wtorek, 28 października 2014

Rozdział 21

.*Ross*
Rano obudziłem się z lekkim bólem głowy. Pomyślałem że to z pewnością od wczorajszego piwa i tych kilku kieliszków wódki. Na moim torsie leżała Laura (no bynajmniej tak mi się wtedy zdawało) wtuliłem się w jej włosy i kiedy tylko poczułem inny zapach tych jej ślicznych włosów, zorientowałem się że nie leżę w moim ani też Lau pokoju. Odskoczyłem od tej dziewczyny jak poparzony ... i wtedy zobaczyłem mojego nagiego penisa i leżącą na łóżku Jessicę. Wyraźnie dostrzegłem gołe piersi dziewczyny.. natomiast dół miała okryty kołdrą. Nie wypiłem aż tyle żeby się z nią przespać!!!!! Urwał mi się film po jednym pierdolonym piwie?!!!!!! Zacząłem się ubierać. Dziewczyna obudziła się.
-Cześć kochanie-mruknęła przeciągając się.
-Co my zrobiliśmy!?
-Pytasz jakbyś nigdy nikogo nie przeleciał.
-To nie możliwe za mało wypiłem!!!!!
-Możliwe...a tak w ogóle może przyniósłbyś swojej laseczce jakieś śniadanko mięśniaku?
-Znam siebie i wiem że nigdy w życiu bym cię nie tknął palcem.-powiedziałem, zapinając pasek na spodniach i chwytając za kurtkę.
-Dlaczego? Zostań kochanie może zrobimy sobie drugą rundkę?
-Kocham Laurę!-krzyknąłem-I wiem że się z tobą nie przespałem.
-Daj spokój!-krzyknęła-Niby jakim sposobem zaciągnęłabym cię na koniec Los.Angeles pijana i bez prawa jazdy? Przeleciałeś mnie i nie myśl sobie że cię tak łatwo puszczę-powiedziała a ja poczułem jak świat mi się zawala. Co ja teraz powiem dziewczynie którą kocham?! Laurze?! Przecież mieliśmy dzisiaj porozmawiać i jak znam Laurę to ona mnie kocha! Dzisiaj bylibyśmy parą. Urwał mi się film!? Już nigdy więcej nie pozwolę sobie na nawet kieliszek wódki. Wybiegłem z mieszkania dziewczyny słysząc tylko 'Jesteś na Twitterze skarbie!'. Boże to nie może być prawda nie możliwe! Dlaczego jeszcze się nie obudziłem?! Próbowałem się uszczypnąć, nawet oblałem się butelką zimnej wody! Nic to nie dało.. stało się ... czuje obrzydzenie do samego siebie. Kiedy wpadłem do domu od razu rzuciłem się na moich braci z pytaniami.
-Czy ja wczoraj wychodziłem gdzieś z Jessicą?
-Tą laską z naszego teledysku?-spytał Rocky.
-Tak.
-No widziałem że trzymała cię pod ramię i wychodziliście-powiedział Riker.
-Mój boże nie-złapałem się za rozczochrane włosy.
-Ross ty skurwysynie!-krzyknęła moja siostra schodząca z góry razem z Ellingtonem.-Co to jest?!-krzyknęła pokazując mi nowy tweet Jessicy 'Ross jesteś niesamowity' a pod tym moje półnagie zdjęcie z jej ohydnymi ustami na moim policzku.W tym samym czasie wszyscy chłopacy dostali powiadomienia.
-Co ty zrobiłeś?!-krzyknął Ryland.
-Zwariowałeś?!!!!!!-dodał Ell.
-Ja nic nie pamiętam musicie mi uwierzyć urwał mi się film.
-Nie gadaj głupot!-krzyknęła zapłakana już Delly-Wypiłeś jedno piwo i 3 kieliszki wódki.
-Musieli mi coś dosypać!
-Dosypać?!-krzyknął Rocky.-Nie rób z siebie idioty!-siostra spojrzała na mnie wzrokiem pełnym żalu i nienawiści. Nawet nie zdążyłem mrugnąć a ta wymierzyła mi mocny policzek w twarz.
