po chwili dotarło do pary że ginekolog powiedziała 'dzieciaki'
-Jak to dzieciaki?-spytał zdziwiony Ross.
-Gratuluję Laura postaraliście się-zaczęła-Urodzisz bliźniaki chłopca i dziewczynkę. Szatynka omal nie zemdlała. Dwoje dzieci naraz? Bardzo bała się porodu i jej mąż (bo od dwóch lat nie chłopak) bardzo dobrze to wiedział. Kiedy szczęśliwi wrócili do domu chłopak zapewnił ją że będzie rodziła w najlepszym szpitalu w Los.Angeles. Kiedy wieść dotarła do Dove z którą dalej Laura była bardzo zżyta obiecała jej że odbierze jej poród, a 9-letnia Demi cieszyła się mówiąc że będzie miała się z kim bawić. Ross objął ukochaną całując ją w czoło i podwinął jej koszulkę. Zaczął głaskać dziewczynę po brzuchu.
-Nie mogę się doczekać kiedy się urodzą-powiedział.
-Jeszcze nawet nic nie widać to dopiero 2 miesiąc-dziewczyna całuję go w policzek. Chłopak patrząc w jej oczy rzucił:
-Mógłbym się na rękach nosić.. pomyśl sobie takie maleńkie.. słodziaszne .. i nasze!-uśmiechnął się.
-Ciekawe czy będziesz tak chętnie w nocy do nich wstawał jak będą nam dawać popalić-dziewczyna tuli się mocniej.
-Kochanie udusisz mnie-chłopak głaszcze ją po włosach.
-Muszę się do ciebie poprzytulać bo niedługo będę jak spasiona słonica wyglądała!-krzyknęła-A co jak nigdy nie odzyskam figury?!-zaczęła panikować-Zostawisz mnie bo będę mieć rozstępy ..
-Lau.. kochałbym cię nawet gdybyś ważyła 2 tony-zapewnił ją-Moja mama też jest przy kości a tata nie widzi poza nią świata.
-Odkąd się poznaliśmy wszystko robimy razem-uśmiechnęła się.-To może będziesz ze mną rodził co?
-No pewnie wezmę od ciebie większość bólu-uśmiechnął się-Wiesz że bym chciał-chłopak przytula ją mocniej i po chwili toną w pocałunku.
***
Carrie starała się uspokoić lekko Laurę którą bolał brzuch. Dziewczyna bała się że coś jest nie tak.. czuła potwornie bolesne skurcze mięśni.
-Nie bój się to nic takiego ja jak byłam z Demi w ciąży też miałam takie przypały.
-Boże co się dzieje?-Ross dopadł siostrę która właśnie weszła do ich domu.
-Co z nią?-spytała.
-Nie wiem boli cię?
-Cholera jasna zróbcie coś!-krzyczała na cały dom. Rydel starając się nie panikować podjęła szybką decyzję by zadzwonić do Dove. Ta jednak nie odebrała i spanikowany Ross zaczął kłócić się z siostrą.
-Zadzwoń jeszcze raz!
-Nie obiera bo widocznie pracuję! Uspokój się trochę!-krzyczała.
-Jak mam się uspokić?!-podczas gdy bezradne rodzeństwo nie wiedziało co robić. Carrie trzymała dłoń Lau.. ta tylko powtarzała 'oh.. ała..'-Co ty tak ciągle stękasz?!-krzyknął chłopak łapiąc ją za rękę.
-Ross chyba się zaczęło-westchnęła dziewczyna. Wszyscy zaczęli panikować. Chłopak kiedy się opanował pomógł dziewczynie wejść do samochodu i zawiózł ją do szpitala. Jak się okazało dziewczyna zaczęła rodzić tydzień przed terminem. Natychmiast została przewieziona na 'porodówkę'. Dove nie chciała wpuścić chłopaka do środka, ale kiedy zobaczyła jak się martwi o swoją Lau.. pozwoliła mu wejść. Dziewczyna mdlała rodząc. Wbijała paznokcie w dłonie Rossa do tego stopnia aż po jego skórze ściekała krew. W połowie musieli przerwać i zrobić dziewczynie cesarkę. Kiedy usłyszeli oboje płacz pierwszego dziecka, cieszyli się bardzo. Niestety po chwili dziewczyna straciła przytomność. Dove wyrzuciła ledwo stojącego na nogach Rossa z sali...a z Laurą.. było źle..
***
Po 3 godzinach od porodu Laury Ross mógł wejść do dziewczyny. Cieszył się z tego powodu bo bardzo się o nią martwił. Po raz pierwszy też zobaczył dwójkę swoich dzieci. Dziewczyna wybudziła się i dzięki kroplówce odzyskała siły. Chłopak najpierw wkleił wzrok w noworodki leżące obok dziewczyny. Pocałował delikatnie każdy z nich a potem swoją ukochaną.
-Jak się czujesz kochanie?-spytał.
-Lepiej.. dużo lepiej..-chłopak położył jej dłoń na policzku.
-Bardzo bolało?-spytał po chwili.
-Tak... aż zemdlałam z bólu-powiedziała-Wiem że kochasz dzieci..ale ja bym tego drugi raz nie przeżyła.
-Dwójka wystarczy kochanie.
-Wiesz przytuliłabym cię ale nie mam siły i kroplówka mi przeszkadza-dziewczyna śmieje się.
-Nadrobimy kiedy indziej-blondyn pocałował dłoń dziewczyny.
***
-Ross no chodź już do mnie-powiedziała zniecierpliwiona Laura. Chłopak po chwili położył się do dziewczyny. W nocy jednak obudził go cieniutki piskliwy głosik ich małej córeczki. Ross otworzył oczy i ujrzał wręcz czekoladowe oczy które wlepiały się w niego. Ciemne włoski dziewczyny opadały jej na czoło.. można ją nazwać 'małą kopią Laury'.
-Mia?-spytał zdziwiony chłopak.-Co ty tutaj robisz coś cię boli kochanie?
-Tatuś a pod łózkiem jest potwór-westchnęła wchodząc na chłopaka.
-Chodź kochanie pokażesz mi tego potwora-blondyn podniósł małą i zaniósł ją do pokoju. Ułożył do snu i kiedy chciał odejść coś złapało go za nogi i bardzo go wystraszyło. Spojrzał na dół i krzyknął.
-Jay Mark Lynch !-zaczął gilgotać synka po brzuchu a ten zaczął się śmiać po chwili też wskoczyła na niego Mia. 
-Tatusiu a ile lat bedzies zył?
-200 lat kochanie-pocałował ją w czoło.Kiedy okiełznał dwa potworki wrócił do Laury która oczywiście już nie spała. Długo jednak nie pospali razem bo obudził ich telefon. Dzwoniła Rydel o 3 w nocy!.  Chłopak po chwili odebrał telefon.
-Co się dzieje?-spytał.
-Powiedziałeś jej? Ja tego za ciebie nie zrobię.
-Nie mogę jej powiedzieć że umieram rozumiesz?
-Zamierzasz ją zostawić tak bez żadnej wiedzy?!-krzyknęła zdenerwowana.
-Słuchaj ja nie umieram okay?-spytał a raczej sprostował-Po prostu okazało się że jestem chory na to coś i tyle.
-Obiecaj mi że kiedyś jej powiesz-poprosiła-Błagam cię wręcz.
-Dobra ale .. daj mi trochę czasu?
***
Nowy rok.. rok który zaczął się dla Laury tragicznie.. Ross zmarł na raka tydzień przed wigilią. Najgorsze było dla Laury to że nie wiedziała dlaczego chłopak tak ją odtrącał. Nie rozmawiał z nią.. nawet na nię nie patrzył .. pamiętała jednak dokładnie kiedy chłopak umierał w szpitalu...
-Ross co ci jest?-spytała łapiąc go za rękę. Po chwili do szpitala przyjechało całe rodzeństwo i rodzice chłopaka. Oraz 17 letni już Jay i Mia.
-Nie wiem ... to boli-z jego oczu pociekły łzy. Blondyn spojrzał na chłopaka córki, ten widząc jego wzrok puścił dłoń dziewczyny.-Luke...-zaczął-Jesteś okay.-chłopak ze łzami w oczach uśmiechnął się.-Moja mała córcia ... nie wierzyłem że kiedyś mnie zostawisz.
-Kocham jedynie 2 mężczyzn..-uśmiechnęła się łapiąc ojca za rękę-Jeden obiecał że będzie żył 200 lat.-z oczu Ross'a polały się łzy.
-Przepraszam kochanie.-uśmiechnął się do niej i spojrzał na zapłakaną łzami Laurę. Ta nachyliła się do niego i pocałowała go.-Jutro rano wciąż będziesz mnie kochać?-spytał.
-Po czasu kres skarbie-odpowiedziała wybuchając płaczem.. 10 minut później Ross zmarł. Kiedy zamknął oczy dotarło do wszystkich przy nim stojących że chłopak już nigdy ich nie otworzy... Wtedy dziewczyna przypomniała sobie co mówiła 'nie ma gorszego bólu od porodu' a jednak.. to było coś zupełnie gorszego. Dziewczyna siedziała na schodach przed domem. W środku było pełno gości.. wszyscy jednak nie potrafili świętować nowego roku skoro nie było już z nimi Ross'a. Dziewczyna spojrzała w gwiazdy. Po jej ciele przeszedł chłód. Drzwi jej posiadłości otworzyły się. Obejrzała się za siebie i dostrzegła syna. Blondyn usiadł obok mamy z kartą w dłoni. Objął ją.
-Mamo.. tata dał mi coś niedawno-zaczął-Prosił żebym ci to przekazał .. jak już go nie będzie.
-Jay co ty mówisz?-spytała-kochanie?
-Mamuś... chcesz to przeczytać-zapewnił ją dając jej kartkę w dłoń. Dziewczyna trzęsącą się dłonią otworzyła kartkę. Był to list od Rossa. Laura ze łzami w oczach zaczęła czytać 'Kochana Lauro! Jeżeli to czytasz.. znacz ze Jay już ci to dał.. a skoro nasz blondynek dał ci ten list z pewnością już mnie przy tobie nie ma.. Wybacz że nie powiedziałem.. ale.. kiedy dostałaś rolę w 'Dziś 13 jutro 30' wiedziałem że umieram.. ale nie potrafiłem ci tego powiedzieć. Byłaś taka szczęśliwa. Do tego dużo energii dawała ci 3 letnia Mia i nasz Jay. Nie byłem blisko, ze względu na to iż myślałem że ci to pomoże... że będzie ci łatwiej zapomnieć... ale wtedy w szpitalu widziałem po tobie że nigdy byś o mnie nie zapomniała. Każdy popełnia błędy, żałuję że cię odpychałem i rzadko znajdowałem dla ciebie czas.. ale mimo to zawsze cię kochałem wiesz o tym... Czasami w nocy wymykałem się na balkon, lub leżałem obok ciebie i próbowałem wyobrazić sobie świat bez nas.. i zrozumiałem że świat nie miałby wtedy sensu. Wiedz że za tobą tęsknie.. za twoimi oczami i za tym jak mnie tuliłaś i cieszyłaś się z życia.. to jak rozśmieszałaś mnie i sama płakałaś ze śmiechu ze wszystkiego co mówiłem.. najbardziej brakuję mi twojego widoku i twoich dłoni. Jesteś taka piękna. Nigdy nie mogłem się na ciebie napatrzeć. Nie miałem wpływu na rozwój swojej choroby... to ona mnie zabijała. Ze względu na wszystko dziękuje ci za te wspólne lata. Za Mię i Jay'a. Za nasz pierwszy pocałunek i pierwszy raz. Za kilka napisanych piosenek i kilka niesamowitych nocy. Fakt jak napisał John Green 'nie masz wpływu czy ktoś cię zrani na tym świecie ale masz coś do powiedzenia w związku z tym kim ta osoba będzie' Chcę żebyś była szczęśliwa.. Ciesze się że cię spotkałem.. nie potrafię ci powiedzieć jak bardzo jestem ci wdzięczny. Mam nadzieję że ty też się cieszysz' - Ciesze się mój ukochany.. cieszę-powiedziała w myślach ściskając kartkę.
-Czyli wszystko jasne-oparła głowę na ramieniu syna.
-Wiem że cierpisz.. ale dziadek też umarł.. i mimo to już potem tak nie bolało prawda?
-Tylko że teraz jest to o wiele trudniejsze..-powiedziała wzdychając.
-Dlaczego?-chłopak pocałował czule mamę w czoło.
