niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 4.

*Laura*
Obudził mnie budzik,który trąbił bo dzisiaj znowu poniedziałek.Ross wczoraj wogóle się nie odzywał.Nie wiem o co mogło chodzić.Podniosłam się z łóżka i poszłam się ubrać.W domu nie było już nikogo.Dość szybko się ogarnęłam i czekałam na Raini i Caluma.Razem mieliśmy wyjść po Rossa i pójść do szkoły.Po kilku minutach ktoś zapukał do moich drzwi otworzyłam je i ujrzałam moich przyjaciół.
-Hej kochana-powiedzieli razem.
-Hej-przytuliłam ich oboje.-Ross się wczoraj do was odzywał?-spytałam.
-Nie ..przynajmniej do mnie-odezwał się Calum.
-Do mnie też nie-powiedziałam-dziwne..Idziemy?
-Tak chodźmy.-Wyszliśmy z domu i od razu udaliśmy się w kierunku domu blondyna.Dzisiaj miałam swój kolejny dziwny sen...jakaś kobieta która zabrała zakonnicy dziecko i skoczyła z nim z urwiska.Ah..ta moja wyobraźnia.!Kiedy doszliśmy do domu chłopaka drzwi otworzyła nam Stromie.
-Dzień dobry.
-Cześć kochani-jak zwykle mama Rossa musiała nas wycałować.
-Ross jeszcze śpi?-spytał Calum.
-Powiem wam że z nim nie najlepiej..
-Dlaczego?-spytaliśmy razem.Z domu wyszła Rydel,która prawdopodobnie wybierała się na praktyki.
-Co z Rossem?-spytałam ją.
-Nie jest z nim dobrze ..wczoraj wrócił do domu..i nic się nie odzywał-powiedziała.
-Idźcie do szkoły-powiedziałam-Pani Lynch mogę do niego wejść.?
-Powinnaś raczej pójść do szkoły.
-Proszę-powiedziałam patrząc na nią.
-Ok-powiedziała.Zostawiłam przyjaciół i poszłam do chłopaka na górę.Zapukałam 3 razy..nie otworzył więc postanowiłam się "wprosić".Pomyślałam,że śpi więc drzwi otworzyłam po cichu i weszłam do środka.Blondyn leżał w łóżku przykryty cienką kołdrą i miał zasłonięte rolety.
Usiadłam obok niego,po chwili nachyliłam się i pocałowałam go w policzek.
-Mamo daj spokój-powiedział.
-Dlaczego się wczoraj nie odezwałeś?-spytałam.
-Lau?!-krzyknął-Boże a ja w samych gaciach.
-Nie szkodzi-przytuliłam go.-Co się dzieje?
-Nic.-rzucił krótko i padł na łóżko,przykrywając się.
-Nie znam cię długo ale widzę,że coś się dzieje-położyłam ręke na jego ramieniu.
-Daj mi spokój-powiedział.
-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?!-krzyknęłam-Możesz mi zaufać.-Ross podniósł się z łóżka.Odsłonił rolety i oparł się o szafkę.
-Nie chcę o tym mówić.-Podeszłam bliżej niego.
-Zrobiłam coś nie tak?
-Nie chodzi o ciebie!-wrzasnął lekko zdenerwowany.-Nie wiem dlaczego zawracasz sobie tyłek mną!Lepiej idź i poszukaj jakiegoś chłopaka bo znowu zaczniesz narzekać że nikogo nie masz!-wrzasnął.Do moich oczu napłynęły łzy,zabolało bardzo.
-Jak możesz?-spytałam.Chłopak zobaczył jaką mam minę..chyba zrobiło mu się głupio bo poderwał się i mocno mnie przytulił.
-Przepraszam-pocałował mnie w policzek-Po prostu coś przeżywam..nie chcę o tym gadać teraz.
-Powiesz mi kiedy wrócę ze szkoły..?-spytałam-Bo ty chyba nie idziesz co?
-Nie..ale przyjdź po południu-odchylił się odemnie i wytarł mi łzy.

-Ok-przytuliłam go jeszcze raz i wyszłam żegnając się ze Stromie.Nie za bardzo chciało mi się iść do szkoły.Spotkałam Carrie.
-Lau cześć!-podbiegła i przytuliła mnie.
-Boże co ty masz z okiem?-spytałam.
-Miałam wczoraj taki mały wypadek-powiedziała.-Szłaś do szkoły?Nie idź oceny wystawione chodź do parku..albo do centrum-powiedziała.
-I tak nie miałam ochoty już tam iść-powiedziałam-Chodź do parku.Kiedy trafiłyśmy na miejsce usiadłyśmy na fontannie.
-Wiesz dlaczego Ross jest taki przybity?-spytałam-Wczoraj nie odezwał się do mnie słowem.
-Może ...-zaczęła-Wczoraj Maia miała powiedzieć mu coś ważnego.
-Myślisz...-Blondynka pokiwała twierdząco głową.
-Jej zawsze zależało tylko na seksie.
-Daj spokój Ross to niezły przystojniak..w tym na 100 % powinien ją zaspokoić-zaśmiałam się.
-Widzisz bo on..-zaczęła-On jeszcze nie..no wiesz.
-Serio?-spytałam niedowierzając.
-On się nawet z nią nie pocałował.-powiedziała-nigdy może to dziwne ale Ross to uczuciowy chłopak..jest typem romantyka ..jego dziewczyna będzie szczęściarą.
-On cierpi..mimo to że nie był pewny czy ją kocha.-Po rozmowie z Carrie poszłam do domu.Szczęście że była już 13 bo o tej godzinie wracam do domu ze szkoły,a w domu byli już moi rodzice.Byłam lekko zła tą całą sprawą z Rossem więc nic się nie odzywając poszłam do swojego pokoju,tym samym wywołując zdziwienie na twarzy moich rodziców.Usiadłam na balkonowej huśtawce i wzięłam do ręki gitarę.Zaczęłam bezsensu coś na niej brzdąkać.Spojrzałam na swój telefon i zauważyłam że wyświetlacz się zapalił.Ross wysłał mi wiadomość która nie za bardzo mnie ucieszyła.."Lau wybacz...nie chcę byś przychodziła muszę pobyć trochę sam..".Pogodziłam się z decyzją chłopaka.Przecież Ross nie może wiecznie się ze mną spotykać.
*Ross*
Nie chciałem ,żeby Lau była na mnie zła.Potrzebowałem trochę czasu w samotności.Nie wiem ..zapadłem w depreseje?Bardziej mam doła.Poprostu to co zrobiła Maia trochę mnie zabolało.
-Ross!-krzyknął Riker który wpadł jak strzała do mojego pokoju.
-Co się stało?-spytałem.
-Załatwiłem nam koncert w bardzo ważnym klubie!-zaczął-Będą tam producenci muzyczni.Pan Andre z Hollywood Records.
-Rik..-zacząłem-Ja nie mam na to nastroju.
-Co?!-krzyknął-Jaja sobie robisz chodź!!!!!
-No..
-Jak pozwole ci zabrać Lau to pójdziesz?-spytał.Zastanowiłem się chwilkę i zgodziłem się.
-Ok-powiedziałem.Brat przybił mi piątke.-A tak w ogóle..
-No.
-Ty totalnie lecisz na siostrę Laury co?-spytałem a chłopak zarumienił się.
-Cooooo?-przeciągnął.Znam go to mój brat-Ok dobra..zakochałem się w niej po uszy.
-Powiedz jej.
-Zwariowałeś-walnął mi "z liścia" w głowę-Nawet nie wiem czy to odwzajemnia i czy w ogóle ma kogoś..
-Zapytam Lau jeśli chcesz-powiedziałem.
-Dziękuję stary!.Po kilku minutach złapałem gitarę w dłoń i wyszedłem z domu.Odrazu udałem się w stronę domu Laury.Zapukałem do drzwi i pochwili dziewczyna otworzyła je.
-Ross?-spytała zdziwiona-Co tu robisz?
-Przyszedłem zaprosić cię na mój najważniejszy w życiu koncert.-powiedziałem.
-Miałeś niedawno doła.
-A wiesz co..-zastanowił się-Już mi przeszło jej strata.
-Mogę wziąć Van?-spytała.
-Pewnie.-uśmiechnąłem się-Riker będzie zachwycony.Koncert rozpoczął się o 19.Riker odważył się zagadać z Vanessą i zostali parą!.Wszyscy się z tego cieszyli.Nawet moja biedna Lau,która jest singielką.Może to i dobrze bo spotka na pewno kogoś wyjątkowego..kto będzie na nią zasługiwał.Podczas koncertu dawaliśmy z siebie wszystko,a cel był na wyciągnięcie ręki bo Andre-właściciel Hollywood Records stał w trzecim rzędzie i uważnie
Co chwila zerkałem na Lau,która krzyczała moje imię najgłośniej ze wszystkich dziewczyn.Humor mi wrócił.Zapomniałem o moim nieudanym związku,utwierdziło mnie to również w przekonaniu,że dobrze zrobiłem nie kochając się z nią.Wciąż czekam na moją jedyną.Koncert dobiegł końca.Stałem za ladą i rozmawiałem z Lau.
-Więc to prawda że z tobą zerwała-powiedziała.
-Skąd coś podejrzewałaś?
-Widziałam się dzisiaj z Carrie.-powiedziała-No i powiedziała jej że chce z tobą pogadać.
-Jej strata..ważne że już mi przeszło.-W pewnej chwili zauważyłem pana Andre,który podchodził do mnie.-Lau to jest on.
-Kto?
-Ten właściciel Hollywood Records.
-Pogadaj z nim-powiedziała i zostawiła mnie samego.Mężczyzna podszedł do mnie i podał mi dłoń.
-Witam cię Ross.
-Dz..dz...dzień dobry-byłem okropnie zestresowany.
-Możesz zebrać całe R5 i wrócić za chwile?-spytał.
-Dobrze-szybko pobiełem na parkiet szukać mojego rodzeństwa i Ella.Wszyscy po niecałych 10 minutach staliśmy przed ladą w clubie.
-To był kawał dobrej roboty-zaczął Andre-Naprawdę jesteście świetni..i podjąłem dezyję.
-Jaką decyzję-spytaliśmy razem podekscytowani.
-Chcę nagrać z wami płytę...
****************************************************
Ta dam!!
Napisałam rodział po wielkich staraniach.
Dziękuję wam że tak dużo komentujecie!
Niestety rozdział dopiero za tydzień...
Mam szlaban na lapka i mogę usiąść na internet tylko 2 razy w tyg. ;'(
                                         