-Jak mogłeś tak skrzywdzić Laurę?-spytała-Ty dupku.-pchnęła mnie a chłopaki odwrócili się do mnie plecami. Nie wiedziałem co mam zrobić... skrzywdziłem Laurę.. to fakt.. ona już nigdy mi nie wybaczy.. a ja tak bardzo ją kocham. Położyłem się spać w nadziei że kiedy odpocznę może coś mi się przypomni.
*Laura*
Rano obudziłam się w swoim pokoju kompletnie nie mając pojęcia jak się tu znalazłam. Po chwili jednak coś błysnęło mi w głowie i przypomniałam sobie, że chyba prosiłam Dove by mnie tu zaprowadziła. Dzisiaj mam odebrać z Rossem wyniki jego badań. Doszłam do wniosku że kocham go najbardziej na świecie ... i chcę z nim być. Już nie mogę się doczekać kiedy go zobaczę. Popędziłam do łazienki wzięłam krótki prysznic i umyłam zęby. Nie miałam ochoty nawet nic jeść. Susząc włosy napisałam do chłopaka sms'a jednak nie odpisał mi. Stwierdziłam że pewnie śpi 'Mój śpioszek'. Około 11 wyszłam z domu i popędziłam do Rossa. Otworzyłam drzwi wielkiego domu chłopaka i o dziwo nie zastałam nikogo w salonie. Jednak zauważyłam światło w toalecie na 'parterze' że tak powiem. Zapukałam do drzwi.
-Ross?-spytałam.
-Jest na górze-odezwała się Stromie-Witaj kochanie.
-Przepraszam za kłopot.
-Ale przecież nic się nie stało-zaśmiała się. Weszłam po schodach na górę i cicho otworzyłam drzwi Rossolandi. Chłopak leżał na łóżku w białej koszulce. 'Zawsze chciałam to zrobić'-powiedziałam sobie w myślach i rzucając się na łóżko chłopaka szarpnęłam go za ramię.
-Co je...-nie zdążył dokończyć bo mocno go pocałowałam.

Chłopak odwzajemnił mój pocałunek.
-Wiesz..-zaczęłam odrywając się od niego-Kocham cię bardzo i chcę być z tobą jeszcze bardziej.
-Naprawdę?-spytał wyraźnie zdziwiony. Pokiwałam tylko głową i znów zaczęliśmy się całować. Po chwili jednak chłopak oderwał się ode mnie.
-Co się stało?-spytałam-Wiem fatalnie całuję wybacz.. brak doświadczenia.
-To nie chodzi o twoje idealne całowanie-uśmiechnął się-Zrobiłem coś czego nigdy w życiu mi nie wybaczysz.
-Co?-spytałam i znów go pocałowałam-Hej ...-z jego oczu pociekły łzy-Kochanie co się stało?
-Wchodziłaś dzisiaj na twiterra?
-Nie-odpowiedziałam krótko.
-Obiecaj że mnie nie znienawidzisz-powiedział szukając czegoś w swoim czarnym i'Phonie. Kiedy zobaczyłam to zdjęcie... to było coś jak.. nie potrafię tego określić. Serce pękło mi na pół.-Byłem pijany ona musiała wrzucić mi coś do drinka.
-Ty świnio...-zaczęłam-Myślałam że jesteś moim jedynym i to prawdziwa miłość...jesteś takim samym dupkiem jak wszyscy.
-Proszę cię nie mów tak.
-Dobrze że nie byliśmy parą... zraniłeś mnie-powiedziałam płacząc-Ale może to dobrze że wyszło jaki jesteś.
-Laura.
-Nie chcę cię więcej widzieć..zapomnij.