-Bo patrząc na ciebie... widzę jego..
**************************************************
Jak wam się podoba 'One shot' kochani?
Nie wiem czy dobrze go napisałam xd
Ale myślę że jest okay po podoba mi się ♥
Co wiecie że u mnie jest rzadkością..
Okay... co ja mogę.
Zakończyłam więc tą historię i mam nadzieję że podzielicie się tu opinią czy blog się podobał.
Dziękuje bardzo wszystkim czytelnikom!
Szczególnie Tuli Marano, Karci Lynch, Natali ♥.
Wiernej mojej kochanej i Słodkiej ♥♥♥♥!!!!!!!!
No i również Żelko Jadkowi ;) 
Jej blog właśnie trochę mnie natchnął xd
Raczej bardzo niż trochę.
No nic.. zostawcie koma i do zobaczenia na 'Unique'
Mam nadzieję że polubiliście mnie troszkę ;)
Wiecie że zepsuł mi się laptop szczęście że brat mi pożyczył swojego.
Jeżeli będzie mi pożyczał rozdział na 'Unique' w następny weekend.
KOCHAM WAS MORDECZKI I DZIĘKUJE ZA WSZYSTKO!

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 25

Gdzie jest rozdział który ja dodałam?!!!!!!!!!!
Przecież wczoraj tu był ktoś mi się włamał na konto?!!!!!!!!
Składajcie komentarze pod tym napisałam go jeszcze raz!!!!!!!!!!!!!!!!
Przepraszam was bardzo ale już mnie kurwica bierze -,-
Z GÓRY SORRY ZA WYŻSZY WULGARYZM ALE NIE WIEM O CO CHODZI!!!
*Laura*
Ranek wyglądał zupełnie tak samo jak zawsze. Byłam wręcz aż gorąca a promienie słoneczne próbowały wbić się do pokoju chłopaka, jednak nie pozwalały na to rolety. Jedna rzecz tylko była inna. Byłam naga i nie leżałam już na chłopaku lecz wtulona w jego tors 'musiałam spaść'-uśmiechnęłam się w myślach całując tors blondyna. Ten jednak zaczął mnie głaskać i całować po czole. Uśmiechałam się tylko wzdychając.
Jedyne co okrywało moje piersi i goły tyłek to cienka kołdra. Nie czułam się nieswojo.
-Ciężko oddychasz,..-zauważył-Wszystko w porządku?-spytał czule.
-Tak..nie bój się.-wtulam się mocniej, chłopak robi to samo.
-Tak to sobie wyobrażałaś?.
-Nie..-przeciągam a chłopak patrzy na mnie wzrokiem 'spieprzyłem?'-Myślałam że będzie mnie bolało.-Ross uśmiecha się tylko.-Z tym Paryżem.. mówiłeś serio?
-Tak, mamy już zamówiony hotel dzisiaj po południu lecimy.
-Nie mogę uwierzyć-śmieje się.
-Uwierz...
-Ross nie myśl że lecę na twoją sławę i pieniądze.
-Wcale tak nie myślę-oburzył się.
-Jesteś moim ideałem, a ideał to nie chłopak który ma furę pieniędzy i jest przystojny. To chłopak który wie jak sprawić żebym się uśmiechnęła i opiekuje się mną każdego dnia. 
-Będę się tobą opiekował aż do końca świata.-Ross poprawia włosy spadające mi na oczy. W tej chwili zastanawiam się tylko czym ja na niego zasłużyłam. Zawsze wiedziałam że nikt mnie nigdy nie pokocha a tu proszę.. aż czasami za dużo tej naszej miłości. Blondyn nosił by mnie na rękach gdybym go o to poprosiła. Z pewnością internet aż przecieka zdjęciami z wczorajszej gali i wydarzeniach na After party. Właśnie ślub..
-Ross?-pytam.
-Tak?
-Wiem że przyjęłam twoje oświadczyny ale..-zaczynam-Nie śpieszmy się z tym co? Może pobierzmy się dopiero jak zajdę w ciąże?-chłopak spogląda na mnie.-Chyba że nie chcesz mieć dzieci.
-Chcę oczywiście-uśmiecha się-Rozumiem że to dla ciebie coś wielkiego.. zaczekam.
-Burczy mi w brzuchu-zaczynam się śmiać.
-Głodna?
-Jak wilk-uśmiecham się.-Chodź wstaniemy co?-pytam-Muszę wziąć prysznic bo aż się kleję od potu.
-Ja też idź pierwsza-całuje mnie w czoło.-Jeżeli się krępujesz mogę się odwrócić.
-Wczoraj się kochaliśmy nie wstydzę się-pocałowałam go czule i poszłam do łazienki. Wyszłam z niej po kilku minutach. Czułam się tak jakbym narodziła się na nowo. Kiedy chłopak również się wykąpał zeszliśmy na dół na śniadanie. Siostra Ross tylko uśmiechnęła się na nasz widok. Usiedliśmy i zjedliśmy śniadanie. Po chwili jednak chłopaki wzięli Ross'a na krótką próbę i zostałam z przyjaciółką sama. Usiedliśmy na kanapie w salonie.
-Wcześnie wczoraj z Rossem wyszliście.
-Wiesz.. po tym co zrobił chciałam pobyć z nim sama.-uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
-Więc co robiliście potem?
-Mieliśmy wolny dom więc Ross zrobił nam romantyczną kolację przy świeczkach.-uniosłam jedną brew.
-A potem?-spytała podekscytowana z irytującym uśmiechem na twarzy. Zaczęłam się jąkać i Rydel znała mnie na tyle dobrze że domyśliłam się do czego między nami doszło.-Ty dziwko zrobiłaś z nim to!!!-krzyknęła rzucając we mnie poduszkę-Opowiadaj mi jak było!
-Było cudownie.. nie wyobrażam sobie lepszego razu-uśmiecham się i dostrzegam mojego chłopaka idącego w naszym kierunku.
-Albo mi się zdawało albo zmieniłyście temat...-rzucił.
-Co?-przeciągnęłyśmy.
-Tak-unosi jedną brew w ten zabawny sposób-O czym rozmawiałyście?
-Umm..-zaczęła Rydel-O tym czy jesteś już spakowany-uśmiecha się.
-Nie nie jestem właśnie idę to zrobić-powiedział.-Kochanie idziesz ze mną-rozkazał wręcz.
-Wiesz chciałbym pogadać z Rydel.-chłopak wzrusza ramionami jakby nie chciał puszczać mnie na krok. Podszedł do mnie pocałował mnie czule i powiedział że zrobi to jak najszybciej. Kiedy chłopak zniknął na schodach do domu wparowała Stromie.
-Laura!-krzyknęła tylko.
-Co się stało?!-krzyczę.
-Pokaż mi dłoń!
-Al..
-Pokaż rękę mówię!-krzyknęła zniecierpliwiona. Na widok złotego pierścionka z sercem aż usiadła i zaczęła się śmiać.-Boże czyli to jednak prawda...Ross ci się oświadczył?
-Tak,
-Ty wiesz że on mówił poważnie?-spytała-Zgodziłaś się jak wy to sobie wyobrażacie?
-Nie bardzo rozumiem o co chodzi-powiedziałyśmy razem z Rydel.
-Lau-kobieta usiadła obok mnie obejmując mnie ramieniem-Mój syn cię kocha.. jeżeli nie jesteś pewna nie bierzcie tego ślubu.
-Stromie-zaczynam-Nie będziemy się jeszcze żenić.. chcę zaczekać.
-Mądra z ciebie dziewczyna-uśmiecha się. Mama Rossa długo robiła mi wykład. Moja pogawędka z Delly nie wyszła jak chciałam. Miałyśmy dla siebie jeszcze tylko 20 minut. Blondyn schodził po schodach z walizką w dłoni. Oczywiście ja też musiałam spakować trochę rzeczy. Najgorsze jest to że Ross nie miał zamiaru mi powiedzieć na ile mnie tam zabiera. Cieszyłam się jednak bo chłopak nie zawiózł nas na lotnisko tą swoją okrutną zabójczą maszyną. Przyjechała po nas taksówka. Ross nie puszczał mojej dłoni. Nie mogłam nawet wyjąć komórki z torebki. Położyłam głowę na jego ramieniu. Po kilku minutach znaleźliśmy się na lotnisku a ja totalnie zapomniałam pożegnać się z Vanessą!. Jak mogłam o niej zapomnieć? Siedząc na lotnisku Ross co chwilę albo mnie całował albo przytulał... nie powiem uwielbiam to ale bez przesady. Nagle podbiegły do nas dwie dziewczyny z których jedna krzyknęła:
-Ja nie mogę to Ross i Laura!-na to tylko się uśmiechnęliśmy.
-Co tu robicie?-spytała druga.
-Umm..-zaczął Ross.
-Lecą do Paryża taka z ciebie fanka i zapomniałaś?
-Czekamy na samolot masz rację-uśmiechnęłam się.
-A wy co tu robicie?-spytał Ross obejmując mnie.

-Właśnie wróciliśmy z Las.Vegas.
-Co tam robiłyście?-spytałam z ciekawości.
-Postanowiłyśmy walczyć o marzenia jak zachęca twoja piękność-uśmiechnęła się jedna z dziewczyn.-Więc wzięłyśmy udział w 'You can dance' .
-Niestety musimy spadać-powiedziała blondynka patrząc na komórkę.
-Podpiszecie nam się na koszulkach?!-krzyknęła podekscytowana brunetka.
-No pewnie-ja i chłopak uśmiechamy się szeroko. Lucy i Emily- bo takie imiona nam podały okazały się bardzo miłe i fajne. Cieszyłam się że Ross ma takich fanów. W sumie ja też musiałam się podpisać więc.. kto wie może i ja też będę sławna? Cóż czasem naprawdę zastanawiałam się jak to jest być sławnym. Miliony fanów.. koncerty role w filmach ludzie cię podziwiają i otaczają szacunkiem. Gdyby jakiś reżyser po 'Gold Fish' zaproponował mi rolę w filmie od razu bym się zgodziła. Nie ze względu na pieniądze!. Cieszyłabym się że dostałam od życia taką szansę. Miałabym sesje zdjęciowe.. i wiele różnych rzeczy o których mogę chyba tylko pomarzyć. Nagle usłyszeliśmy 'Pasażerowie lecący do Paryża lecą liniami Air Lines Stars za 10 minut'. Szybko udaliśmy się do wyjścia. Wchodząc do samolotu twarz Rossa, była bielsza od kredy!.  Ja tylko wyobrażałam sobie jak to jest patrzeć na wszystko z góry. Wydawało mi się jakby chłopak miał nogi zrobione z waty. Jego dłoń coraz mocniej ściskała moją dłoń. Usiedliśmy wygodnie na miejscu. Ja oczywiście musiałam usiąść przy oknie. Chłopak zamknął oczy bo wiedziałam że w dzieciństwie miał lekki lęk wysokości. Zaczął nerwowo zapinać pasy.
-Nigdy wcześniej nie leciałeś samolotem?-uśmiecham się a chłopak mówi słabym głosem 'Nie'.-Jak to?-pytam-To ekscytujące.- Samolot ruszył. Chłopak wbijał paznokcie w moją dłoń-Kochanie tak właśnie się czuję jadąc z tobą motocyklem.
-Ha ha ha-chłopak unosi jedną brew. Widoki były niesamowite.. czułam się jak w niebie.. i tam chyba byliśmy.
Leciałam do Paryża! Miasta zakochanych z chłopakiem którego kochałam nad życie i który wczoraj mi się oświadczył. Czy można chcieć czegoś więcej? Spojrzałam na Ross'a chłopak leżał wtulony we mnie i cicho chrapał. Dziwne śpi podczas lotów-pomyślałam. Wyjęłam z kieszeni chłopaka jego komórkę i zaczęłam słuchać muzyki. Miał ściągniętą ich ep'kę i cały Louder więc trochę mi zleciało. Resztę czasu (przynajmniej do wieczora) spędziłam na czytaniu 'Dziecka Ciemności' Ross przebudził się kiedy już prawie dolecieliśmy. Oczywiście potem zaczął się nakręcać że będziemy mieć wypadek albo ten koleś który za nami siedział jest terrorystą i nim się obejrzymy będziemy bez głów. Nigdy bym nie pomyślała że jest takim panikarzem! Kiedy wylądowaliśmy i postawiłam krok na ziemi czułam się tak jakbym nie chodziła dobry rok. Czekaliśmy na taksówkę i kiedy dotarliśmy do hotelu Ross nawet nie dał mi nic zjeść. Postawił tylko przede mną koszyk rzucając 'Idziemy na piknik pod gwiazdami.. i czymś jeszcze' Bardzo chciałam zobaczyć w Paryżu wszystko więc po drodze na piknik trochę go pomęczyłam.