Laura ♥



sobota, 17 maja 2014

Rozdział 3.

*Ross*
Przez całą noc nie mogłem zasnąć.Myślałem o Maii czy ja naprawdę jestem w niej zakochany?Od kilku dni zachowuje się tak jakby miała mnie gdzieś.Nie ukrywam,że mi się to nie podoba ale co ja mogę?Wstałem wcześnie rano i postanowiłem,że pójdę pobiegać.Włożyłem do uszu słuchawki i biegłem przez park a potem przez centrum miasta.Jest dziewiąta rano,pewnie ludzie mają mnie za debila.Wróciłem do domu.Trochę ochłonąłem.Usiadłem w kuchni.Nikt jeszcze nie wstał więc w domu była miła i kojąca cisza.Ktoś zapukał do moich drzwi."Pewnie Laura"-na samą myśl o niej na mej twarzy zagościł szeroki uśmiech.Podszedłem do drzwi i otworzyłem je ku mojemu zdziwieniu ujrzałem zapłakaną Carrie z podbitym okiem i rozciętą wargą.
-Cześć-powiedziała smutno.
-Boże dziewczyno co się stało?-spytałem i pokazałem żeby weszła do środka.
-Dylan..-zaczęła-Dylan mnie pobił.
-Co?-spytałem i usiadłem obok niej.
-Nie mogę powiedzieć ci dlaczego..-zaczęła.
-Błagam cię mów-Dziewczyna spojrzała na mnie,zamyśliła się lekko-Bo ja..ja nie chciałam się z nim przespać.
-Jak on mógł uderzyć kobiete?-spytałem-Mój własny kumpel..chodź do mnie.-Blondynka z płaczem wylądowała u mnie w ramionach mocno się do mnie tuląc.-No już-cmoknąłem ją w policzek.-Zostawiłaś go?
-Bałam się..-zaczęła-Ale tak.
-To dobrze-przytuliłem ją mocniej.
-Maia mówiła że nie może się do ciebie dodzwonić.-powiedziała i puściła mnie.
-Komórka mi padła i zapomniałem podłączyć.-zaczęłem-Ale ok moge sie z nią zobaczyć.
-Pójdę do domu-powiedziała.
-Odprowadzę cie-powiedziałem.
-Pójdę sama chce coś przemyśleć-powiedziała i cmoknęła mnie w policzek-Dziękuje ci Ross.Jesteś kochany.
-Pa Carrie.
-Pa Rossy-powiedziała i wyszła.Nie wiem o co może chodzić Mai ale ok nie wystawie jej pójdę się z nią spotkać.Pewnie Laura się wkurzy że jednak dzisiaj nie spędzimy czasu razem.-pomyślałem i wyszedłem z domu.
*Laura*
Siedziałam w swoim pokoju usiłując skończyć "The me that you don't see" ale zupełnie nic oprócz braku weny nie kręciło się w moim umyśle.Usłyszałam dzwonek do drzwi.Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi zobaczyłam w nich Rossa.
-Hej-odruchowo go przytuliłam,odwzajemnił to.-Jesteś rannym ptaszkiem-stwierdziłam.Wpuściłam go do domu.
-Słuchaj..-zaczął-Maia prosiła mnie o spotkanie.
-Oh..-zasmuciłam się-to znaczy..
-Wybacz-powiedział.
-Nie nic się nie stało-powiedziałam-najwyżej pójdę z Rydel i Raini na jakieś małe zakupy.
-Nie jesteś zła?-spytał.
-Raczej smutna-powiedziałam-Ale to twoja dziewczyna..rozumiem.
-Chodź do mnie-podeszłam do niego usiadłam mu na kolanach i mocno przytuliłam.
-Jak nie będę z nią cały dzień to zadzwonie i gdzieś się spotkamy-powiedział-ok?
-Ok-powiedziałam i przytuliłam go mocniej.
-Laura czy ja o czymś nie wiem?-spytał mój tata zschodzący po schodach.W panice zaczęliśy przekrzykiwać się nawzajem.
-Jestem jej przyjacielem.-powiedział.
-Miło cię poznać-podał ręke Rossowi,ale po jego minie widziałam że wcale nie jest zadowolony,że w moim życiu pojawił się chłopak.
-Chodź na górę masz jeszcze czas?-spytałam.
-Pół godziny i powinienem wyjść-odpowiedział patrząc na komórkę.
-Ok to chodź-pociągnęłam go za ręke na piętro,bo to właśnie tam mieściło się moje królestwo.Oczywiście nie zdążyłam nawet mrugnąć okiem a Ross już wyszedł.Zadzwoniłam do Rydel.
L:Hej Rydel obudziłam cię?
R:Cześć kochana nie..telefon sam zadzwonił.
L:Wybacz..wiesz Ross musi się spotkać ..
R:Jasne będę za godzinę.
L:Skąd wiedziałaś o co chcę spytać?
R:Miałam przeczucie.
L:Dziękuje kochana czekam.
Rozłaczyłam się i nie za bardzo miałam co robić więc usiadłam przed telewizorem i włączyłam sobie jakąś nudną telenowele.
*Ross*
Naprawdę nie miałem najmniejszej ochoty spotkać się z Maia ,ale nie mogłem jej tak poprostu wystawić.Zauważyłem ją siedzącą na ławce.Podszedłem bliżej i usiadłem z nią na ławce.
-Cześć-pocałowałem ją w policzek.
-Przepraszam za wczoraj-powiedziała,nie wierzyłem w co widzę ale ona była zapłakana!.
-Co się stało?-spytałem.
-Nie mogę ci powiedzieć-powiedziała.
-Możesz przecież mnie kochasz-brunetka tylko odwróciła wzrok.-Maia..
-Uważaj na siebie..
-Co?
-Uważaj rozumiesz?!-krzyknęła.-Słuchaj..-zaczęła-Byłam z tobą tylko dla sławy.
-Co?-spytałem.
-Nie kocham cię-czułem jak świat mi się zawala.-Wybacz mi ale musiałam ci to powiedzieć..jest jeszcze coś ale tego akurat nie mogę.
-Jak mogłaś mi to zrobić?
-Nie szukaj mnie więcej ok?-powiedziała i odeszła.Siedziałem na ławce w lekkim szoku.Jak mogła mnie okłamać?Nie wiedziałem co mam zrobić więc zaczęłem błąkać się po Los.Angeles.Chciałem zadzwonić do Laury nie wiem dlaczego ale chciałem.Wiedziałem że mogę jej zaufać ale przypomniałem sobie że jest z dziewczynami na zakupach.Nie będe im przeszkadzał przecież-pomyślałem i udałem się w stronę centrum.
*Laura*
 Właśnie wracałam z Rydel i Raini z zakupów.Kupiłyśmy sobie masa cichów..oczywiście z mojej szafy aż się wylewa ale co mi tam.
-Laura?-spytała delly.
-No.
-Wiesz co?
-Nie no skąd mam wiedzieć?-zaśmiałam się.
-Jak wychodziłam z domu..-zaczęła i szeroko się uśmiechnęła-Riker mi się do czegoś przyznał..
-Do czego?-spytała Raini.
-Spodobała mu się Vanessa.
-No nie gadaj!!!-piszczałam.
-Ale jak to?Przecież ci mówie-potrząsnęła mną.
-On też się spodobał Vanessie!
-Co?!-krzyknęły obie.
-Mówie poważnie-zaczęłam-Fajnie byłoby ich zeswatać.
-Fajnie by było jakby Ross rzucił te suke-zaczęła Raini.
-Właśnie-przytaknęła Rydel.-Nigdy jej nie lubiłam wiesz.
-Ross coś podejrzewa że on ćpie-zaczęłam-A w piątek w parku znaleźli trupa i policja szukała tego całego Olivera.
-To jej brat-powiedziała Raini.
-Nie wiem o co mogło chodzić on kogoś zabił?-spytałam.
-Nie wiem Laura-powiedziały obie.
-Wolałabym żebyś ty była z Rossem-powiedziała Rydel a ja omało co nie udławiłam się sokiem który piłam.-Mówię serio.
-Ja i Ross?-spytałam-Ledwo się znamy.
-Nigdy nic nie wiadomo kochana.
**************************************************
Yolo! ;3
Wiem że rozdział nie jest za długi ale nie dodałabym go inaczej w tym tygodniu.
Mam jutro komunie mojego brata :D
Kolejny rozdział jakoś w tygodniu może w czwartek..
Wiecie zbliża się koniec roku i trzeba łapać oceny.
        