-O tobie nie da się Kocham cię!!!!!-wyszłam z jego pokoju trzaskając drzwiami. Nie rozumiem jak on mógł mi to zrobić? A może to moja wina? Może nie powinnam była zostawiać go samego.. mogłam wziąć go do siebie. Boże co ja robię obwiniam samą siebie! Odbiło mi? Dlaczego faceci to takie świnie?!!! Myślałam że on naprawdę jest inny.. ale jest taki sam jak wszyscy. Chociaż.. jak tak na niego patrzyłam... to widziałam w jego oczach garstkę prawdy.. może ona rzeczywiście mu coś dosypała? Tylko dlaczego miałaby to robić.? W tej chwili byłam smutna.. i nie wiedziałam z kim mogę o tym porozmawiać. Postanowiłam więc udać się do mojej przyjaciółki Dove Cameron. Dziewczyna mieszkała jakieś 40 minut pieszej drogi ode mnie więc będę miała jeszcze sporo czasu by wszystko przemyśleć. Całkowicie straciłam poczucie czasu i nim się obejrzałam pukałam do drzwi blondynki z zapłakanymi oczami.
-Lauruś-dziewczyna przytula mnie czule.
-Sądzę że wiesz co się stało-jej oczy zaszkliły się. Wtedy nawet nie było po niej widać że coś ukrywa. Zaprosiła mnie do salonu i nalała mi świeżego i zimnego soku z cytryny i mięty. Pozwoliła mi też zmyć mój delikatny ale jednak spływający po policzkach makijaż.
-Tak mi przykro-powiedziała łapiąc mnie za rękę.
-Powiedz czym ja mu zawiniłam?-spytałam-Przespał się z tą suką!-wybucham płaczem. Przyjaciółka tuli mnie do siebie. Ten ból był nie do zniesienia, nie czułam się tak wyczerpana psychicznie od wydarzeń, kiedy byłam uwięziona w .. tym budynku a Shane był zwykłym dupkiem ... teraz stał się moim przyjacielem. Przeprosił za wszystko.. nie mogę go skreślić widzę że się stara.
-Nie jesteś nic winna..-powiedziała.
-Ja go tak bardzo kocham rozumiesz?-spytałam.
-Wiem-pocałowała mnie w czoło-Może porozmawiaj z nim.
-Rozmawiałam ale ten skończony idiota się tego wypiera!-krzyknęłam-Żeby on się przyznał wybaczyłabym mu .. ale jak on się wypiera?! Co to ma być?!
-On cię kocha.
-Tak-zaśmiałam się-I jak ją posuwał pewnie też mnie kochał.. albo myślał o mnie.
-Nie masz 100 % pewności że to zrobił.
-Ja to czuje.. nie chcę go widzieć do końca mojego życia. Na te słowa dziewczyna wyraźnie się zmartwiła i zaczęła panikować.
-Przestań nie możesz tak mówić proszę cię zejdźcie się!-powiedziała.
-Dlaczego ci tak na tym zależy?-spytałam dziewczyna zaczęła motać się w słowach.. zaczynała kręcić.
-Wiesz ja po prostu.. ktoś sprzątnie ci go z przed nosa.-powiedziała-Znam tą kurwę nie da mu teraz spokoju zrobi wszystko by go zdobyć!.
-Problem w tym..-zaczęłam-Że już mnie to nie obchodzi.- w tej właśnie chwili do domu wbiega rozbawiona Demi z mokrą głową.
-Mamo mamo mamo!-krzyczy-A tata nauczył mnie wać.
-Co skarbie?
-Pływać skarbie-powiedział uśmiechnięty Shane.
-Ciocia Laura!-mała wykrzyknęła moje imię z przedrostkiem 'ciocia' i rzuciła mi się w ramiona. Poprawiła mi tym trochę humor. Shane pocałował Dove a ja tylko na nich spojrzałam.
-Wiesz.. ja i on..
-Widzę wszędzie miłość..tylko nie u mnie.