-I chcę zobaczyć łuk triumfalny i te duże muzeum wiesz i..
-Opanuj się kobieto!-uśmiechnął się-Spokojnie skarbie zdążymy zobaczyć wszystko.
-Chociaż powiedz mi na ile dni tu przyjechaliśmy.
-Nie mogę to ma być niespodzianka-uśmiechnął się.-A teraz nie marudź już! Zaraz zobaczysz co dla ciebie przygotowałem. Ross zasłonił mi oczy dłońmi i prowadził mnie gdzieś całą drogę nie dając mi nawet zobaczyć najpiękniejszego miasta na ziemi! Kiedy dotarliśmy na miejsce chłopak zabrał dłoń i kazał mi spojrzeć w górę. Widok był niesamowity. Staliśmy chyba pod wieżą Eiffla. 
-Wow-wydusiłam tylko.
-Chciałem cię zaskoczyć i wymyśleć coś innego-uśmiechnął się-Zadowolona?-chłopak nadstawia policzek.
-Bardziej niż zadowolona-całuję go. Chłopak rozłożył koc i usiedliśmy na nim. W koszyku miał same moje ulubione jedzenie. Miał go-ghurt i pełno warzyw no i pomarańczę! Cieszyłam się że chłopak tak dobrze mnie zna i wie że nie lubię opychać się słodyczami. Z wyjątkiem czekolady. No bo kto nie lubi czekolady? Poprawia nastrój i dodaję energii!. Ross objął mnie i krojąc kanapki z wędliną i sałatą powiedział coś co totalnie zwaliło mnie z nóg.
-Jesteś najlepszym co mnie spotkało w życiu.-o mal nie zadławiłam się kanapką, chłopak zaczął delikatnie poklepywać mnie po plecach.
-Mówisz poważnie?-spytałam. Chłopak bierze moją dłoń i całuję pierścionek.
-Mówię poważnie-zapewnił-Kocham cię bardziej niż Romeo Julię-przytulił mnie.
-Nigdy bym nawet nie pomyślała że mogę mieć kogoś takiego jak ty.-powiedziałam-Miałam duże szczęście że trafiłam do Los. Angeles chociaż w ogóle nie miałam ochoty tam jechać.-chłopak tylko uśmiechnął się i złapał mnie za rękę.
-Może usiądźmy wygodniej-powiedział kładąc się i wyciągając rękę żebym się wtuliła-I poopowiadasz mi trochę co?-spytał. Przytulam się do chłopaka i jedyne co teraz widzę do niebo mieniące się gwiazdami i światła oświetlające wieżę.
-Więc co chcesz wiedzieć?-pytam-W sumie chyba nigdy nie poruszałeś tematu mojej przeszłości co?
-Nie więc mam nadzieję że troszkę mi opowiesz.
-Zaczęłam się przeprowadzać mając 5 lat-zaczęłam-Najpierw mieszkałam w Chicago, pół roku później w Pitsburgu,  po roku w Denver gdzie mieszkałam aż 3 lata, potem mama zdecydowała że wyprowadzimy się do Nowego Jorku, tam mieszkałam 6 lat, potem zaliczyłam Las. Vegas byłam nawet w bostonie i londynie!.-uśmiecham się-Aż wreszcie trafiłam do Los Angeles.
-I to był strzał w dziesiątkę.
-Pewnie nigdy byśmy się nie spotkali gdyby nie to że poszłam do tego liceum co ty-tulę się mocniej.
-Coś ty spotkalibyśmy się.
-Tak myślisz?
-Pewnie-pocałował mnie w czoło-Jak dwóch ludzi jest sobie przeznaczonych to prędzej czy później się znajdą-uśmiechnął się-Jestem takiego zdania.
-Dlaczego akurat ja?-spytałam.
-Nie pytaj bo nie odpowiem-powiedział-Kocham cię za nic.. tak po prostu..
-Ciesze się że cię spotkałam.
-Ja też.. aż nie potrafię powiedzieć jak bardzo-uśmiechnęłam się.
*Narrator*
W domu lynchów panowała ta sama atmosfera co zawsze. Rydel cieszyła się szczęściem swojej przyjaciółki. Dziewczyna siedziała na łóżku w salonie z laptopem na kolanach pijąc sok pomarańczowy. Blondyna spojrzała na śpiącego Rocky'ego wtulającego się w poduszkę. Są rodzeństwem ale mimo to są ze sobą bardzo zżyci i zachowują się inaczej niż inny. Oczywiście czasem się kłócą ale to naprawdę rzadko. Rydel w końcu dźwignęła się na nogi i odłożyła laptopa na szafkę. Biorąc do ręki pilot zsunęła się na poduszki i włączyła telewizor bo za 10 minut miała zacząć się kolejna edycja 'Top Model' którą dziewczyna uwielbiała. Nie mogła tego przegapić! Postanowiła pójść do kuchni po kanapkę i kiedy wróciła Rocky już nie spał i przełączył na mecz.
-Nawet o tym nie myśl!-wybuchła dziewczyna-Będę oglądać top model!
-Wybacz siostruś ale nie mam zamiaru patrzeć na te wieszaki!.-chłopak unosi jedną brew i chowa pilot pod koszulkę. Przysunęłam się bliżej i spojrzałam na niego słodkimi oczami.
-To na mnie nie działa Rydel-prychnął.
-Oj no weź!!!!!!-rozdarła się na cały dom.-Oddawaj pilota chamie!-wkurzyła się.
-To go weź-powiedział klepiąc się po brzuchu.
-A żebyś wiedział że wezmę-dziewczyna gilgocze brata aż ten zalany łzami ze śmiechu oddaje jej pilot.
-Mówiłam że wezmę-uśmiecha się triumfalnie.-A tak w ogóle mógłbyś się tam czasem ogolić!
-Mój brzuch moje włosy-chłopak wytyka jej język. Nagle do domu wbiega Maia i zamyka drzwi. Rodzeństwo jest bardzo zdziwione jej widokiem, zwłaszcza że wyglądała tak.. miała podartą koszulkę i podbite oko. Dziewczyna tylko rzuciła się na kolana tłumacząc że nie miała gdzie uciec. Blondynka usiadła obok brunetki a ta tylko mocno się do niej przytuliła.
-Kto ci to zrobił?
-Nie wiem przyszło paru kolesi.. -dziewczyny starała się ją uspokoić jednak na darmo. Historię którą Maia opowiedziała zszokowała wszystkich. Blondynka była pewna że nikt nie może przeżyć czegoś gorszego niż Laura.. a jednak bardzo się zdziwiła. Na szczęście w porę zareagowali więc złapali bandytów i trafili gdzie trzeba... natomiast Rydel.. żałowała że nigdy nie lubiła Maii.
*Laura*
Spacerowaliśmy z Rossem po całym Paryżu!. Mimo iż była już 24 w ogóle nie miałam ochoty spać. Usiedliśmy z Rossem na ławce niedaleko łuku triumfalnego, chłopak chwycił w dłoń gitarę i zaczął grać.
Powiedział że piosenkę pisał dla mnie i rzeczywiście słowa idealnie oddawały całą naszą historię. 
'Last summer we met.We started as friends.I can't tell you how we all happen.Then autumn – it came.
We were never the same.Those nights – everything felt like magic.' -łzy już napływały mi do oczu 'And I wonder if you miss me too.If you don't here's the one thing that I wish you knew.- blondyn uśmiecha się-'I think about you every morning when I open my eyes.I think about you every evening when I turn off the lights.I think about you every moment, every day of my life.
You're on my mind all the time. It's true.I think about you, you you, you you- nawet nie dałam mu dokończyć po prostu wbiłam się w usta chłopaka i przytuliłam go. Kiedy wróciliśmy do hotelu włączyliśmy 'Annabelle' i zamówiliśmy szampana i sałatkę grecką. Spędziliśmy razem miły wieczór.. a ja zastanawiałam się tylko czym na niego zasłużyłam?
**************************************************************
CO SIĘ DZIEJE?!
Wchodzę na bloga i patrzę 'o super już 17 komentarzy' ale potem orientuje się że to był rozdział 24!!!
Co jest ktoś mi się na konto włamał?!I usnął?
Wiecie dla tych którzy rozdział już widzieli nie będzie to szokiem ale ci którzy czytają dop,dzisiaj..
TO JEST OSTATNI TUTAJ ROZDZIAŁ.
Wybaczcie ale straciłam wenę na ten blog.. i tak już bym go niedługo skończyła..
Ale mam dylemat nie wiem ile osób będzie chciało czytać ten drugi blog dlatego mam pytanie.
Skończyć z pisaniem czy zostać z wami pisząc 'Unique?'
Bardzo proszę każdego kto to przeczyta o komentarz zwłaszcza moich ulubionych ♥
Chcę wiedzieć co myślicie ! ;)
Kilka osób już mi skomentowało mam te komy na gmail'u po prostu je tutaj wkleję jako anonim i tyle..
Przepraszam ale chyba rzeczywiście ktoś mi się na konto włamał... ;'( zmienie za chwilkę hasło a was proszę o szczere opinię ;) dziękuje wam że ze mną byliście i jeśli będzie dużo komentarzy dodam jutro 'One Shot'a' ;)
MAM NADZIEJĘ ŻE ZYSKAŁAM WASZĄ SYMPATIĘ ;)


sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 24.

Rozdział pisała ze mną Słodka Czekoladka więc jak zostawiacie kom pochwalcie też ją ;)
Tydzień później.........
*Laura*
Zwolnij łazienkę!-krzyczę na cały dom próbując wywalić stamtąd Vanesse. Dzisiaj ma się odbyć gala 'Kids Choice Awards' oczywiście Ross zaprosił mnie, a Rik moją siostrę. Chciałam zdążyć się wyszykować na tą specjalną okazję! Jako dziewczyna znanego 'rockmana' (ja bym go tak nie nazwała) miałam wręczać nagrodę jakiejś słynnej osobie.. ludzie 2 dni temu dowiedziałam się że dam ją Shakirze! Muszę jakoś wyglądać.-Vanessa!!!!!!!!!!!!
-Czego wrzeszczysz?-słyszę jak przekręca klucz w drzwiach. Otwiera ja i wpuszcza mnie muszę przyznać że wyglądała jak modelka-Zadowolona?-pyta.
-Spóźniona!-szturcham ją i zamykam się w łazience. 'Teraz to ja spędzę tu jakieś 2 godziny'-zacieram niecnie dłonie. Nigdy nie lubiłam robić ostrych makijaży. Zaczęłam się malować w wieku 14 lat kiedy po raz pierwszy znalazłam się w gimnazjum. Nie jestem typem ,,strojnisi" ale uwielbiam przymierzyć kilka (3 góra 4) sukienki zanim na którąś się zdecyduję. Byłam ubrana modnie i skromnie. Około godziny 14:00 razem z moją siostrą udaliśmy się do domu Lynchó'w. Vanessa wpadła w objęcia Rikera ja natomiast najpierw przywitałam się z Rydel i resztą chłopaków. Na koniec zostawiłam sobie najlpsze... mojego Rossa,jestem najszczęśliwsza pod słońcem. Pobiegłam na górę do jego pokoju. Chłopak stoi przed lustrem układając włosy w dość nietypowy lecz śliczny sposób. Jego grzywka była postawiona (lecz wciąż była uczesana na prawą stronę) miał na sobie podarte jeansy, czarne trampki do kostek i czarną koszulkę. Na jego palcu wciąż widniał pierścień z 'R' a na torsie dyndał naszyjnik z logo R5.
-Cześć-uśmiecha się na sam mój widok.-Wyglądasz..Laura..um wyglądasz...
-Spokojnie przypomnisz sobie-uśmiecham się sądząc że chłopak zauważy brak niewielkiego aparatu na moich dolnych zębach.
-Wyglądasz przepięknie-wydusił podszedł do mnie i czule mnie pocałował.-Lepiej niż za pierwszym razem-śmieje się.
-No wiem-również się śmieje.
-I nie nosisz już tego aparatu który totalnie nie był ci potrzebny-uśmiechnął się.
-Idziemy?-spytałam-Nie chcę się spóźnić.