Sharon ♥


niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 2.

*Laura*
Tej nocy spało mi się wyjątkowo dobrze.Nie wiem czy to dlatego,że byłam zmęczona i dzisiaj sobota..czy dlatego że przyzwyczaiłam się już do nowego miejsca.O dziwo obudziłam się sama.Wzięłam do ręki telefon w celu sprawdzenia godziny.Zegarek wskazywał na 9:30.Ponieważ jest sobota moi rodzice są w domu.Cieszę się z tego bo nie będe siedziała sama w domu.Ubrałam się w lekką koszulkę i krótkie dżinsowe spodenki,nie oszukując się na dworzu było góra 30 stopni.Zeszłam na dół na śniadanie.
-Hej mamo-powiedziałam.
-Cześć skarbie-powiedziała-O której wróciłaś do domu?
-Jakoś po 24-powiedziałam-Miałam zostać dłużej ale byłam cholernie zmęczona.
-Damiano śniadanie!-wrzasnęła mama.
-Już idę skarbie!-krzyknął z góry.Tata po chwili dołączył do mnie i do mamy brakowało tylko Nessy.
-A van śpi?-spytałam.
-Śpi-potwierdził mój tata-Dlaczego pytasz.?
-Poprostu znowu będzie mi się nudzić-zaczęłam-Oczywiście was to nie obchodzi.
-Laura...-zaczęła mama-Wiesz że to wszystko przez pracę taty.
-To nie była wina taty,że tamten chłopiec wtedy utonął w jeziorze-powiedziałam.
-To ja go nie upilnowałem!-krzyknął tata-powinienem był zostać skazany.
-Co ty mówisz?-spytałam.
-Skarbie przestań się obwiniać-mama położyła dłoń na ramieniu taty-Jesteś kochającym ojcem i mężem i świetnym nauczycielem!
-Mam dla was dobre wieści-powiedział.-Nie dostałem się do szkoły Laury ale..przyjęli mnie w innej.
-Co masz na myśli?-spytała moja mama.
-Zostajemy w Los Angeles na stałe-powiedział tata.Poczułam jak mój umysł zalewa dziwne uczucie gwałtownie zaczęłam piszczeć ze SZCZĘŚCIA jeszcze kilka minut temu wciąż myślałam,że uczucie to jest dla mnie nieosiągalne aż tu nagle.
-Ja pierdole tata kocham cię!!!!-krzyknęłam.Podbiegłam do taty rzucając mu się na szyję
-Lau słowa!-krzyknął.
-Ludzie dajcie się wyspać!!!!!!!!-rozdarła się Van stojąca na schodach.
-Vanessa zostajemy!-krzyknęłam.
-Co?!-spytała z szokiem w oczach.Pokiwała twierdząco głową.-Jezu aaa!!!!!!-zleciała z piskiem po schodach i przytuliła mamę i tatę a potem rzuciła się na mnie i aż podniosła mnie do góry!
-Chwila to znaczy że ja mogę...Ross!-krzyknęłam i wybiegłam z domu.
-Laura!-krzyknął mój tata.
-Tak?-spytałam.
-Wracaj-rozkazał-bez śniadania nigdzie nie pójdziesz to najważniejszy posiłek dnia!-Nie chciałam kłócić się z tatą więc wróciłam się i zjadłam na śniadanie jakąś sałatkę włoską.No tak...jestem w połowie włoszką!Nie mogłam się doczekać spotkania z Rossem!Ciekawę jaką będzie miał minę kiedy mnie zobaczy!.Tylko pod którym on mieszka numerem?Przypomniałam sobie że chyba pod 28.Po jakichś 10 minutach byłam na miejscu.Stałam chwilę przed domem zastanawiając się aby napewno tutaj.Raz się żyje-pomyślałam.Podeszłam do drzwi i zapukałam.Po chwili drzwi otworzył mi wysoki blondyn podobny do Rossa.
-Hej-powiedziałam.
-Cześć-uśmiechnął się.
-Nie jesteś Ross.-stwierdziłam.
-A ty nie jesteś dostawcą pizzy-przyznał-Jesteś obłąkaną laską do mojego taty czy adoratorką do któregoś z moich braci lub Ella?
-Emm...co?
-Wybacz-uśmiechnął się-Tata uczy muzyki no a Rocky i Ryland wciąż są singlami-powiedział-Ja zresztą też,proszę wejdź.Weszłam z chłopakiem do domu.
-Jestem Riker-powiedział-Chodź-Zaprowadził mnie do salonu.-To jest Rocky,Ryland,Ellington.
-Hej-przywitali się chórem.
-Kogo szukasz?-spytał mnie Riker.
-Przyszłam do Rossa-powiedziałam.
-Do Rossa zadzwoniła Maia.-zaczął Ellington-No i szybko wyleciał z domu.Nie wiem o co mogło chodzić.Ze schodów zeszła blondynka.
-Riker wreszcie masz dziewczyne-stwierdziła.
-Ja nie..
-Ona do Rossa-powiedział Rocky.
-O dziękujmy bogu-powiedziała-Nigdy nie lubiłam tej suki Maii.-Dziewczyna przytuliła mnie.
-Nie jestem jego dziewczyną-powiedziałam.
-Więc kim?-odchyliła się odemnie.
-Jestem Laura-podałam jej ręke-Znam Rossa ze szkoły.
-Rydel-przytuliła mnie-Ross z pewnością niedługo wróci.Chodź ze mną na górę,poplotkujemy i lepiej się poznamy.
-Ale..
-Żadnego ale-zaśmiała się i pociągnęła mnie za rekę na górę.
*Ross*
Dostałem telefon od Maii żebym przyszedł do clubu.Wyszedłem z domu jak najszybciej i pobiegłem do 96 Shades.Na miejscu była straż pożarna,club się palił!.Wszyscy stali na zewnątrz.Maia,Oliver,Carrie,Dylan i Cody.
-Co się stało?-spytałem przytulając Maię.
-Podpalili klub!
-Kto?-spytałem.
-Nie wiem!-krzykneła i pokazała mi kartkę na której było napisane "To ostrzeżenie"
-Wezwij policje!-krzyknąłem.
-Nie mogę!-krzyknął Oliver.
-Dlaczego?-spytała Carrie.
-Po prostu nie możemy-powiedzieli razem Oliver i Maia.
-Ok-przytuliłem ją jeszcze raz.Nie wiedziałem o co może chodzić.A ta kartka?Może ona coś przedemną ukrywa?Postanowiliśmy o tym nie myśleć.Carrie i  chłopaki poszli do domu ochłonąć.Natomiast ja i moja dziewczyna poszliśmy do parku.Usiedliśmy na ławce.
-Czekaj no..-złapałem jej twarz w obie dłonie.-Wyglądasz jakbyś ćpała.
-Co?-spytała i zobaczyłem strach w jej oczach.-Ross jak możesz tak mówić!-oburzyła się.
-Masz dziwnie zapadnięte oczy-stwierdziłem i puściłem ją.
-Ja..poprostu źle spałam-powiedziała.
-Dobrze wierze ci nie tłumacz się-spojrzałem na Maię i zobaczyłem cięcia na jej ręce.-A to co?-spytałem łapiąc ją za nadgarstek.
-Nic takiego.
-Kotku powiedz mi-zachęciłem ją.
-Mam poprostu kilka swoich osobistych problemów-powiedziała-Nie chcę żebyś o nich wiedział.
-Dlazego?-spytałem.