Tydzień Później
*Laura*
W tym tygodniu nie działo się nic specjalnego. Nic też się nie zmieniło. Dalej jestem zła na Rossa. Wczoraj wydarzyło się coś co totalnie zwaliło wszystkich z nóg. Jesscia położyła przed Blondynem pozytywny test ciążowy. To zrujnowało mi życie. On nie dość że się z nią przespał, to teraz chce z nią wychować te dziecko .. jestem tak nieszczęśliwa.. że chyba nie można być bardziej smutnym ode mnie. Do tego nikt mnie nie rozumie! Nikt nie potrafi zrozumieć , że ja czasem muszę pobyć sama, bez żadnego towarzystwa. Zwłaszcza w takich sytuacjach. I tu nie chodzi o to że chcę umierać w samotności i ciszy, tylko że chcę poukładać w sobie te cząstki które wciąż są żywe. Chcę odżyć i odnaleźć w sobie ten sens, bo mam poczucie że już od dawna go w sobie nie noszę. Ale nikt nie wie że depresja może trwać dłużej niż to się każdemu wydaję. Zraniona dusza i złamane serce dochodzi do siebie znacznie dłużej niż stłuczone kolano-takie jest moje zdanie. A teraz kiedy już jest jak mogę dokładnie zregenerować każdą swoją cząstkę, ale potrzebuję spokoju, ciszy i chwili zrozumienia. Nie jest mi z tym wszystkim lekko, ale staram się jak mogę, aby móc powiedzieć, że już w stu procentach wróciłam do normalności. Niech ktoś wreszcie to zrozumie! Słyszę pukanie do drzwi.
-Mogę wejść?-odwróciłam się i tak.. to była mama Rossa.
-Pani Lynch?-spytałam wycierając łzy-A co pani tutaj robi?-spytałam.
-Chciałabym z tobą porozmawiać-siada na moim łóżku i przytula mnie.-Och skarbie.
-Co u Rossa?
-Chcę porozmawiać o tobie-powiedziała.-Widzę że cierpisz.. powiedz mi .. ty..czy ty i Ross.
-To skomplikowane.. niby czuje coś do mnie a przespał się z inną laską.-powiedziałam.
-A ty?
-Kocham go.. wiem że może nie jestem idealna ale kocham Rossa odkąd pamiętam i chcę z nim być.-wydusiłam-Ale jakoś nie potrafię mu tego wybaczyć.
-Boże-powiedziała-Pokaż dłoń.-wyciągnęłam do kobiety rękę a ta dokładnie obejrzała złoty pierścionek na moim palcu.-Skąd go masz?-spytała.
-Ross mi go dał-powiedziałam.
-To był pierścionek matki, mojej matki.-odpowiedziała.
-Przepraszam ja nie...-zaczęłam ściągając pierścionek.
-Wiesz jaka wiąże się z nim wartość?-spytała wkładając go z powrotem na mój palec. Pokiwałam przecząco głową.-Moja mama nie urodziła syna, więc dała ten pierścionek mnie. Miałam dać go najbardziej dorosłemu psychicznie synowi... a on miał podarować go kobiecie którą będzie kochał po grób.
-Więc...-uśmiechnęłam się.
-Postanowiłam dać go Rossowi, a on nawet nie raczył poinformować mnie ,o tym że ci go podarował.
-Ta jedna głupia impreza zniszczyła mnie wewnętrznie.
-Laura-zaczęła kobieta łapiąc mnie za rękę-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham.
-Co?-spytałam zdziwiona.
-Nie zaakceptuję innej dziewczyny u boku Rossa bo bym nie potrafiła-zaśmiała się-Znam mojego syna i wiem że on kocha cię nad życie! Ta ciąża to musi być jedna wielka pomyłka... bardzo bym chciała żebyś mówiła mi kiedyś mamo-uśmiechnęła się całując mnie w czoło-Jesteś niesamowita i taka piękna-uśmiecham się-Ross cię kocha..i. nie wiem czy wiesz ale.. wczoraj chciał się pociąć.
-Zwariował?!-krzyknęłam.