-Tak-powinniśmy pomału wychodzić-powiedział-Jak wygramy urządzimy imprezę większą od 'Projektu X'
-Nie mogę się doczekać-ciągnę chłopaka za rękę na dół.-Tylko że tym razem mam zamiar cię pilnować.
-Ja też mam zamiar się przypilnować.-uśmiechnął się. Kiedy już dotarliśmy na miejsce.. wokół było PEŁNO ludzi. Czułam się bardzo nieswojo. Nie lubię być w towarzystwie wielu osób a co dopiero gwiazd?. Wchodząc na czerwony dywan od razu dostałam fleszami po oczach. Zaczęłam wreszcie gubić się w tłumie. Postanowiłam więc zatrzymać się i poczekać na Ross'a. Przez to zamieszanie przypadkiem puściłam jego dłoń. Nagle poczułam lekkie ukłucie w ramię. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam wyszczerzonego do mnie blondaska. Wybuchłam śmiechem...wyglądał przezabawnie z odbitą szminką na policzku. Opanowałam się z chwilą kiedy dotarło do mnie że obserwują mnie miliony ludzi a ja nie miałam zamiaru zrobić z siebie idiotki. 
-Ammm...o co chodzi coś się stało?-zagadnęłam chłopaka. 
-Jakaś dziewczyna chce zrobić z nami wywiad-uśmiechnął się ponętnie.
-Ale, że ze mną....że z nami??
-A z kim...?-powiedział z taką łatwością-No chodź będę tuż obok...-złapał mnie a rękę i pociągnął w stronę barierek. Musieliśmy się trochę przeciskać. A ja co chwilę mogłam dojrzeć jakąś znaną osobę. Minęliśmy chyba Ushera, Codiego Simpsona, i jeśli mnie wzrok nie mylił Ashtona Irwina. Byłam nieźle podekscytowana. Ross widząc moje zachowanie...zaczął się pod nosem śmiać. Więc szybko użyłam mojej małej torebeczki. i KABUM BUM. Chłopak musiał aż sobie pomasować ramię. Dobra torebusia. Kiedy wreszcie doszliśmy do tej reporterki dziękowałam Bogu, że w jednym kawałku. Serio te Gale to jakieś domy wariatów. Nic dodać nic ująć. Spojrzałam nieśmiało na dziewczynę. Uśmiechała się do mnie szczerze tak jakby chciała powiedzieć 'Będzie okej...spokojnie ja nie gryzę'. Dziewczyna rozłożyła ręce...więc wyczułam że chce mnie przytulić.
-Laura nawet nie wiesz jak się cieszę...od dawna chciałam z tobą pogadać-zachwyciła się. Byłam z lekka skrępowana, ale po jej słowach rozchmurzyłam się. Oparłam się już z większą pewnością o barierkę i lekko się zaśmiałam. 
-To co zaczynamy-zagadała.
-O niczym innym nie marzę-spojrzałam na Rossa. Chyba cieszył się, że tak dobrze zareagowałam na ten wywiad.
-Chciałam porozmawiać z wami obojga (nie wiem jak się to pisze....moja tępota rośnie). No wiecie ostatnio dużo się słyszy o Raurze- krwio obieg zaczął działać i na moich policzkach zakwitły duże i soczyste róże. Super kamera to pewnie uchwyciła. Normalnie żyć nie umierać-Chcielibyście się do tego jakoś odnieść?
-No wiesz-zaczął Ross-jesteśmy parą od miesiąca (nie wiem kiedy odbywa się ta gala..ile dni jak się zeszli...tak więc). Nawet nie myśleliśmy że tak szybko telewizja zareaguje na to. Musimy się przyznać na początku chcieliśmy to w jakiś sposób ukryć. Ale chyba jest lepiej jak już każdy wie o tym-uśmiechnął się. Ale ja za dobrze znałam ten uśmiech. Uśmiechnął się ironicznie. Tak to prawda chcieliśmy zostać w ukryciu...i miało tak zostać przez dłuższy czas. Ale w końcu ktoś nas przyłapał. Tsaa...te ukrywanie się zbyt długo nie potrwało. Ale w ten sposób mogliśmy spędzić więcej czasu razem i nie patrzeć na to czy ktoś nas obserwuje. Mogliśmy na chwilę zapomnieć. 
-Awww....to takie słodkie-oderwał mnie głos reporterki-Laura powiedz mi, cieszysz się że twój chłopak jest znany? Czy wolałabyś czasami mieć go więcej dla siebie?
-Amm...czasami trochę to przeszkadza. Ale cieszę się zawsze jego szczęściem i tym co osiągnął razem z rodzeństwem. Jestem po prostu z niego dumna-mówiąc to przytuliliśmy się z Ross'em. 
-Popatrzcie jak oni słodko razem wyglądają-mówiła brunetka obrócona w stronę kamery. Jej reakcja była na prawdę bez cenna-ojej aż się wzruszyłam-zaśmiała się a my razem z nią. 
-Kochani powiedzcie mi czy myślicie już nad przyszłością planujecie coś razem-kontynuowałam. Spojrzałam na Rossa...wyglądał tak jakby nad czymś intensywnie myślał. 
-Jak na razie myślimy o tym co teraz...nie zagłębiamy się baczniej na przyszłość. Po prostu cieszmy się sobą w każdej chwili-odpowiedziałam na jednym tchu, co jakiś czas spoglądając na Rossa, który najwidoczniej chciał coś na końcu powiedzieć, ale przerwał mu głos dziewczyny.
-Jesteście na prawdę niesamowici. Życzę wam jak najlepiej i nie tylko ja, ale cała Ameryka. Dziękuje wam za wywiad...a na końcu sefie- wyciągnęła telefon i pstryknęła nam focie. 
-Cięcie-powiedział kamerzysta. 
-Dziękuje wam...naprawdę byliście świetni. Poza tym jesteście na prawdę uroczą parą...-dodała na koniec po czym przytuliła każdego z nas. Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do wejścia. Już za chwile miała rozpocząć się Gala. 
Wygodnie usadowiła się na miejscu i zaczęła się rozglądać po sali. Była na prawdę ogromna. A panujący tu gwar dodawał temu miejscu jeszcze większej ekstrawagancji. Obróciłam się w stronę mojego blondaska. Zauważyłam że czymś się denerwuje. Wciął obracał swój pierścień na palcu...zawsze tak robi kiedy coś go trapi. Dotknęłam moją rączka jego dłoni. Wzdrygnął się, ale jak spojrzał na nasze splecione dłonie szybko się uśmiechnął. 
-Ross mogę o coś ciebie spytać?-zagadnęłam
-Ty zawsze-musnął moją rękę. Lekko się zarumieniłam.
-Kiedy ta reporterka zapytała nas o naszą wspólną przyszłość, to zauważyłam że nad czymś myślisz...możesz mi powiedzieć co to było?-zapytałam z nadzieją. Chłopak szczerzę się zaśmiał i popatrzył głęboko w moje oczy.
-Kochanie za niedługo się do wiesz...-usłyszałam tylko tyle, bo na całej sali rozgrzmiała muzyka. 'No to co zaczynamy naszą pierwszą galę Lau'-pomyślałam i wstałam by powitać oklaskami tegorocznych prowadzących. Na scenie pojawiła się wielka gwiazda.. Nicki Minaj w tym roku prowadziła również MTV EMA! 
-Jak się bawicie Los Angeles?!!-rozdarła się swoim ślicznym wokalem.-Witajcie na największej drugiej imprezie tego roku!! Mam nadzieje że będzie tu z wami zajebiście!-to gwiazdy przeklinają?Zdziwiłam się w myślach.-Wybaczcie mi tę wulgarne odzywki ale.... Jestem przecież Nicki Minaj!-tłum zaczął piszczeć aż pękały bębenki. Piosenkarka zaśpiewała trzy piosenki 'Anacondę' 'Turn me on'-w obecności Davida guetty i 'Beauty and the beat'-z Justinem Bieberem. Kiedy skończyła powiedziała tylko-A teraz przywitajcie idolkę wielu nastolatek na świecie, ukochaną dziewczynę znanego w całych stanach a może i Europie rock'mana wokalisty i jednego z głównych gitarzystów zespołu R5. Laurę Marano!!!!! kiedy gwiazda wykrzyknęła moje imię czułam jak strach mnie oblewa.. to ten moment.. za chwilę wręczę nagrodę Shakirze. Wciąż trudno mi w to uwierzyć. No bo w końcu nikim ważnym w świecie gwiazd nie jestem. Ale jak to wszyscy mówili 'Mój chłopak jest' ...więc taki mój przywilej. No cóż...robię to oczywiście z przyjemnością. Ale fajnie by było stanąć tam jako na prawdę znana osoba...tsa...te marzenia.
-Wchodzisz za 3 minuty-krzyczy do mnie jeden z instruktorów. Od piętnastu minut wciąż słyszę podobne nakazy, zakazy itd. Powoli nie wiem już co robić. Co kilka sekund ktoś podchodzi mówi mi coś, a za chwilę podchodzi następna osoba i mówi kompletnie coś innego. Mam już nieźle pomieszane w głowie. Ale i tak próbuje się maksymalnie skupić. Nie chcę o niczym zapomnieć. W końcu to wielka sprawa.Przynajmniej dla mnie.Ktoś lekko mnie popchnął, wyczułam, że to ten moment. Upragniony moment pokazania się światu. Ruszam lekko chwiejnym krokiem w stronę wielkiej sceny. Moja widoczność jest coraz bardziej mniejsza, przez oślepiające reflektory. Szum i okrzyki coraz bardziej zagłuszają ciszę, która jeszcze przed chwilą była mi tak bliska. Wychodzę na sam środek i zapiera mi dech w piersiach. Wszystko wygląda tak idealnie. Tak jakby pracowali nad tą salą kilka miesięcy, a nie 2 tygodnie. Sala, a raczej hala jest wypełniona po brzegi, aż trudno uchwycić tych wszystkich ludzi. Żeby zasłonić światło, które mnie oślepia podnoszę rękę i macham do publiki. Podchodzę jeszcze do dzieci, które przeciskają się tuż koło sceny, by przybić trochę piątek. Po jakże emocjonującym wejściu udaję mi się wreszcie dojść do podium.
-Hej Los Angeles...-witam się, no może nie zbyt oryginalnie, ale tylko to przyszło mi do głowy. Szybko odszukuje mojego blondaska i resztę R5. Ich uśmiechy dodają mi otuchy, a zwłaszcza jeden. Ross, chyba szczerzy się najszerzej jak potrafi. W tej chwili chciałabym buchnąć głośnym śmiechem, ale no cóż może nie tutaj. -Tego wieczoru zostanie rozdanych  wiele wspaniałych nagród, chyba się ze mną zgodzicie?-kontynuuje na okrzyki publiczności-Zostałam wybrana do wręczenia wspaniałej nagrody, tak samo niesamowitej osobie. Ale za nim nagroda trafi w ręce wybrańca, obejrzycie proszę kto jest nominowany.-Mówię. Po wszystkim jak każdemu kazano mi poprzeciągać.-No ja już wiem kto wygrał-uśmiecham się otwierając kopertę-Oczywiście wokalistką roku okazała się Shakira!-krzyczę podekscytowana a publiczność idąc w moje ślady robi to samo. Po chwili widzę jak najpiękniejsza według mnie wokalistka na świecie zmierza w moim kierunku rozkładając ramiona. Przytuliłam ją i myślałam że zemdleję.
-Gratuluję ci sukcesu jesteś najlepsza!-podaję kobiecie statuetkę ta jednak uśmiecha się wesoło i mówi coś co totalnie zwala mnie z nóg.
-Niczego nie przyjmę póki ze mną nie zaśpiewasz-tłum zaczyna piszczeć i krzyczeć moje imię.
-Co? Shakira..
-Grasz na gitarze elektrycznej?-pyta na co kiwam głową. Blondyna zakłada jedną i zaczyna grać pierwsze wersy 'Can't remember to forget you'.-Zaśpiewasz kwestię Rihanny.