-Bo nie chcę!-wrzasnęła-Pozatym jestem na ciebie wkurzona za wczoraj więc możesz już mnie zostawić w spokoju?!-spytała.
-Chcesz tego?!
-Zostaw mnie samą!-krzyknęła.
-Ok-zgodziłem się-Poprostu chciałem ci pomóc a ty masz mnie gdzieś jakbym nic dla ciebie nie znaczył...-wstałem z ławki i udałem się w kieunku domu.
*Laura*
-Serio zahipnotyzowaliśmy mojego psa!-zaśmiała się Delly kończąc kolejną zabawną historię-Wył w niebo głosy i kręcił się w kółko!Ale i tak nie pobił psa który mówi "kocham cię"
-Jesteś ..-zaczęłam-Taka zabawna,masz pozytywne nastawienie do życia boże jesteś super!
-Bez przesady-uśmiechnęła się-Ty też jesteś bardzo fajna..zajebista!
-Słodka jesteś chodź tutaj-powiedziała i przytuliła mnie.-Myślę,że właśnie znalazłaś swoją pierwszą przyjaciółkę
-Ja też tak myśle-uśmiechnęłam się.
-Dlaczego wogóle szukasz Rossa?-spytała i puściła mnie.
-Wczoraj w nocy spotkaliśmy się przypadkiem w parku.-zaczęłam-Nalegał żeby odprowadzić mnie do domu więc się zgodziłam..a potem chciał mnie poznać no i..
-Nie zgodziłaś się prawda?-Rydel znała już całą moją historię.
-Tak..-zaczęłam-Ale żebyś widziała tę euforię dzisiaj rano kiedy tata oznajmił mi że zostajemy.
-Nie mogę sobie wyobrazić jak się teraz czujesz-powiedziała.-A tak na marginesie...dlaczego myślisz że będziesz sama?
-To dla mnie bolesny temat-od razu nazbierało mi się łez-Wiem że teraz zostajemy w L.A ale ..ja poprostu chyba się nie nadaje..mam 18 lat a żaden chłopak..żaden!-zacięłam się-Nawet mnie nie przytulił.
-Serio?-spytała.Po moim delikatnym policzku spłynęła pojedyncza łza,którą blondynka wytarła.-Lau..każdy ma na świecie swoją drugą połówkę.-zaczęła-Musisz walczyć o miłość!
-Rydel-zaczęłam-Nawet gdybym naprawdę się zakochała..a to byłby już trzeci raz..i byłabym pewna że on też coś do mnie czuje to nigdy w życiu,nie miałabym odwagi mu tego powiedzieć.
-Wiesz jak mówią?-spytała-Do odważnych świat należy.A miłość jest wtedy..kiedy dwoje ludzi spotyka się zupełnie przypadkiem..a po pewnym czasie okazuje się że czekali na siebie całe życie.-Rydel poprawiła mi tym humor.Ma rację nie wolno mi się załamać i stracić nadzieji.
-A ty masz kogoś?-spytałam.
-Zakochałam się na zabój w Ellu.-zaczęła-Jesteśmy parą od 6 miesięcy i wiem że to mój jedyny.
-Zazdroszczę ci wiesz-powiedziałam.
-Nim się obejrzysz będziesz stała przed ołtarzem w pięknej białej sukni.-powiedziała-A ja i Raini i Carrie będziemy twoimi druchnami.
-Nawet ich nie znam-zaśmiałam się.
-To poznasz,Jak tylko Ross wróci to wyjdziemy na miasto.-powiedziała-Możemy nawet pójść na plaże.
-No..ja..-zaczęłam-Dobra wchodzę w to raz się żyje!
-Tak!-krzyknęła i przytuliła mnie.Drzwi otworzyły się stanął w nich Ross i Ellington.
-Widzę że już się zaprzyjaźniłyście-powiedzieli razem.
-Hej Ross-powiedziałam.
-Co tu robisz?-spytał-Chodź do mojego pokoju.Ellington niech posiedzi sobie z Rydel.
-Wiecie co wymyśliłam?-spytała Delly chłopaków-Wszyscy pójdziemy na miasto,cała paczka.
-Ok ja idę-powiedział Ell.
-Ale nie biorę Dylana,Codego i tej twojej Maiuni i jej wkurzającego brata!-dokończyła.
-Dobra-powiedział Ross-Chodź Laura.Wstałam z łóżka dziewczyny i podeszłam do Rossa.Zamknęłam drzwi od dość różowego pokoju Rydel i udałam się za Rossem do jego królestwa.Usiadłam na łóżku i zmierzyłam go wzrokiem.
-Co?-spytał.
-Chodziłeś na siłownię?-spytałam.
-Nie-opowiedział przekonująco-Mięśnie wyrobiły mi się od gry na gitarze-dodał.
-Jesteś smutny..-zaczęłam-To widać.
-Zaraz zacznijmy od ciebie-powiedział i usiadł obok mnie-Mówiłaś że nie chcesz nikogo poznać..dziewczyny ciągle zmieniają zdanie-uśmiechnął się.
-Tata oświadczył,że zostajemy na stałe-powiedziałam.
-Serio?-spytał.
-Tak powiedz co z tobą-zachęciłam go.
-Maia chyba ma przedemną tajemnice-powiedział-Unikam z nią seksu.
-Kochasz ją?
-Sam nie wiem..-zaczął-Myślę że skoro nie chcę mieć z nią pierwszego razu i..pierwszego pocałunku to jej nie kocham.
-Ty się nie całowałeś?-spytałam zdziwiona.
-Tak..wciąż czekam na moją księżniczkę.
-Jak ja na mojego księcia-powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Widziałem,że miała pocięte ręce i dziwne oczy-zaczął.
-A może ona coś brała?-zasugerowałam.
-Nie wiem..do tego ktoś podpalił 96 Shades.Przez głowę przeleciało mi wczorajsze nocne wydarzenie z parku.
-Wczoraj w parku miejskim znaleźli trupa co nie?-spytałam.
-No tak tam się spotkaliśmy poraz 2-powiedział.
-Ona ma brata?Olivera?
-Tak ma 25 lat jakoś tak-coś jakby strzeliło mnie w łeb.
-Ten trup był prywatnym detektywem szukał Olivera usłyszałam to od policji.
-Dlatego nie chciała zadzwonić po psy jak klub się palił-powiedział.-Nie wiesz nic więcej.
-Nie-powiedziałam.
-Trudno..-powiedział-Ale jest to podejrzane...-spojrzał w stronę gitary stojącej obok okna.-Mówiłaś że grasz i śpiewasz.
-No tak-powiedziałam.Podszedł do gitary wziął ją i podał mi.-Nie!
-Proszę chcę cię usłyszeć!-powiedział.-Piszesz piosenki..zaśpiewaj jakąś nad którą pracujesz.
-Ja..
-Już!-uśmiechnął się.Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam grać.
 
I've been wishing for something missing
To fill this empty space
To show the person behind the curtain
So you'll understand
Who I really am

The me that you don't see
Is praying there's a chance you still believe
Tell me that I'm worth it
I'll prove that I deserve it
And I can be
 
The me that you don't see
 Is praying there's a chance you still believe
Tell me that I'm worth it
I'll prove that I deserve it
And I can be.
The me that you don't see.
 