-Ledwo co zdążyłam wyrwać mu żyletkę z rąk-powiedziała-Nie zwariował.. raczej bardzo za tobą tęskni.-kobieta westchnęła i oderwała się ode mnie-Pójdę już przemyśl to co? Jeżeli chcesz możesz wymyślić coś z Rydel wiesz jaka ona jest! -Stromie zaczyna się śmiać- Dzisiaj wieczorem grają koncert na arenie Stars'n'Rocks!. Godzina 20 masz miejsce w pierwszym rzędzie nie spóźnij się.-kobieta opuszcza mój pokój. Leżąc na łożku po tej rozmowie z mamą Rossa. Postanowiłam pójść do mojej przyjaciółki a także zwołać Carrie i Raini, Dove dam spokój przecież ma małą na głowie. Od łez bolała mnie głowa. Podeszłam do lusterka i zobaczyłam zapłakaną, z rozmazanym tuszem dziewczynę .. a najgorsze jest to że to przez chłopaka. Kiedy już doprowadziłam się do ładu i wyglądałam jak dawniej ubrałam trampki i wyszłam z domu do parku gdzie miałam spotkać się z przyjaciółkami. Po upływie około 20 minut doszłam do naszego ulubionego miejsca w parku. Na naszej kochanej fontannie była na razie tylko Rydel przytuliłam się do dziewczyny.
-Cześć kochanie moje-powiedziała.-Trzymasz się?
-Tak wszystko ze mną w porządku dzięki że cię to obchodzi-powiedziałam.-Wiem już że macie dzisiaj koncert i nie zamierzam go opuszczać tylko ze względu na Rossa.
-Świetnie skarbie!-krzyknęła dając mi całusa w policzek-Może obejrzymy potem jakiś film?-spytała-Nasz 'Oficer i Gentelman?'
-Komedie romantyczne są do dupy-rzuciłam-2 minuty przed końcem filmu zakochani uświadamiają sobie że są dla siebie stworzeni-dodałam-Filmy akcji są bardziej życiowe.
-Nie znosisz ich!-krzyknęła.
-Bo są prawdziwe.-powiedziałam-Terrorysta bierze 20 zakładników zabija kilku z nich a potem zjawia się Bruce Willis i robi maskrę ratując reszcie tyłki.
-Hej!-krzyknęła Car i Raini które właśnie podążały w naszym kierunku.
-Cześć-przytuliłyśmy się i usiadłyśmy na fontannie.
-To co możemy zrobić?-spytałam.-Żeby dokładnie sprawdzić tą sukę?
-No nie mam pojęcia.
-Ja w sumie też.. nic nie przychodzi mi do głowy-powiedziałam.
-Wiecie co ta szmata zostawiła wczoraj u nas?-spytała Rydel.-Przyszła do Rossa.. i ona myśli że będą parą?!!!!!
-Mów dalej!-krzyknęłyśmy zniecierpliwione.
-Zostawiła wizytówkę przychodni w której przyjmuje jej lekarz 'rodzinny'.
-Pójdźmy tam i zmanipulujmy jakoś recepcjonistkę żeby dała nam zajrzeć do segregatorów.-zasugerowała Carrie.
-Co?!-krzyknęła Raini-To chamskie wredne i ryzykowne!-wszystkie spojrzałyśmy na nią z wielkimi oczami-Moje nauki nie poszły w las!-zaczęłyśmy piszczeć i tulić się.
-Car jesteś genialna!
-Kto powiedział że blondynki są głupie?!. Musiałyśmy złapać z dziewczynami autobus liniowy bo ta ulica znajdowała się aż za centrum!.
***
Kiedy wreszcie dostałyśmy się do Kliniki 'World of Healfy' czułam się tak jakby serce podskoczyło mi do gardła.
-Jak chcecie ją zagadać?-spytałam.
-Macie konkretny plan laski?-spytała Carrie.
-Ty Laura, Car i ja odwrócimy uwagę tej recepcjonistki a Raini pójdzie grzebać w segregatorach.
-Pójdziemy za to siedzieć-powiedziałam.
-Nie dramatyzuj-Delly wepchała mnie do środka budynku. Na parterze mieściła się recepcja. Miałyśmy szczęście bo w poczekalni nie było nikogo a lekarz przyjmował dopiero na 4 piętrze. Chciałam się wycofać jednak dziewczyna pchnęła mnie prosto w okienko recepcjonistki. Miałam szczęście kobieta miała koło 70-tki i nosiła okulary.