-Niemożliwe-biorę od niej drugą gitarę i zaczynam grać spoglądając na dumnego ze mnie Rossa. Shakira zaczyna śpiewać 'I left a note on my bedpost.Said: "Not to repeat yesterday's mistakes"What I tend to do when it comes to you,I see only the good, selective memory!The way he makes me feel, yeah,Gotta hold on me,I've never met someone so different..Oh, here we go.You part of me now, You part of meSo where you go I follow, follow, follow oh!.. Niepewnym głosem śpiewam z nią refren: 'Oh, oh, oooh, oh,Oh, oh, oooh, oh,I can't remember to forget you!Oh, oh, oooh, ohOh, oh, oooh, ohI keep forgetting I should let you goBut when you look at meThe only memory is us kissing in the moonlight.Oh, oh, oooh, ohoh, oh, oooh, oh..I can't remember to forget you! Ta jednak nie przestaje, odkłada gitarę bierze mnie za rękę i krzyczy 'zaśpiewaj drugą zwrotkę!' 'Solo!!!!?-panikuję' na co ta uśmiecha się zaczynam więc 'I go back again fall off the train,Land in his bed,Repeat yesterday's mistakes-widzę szczerzącego się blondaska i dodaje mi to sił-What I'm trying to say: "Is not to forget!",You see only the good, selective memory!The way he makes me feel like,The way he makes me feel,I never seemed to act so stupid,Oh, here we go' kończę 'You part of me now.. you part of so where you go...'-unoszę wzrok na piosenkarkę czując się jeszcze bardziej swobodnie 'I follow, follow oh!' Kiedy skończyliśmy nasz duet gwiazda daje mi buziaka w policzek.
-Dałaś czadu!-krzyczy-Dlaczego twój głupi-krzyczy patrząc na Rossa-Chłopak nie popcha cię w muzykę?
-Sama nie wiem-uśmiecham się do chłopaka posyłając mu buziaka-Ale ja nie śpiewam.
-No słyszałam jak nie śpiewasz-podaję jej statuetkę kobieta jeszcze raz mnie przytula i wygłasza podziękowania w szybkim tempie bo musieliśmy zejść ze sceny. Na koniec było oczywiście pamiątkowe zdjęcie. Następnym etapem gali nickelodeon było rozdanie nagród dla zespołu roku.. wygrał mój chłopak i moi przyjaciele w skrócie R5. Ross nie potrafił dobrać słów... jednak widziałam że chcę coś powiedzieć po słowach 'No i chcę podziękować mojej ukochanej.. za to że mnie wspierała i pomogła nam napisać HMUOY kocham cię bardzo skarbie' niestety musiałam wtedy wyjść więc nie wiem co chłopak chciał dodać. Koniec...Gala się skończyła. Ale ja wciąż nią żyję raz po raz. Odtwarzam sobie w głowie kolejne wydarzenia. Wiem że zapamiętam tę noc, jako jedną z lepszych. Wypatruje R5 po całej sali za kulisami. Zgubiłam ich po tym jak zeszłam ze sceny. Oni akurat zaczynali swój występ. Nie mogłam nawet na chwilę przytulić swojego misia. Tsa...brzmię jak mała dziewczynka, ale od czasu do czasu potrzebuje pieszczot.
-Tu jest moja księżniczka-ktoś zachodzi mnie od tyłu. Obracam się z szerokim uśmiechem na twarzy. Widzę Rossa.
-No cóż księżniczka musiała, trochę poczekać na swojego księcia- całujemy się tak jakbyśmy nie widzieli się przez kilka miesięcy. Trzeba korzystać. Uśmiecham się przez pocałunki. 
-To co idziemy-pyta Ross jak już się ode mnie "odkleił". Patrzę na niego jak na kosmitę.
-Ale, że gdzie idziemy??-pytam dość nieśmiało.
-Hahaha...-śmieje się-tylko nie mów mi, że nie wiedziałaś o After Party-mówiąc to podnosi brwi. Zdradziecki rumieniec mówi wszystko.-A poza tym dałaś czadu!-przytula mnie. Mój ukochany 'oświadczył mi' że musimy się przebrać. Poszłam więc zmienić sukienkę a Ross (bo miało być elegancko) założył garnitur w którym wyglądała jeszcze przystojniej niż zwykle. After party okazało się zupełnie czymś innym niż się spodziewałam. W okół było pełno gwiazd. Widząc Miley Cyrus dziwiłam się strasznie jak moi przyjaciele mogą przejść obok niej jednocześnie nie piszcząc na jej widok. Było tam spokojnie wszyscy rozmawiali śmiali się a od czasu do czasu ktoś śpiewał na scenie. Co chwilę jednak czułam jak chłopak ściska moją dłoń. Był zestresowany. Pomyślałam że chodzi mu o dzisiejsze wydarzenia...więc nie budziło to moich podejrzeń.. ktoś cały czas jednak go odemnie odciągał. A to jakieś gwiazdy, a to kolejna reporterka chcąca zrobić z nim i resztą wywiad. Albo fotografowie cykający nam zdjęcia.. nie mogę tak żyć. Nie wiem sama co strzeliło mi wtedy do głowy ale poprosiłam chłopaka o naprawdę szczerą rozmowę. Wyszliśmy za salę i łapiąc go za rękę powiedziałam.
-Ross chodźmy już stąd.
-Muszę jeszcze zaśpiewać.. a poza tym mam coś do zrobienia po występie.
-Słuchaj jesteśmy parą od miesiąca i życie 'gwiazdy' mi się nie podoba rozumiesz?.
-No rozumiem ale do czego ty zmierzasz?-spytał.
-Wiesz może...-zaczęłam-My chyba jednak nie jesteśmy sobie przeznaczeni.
-Co laura!-krzyknął kiedy chciałam odejść. Podszedł do mnie i położył mi dłoń na policzku.-Kocham cię i nie mogę cie stracić!
-Zawsze będziemy przyjaciółmi.. najlepszymi.
-Ale ja ci się chciałem na-powiedział-Chodź..-poprosił. Chłopak kazał usiąść mi na sali i zaczekać. Widziałam że poszedł pogadać z rodzeństwem. Nie miałam pojęcia co szykuję .. ale jego słowa 'ja ci cię chciałem..' dały mi dużo do myślenia.. ale chyba nie jest we mnie aż tak zakochany by już mi się oświadczać.. prawda?. Po chwili zespół stanął na scenie. Ross wypowiedział moje imię i dodał 'Chciałbym ci coś wyznać kochanie'. Po sali rozniósł się dźwięk wzruszenia. Chłopak usiadł przy fortepianie i zaczął grać pierwsze nuty piosenki razem z zespołem. Spojrzał mi w oczy i zaczął śpiewać 'I don't wanna be famous,I don't wanna be if I can't be with you.Everything I eat is tasteless,Everything I see don't compare to you.Paris, Monaco, and Vegas,I'd rather stay with you.If i had to choose!Baby you're the greatest,That I could ever think to lose.' dlaczego on musi być tak idealny?! 'And I just wanna be with you.Yeah, I can never get enough!' kiedy spostrzegł że spuściłam wzrok zaczął śpiewać jeszcze szczerzej 'Baby I'd give it all up up,I'd give it all up, if I can't be with you.All of this stuff, sucks,yeah all of it sucks, if I can't be with you.And, no oscar, no grammy, no mansion in Miami.The sun don't shine the sky ain't blue,If I can't be with you.'  Kiedy skończył.. podszedł do mnie i kiedy oklaski ucichły rzucił tylko.
-Pamiętasz jak bardzo chciałaś odwiedzić Paryż?
-To moje marzenie jak mogłabym nie pamiętać?-uśmiecham się.
-Wtedy na gali... chciałem ci coś powiedzieć..-zaczyna-Jesteś dla mnie najważniejsza na całym świecie i nie widzę świata poza tobą.. nawet nie wiem jak mógłbym być kiedykolwiek z kimś innym i...odkładałem ostatnio dużo.. i nie miałem dla ciebie dużo czasu bo szukałem tego-powiedział wyciągając z kieszeni garnituru małe pudełeczko w kształcie serca.
-Ross...-zaczynam a chłopak klęka na co wszyscy dziwią się. A ja ? Myślałam że zemdleję!. Zrobił coś co totalnie zwaliło mnie z nóg. Klęknął. Zakryłam usta dłonią. Rydel miała łzy w oczach i przytuliła się do Ellingtona.
-Laura.. wiem że nie znamy się długo ale.. tak bardzo cię kocham i.. chciałbym cię zaraz zabrać do tego Paryża..-zacinał się-Czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?-kiedy zadał to pytanie pokazując złoty pierścionek z sercem myślałam że coś totalnie mu odwaliło. Ale w jego oczach widziałam przerażenie wywołane moim milczeniem. Totalnie nie wiedziałam co odpowiedzieć.-Kochanie...?-spytał-Powiedz coś przerażasz mnie.
-T-tak-jąkałam się.
-Serio?!-krzyknął.
-Tak Ross-uśmiecham się chłopak zakłada mi pierścionek i czule mnie całuje. Wszyscy się wzruszyli. Obok nas stała jakaś dziennikarka która też miała łzy w oczach. Kiedy chłopak wreszcie się odemnie odkleił rzucił do niej 'Idź sobie'.
-Moje kochanie-pocałował mnie w czoło.
-Zwariowałeś-uśmiecham się.
-Wiem to totalne wariactwo-odpowiada mi tym samym.
-Jesteś pewien?-spytałam-To w końcu wielka rzecz.
-Paryż czy to że jesteś moją narzeczoną?
-To drugie.-przytulam go w wolnym tańcu.
-I tak nie zrobiłem tego w jakoś bardzo romantyczny sposób.. chciałem ci to powiedzieć już dawno.. ale brakowało mi odwagi.-uśmiechnął się-Ale cieszę się że to zrobiłem.
-Ja też-uśmiecham się i po chwili całujemy się.
Chciałam mieć Ross'a dzisiaj tylko dla siebie. Poprosiłam go więc o to byśmy poszli do niego. Pragnęłam tylko tego by się w niego wtulić. Kiedy wróciliśmy Ross zrobił nam romantyczną kolację. Usiedliśmy przy świeczkach jedząc naleśniki. Mhymm.. mówiłam że mój chłopak robi najlepsze na świecie? Wciąż byliśmy ubrani tak ja na after party więc.. chciałam iść się przebrać. Najpierw jednak usiadłam ukochanemu na kolanach całując go. Co chwilę uśmiechaliśmy się do siebie.. ja jednak poczułam dziwne podniecenie. Przyciągnęłam Ross'a do siebie całując go coraz namiętniej.. mimo tego że zostałam zgwałcona czułam ogromny pociąg do chłopaka. 
-Co robisz?-spytał całując moją szyję.
-Jesteśmy sami prawda?
-Tak..ale jesteś pewna?
-Wiesz co daję mi tę pewność?-pytam chłopak kręci przecząco głową. Pokazuję mu palec z pierścionkiem-Właśnie to kochanie-znów przyciągam go do siebie.
-Nie tutaj-mówi podnosząc mnie do góry. Nim się obejrzałam całując się znaleźliśmy się w pokoju chłopaka, przekręcił zamek w drzwiach żeby nikt nam nie przeszkadzał i zaczęliśmy.. Rozpięłam chłopakowi marynarkę i zrzuciłam ją z niego, to samo zrobiłam z krawatem. Blondyn jednak miał duży problem z moją sukienką. Całując mnie dosłownie ją ze mnie zerwał. 'Kupię ci nową'-rzucił. Tym oto sposobem byłam już w samym staniku i majtkach. Chłopak położył mnie delikatnie na łóżku. Zaczęłam rozpinać mu koszulę. Spojrzałam na niego i spostrzegłam że się waha.
-Kochanie co jest?
-Jesteś taka piękna-uśmiechnął się-Ja nie umiem.. Lau..
-A ja umiem?-zaśmiałam się całując go. Widziałam że się rozluźnił. Pozbawiłam go koszuli i spodni. Chłopak położył mi dłonie na piersiach. Pokiwałam tylko głową żeby zdjął ze mnie stanik. Pochylił się i całując mnie po szyi zrobił to trzęsącymi się dłońmi.Złapał moją 'dolną' bieliznę , zrobiłam to samo. Byliśmy po chwili bez niczego. I jego chyba nie podniecało to że leży przed nim naga dziewczyna... tylko to że byłam nią ja. Laura-ta laura która może nadal jest dziewicą, może nie fizycznie ale psychicznie na pewno. Ross wiedział że nie będę wytykała mu błędów, kochałam go . Najbardziej na świecie. Spojrzałam mu w oczy. Chłopak splótł swoje dłonie na moich i pocałował mnie,poczułam że zaczął we mnie wchodzić. Ale ty razem było inaczej niż za pierwszym.. jakoś czułam że jest we mnie trochę więcej miejsca,i nie było już krzyków i męczącego rozdzierającego mnie tarcia.. ale posuwisty lekki podniecający mnie ruch z każdym pocałunkiem i uśmiechem czulszy i mocniejszy. Kochając się musieliśmy dwa razy przerywać i opanowywać się a potem znów Ross zaczynał się we mnie poruszać. I znów z lekka coraz mocniej aż mój oddech przeszedł w urywane, głębokie westchnienia. Potem zaczęłam wręcz już krzyczeć wczepiając się pazurami w plecy chłopaka, nie chciałam by przestawał. Ociekałam potem a każda komórka mojego ciała przeżywała swój własny orgazm. Czułam jakby ciało roztapiało mi się w słońcu, jęki i stęknięcia blondyna stały się muzyką dla moich uszu, motyle wręcz zaczęły fruwać mi pod czaszką. Po wszystkim leżałam na Rossie dosłownie nieprzytomna. Chłopak ciężko sapał pomyślałam więc że sprawiam mu tym ból. Chciałam z niego zejść ten jednak przycisnął mnie do siebie szepcząc 'Zostań'
-Myślałam że cię boli.