Ross wsłuchiwał się w każdy dzwięk z nic nie mówiącym wyrazem twarzy.
-Aż tak źle?-spytałam patrząć na niego.
-To było..-zaczął-Sama to napisałaś?-Pokiwałam głową na tak-Jesteś niesamowita!
-Bez przesady-uśmiechnęłam się.Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w ciszy dyskutując o niczym.Potem do pokoju wpadł Riker i zawołał nas na dół.Poszliśmy zwiedzać Los.Angeles.Z Calumem,Raini i tą całą Carrie umówiliśmy się w galeri handlowej "Paradise".Kiedy tam doszliśmy cała trójka,była już na miejscu i czekała na nas.Muszę przyznać,że to naprawdę bardzo fajni i pozytywni ludzie.Świetna paczka!Naprawdę niesamowite towarzystwo!Poszliśmy na lody,a potem do parku.Vanessa zaczęła się o mnie martwić.Zauważyłam na wyświetlaczu 6  nieodebranych połączeń.Mam przesrane.
-Lau!-usłyszałam za plecami znajomy głos.Odwróciłam się i zobaczyłam moją siostrę.-Boże gdzie byłaś?-podbiegła do mnie i przytuliła się.
-Byłam z nimi-powiedziałam i przedstawiłam każdego z osobna.
-Jestem Van-powiedziała.Wszysy chcieli poznać i moją siostrę więc na dalszy spacer poszła z nami.Albo mi się wydawało albo Nessa i Riker cały czas uśmiechali się do siebie.Dzień zleciał do wieczora nieubłaganie szybko.Ross chciał spędzić ze mną jak janwięcje czasu,więc zabrał mnie na plaże.Usiedliśmy na piasku i zaczęliśmy wpatrywać się w zachodzące nad oceanem słońce.
-Bardzo tu ładnie prawda?-spytał.
-Jest pięknie-powiedziałam-Dlaczego taka piękna dziewczyna jest samotna?
-Tak poprostu wyszło wiesz-powiedziałam-Jakoś nikt nie pali się do bycia ze mną.
-Ciężko ci?
-Jest trudno..-zaczęłam-Nie wiem dlaczego,ale może zrobiłam kiedyś coś złego i teraz bóg mnie ukarał.
-Co mogłabyś zrobić?-spytał.
-Kiedyś kopnęłam dzieciaka w żebra,leżącego-powiedziałam-Danny Patrick..dzieciak dokuczał mi codziennie..ale minęło 10 lat..chyba nie było to złe.
-Sądzisz,że pierwszy raz może być wyjątkowy?-spytał.
-Nie wiem jeszcze się nad tym nie zastanawiałam.
-Chyba każdy się zastanawia.-powiedział.
-Wiesz czego bym tylko chciała?-spytałam a Ross spojrzał na mnie-Chciałabym żeby chłopak był delikatny..i żeby mnie kochał..tylko tyle.
-Jesteśmy tacy sami-powiedział-Nigdy nie znałem kogoś tak podobnego do mnie.
-I nawzajem.-powiedziałam.Tak minął mi dzień do 21:00.Ross odprowadził mnie do domu.Nie miałam ochoty się z nim rozstawać ale obiecał,że jutro też spędzimy dzień razem.
-Więc...-zaczął kiedy stanęliśmy przed moim domem.-Do jutra.
-Do jutra-uśmiechnęłam się.Ross odwzajemnił to.Podszedł do mnie złapał za nadgarstki i mocno przytulił.Pierwszy raz w życiu poczułam jakie to uczucie.Byłam w lekkim szoku ale po chwili odwzajemniłam jego gest.Weszłam do domu z uśmiechem na ustach w kuchni zastałam Van jedzącą kolację.
-Jak wieczór z Rossem?-spytała.
-Było super-przyznałam-Jest naprawdę bardzo fajny..-Vanessa posłała mi te swoje spojrzenie-Nie pacz tak na mnie powiedz mi lepiej dlaczego tak uśmiechałaś się do Rikera?
-No..-zaczęła i uśmiechnęła się-Spodobał mi się..i ja chyba też wpadłam mu w oko.
-Wiedziałam-przytuliłam ją.-Idę do siebie,muszę położyć się spać bo jestem zmęczona.Weszłam do pokoju i na wyświetlaczu od telefonu zauważyłam sms od Rossa.Musiałam dać mu numer."Zapomniałem powiedzieć ci dobranoc.Dobranoc księżniczko ;*" uśmiechnęłam się tylko i odpisałam "Nawzajem słodziaku.Śpij dobrze mały blondaskowy diabełku ;*".
********************************
Ba bam!!!.
Rozdział późno ale nie mogłam go napisać.
Net znowu zamulał XD.
Ok to tyle zaktualizowałam fabułę,a jutro pojawi się zwiastun!
Kolorowych ♥♥♥
                                      
Sharon ♥
 

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 1.