-Dzień dobry-powiedziałam zestresowana-Jesteśmy z.. um z ..
-Z Firmy 'Segregator'-sprostowała Raini.-Dostała pani zawiadomienie?
-Słucham?-spytała kobieta poprawiając okulary na nosie.
-Nie czyta pani gazet?-spytała Rydel, ja tam wolałam się nie odzywać.-Nasze segregatory rozpadają się, to przez słabe i złe konstrukcje.
-Bardzo słabe i złe-dodała Raini i Carrie.
-Kiedy je wymienialiście?-spytałam by nie wzbudzać podejrzeń.
-Jestem tu od czerwca-wyznała nam kobieta.
-W takim razie musimy je sprawdzić-powiedziała szatynka. Kobieta otworzyła nam drzwi 'O to chodziło!'-pomyślałam. Ja i moje blondwłose przyjaciółki usiadłyśmy na biurku kobiety natomiast Raini podeszła do segregatorów.
-Wybiorę kartę na chybił trafił-powiedziała.
-Sprawdzić literę G-zasugerowałam bo ta dziwka miała na nazwisko 'Greace'.
-Świetny pomysł-puściła mi oczko. Kiedy moja przyjaciółka zaczęła tam grzebać kobieta wstała i chciała podejść do mojej przyjaciółki ja jednak położyłam jej dłoń na barku i przycisnęłam do krzesła.
-Ładne okulary-zaczęłam.
-Oh dziękuje ci dziecko-powiedziała.
-Pewnie dużo kosztowały-uśmiechnęła się Rydel.
-20 dolarów-odpowiedziała i zaczęłyśmy się śmiać.
-Nie do wiary-rzuciłam-Mogę je zmierzyć?
-Um.. jasne-powiedziała i podała mi je. Założyłam okulary na nos-Jak wyglądam?
-Nic nie widzę-zaśmiała się recepcjonistka.
-Nie myślała pani o szkłach kontaktowych?-spytała White.
-Są nie wygodne- odpowiedziała Marry (bo tak miała przynajmniej na plakietce).
-Trzeba cierpieć dla urody-znów rozbawiłam tym starszą panią.
-Ta kurwa jest w ciąży!!!-rozdarła się na całą salę Raini. Kobieta obróciła się na pięcie i spojrzała na nią ta oszołomiona sprostowała-W naszym 'slangu' (od.aut. chodzi o mowę w sensie 'Luzik' lub coś). to znaczy że segregator lada chwila się rozpadnie-my tylko przytaknęłyśmy na to głowami.-Dziewczyny musimy to zgłosić.
-Absolutnie-odpowiedziałyśmy chórem.
-Zwracam okulary-powiedziałam już ze łzami w oczach i pędem wybiegłam z budynku. Byłam w szoku.. przyjaciółki po chwili mnie dogoniły.
-Jak to możliwe!!!-krzyknęłam tylko a Rydel i Carrie złapały po jednej z moich dłoni. Raini natomiast zamiast mnie pocieszać dobiła mnie.
-Przykro mi ale badanie moczu potwierdziło ciążę.-powiedziała.
-A co z 'Oficer i Gentelman?'- spytałam podając nazwę naszego ulubionego filmu.
-To ściema-powiedziała Rydel.
-Jak wszystkie komedie romantyczne-dodała Carrie. Po tej cholernej wizycie u lekarza tej larwy, poszłyśmy do domu Rydel. Niestety Car była umówiona z Anselem do kina więc byłyśmy 3. Przyjaciółki zostawiły mnie na chwilę w kuchni samą. I wtedy zobaczyłam Rossa. Wyglądał inaczej... nie był już ubrany w swoim stylu. Miał na sobie za dużą brudną koszulkę, rozczochrane włosy i podkrążone oczy. On chyba rzeczywiście strasznie to przeżywa. Nie miałam ochoty zamienić z nim słowa więc podniosłam się i chciałam pójść na górę do Delly chłopak jednak złapał mnie za rękę.