-Ci...-szepnął całując mnie w czoło-Kocham cię maluszku.
-Ja ciebie też kocham kruszynko-próbuję się uśmiechnąć jednak nie wychodzi mi to bo nie byłam nawet w stanie ruszyć palcem... nie wiem dlaczego ale wydawało mi się że to przez zmęczenie. Ross z każdą chwilą uspokajał się. Jego oddech stał się równy i po chwili słyszałam jak jego płuca zaczynają pracować w rytm snu.. Po chwili i ja odpadłam zmęczona.. ale i szczęśliwa z zaistniałej sytuacji.
*******************************************************

Słodka kochanie spisałaś się ja wszystko spier..błah...
Heh ;3
Nie wiem w ogóle co strzeliło mi do głowy żeby Lau i Shakira śpiewały razem.
Wiem też że oświadczyny Ross'a to istna głupota ale musiałam!
Do tego kochali się i z tego rozdziału podoba mi się tylko gala napisana przez słodką i sex scenka raury :D
Tak Wierna wiem kochanie ty moje że jestem niewyżyta seksualnie ale musiałam no ! ;3
Następny rozdział planuję za tydzień (jak starczy netu)i.. pomału ta historia dobiega końca. 
Będą może tu jeszcze z 3-2 rozdziały i tyle ;3
Aż mi się łezka zakręciła w oczku.
No nic to ja (i Słodka) czekamy na wasze opinię ♥


wtorek, 11 listopada 2014

Coś w podziękowaniu ;)

Czy może być coś słodszego od Rossiaczka ? ♥♥♥
ALE DO RZECZY!
Piszę ten post bo mam dla was ważne wiadomości!!!!!!!!!!!!!
Może zacznijmy od tej dobrej.
OKAY.
Siedzę rano i pijąc kawę z mlekiem piszę jakieś ciekawe rzeczy w pamiętniku z ostatnich dni.
Cofam kartkę o dwie strony i widzę datę : 15.10 i wpis:
'Chyba padnę ze szczęścia bo mam już 18 tyś wejść na blogu!!!!♥'
Dzisiaj chodząc na bloggera widzę 25.300 tyś wejść!
Boże! ZA CO? WCIĄŻ NIE WIERZĘ!
JESTEŚCIE NAJLEPSI KOCHANI ♥♥♥♥♥♥
Więc coś mnie natchnęło i napisałam rozdział pierwszy na drugim blogu.
http://connect-ourstars.blogspot.com/
Błagam was przeczytajcie ! ♥
Dodałam tam także nowy zwiastun więc obejrzyjcie jest megaaaa ♥
Zostawcie po sobie ślad bo ten blog dopiero co wystartował chcę wiedzieć co myślicie! 
A zła wiadomość..
Nie mam pomysłu na nowy rozdział na tym blogu!
Mam ułożone po kolei wydarzenia (będziecie zadowoleni z Raury)
Ale nie potrafię złożyć tego w całość xD
Napisałam do słodkiej i myślę że mi pomoże coś napisać.
Także ten.. ja już lecę i nie zamulam !
Wasza Hazellxx
Och zapomniałabym o czymś !
Mam tumblr'a zajrzyjcie http://hazellxxlancaster.tumblr.com/

sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 23.

*Laura*
Zasypianie w ramionach Rossa, stało się dla mnie normalnością. Za każdym razem kiedy moja twarz spocznie na jego torsie, mam gwałtowny odlot pierwszą klasą w objęcia Morfeusza. Obudziłam się rano w swoim łóżku. Ponieważ nie miałam pojęcia jak się tu znalazłam i spostrzegłam na sobie ubrania z wczoraj, postanowiłam wziąć krótki prysznic i zejść na śniadanie, o które mój żołądek zaczął się właśnie domagać. W kuchni zastałam tatę pijącego kawę, mama z pewnością bierze prysznic przed wyjściem do pracy. A Vanessa? Jest 10:30 więc na sto procent śpi. 
-Hej tato-przywitałam się całując go w policzek.
-Cześć skarbie-odpowiedział. Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej jajka i szczypiorek. Zrobiłam sobie jajecznicę i usiadłam obok taty.
-Co czytasz?-spytałam.
-Lokalna gazeta.. same bzdury-śmieje się odkładając ją-Mogę cię o coś spytać?
-Um.. okay.-mówię.
-Wczoraj Ross przyniósł cię do domu i powiedział że zasnęłaś mu w ramionach.
-To tak się tu znalazłam!-uśmiecham się-A myślałam że mi się śniło.
-Zaniósł cię do pokoju, nakrył i pocałował w czoło szepcząc 'Dobranoc skarbie'.
-Serio?-pytam lekko zdziwiona biorąc do ust pierwszy kęs-Kochany jest prawda?
-Z pewnością tak...-przeciągnął-Lubię go i .. powiedz mi czy wy jesteście parą?-wzdycham odkładając kubek z kawą.
-Nie tato.. kochamy się ale to trochę skomplikowane.
-Dlaczego?-spytał.
-Naprawdę chcesz słuchać tych głupot?
-Głupot?-uśmiechnął się-Oczywiście że nie ja po prostu chcę wiedzieć co dzieje się z sercem mojej córeczki.
-Okay,-zaczynam-Więc kilka dni temu, wtedy kiedy tak padał deszcz Ross mnie pocałował.., poprosił bym została jego dziewczyną, chciałam to przemyśleć więc nie zostaliśmy parą. Następnego dnia w domu blondyna odbyła się mała prywatka i..
-Mała?-tata przerywa mi-Dove musiała cię tu przyprowadzić bo miałaś zgon!-śmieje się.
-Oj tam-uśmiecham się podnosząc nos do góry-Ross wypił tylko jedno piwo.. a na drugi dzień okazało się że przespał się taką Jess i na dodatek szmata chciała go wrobić w ciąże.
-On się przespał z jakąś dziewczyną?
-Wiesz ja Rydel, Raini i Carrie postanowiłyśmy wszcząć własne śledztwo i wyszło, że Ross w ogóle się z nią nie przespał a ta cała ciąża to ściema.
-Dzieci!-krzyknął-Ja na jego miejscu po takiej aferze od razu rzuciłbym ci się w ramiona.
-Ross powiedział że chcę żebym dała mu tydzień..-dodałam na koniec-Wiec dałam mu tydzień...
-Jesteś moją śliczną księżniczką i zasługujesz na księcia-podchodzi do mnie i przytula mnie.
-Wolałabym być królową.
-Nie wolałabyś-powiedział-Księżniczki są młodsze i piękniejsze.-całuje mnie w policzek-Muszę niestety wyjść do pracy.
-Pa tato-mówię. Skończyłam śniadanie i musiałam poczekać na mamę, by oznajmić jej że wyjeżdżam na weekend. Pomyślałam że pomogę mamie i zmyję tonę naczyń które aż wylewały się ze zlewu. Kiedy skończyłam swoją 'robotę' mama wyszła z łazienki.
-Hej-mówię tuląc ją.
-Mhym.. coś się stało?-spytała-Ostatni raz przytulałaś mnie gdy byłaś małą dziewczynką.
-Mamo wyjeżdżam.-na szczęście udało mi się coś zrobić z Maią (pojechała do szpitala i tam zatrzymają ją jeszcze tydzień)
-Dokąd?!-krzyknęła wystraszona.
-Spokojnie nie wyprowadzam się-uspokoiłam ją-Jedziemy z R5 i resztą, za miasto tam gdzie kiedyś zabieraliście mnie i Vanessę jak byłam mała.
-Ross też tam będzie?-spytała.
-O co wam wszystkim chodzi?!-śmieje się.
-Tak tylko mówię..ale ostatnio ostro między wami iskrzy.-powiedziała.-Nie zróbcie nic głupiego-powiedziała mama kiedy ja zaczęłam wiązać na stopach moje różowe conversy.
-Wychodzę-śmieje się.
-Laura tylko się zabezpieczcie.
-MAMO!-krzyczę wyolbrzymiając to słowo, po czym wychodzę do domu chłopaka. Blondyn stał oparty o kuchenny stół a całe jego rodzeństwo oglądało kolejną edycję programu 'So you think you can dance?'. 
-Siema!!!!!!-krzyczę i dopiero teraz zauważam brak Rydel w pokoju.
-No hej-odpowiadają chórem.
-No bardzo entuzjastycznie!-oburzam się i podchodzę do Rossa. 
-Hej Ross.
-Dzień dobry Lau-uśmiechamy się do siebie po czym mocno go przytulam.
Chłopak chciał po chwili puścić jednak ja wtulam się mocniej i chłopak znów kładzie dłonie na moich plecach. 
-Awww słodziaki-słyszę za plecami głos Delly. Nie puszczam jednak chłopaka i wciąż się tulimy-Um.. Ross?... Laura.. Puść ją już!-krzyczy. Puszczam chłopaka, posyłając mu uśmiech. Przytulam moją przyjaciółkę. -Mam nadzieję że już się spakowałaś-mówi.
-Um.. wiesz..
-Tsssa wczoraj znów kochaś musiał cię nieść do domu, więc mam swoją odpowiedź-śmieje się.
-U Ross-rzuca Rocky.
-U kochaś-dodaje Riker śmiejąc się i przybijając piątkę brunetowi.
-Gorzej niż dzieci-Ross wytyka język do chłopaków na co ci tylko zabawnie ruszają nosami.
-To może ja powinnam pójść się spakować i za chwilę do was wrócę.
-Pójdę z tobą-mówi Ross.
-Dobrze.
-Macie namioty?-spytała.
-Tak ja mam swój trzyosobowy.
-Więc całe te biwakowanie w dziczy nad jeziorem-śmieje się-Będzie wyglądało tak: Rocky, i Ryland śpią razem w dwu osobowym namiocie bo wiecie wciąż single.
-Ej!-krzyczą oburzeni.
-Ja i Elluś mamy namiot razem, Riker chcę spać w dwu-osobówce z twoją siostrą, Dove nie może jechać, Carrie i Ansel też mają namiot razem podobnie jak Calum i Raini i zostajecie jedynie wy.
-Dla mnie to nie robi problemu, mogę spać z Lau-powiedział Ross.
-Tak ja chyba też.-powiedziałam-Mówię chyba bo nie wiem czy będzie chrapał.
-To jak Ross będzie chrapał możesz spać z nami-mówi Rocky z uśmiechem.
-Ja nie mam nic przeciwko-dodaje Ryland.
-Bardzo śmieszne-Ross mówi ironicznie-Chodź już stąd bo dłużej z nimi nie wytrzymam!-denerwuje się chłopak. 
-Czekajcie a jak z dojazdem?-spytałam.
-My się wciśniemy wszyscy w busa, wynajmiemy go a ty i Ross moto..
-Nie!-protestuję!-Nie wsiądę na tą zabójczą maszynę!
-Jak pojedziesz ze mną to zrobię ci budyń-Ross próbuje mnie przekupić.
-Jaki budyń?-pytam.
-Z czekoladą i truskawkami... mhym?