*Laura*

Kolejna "pierwsza noc" w nowym domu.Piątym już w sumie odkąd skończyłam trzynaście lat.Tym razem trafiłam do pięknego Los.Angeles.Mam już dosyć tych ciągłych przeprowadzek!-krzyknęłam sobie w myślach i znowu zaczęłam wiercić się po łóżku.Muszę przyznać że ta noc jest jakaś wyjątkowa.Strasznie ciepła i jasna.Mamy wkońcu czerwiec,więc nie wiem dlaczego się tak dziwie.Właśnie jest czerwiec,ale moja mama i tak zapisała mnie do liceum na miesiąc "Laura powinnaś mieć wykształcenie co ci zależy?"-co miałam zrobić zgodziłam się!.Moja mama jest raczej moją kumpelą,oczywiście bez przesady.Tata również!A Vanessa niby mam ją gdzieś ale bardzo ją kocham jest w końcu moją siostrą!.Nie wiem co bym bez niej zrobiła.-Zamknęłam swój pamiętnik i postanowiłam że pójdę spać.Nie wiem czy uda mi się zasnąć ale spróbuję jutro mój kolejny "pierwszy dzień" w nowej szkole.Teraz chodzę do L.A Champs.Szkoła z opisu jest bardzo fajna.Mają zajęcia muzyczne i teatralne a to właśnie to!To chciałabym robić w życiu.Pewnie i tak za jakieś 3 tygodnie znowu się wyniesiemy.Będę mogła krzyczeć,płakać i tupać nogami jak dziecko,ale w tej kwestii moje zdanie nie jest brane pod uwagę.Przez te wszystkie ciągnące się bez końca przeprowadzki nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki.A...dar od boga..najpiękniejsze uczucie na ziemi potocznie nazywane przez innych miłością..omija mnie szerokim łukiem i skazuję na dość smutną i bardzo bolesną samotność.Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzine 2:00.Laura co ty robisz spać!-krzyknęłam i wślizgnęłam się pod kołdrę.Zaczęłam cicho śpiewać piosenkę nad którą pracuję od 3 dni i zasnęłam.Następnego dnia obudził mnie budzik który ustawiłam na 7:50.Do ósmej leżałam przeciągając się od niechcenia,aż wreszcie wstałam i wyjęłam z szafy strój na dzisiaj.Zajęło mi to dłuższą chwilę więc nie zdziwiłam się gdy do mojego pokoju wpadła Vanessa.
-Kochana wstaje...!!!-krzyczała zamknęła się kiedy zobaczyła mnie układającą włosy przed lusterkiem.
-Cześć Van.-odeszłam od lusterka i pocałowałam ją w policzek.
-Laura jakaś ty śl..
-Nie wysilaj się-powiedziałam-wiem,że wyglądam jak padlina.
-Jesteś piękna jak zawsze-powiedziała i posłała mi promienny jak zwykle uśmiech.
-A ty słodko kłamiesz jak zawsze-przytuliłam ją.
-Pośpiesz się zrobiłam śniadanie-Vanessa wyszła z pokoju ja podbiegłam do łóżka po torbę i zaraz wybiegłam za nią.Usiadłam przy stole i szybko zjadłam śniadanie które zrobiła Vanessa.Zrobiła mi nawet kawę.Widocznie widziała że jestem zmęczona.
-Źle się spało.?-spytała siadając naprzeciwko mnie.
-Tak-odpowiedziałam krótko-Van ja nie chce tego znów przerabiać.
-Wiem skarbie-powiedziała-Nie dałam ci łyżki-zorientowała się i szybko odeszła.
-Ale Van!-krzyknęłam bo łyżka leżała koło mojej ręki.Moja siostra po chwili wróciła z torbą w ręku.
-Najlepszego!-powiedziała.Spojrzałam na nią niezrozumiałym spojrzeniem.-Halo dzisiaj drugi czerwca.-Wciąż patrzyłam na nią tym samym wzrokiem.-13 lat odkąd zostałaś pianistką!
-O matko zupełnie o tym zapomniałam-przyznałam-chodź tu do mnie-przytuliłam ją.
-To ja o tym pamiętałam a ty nie?-zaśmiała się.
-Van..-usiadłam znów przy stole-Wiesz ,że ja o tym nie myślałam wczoraj!-uśmiechnęłam się-Ciekawe jak przyjmą mnie w L.A Champs-zastanowiłam się.
-Na pewno świetnie.-powiedziała.Spojrzałam na zegarek.
-Jezu dziewiąta spóźnie się!-zerwałam się na równe nogi i podbiegłam ją przytulić.-Wrócę o 13.
-Pa skarbie.Kocham cię.
-Ja też cię kocham pa-powiedziałam i zamknęłam za sobą drzwi.Jestem totalnie uzależniona od muzyki!-pomyślałam wyciągając słuchawki.Włożyłam je do uszu.Szłam powoli nie śpieszyłam się bo wiedziałam że zdąże do szkoły.Mogłabym słuchać Pink-Try bez końca!Niedługo szłam,zza rogu, widać było już budynek szkoły.Spostrzegłam poruszające się kartony.Wyłonił się z nich mężczyzna ,było od niego czuć alkohol chyba był bezdomny.W pewnej chwili złapał mnie za nogę.Bardzo się przestraszyłam więc odskoczyłam wpadając na ulicę.Kilka samochodów gwałtownie zaczęło trąbić.Jeden się zatrzymał.Wybiegła z niego szczupła kobieta około 30-tki.O coś spytała ale miałam w uszach słuchawki.
-Przepraszam co?-spytałam.
-Nic ci nie jest?
-Nie..-zaczęłam-Jest w porządku.
-Dlaczego go ruszyłaś?-spytała.
-Sprawdzałam tylko czy nie potrzebuje pomocy.-odpowiedziałam najgrzeczniej jak umiałam.
-Nie którym ludziom nie da się pomóc kochanie.Co tu robisz?-spytała.
-Idę do szkoły.L.A Champs.jestem nowa-powiedziałam.
-Jak masz na imie?-spytała.
-Laura Marano-powiedziałam.
-Rita Desjardin-przedstawiła się podając mi ręke.-Właśnie poznałaś nową wychowawczynie-uśmiechnęła się co odwzajemniłam-Wsiadaj to cię podwiozę.
-Dobrze-Chyba polubiłam swoją nauczycielkę.Czy to jest możliwe?Kwadrans później dotarłyśmy do szkoły.Nauczycielka kazała mi udać się pod klasę.Naturalnie nie miałam gdzie to jest!Wstydziłam się zapytać pani Desjardin a co dopiero kogoś ze szkoły...Rozbrzmiał dzwonek..mój stres stał się jeszcze silniejszy.Zaczęłam krążyć bez najmniejszego sensu po całej szkole.Minęło już 10 minut a ja wciąż krążyłam jak obłąkana.Korytarzem zaczęło biec dwóch uczniów chłopak i dziewczyna.
-Calum!!!!!!-krzyczała szatynka miała z lekka obcy akcent.-Rusz jesteśmy już spóźnieni!-złapała go za rękę i zaczęła biec szybciej.
-Raini spokojnie Desjardin przecież nas nie zje!-krzyknął.Obydwoje wbiegli do klasy na końcu holu w którym stałam.Desjardin to przecież moja wychowawczyni a ja mam teraz godzinę wychowawczą!Pobiegłam za nimi i weszłam do klasy.
-Dzień dobry-powiedziałam skrępowana-Przepraszam,że się spóźniłam ale nie mogłam znaleźć klasy.
-Rozumiem-powiedziała z uśmiechem-Lauro usiądź sobie za Rossem-chłopak podniósł rękę.Zrobiłam to co mi kazała.
-Chyba już cię polubiła-odezwał się do mnie szeptem.Nie zły z niego przystojniak-jesteś pierwszą osobą która nie została zkatowana gadaniem desjardin za spóźnienie od kilku miesięcy-uśmiechnął się.
-Jest aż taka zła?-spytałam.Chłopak znów się uśmiechnął.
-Oczywiście że nie-powiedział.
-Klasa spokój-powiedziała i zaczekała na ciszę-Jak widzicie mamy nową uczennice.
-Ładna dupcia-odezwał się jakiś chłopak za mną.
-Panie Dylan niech sobie pan daruję-powiedziała nauczycielka-I wypluj gumę.Więc..-kontunowała.-Laura Marie Marano...przywitaj się z klasą.
-Cześć jestem Laura jestem nowa-powiedziałam wstając.-W mieście też więc..
-Dobrze Laura..powiedz coś więcej o sobie-zachęciła mnie-Każdy ma jakąś historię opowiedz nam swoją.
-Ok..umm co chcecie wiedzieć?
-Czy wszystkie ubrania masz z darów?-dogryzła mi dziewczyna siedząca koło Rossa.Klasa wybuchła śmiechem kilka osób po prostu to olała.
-Maia!-wrzasnął oburzony.
-Wiecie co?-spytałam-Ułatwie wam sprawę.To już moja piąta szkoła odkąd skończyłam trzynaście lat.Często się z rodzicami przeprowadzamy,więc mam to "obcykane"-zaczęłam-Nie łudźcie się żeby zapamiętać moje imie bo ja waszych nie zapamiętam.Nie będzie rozmów ani przyjaźni-zaczęłam wyliczać-Nie będzie facebooka,twettera czy czytania blogów.I darujcie sobie to co planujecie bo już to przerabiałam-powiedziałam-Nie podejrzewam żadnego z was o zbytnią oryginalność-spojrzałam na brunetkę siedzącą koło Rossa-A kiedy dowiecie się o mnie czegoś co warto wiedzieć,to z pewnością już mnie tu nie będzie-skończyłam-może być?
-Imponujące-powiedziała panna Desjardin i kontynuowała lekcję.Myślałam że zanudzę się w szkole na amen.Nie to żebym spała na lekcjach ale,na przerwach myślałam że umrę!.Jestem za bardzo samotna.Postanowiłam,że pójdę do domu.Obejrzę jakiś film z moją kochaną Vanessą a potem pójdę z nią na nocną zmianę.Nessa pracuje jako recepcjonistka w hotelu.Współczuję jej bo tak samo jak ja ma zadatki na aktorkę.
*Ross*

 Nie miałem już siły siedzieć w domu z rodzeństwem i ciągle robić to samo!.Albo mieć próby z resztą R5 ,albo grać na konsoli w te ich 4story.Postanowiłem że pójdę do 96 Shades.-To club który prowadzi Maia i jej brat Oliver.Carrie,Dylan i Cody pomagają im po szkole.Ja się do tego nie paliłem,nie mam nieraz czasu na głupoty.Razem z resztą R5 pracujemy nad albumem "R5 Louder".Ciekawe czy Raini i Calum są w klubie.Po kilku minutach doszedłem na miejsce.Po drodze zastanawiałem się nad przemową tej nowej..Laury.Rozumiem,że często się przeprowadza ale żeby z nikim nie gadać.?
-Oliver pierdolony idioto gdzie są kieliszki do shootów?!-wrzasnęła Maia przewracając wszystko na ladzie.
-Boże musisz tak bluźnić?-spytałem.
-Ross!-krzyknęła nie za bardzo ciesząc się na mój widok.Podeszła do mnie i cmoknęła mnie w policzek.
-Oliver!!!!!!!!!!-krzyknęła znów-Pieprzony idiota...-Nie dostaliśmy odpowiedzi więc poszliśmy na zaplecze.Chłopak siedział na obrotowym krześle bawiąc się telefonem.
-Pewnie-wrzasnęła Maia uderzając Olivera w głowę-Ja jeżdże na mopie od rana a ty się opierdalasz!!!-chłopak nawet nie zareagował-Oliver no co tak siedzisz pomóż mi jestem sama na dole bo Dylan,Carrie i Cody,pojechali po towar!.-nawrzeszczała na niego.-Do wieczora kilka godzin.
-Spokojnie już idę mała-powiedział i potargał ją po głowie uśmiechając się głupawo.
-Miłość przeważa-zaśmiałem się i tym razem to ja dostałem po łbie.
-Faceci..Wiesz co?-spytała Maia przyciskając Olivera do ściany.-Gdybyś nie był moim bratem..nie żył byś!Moich włosów się nie dotyka pajacu i nie mów do mnie mała kretynie!-wrzasnęła puszczając go i poprawiając włosy.
-Kochanie jak ty możesz przecież to twój brat!-powiedziałem.
-Niestety...misiaczku...-zaczęła jeżdżąc palcem po moim torsie.
-Co tym razem?-spytałem.
-Kroi się dzisiaj niezła imprezka pomożesz mi i Oliemu ogarnąć?-spytała-Możesz zaprosić rodzeństwo.
-Zgadzam się-powiedziałem i dostałem za to buziaka w policzek.Zeszliśmy do clubu.Czekaliśmy chwilę na Olivera.Kiedy wreszcie wrócił Maia zaczęła "rozkazy".
- Na początek powycieraj stoliki i powiedz mi gdzie są kieliszki do shotów,bo mam wszystko tylko nie to,cały club przeszukałam -rzuciła szmatkę w kierunku Olivera.
- Kieliszki do shotów powinny stać w zmywarce nr.3 na zapleczu,sprawdzałaś?-zapytał wycierając pierwszy stolik.
-Nie bo ty..!!!!!!!!-krzyknęła Maia lecz ja jej przerwałem.
-To może ja pójdę-powiedziałem i cmoknęłem ją w policzek-Oli...Do twarzy ci z tą szmatą-zaśmiałem się.Poderwałem się i zaczęłem uciekać chłopak mnie gonił.
-Oliver!!!!!!!!-krzyknęła Maia.Chłopak uśmiechnął się do mnie i poszedł do Maii.Znalazłem kieliszki i wróciłem do nich.
-To już setna impreza-powiedziała Maia pomagając mi myć kieliszki-
Nie wieże,że to wszystko zaszło tak daleko, że 96 Shades stał się najlepszym klubem w całym mieście . To całkiem satysfakcjonujące . Pamiętam jak zakładaliśmy ten club, mieliśmy nadzieję ,że rozsławi się na pobliskie dzielnice,tymczasem jesteśmy najlepsi. To wspaniałe uczucie,miedzy innymi dlatego , że sami na to zapracowaliśmy i nadal to robimy,piątka przyjaciół i żadnych pomocników.
-Cieszysz się co?-spytałem.
-Każdy ma swoje zadanie.-zaczęła- Ja i Carrie jesteśmy barmankami i kelnerkami , jak ona stoi na barze ja latam z tacką i odwrotnie . Oliver jest szefem tego wszystkiego i czasami pomaga Dylanowi i Codyemu z muzą , nasi DJ, hahah. -zaśmiała się-Nie, oni naprawdę są dobrzy w tym co robią. Do tego dochodzą jeszcze tancerki i kilka pomocników przy obsłudze klientów.  Jeszcze też plusem pracy tutaj jest , wymyślony przez Olivera , strój roboczy , że tak powiem. Naprawdę go lubię czarna skórzana mini , gorset i lity , bardzo dziwkarsko.-Uporządkowaliśmy we trójkę wszystko jak trzeba.Kiedy skończyliśmy wrócił Dylan i reszta.
-Siema siema jest towar-powiedziała Carrie-Rany jak tu czysto!
-Miło że ktoś docenił naszą pracę-powiedziałem.Przytuliłem ją i przybiłem chłopakom po piątce.
-Ej Ross może miałbyś ochotę wystąpić razem z R5 u nas?-spytał Oliver.
-No jasne-powiedziałem-Dzięki stary.
-Dzwoń bo Raini i Caluma no i Rylanda,bez nich impreza nie może się odbyć!.Kiedy nasz "walnięty" rudzielec i nasza kochana Raini się zjawili czas do wieczora zleciał nieubłaganie szybko.Calum jest kamerzystą zna się też na różnego typu sprzętach więc podłączył nam wszystko.Moje rodzeństwo i Ell podejchali pod club samochodem Rydel.Naturalnie rózowy.Ah ta Delly.
-Ross!
-Rocky!-podbiegłem do niego i zaczęliśmy szarpać się jakbyśmy nie widzieli się latami.
-Ci to się kochają-parsknęła Maia.
-Jak się pozabijają zatańczę z tobą-powiedziała Rydel i przytuliła Maię.
-Daj mu spokój-powiedział Ryland.
-Właśnie-krzyknęli Riker i Ell.
-Co za debile-powiedziała Carrie.
-Właśnie-powiedzieli znowu i wszyscy wybuchnęli śmiechem.Oczywiście każdy musiał się z każdym przytulić więc trochę to zajęło.Niedługo potem już stałem z resztą R5 i pierwszą zaśpiewaną przez nas piosenką był "Loud" potem było "Ain't no way we going home" i kilka innych.Po występie byłem cały mokry.Naskakałem się trochę po scenie.Ale ci ludzie te wrzaski!Jestem najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi kiedy gram po klubach.Nie wiem więc co bym czuł grając w trasie.Przebrałem się i znalzłem miejsce sofach obok Mai.Oglądaliśmy występ.
-Zobacz mój ulubiony moment.
-Ja pierdole sam sex-powiedziała.
-Bez przesady.-zaśmiałem się.Chciała mnie pocałować ale się odsunęłem.Nie chciałem tego bo nie całowałem się jeszcze.Dobra impreza nie może obyć się bez jakiegoś picia.Nie piję dużo ale dziwnie czuje się kiedy każdy coś wypiję a ja nic.Dobiegła 23:00.Połowa z nas miała już "zgon" jesteśmy pełnoletni więc nikt nie przejmował się ile już wybił.Potańczyłem trochę z Maią.Byłem już lekko zmęczony i bolała mnie głowa.Wydziwialiśmy z Ellem i Rikerem,na całego!Carrie nagrywała nas.
-Dawać chłopcy pocałujcie się-powiedziała.
-Ty już dzisiaj nie pijesz skarbie-powiedziała Rydel zabierając jej kieliszek z wódką.Wszyscy poszli tańczyć,tylko ja zostałem na kanapie.Dołączyła do mnie Maia.
-Idziemy na górę?-spytała.No tak od 2-mcy męczy mnie o seks.Ona ma za sobą już kilka razy a ja ..nawet się nie całowałem i kochać też się narazie nie chcę czekam na tę wyjątkową.
-Maia jestem zmęczony-powiedziałem.Brunetka usiadła mi na kroczu i objęła mnie nogami.Zaczeła całować po szyji..było to dosyć przyjemne uczucie.Moja męskość zaczęła brać nademną górę gdy Maia zaczęła poruszać się.Czułem że jak jej nie zrzucę to mój członek..
-Przestań-powiedziałem łagodnie.I wstałem.
-Co się z tobą dzieje?-spytała-Nigdy w życiu nie miałam chłopaka który nie miałby na to ochoty!
-Słuchaj nie chcę zrobić nic głupiego..
-Głupiego?!-wrzasnęła-Odkąd cie znam nigdy w życiu nawet mnie nie pocałowałeś!!!!!
-Maia..
-Co Maia?!!!!!-zaczęła drzeć się jeszcze bardziej-Chce mi się ciebie jak mężczyzny a nie szczeniaka!
-To może powinnaś zaczekać?!-krzyknąłem.
-Albo cię zostawić i poszukać kogoś innego!
-Dobra jak chcesz idź i zacznij szukać!-wrzasnęłem.
-No i pójdę!!!!!
-To idź!!!!!!!!!-krzyknąłem.To nasza kolejna kłótnia z powodu seksu.Powiedziałem wszystkim,że jestem zmęczony i wyszedłem z clubu.Postanowiłem że pójdę na spacer a potem do domu.Musiałem trochę ochłonąć.