-Dobra wygrałeś-trącam go w ramię.-To my już pójdziemy.- wyszłam z chłopakiem do mojego domu. Ross bał się że moje pakowanie się zajmie kilka godzin, ale ja nie jestem typem laluni. Wezmę ze sobą kilka fajnych ciuchów i to co najpotrzebniejsze. Po wejściu do pokoju, jak każda dziewczyna, nie wiedziałam za co mam zabrać się najpierw. Postanowiłam więc wyjąć walizkę, następnie otworzyć wielką szafę z ciuchami i wybrać kilka z nich. Zajęło mi to około 40 minut czym zdążyłam zdenerwować Rossa. Na wierzch walizki wrzuciłam kilka kosmetyków (bo ja bez makijażu to nie ja) i oczywiście soczewki. Całe to pakowanie się zajęło mi około 1.45 na mnie i tak jest to niezły rekord, wyprowadzając się z miasta do miasta potrafiłam siedzieć nad pustą walizką 4 godziny, chociaż wystarczyło wrzucić do niej po prostu wszystkie rzeczy. Nigdy nie lubiłam się pakować i z pewnością nigdy nie polubię. Taka już jestem, otworzona walizka, sterta ciuchów do spakowania i niepotrzebny mętlik w głowie, potrafił doprowadzić mnie do stanu rozpaczy. To było dla mnie coś jak pozostawienie pustych i nic nie znaczących wspomnień dla innych ludzi. Pożegnałam się z rodzicami i tatą który jak się okazało, miał dzisiaj dzień wolny od pracy. Idąc do domu chłopka zabrałam ze sobą również Vanessę, która wlekąc za sobą walizkę jeszcze bardziej denerwowała Rossa. Chłopak w końcu wyrwał dziewczynie walizkę i sam zaczął ją nieść, po chwili zorientował się że moja walizka też jest ciężka, więc wziął bagaż również ode mnie i ruszył w przód.
-Co mu się stało?-spytała moja siostra.
-Jest gwiazdą rock'a!-uśmiechnęłam się krzycząc specjalnie by chłopak mnie usłyszał-Nie wiesz że Ross nie lubi czekać?
-Powiem ci coś, ale obiecaj że nie wsypiesz mnie mamie.
-Umm.. okay.
-Mama martwi się że ty i blondynek zrobicie coś głupiego.
-Co?!-krzyknęłam-Boże my nawet nie jesteśmy razem!
-Ale iskrzy między wami i świat huczy od Raurafeels!-powiedziała pokazując mi komentarze na instagramie i twiterze chłopaka 'Jesteście słodcy!;'Raura♥♥♥;'Umieram ! RauraForever¦!'
-Ross!-krzyczę.
-Tak?
-Publikujesz moje zdjęcia w sieci?-chłopak zatrzymuje się. Dochodzimy do niego, chłopak chwyta mnie pod ramię.
-Nie twoje, tylko nasze.
-Mnie tam się podobają-rzuciła Nessa.
-Jedna która nie robi z tego afery-chłopak zarzuca grzwyką i wchodzi do domu. Zabrał tylko swoją walizkę i po chwili czekaliśmy na Rikera i Rocky'ego którzy pojechali po  Bus'a. W sumie ja i Ross mogliśmy już tam jechać, byliśmy spakowani i gotowi do drogi, ja jednak chciałam przedłużyć trochę swoje życie na ziemi. Z domu wyszła również Rydel razem z Stromie. Wymieniliśmy wszyscy kilka mało znaczących coś w tej historii zdań i po chwili dało się słyszeć pisk opon i dźwięk rapu Eminem'a-Without me. Zauważyłam znaną mi blond czuprynę wystającą przez okno busa a za kierownicą Rockego.
-Tak ja obiecałem!-krzyknął Riker-Podróżujemy z klasą albo w ogóle!-Chłopaki wysiedli z samochodu trzaskając przy tym drzwiami.
-Podoba się?-spytał Rocky.
-Fajny-Ross poklepał maszynę jak psa.
-I ma automat z napojami!-krzyknęli chłopcy. Reszta zespołu w tym ja i moja siostra zapakowaliśmy torby do auta i czekaliśmy tylko na Raini i Caluma, oraz Carrie i Ansela których nawet nie było widać. Zjawili się po 20 minutach, tłumacząc że 'było im zbyt ciężko'. Moi przyjaciele ruszyli, na koniec ja i Ross pożegnaliśmy się ze Stromie. Chłopak poszedł po kluczyki do garażu by wyprowadzić z niego motocykl.
-Uważajcie na drodze-powiedziała jak zwykle opiekuńcza i troskliwa mama chłopaka.
-Spokojnie, Ross nigdy nie jechał by ze mną wyżej 90 na godzinę.
-Nie wierzę by był aż tak odpowiedzialny-zaśmiała się.
-Nie jest, po po prostu po moim darciu się pęka mu głowa i bębenki.-uśmiecham się na co kobieta odpowiada tym samym. Chłopak podjeżdża po mnie z gitarą na plecach. Niechętnie podchodzę do narzędzia zagłady (mówiłam już że nie nawidze tej maszyny?!). Blondyn powiedział bym usiadła przed nim, może mniej będę się bała. Położyłam dłonie na dłoniach chłopaka. Ten po chwili ścisnął je i dał mi buziaka w policzek.
-No nie bój się przecież tu jestem, nie wiezie cię jakiś pijany wariat tylko ja-chłopak odpalił, po tym co powiedział poczułam się trochę bezpieczniej i obyło się bez 'koncertu' podczas jazdy. Jednak muszę się wam przyznać że na każdym zakręcie wbijałam swoje pomalowane na niebiesko paznokcie w duże dłonie chłopaka i chyba sprawiałam mu tym ból. Kiedy dotarliśmy na miejsce Rydel i Ellington próbowali złożyć swój namiot a reszta wyciągała torby i jedzenie z bus'a. Znaleźliśmy spokojne miejsce w zaciszu jeziora. Od dawna marzyłam o tym by odpocząć. Po rozłożeniu namiotów i w miarę ogarnięcia wszystkiego zaczęliśmy leniuchowanie. Chłopaki wraz z Rydel grali swoje piosenki jedną z nich była 'Pass me by' kocham ten numer!. Nim się obejrzeliśmy wybił wieczór. Słońce zaczęło zachodzić a my zaczęliśmy odczuwać lekkie zmęczenie. Postanowiłam pójść na kładkę by pobyć przez chwilkę sama. Zanurzyłam nogi w ciepłej jeszcze wodzie jeziora i spojrzałam na zachodzące niebo. Po moim ciele przeszedł dreszcz, chciałam wrócić po bluzę, jednak było tu teraz zbyt pięknie by sobie stąd pójść. Czasami myślę że Ross i ja mamy jakąś głupią telepatię, bo chłopak po chwili dołączył do mnie.Usiadł a ja położyłam głowę na jego ramieniu.
-Pięknie tu prawda?-spytałam-Tak cicho.. i to świeże leśne powietrze.
-To idealne miejsce żeby się schować przed światem.-chłopak zaczął wplątywać palce w moje włosy. Musiałam od razu zacząć zasypiać (of course).-Nie śpij-zaśmiał się szturchając mnie.
-To przestań mnie głaskać-odepchnęłam chłopaka-Z resztą nie możemy robić takich rzeczy, jesteśmy tylko zwykłymi przyjaciółmi.
-Wiesz..-zaczął-Właśnie po to tu przyszedłem.-Zdążyłam tylko na niego spojrzeć bo ktoś wciągnął mnie do wody za nogi. W panice zaczęłam się wiercić bo ktoś zaczął zanurzać mnie w wodzie. Przycisnął dłonie do mojej szyii. Ross spanikowany zdjął bluzę i wskoczył do wody. Wymierzył temu komuś cios w twarz.. to było ostatnie co pamiętam.
***
Czułam że ktoś poklepuje mnie po twarzy. Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam wypluwać wodę z płuc. Ross momentalnie mnie przytulił. Na zewnątrz było już zupełnie ciemno, na niebie oprócz gwiazd dało się zauważyć sporo świetlików. Na środku tej 'polany' paliło się ognisko wokół którego stały gitary moich przyjaciół.
-Co się stało?-spytałam zauważając zapłakaną Rydel, Carrie i Raini... Ross też wyglądał na zapłakanego.
-Jakiś idiota z drugiej strony jeziora naćpał się i postanowił zabawić się w potwora z Loch Ness.
-Myślałam że nie żyjesz-Delly rzuciła się na mnie tuląc mnie z całych sił.
-Cała przemarzłaś-Ross zdjął bluzę i włożył ją na mnie. Ciepło i charakterystyczny zapach chłopaka sprawiły, iż po moim ciele przebiegł dreszcz. Spędziliśmy miły wieczór wspominając dobre czasy. Przypominaliśmy sobie wszystkie miłe i zabawne historie, pijąc piwo i śpiewając. Atmosfera między nami była niesamowita. Jesteśmy zgraną i kochającą się ekipą. Nie wiem czy potrafiłabym kiedykolwiek o nich zapomnieć. Około 23, wszyscy pomału zaczęli rozchodzić się do namiotów. Pierwsi poszli spać Riker i Vanessa, potem Car ze swoim chłopakiem i tak każdy po kolei. Nawet Ross poszedł się na chwilę położyć. Ja nie miałam ochoty iść spać. Kochałam te widoki i rześkie powietrze. Ognisko wciąż płonęło. Była 1:30. Wzięłam do ręki gitarę i dotykając strun, zagrałam pierwszy akord piosenki.

Potem polały się słowa. 'When you on your own, drowning alone, and you need a rope that can pull you in.. someone'll throw it. Zauważyłam Rossa, który po chwyceniu 'luny' usiadł obok mnie i również zaczął śpiewać. 'And when you afraid, that you're gonna break, and you need a way to feel strong again... someone'll know it. Resztę jakby połączeni telepatią zaśpiewaliśmy razem. 'And even when, it hurts to most, try to have a little hope, that someone's gonna be then when you don't.. when you don't... If you wanna cry i'll be your shoulder, if you wanna laugh i'll be your smile, if you wanna fly, i'll be your sky. Anything you need that's what i'll be.. you can come to me..
Piosenka wyszła nam genialnie. Łączy nas duże uczucie. Rozumiemy się bez słów.
-Nie wiedziałem że grasz na gitarze-uśmiechnął się stawiając gitarę obok ogniska.
-Trochę się od ciebie nauczyłam-odpowiedziałam robiąc to samo-Co chciałeś mi powiedzieć wtedy na pomoście?
-Ja..um.. -zacinał się-Boże od czego zacząć?
-Najlepiej od początku-szturcham go w ramię.
-Ufasz mi?
-Ross...-uśmiecham się.
-Pytam czy mi ufasz.
-T-tak-odpowiadam.
-Zawachałaś się-zauważył.
-Ufam ci Ross-zaczynam się śmiać i czuję że się rumienię.
-Zamknij oczy-poprosił.
-Nie nie zamknę oczu nie lubię.
-Zamknij oczy!-krzyknął na co rzuciłam Okay.-Daj mi rękę-podałam chłopakowi dłoń, za którą złapał. Zbliżył się do mnie. Był tak blisko, że dotykałam nosem jego nosa i czułam jak szybko bije mu serce, po chwili zrobił to czego bardzo chciałam, pocałował mnie. Z dużą czułością i pożądaniem. Weszłam chłopakowi na kolana cały czas go całując i kładąc dłonie na jego twarzy wczuliśmy się jeszcze bardziej. Całowaliśmy się jeszcze przez chwilę. Powoli odkleiłam się od chłopaka momentalnie się uśmiechając.-Zadowolona?
-Bardzo-uśmiecham się i znów całuję chłopaka. Przytulam się do niego. Blondyn po chwili poprosił bym go puściła, zrobiłam więc to niechętnie. Ten położył mi dłoń na policzku.
-Wiesz..-zaczął-Chciałem tylko powiedzieć.
-Nie bój się mówić o uczuciach-powiedziałam-Wyduś to.
-Ja..-zacinał się wciąż-Tak bardzo cię kocham Lauro Marie Marano.
-Ja ciebie też kocham Rossie Shor Lynchu-odpowiedziałam ze łzami w oczach-Bardzo, bardzo mocno. Chłopak przyciąga mnie do siebie i znów czule całuje.
-Jesteś tylko moja-powiedział w przerwie między pocałunkiem-Nikomu cię nie oddam.-wydawałoby się że bardzo siebie pragniemy.Całując go Zaczęłam lekko poruszać się na kroczu chłopaka.-Nie...nie przy nich.. chcę by ten naszy pierwszy seks był wyjątkowy, chcę krzyczeć z tobą w niebo głosy i choćby połamać łóżko!
-To..zaczynam jesteśmy teraz..