*Laura*
Miałam zostać z Vanessą do końca do 6:00,ale jest 23:30 a ja juź nie daję rady.Żeby trochę się "obudzić" wyjęłam laptop Van z jej torby i postanowiłam pogadać sobie z sharon przez lapka
-Co ty będziesz robić kotku?-spytała Nessa.
-Pogadam sobie z Sharon-uśmiechnęłam się.
-Z naszą kuzynką?-zdziwiła się.Poznałaś dzisiaj może kogoś ciekawego?-spytała.
-Z tą szkołą będzie jak z każdą inną...nie poznam nikogo-westchęłam-I tak niedługo znów się wyniesiemy.
-Wiesz tata rozważa czy by tu nie zostać na stałe-powiedziała.
-Wiem..-powiedziałam-Nie wiem jaką decyzję podejmię razem z mamą.
-Będzie dobrze zobaczysz-powiedziała.
-Vanessa?
-Tak?
-Myślisz że prawdziwa miłość istnieje?-spytałam nagle.
-Oczywiście że tak-odpowiedziała.
-Już od bardzo dawna marze o tym,że któregoś dnia jakiś chłopak wyzna mi miłość..-uśmiechnęłam się-że będę miała swój pierwszy pocałunek z nim...i pierwszy raz.
-Spotkasz go.
-To chyba niemożliwe-zaczęłam-Ciągle się wyprowadzamy a mnie żaden chłopak nawet nigdy nie przytulił.
-Kiedy dwójka ludzi jest sobie przeznaczona..-zaczęła Nessa-to prędzej czy później i tak się spotkają.-uśmiechnęła się.Poczekałam na mamę jeszcze 10 minut.Zjawiła się.
-Cześć Laura!-powiedziała.
-Cześć Sharon-powiedziała-Boże ale ja cię dawno nie widziałam!
-Nawzajem szogunie!
-Wygladasz na zmęczona jesteś z Van na nocce?
-Jestem zmęczona... ale chcę pobyć z Vanessą.
-Rozumiem-powiedziała-Jak pierwszy dzień w nowej szkole?
-Ogółem ok-powiedziałam-A klasa wydaje się nawet fajna..poza kilkoma osobami.
-Poznałaś kogoś?
-Tak sharon nawet się zakochałam i wychodzę za mąż za 4 dni!
-Co?-spytała przerażona.
-Musisz zrozumieć próbowałam mówić sarkazmem!-powiedziałam-ale jestem oczywiście okropna w sarkazmie.
-Jaja sobie robisz?-spytała z uśmiechem-Uwierzyłam ci głupku!
-Serio?
-Tak!-krzykneła-Wiesz co sorry,ale muszę lecieć.
-Ok dobranoc-powiedziałam.
-Pa kochana-Długo się z nią nie nagadałam ale co zrobisz nic nie zrobisz.Schowałam laptopa na miejsce i stanęłam obok Vanessy opierając się o ladę w hotelu.
-Idź do domu-przytuliła mnie.
-Nie chce być sama-powiedziałam.
-Przecież są w domu rodzice no idź-nalegała-Dam sobie radę.Zadzwonić po taksówkę?
-Nie trzeba przejdę się-powiedziałam i puściłam ją.
-Słodkich snów-cmoknęła mnie w policzek.Wyszłam z hotelu i dopiero teraz zorienowałam się że zostało mi 3%baterii.No cóż spacerek bez muzyki.Przechodząc przez park zaobserwowałam coś dziwnego.Grupa osób stała i wpatrywała się z zaciekawieniem na jakąś akcję policyjną.Podeszłam bliżej żeby zobaczyć co się dzieje.
-Odsunąć się na bok!-krzyknął jednen z funkcjonariuszy.Na noszach do karetki wieziono kogoś kto był zakryty.
-Zaczekajcie ma w kieszeni portfel-odezwał się następny i podbiegł do niego.-Douglas Cartland prywatny detektyw..szukał nie jakiego Olivera Mitchella i jego siostry.
-Wiesz o co może chodzić?-spytał kolejny.
-Niestety nie-powiedział.
-Co się stało?-spytał jakiś chłopak odwórciłam się i..-Ross!!!
-Co tu robisz Laura o tej godzinie?-spytał-Chyba znaleźli tam trupa widziałaś?
-Tak..ja muszę iść-powiedziałam.Ross zaczął za mną biec.
-Ej no zaczekaj!-krzyknął.
-Co ci się stało?-spytał-Co tu robisz?
-Wracam do domu,ale chyba trochę się zgubiłam-przyznałam.
-Pomogę ci.-powiedział-Przemarzłaś gdzie masz kurtkę?-spytał.Ściągnął swoją bluzę i włożył ją na mnie.
-Dziękuje ale..Serio nie trzeba-powiedziałam.
-Daj spokój aż się trzęsiesz.-powiedział.
-Ross..-zaczęłam-Moja przemowa miała konkretny cel,nie chcę tu nikogo poznawać.
-Ok ale pozwól się odprowadzić nie ściągaj tej bluzy-powiedział.Uległam mu bałam się wracać sama.Szliśmy chwile w ciszy.Blondyn namówił mnie,żebym pojechała z nim do domu autobusem liniowym.Usiedliśmy wygodnie na miejscach.Był bardzo miły zapłacił nawet za mój bilet!.
-Więc gdzie jest twój dom?-spytał.
-Kilka przecznic stąd.-powiedziałam.
-Chodziło mi przed L.A.Skąd pochodzisz?-spytał.
-Urodziłam się w Miami-powiedziałam-Mieszkałam tam 13 lat,potem mieszkałam w Nowym Jorku,w Seattle,w Pitsburgu i Denver aż wkońcu trafiłam tutaj.-skończyłam-Dużo z rodzicami podróżujemy.
-Musi cię to męczyć-stwierdził.
-Trochę..-zaczęłam.-Myślisz że marzenia mogą się spełnić.-Ross zaśmiał się.
-A gdzie gatka szmatka?-spytał-Twoja ulubiona kapela,czy jesteś na fejsie?Nic z tych rzeczy?
-Pieprzyć fejsa-zaśmiałam się.-Co do mojego pytania co myślisz?
-Nie wiem..nigdy się nie zastanawiałem-zaczął.
-A o czym marzysz?-spytałam.
-Najbardziej na świecie chciałbym naprawdę się w kimś zakochać..i pojechać w trasę z zespołem.-powiedział.-A ty?
-O miłości-powiedziałam krótko-Grasz?
-Tak mam zespół R5 razem z resztą mojego rodzeństwa Rikerem,Rockym,Rydel i kumplem Ellem.-powiedział-Nawet śpiewam.
-Ja też mam pasję do muzyki-powiedziałam.
-Widzisz fajnie nam się rozmawia-powiedział.-Pozwól się poznać.
-Nie wiem Ross...-zaczęłam-Zaprzyjaźnimy się a potem wyjadę jak zwykle..-Jechaliśmy jeszcze kilka minut dysjutująć o wszystkim.On jest taki miły!Dowiedziałam się bardzo okropnej rzeczy mianowicie jego dziewczyna to Maia Mitchell to która dziś tak na mnie naskoczyła.Autobus zatrzymał się wysiedliśmy.
-Oto moja ulica.
-Serio?-spytał.
-No tak-powiedziałam-A co masz daleko do domu?
-Mieszkam pod nr.28.
-A ja pod 19!-obydwoje się zaśmialiśmy.Ponieważ miał dom po drodze mogliśmy pójść dalej razem.Pierwszy raz poznałam kogoś takiego jak on!.Po kilku minutach doszliśmy pod mój dom.
-Wiesz co?-spytałam-Nie nawidzę swojego życia.
-Ja je lubię-powiedział-Fajnie być mną.
-Nie zaprzeczę-uśmiechnęliśmy się.Ściągnęłam jego bluzę i podałam mu ją.
-Jesteś piękna jak..kwiat paproci wiesz?-dotknął mojego nosa.
-Hahaa-zaśmiałam się-Ale denny tekst któraś na niego poleciała?
-Mówię go pierwszy raz-uśmiechnął się-Jak podziałał?
-To zbrodnia na tekstach na podryw-powiedziałam.
-Jesteś zabawna Lau..-stwierdził-Lekko popieprzona,ale sam nie wiem ..-zaczął-Chyba lubisz durne wygłupy.
-Durne wygłupy-zastanowiłam się-Fajnie by było dla odmiany.
-Dziękuje za odprowadzenie.
-Chciałbym to kiedyś powtórzyć-powiedział.
-Przepraszam cię Ross ale chyba nie chcesz mnie znać-powiedziałam.
-Mylisz się chcę-powiedział.
-Nie nie chcesz.-Cmoknęłam go w policzek nie wiem co mnie do tego pchnęło.Zaczęłam iść w stronę drzwi.
-Zadzwonie jutro!-krzyknął.
-Nie dałam ci numer przystojniaczku-zaśmiałam się i weszłam do domu.Byłam naprawdę na maksa zmęczona więc odrazu poszłam do łazienki.Bardzo cicho żeby nie obudzić rodziców.Umyłam się wskoczyłam w piżamę i wolnym krokiem z zamykającymi się prawie oczami poszłam do pokoju.Padałam na łóżko i dość szybko zasnęłam.
******************************************
Hej wszystkim!
Udało mi się napisać rozdział!
Cieszę się bardzo ;3
Jeżeli chodzi o kolejny rodział pojawi się z szablonem!
Zostawcie po sobie ślad w formie komentarza.
Moja tradycja czyli na końcu notki piosenka:

Sharon ♥




wtorek, 6 maja 2014

Wstęp!

Witam was gorąco!
Z pewnością niektórzy z was mnie kojarzą.
Bynajmniej ja mam taką nadzieje :D
Moja stara nazwa to Mrs.Lynch ♥
Zachęcam was do czytania tej historii.
Być może przypadnie wam ona do gustu.
Zależy mi na waszych opiniach więc komentujcie jak najczęściej! ;)