-Parą.-uśmiechnął się-Oficjalnie i nieodwołalnie.-z radości, z moich oczu pociekły łzy. Przytuliłam go mocno i zachciało mi się spać. Blondyn chyba poczuł to bo nie puszczając mnie podniósł się do góry i zaniósł mnie do namiotu. Przykrył i wrócił tylko na zewnątrz by schować gitary. Kiedy wrócił zdjął spodnie i koszulkę.
-Zmarzniesz-powiedziałam troskliwie.
-Jest gorąco-uśmiechnął się-A poza tym.. wiem że uwielbiasz spać na moim torsie.. będzie ci cieplej.-położył się i przyciągnął mnie do swojego torsu. Zmrużyłam z rozkoszy oczy i ostatnie co pamiętam to 'Dobranoc Kochanie'.
Następnego ranka.
Ta noc była najlepszą z tych nocy które spędziliśmy razem. Było tak tylko, dlatego że jesteśmy parą. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam tylko zamknięte oczy mojego chłopaka i postanowiłam jeszcze się przespać.
Chłopak jednak po chwili zaczął mnie głaskać i lekko mnie pocałował.
-Nie śpisz?-szepnął.
-Nie-odpowiedziałam również szeptem na co chłopak tylko się uśmiechnął.-Nie mam ochoty nigdzie się ruszyć.
-Ja też.-mruknął-Ciekawe jak zareagują na to te głupki co?
-Na co?-spytałam zdezorientowana.
-No na nas-powiedział cicho i czule mnie pocałował-Z pewnością dziewczyny i fani 'Raury' posikają się z radości.. dosłownie.-uśmiecham się i wtulam w niego.-Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham Ross.
-Wyspałaś się chociaż?-spytał-Trochę tu ciasno... no i w końcu wczoraj aż trzęsłaś się z zimna.
-Przy tobie moje ciało zachowuje się inaczej.-uśmiechnęłam się. Zanim zdążyliśmy mrugnąć musieliśmy pakować się do wyjazdu, oczywiście kiedy tylko przyjaciele dowiedzieli się o tym że jesteśmy parą nie mogli pohamować radości. Wieczorem kiedy już wróciliśmy ja i Ross poszliśmy na spacer. Chodziliśmy po mieście trzymając się za ręce. Kiedy wróciliśmy byłam już lekko zmęczona.
-Idź do mnie zrobię nam coś dobrego i zaraz przyjdę dobrze?-chłopak całuje mnie w nos.
-Dobrze skarbie. -Ross po chwili wrócił z kubkami budyniu czekoladowego. -Dziękuje.-odwdzięczam się buziakiem.
-Nie ma za co, wszystko dla mojej ślicznotki-Zjadałam budyń dość szybko. Oglądaliśmy telewizję akurat była emisja MTV EMA 2014, kiedy reklamowali Kids Choice Awards R5 dostali nominację. Ross był tak szczęśliwy że wylał sobie ciepły (na szczęście nie gorący) budyń na tors plamiąc przy tym białą koszulkę. Ściągnął ją i musiałam trzymać mu lód na gołym torsie. Kręciłam tylko głową co chwilę na niego zerkając.
-Boli cię jeszcze?-spytałam czule.
-Nie możesz już zdjąć?-pyta. Ściągam zimne kostki lodu z ciała chłopaka i wreszcie mogę się do niego przytulić. W tempie natychmiastowym tule się do niego z całej siły. Leżeliśmy chwilę rozmawiając o "niczym" i wymieniając kilka zdań  na temat nominacji do KCA. Byłam bardzo zmęczona.. tuliłam się do mojej ulubionej 'poduszki' a jakby tego było mało Ross  wplątywał palce w moje włosy czym najzwyczajniej w świecie mnie usypiał. Zamknęłam oczy i słyszałam że zaczynam lekko chrapać.
-Lauruś nie śpij-chłopak szturcha mnie.
-To przestań mnie głaskać-mówię zaspana.-Kochanie mogę zostać u ciebie?
-Wiesz..ja.-zacinał się-Bardzo bym chciał ale.. nie chcę podpaść twojemu ojcu ..
-Mojemu tacie?-spytałam.-Ale o co ci dokładniej chodzi?-pytam.-Tata cię lubi
-Widzisz bo może to być dziwne-wyjaśnił-Oni nie wiedzą że jesteśmy parą.
-Ale moi rodzice wiedzą że cię kocham Ross-przytuliłam go mocniej.
-Obiecuję że jutro spędzimy razem dzień i noc okay?
-Okay.-odpowiedziałam niechętnie-Ale chodź mnie odprowadzić.
-Myślałaś że puszcze cię samą?-spytał całując mnie w czoło.-Nigdy-dodał. Zupełnie nie miałam pojęcia co powiem rodzicom.. spotykamy się?Ja chyba nigdy nie będę w pełni gotowa na etap ,,Poznaj moich rozdziców".  W mojej głowie panowała jednocześnie pustka i chaos. Wachaliśmy się jeszcze przez chwilę aż wreszcie weszliśmy do mojego domu niepewnym krokiem. W kuchni siedziała mama i tata. Van albo wyszła gdzieś z chłopakiem, albo jest na górze.
-Hej mamo, hej tato-przywitałam się tuląc każdego z nich.
-Witaj skarbie-odpowiedziała mama-Już myśleliśmy że znów nocujesz u Lynchów-mama bierze łyk herbaty i patrzy na mnie.
-Ross no co tak stoisz boisz się nas?-żartuje tata.
-Um..um..-chłopak zaczyna się denerwować. Wiedziałam to tylko dlatego że kiedy się denerwował ściskał naszyjnik. Tak właśnie zrobił w tej chwili. Podszedł do nas i zajął miejsce obok mnie.
-Co słychać u Strommie?-pyta nagle mama. Odkąd się poznały stały się najlepszymi przyjaciółkami, tata z Markiem także dobrze się dogadują. My chyba naprawdę jesteśmy sobie pisani.
-Świetnie-odpowiada krótko Ross zerkając na mnie wzrokiem "Chcę już mieć to za sobą".
-Mamo.. tato-zaczynam-Jest coś o czym powinniście wiedzieć.
-Jesteś w ciąży?!-krzyczą oboje.
-Co?!!-wybuchamy oboje nie opanowanym śmiechem.
-Jeżeli Laura jest wiatropylna to na pewno-chłopak próbuje opanować śmiech ale nie wychodzi mu to przez moich rodziców którzy o mało co nie mdleją z jego dowcipu. 'Bardzo śmieszne'-pomyślałam.
-Więc o co chodzi?-pyta mama.
-Chciałabym wam powiedzieć że Ross i ja..-mama zaczyna zachęcać mnie dłonią-Jesteśmy oficjalnie parą.-rodzice wymieniają spojrzenia a ich twarze przybierają poważny wyraz.
-Nie chciałbym tego ciągnąć bez pańskiej zgody-dodaje Ross łapiąc mnie za rękę. Ellen i Damiano nie odpowiadają na to nic  a nic. Nie sądziłam że zareagują aż tak negatywnie! Przecież wiedzą że bardzo go kocham! Uratował mi życie! Potrzebują jeszcze jakiś dowodów jego miłości? Chłopak patrzy na mnie. Z jego oczu wyczytuję 'a nie mówiłem?'. Puszcza mnie.-To ja już lepiej pójdę-całuje mnie w policzek nie zważając na rodziców-Dobranoc.-Ross chcę już złapać klamkę jednak odzywa się moja mama.
-Rossie zaczekaj-każe podchodząc do niego z tatą i prowadząc go na kanapę w salonie. Pośpiesznie podążam za nimi.
-Usiądź-mówi tata.-Kochasz moją córkę?-pyta.
-Laura jest wyjątkowa-zaczyna-Takiej dziewczyny nie spotyka się codziennie... jest mądra, zabawna i urocza. Do tego super zabawna chociaż tego nie widzi!-uśmiecha się-Nigdy nie chciała by uganiał się za nią każdy facet, chciała tylko jednego i go dostała. Może nie jest uwielbiana przez miliony facetów ale jest kochana i wielbiona przez jednego-patrzy na mnie a ja uśmiecham się szeroko-Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy nie sądziłem że połączy nas tak głębokie uczucie.. i wie pan co?-pyta-Kocham ją, tak bardzo ją kocham! Boże jakie ja mam szczęście że ją kocham panie Marano. Moim jedynym marzeniem teraz jest by kiedyś budzić się przy niej każdego ranka a każdego wieczora zasypiać z nią. Chcę by nosiła na palcu obrączke z moim imieniem, pod sercem nasze dziecko a w dowodzie moje nazwisko-chłopak kończy.-Więc jeżeli chce pan wiedzieć jak bardzo ją kocham.. mogę mówić całą noc zabraknie mi lat by oddać moje uczucie.-tata zmierza chłopaka wzrokiem.. widziałam że się do niego przekonał Ross jednak mówił dalej-I wiem co pan o mnie myśli! Że jestem gówniarzem który chcę ją przelecieć i porzucić. Nie jestem proszę mi wierzyć. Dalej jestem prawiczkiem-mamie dosłownie wychodzą oczy z orbit-Pierwszy raz całowałem się z nią a mam 19 lat!. I wiem że mnie pan nie lubi, wiem też że z pewnością śmieje się pan w duszy z tego co mówię ale taki jestem. Skłamałbym również mówiąc że mało ją znam. Znam waszą córkę lepiej niż kto inny, Laura Marie Marano ma obsesję na punkcie książek i myśli że wie wszystko ale jest szczera.Zawsze dochowuje tajemnicy, rozumie i kocha mnie jak nikt inny... a ja kocham ją jak wariat.. szaleje za nią.
-Spytałem tylko czy ją kocha-tata śmieje się patrząc na mamę.
-Nie spodziewaliśmy się takiej odpowiedzi.-wzruszyłam się jego słowami, kładę głowę na jego ramieniu i łapię go za rękę.
-Tato jakiego jeszcze dowodu potrzebujesz?-spytałam.
-Okay.-mówi-Boże moja malutka córeczka dorosła! Nigdy nie chciałem by to się stało-tata wybucha płaczem-Zostawisz nas i zapomnisz że istniejemy.
-Tato-podchodzę do niego i tulę go-Nawet jak będę mieć 40 lat to dalej będę waszą córcią.
-Będziesz?-spytał.
-Zawsze tato, zawsze-mówię. Mama jak to mama od razu pyta czy nie jesteśmy głodni i wyciąga mnie do kuchni by zrobić naleśniki. Tata siada obok Rossa.
-To moja mała dziewczynka chłopie-klepie go w ramię-Lubie cię i widzę że ją kochasz ale pamiętaj.. Jak ją skrzywdzisz zawlokę twoją pedalską dupę na 164-tą rozwalę łeb gaz rurką.
-Dotarło-mówi lekko wystraszony blondyn. Tata przytula go i poklepuje po plecach-Dbaj o nią.
-Oczywiście. Zjedliśmy razem kolację. Około 22 Vanessa wróciła do domu oświadczając nam że była w kinie z Rikerem. Oboje nie mieli pojęcia gdzie reszta rodziny Ross'a wraz z naszymi przyjaciółmi. Żadne z nich nie odpisywało nam na sms'y. Dziwne.. Nawet bardzo. Nim się obejrzałam leżałam już w łóżku wykąpana i całkiem zmęczona. Przykryłam się a Ross usiadł obok mnie zapalając komórkę.
-Naprawdę jest już północ?!-krzyczy. Sprawdzam godzinę na moim iPhonie.
-Tak zdaje się że jest-śmieje się patrząc na niego-Powinnam chyba iść już spać.
-Tak-chłopak dotyka mojego policzka i pochyla się by mnie pocałować. Drzwi otwierają się i staje w nich tata.
-Ross nie wyganiam cię ale jest już 24.
-Właśnie wychodziłem-odpowiedział. Tata zamknął drzwi a chłopak wrócił do tego co chciał zrobić. Pocałował mnie czule.
-Dobranoc skarbie-"w bonusie" całuje mnie w policzek i przytula.
-Dobranoc...kochanie-przytulam go mocno i po chwili niechętnie puszczam.
*************************************************************

Hej miśki ;3
Zaskoczeni ja też!!!!
Tata zwiększył limit so.. mam neta again!
Nie wiem niestety na jak długo ale następny rozdział powinien być tu za tydzień.
Dziękuje wam za komentarze pod ostatnim rozdziałem.
Kocham was misiałki ♥
PS:Mógłby ktoś z was wejść na mój drugi blog?
Mam tam ustawiony nowy szablon ale on wyświetla mi się od połowy posta!
Nwm, co się stało xD
Pozdro moje małe potworki!