-Laura nie odchodź-padł na kolana. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem-Chyba możemy przebywać razem w jednym pomieszczeniu.
-Nie sądzę i wstań!-krzyknęłam. Chłopak podniósł się i powiedział.
-Laura kocham cię..zawsze będę cię kochał jesteś najważniejszą osobą w moim życiu.-wydusił-Za jeden głupi błąd będę płacił do końca życia.
 -Ja też cię kocham-powiedziałam dotykając jego policzka. Ten wzrok.,. jego zaszklone oczy .. boże mam taką ochotę go pocałować i się przytulić tak mi go brakuje!-Potrzebuję dużo czasu by to przemyśleć...
-Jest nadzieja?-spytał.
-Oczywiście że jest.-uśmiechnęłam się do niego.
-Przyjdziesz na koncert?-spytał.
-Tak.-odpowiedziałam na co się uśmiechnął, chyba dodałam mu skrzydeł.. myślę że odtąd będzie z nim lepiej. Ross wyszedł i wróciły Rydel wraz z Raini trzymając w dłoniach szklanki soku pomarańczowego z kostkami lodu.
-Rozmawialiście?-spytała szatynka.
-Przed chwilą wyznaliśmy sobie miłość-powiedziałam-Czy to nie cudowne?
-Wręcz przeciwnie-oburzyła się Rydel-On przespał się i zrobił dziecko największej zdzirze wszechczasów!-znów zaczęłam płakać. Dziewczynom też się zbierało.
-Za oknem biegają dzieci powiedzmy im że kiedyś umrą-rzuciła Raini.
-Chcecie kawałek 'Rafaell'a?' -spytała blondynka.-Na osłodę.
-Nie ma mowy odchudzam się-rzuciła szatynka-I jestem tak głodna że pożarłabym was żywcem.
-Dobra nie chcecie to nie-powiedziała-Ja idę się szykować do koncertu wy też się ubierzcie jakoś na Rocka!-uśmiechnęła się. Rozstałam się z przyjaciółkami i poszłam do domu szykować się na koncert na który w tej chwili nie miałam zbytnio ochoty iść. Byłam zmęczona tą całą sytuacją i tym że sama już nie miałam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. A może ta szmata, larwa nie wiem już jak mam ją wyzwać 'Kto to coś spłodził chyba grabarz z prostytutką!'***-krzyknęłam sobie w myślach.
***
Kiedy dotarłam do wspomnianego przez Stromie klubu był już tam tłum ludzi. Ledwo co dopchałam się do ochroniarzy którzy mieli wpuścić mnie za kulisy do moich przyjaciół. R5 robili sobie zdjęcia z fanami. Wszyscy byli mega szczęśliwi, nawet Ross się uśmiechał. Ja jednak wiedziałam że nie jest to jego prawdziwy uśmiech. W środku cierpiał i było to po nim widać. Czułam że serce pęka mi na kawałki kiedy tak na niego patrzyłam. Kochałam go mimo wszystko co mi zrobił. Jest dla mnie wszystkim. 'Czas leczy rany'-pomyślałam. Niedługo o mnie zapomni.. zwłaszcza że będzie miał dziecko z tą szmatą. Stojąc pod sceną w trakcie koncertu starałam się obserwować wszystkich przyjaciół, jednak jak na złość cała moja uwaga skupiona była na Rossie. Był uśmiechnięty jak podczas robienia zdjęć z fanami, ale ja po raz kolejny widziałam smutek w jego oczach.
Głos jednak wciąż miał taki sam. Jednak nie dotrwałam do końca koncertu. W połowie postanowili zagrać 'One last dance'. Ross usiadł naprzeciw mnie.. i patrząc mi w oczy zaczął śpiewać pierwsze wersy piosenki. 'Teardrops in your hazel eyes.I can't believe I made you cry. It feels so long.
Since we've went wrong.But you're still on my mind. 
Widziałam już łzy w jego oczach. Never want to break your heart.Sometimes things just fall apart.So here's one night.To make it right.Before we say goodbye.Z tym zdaniem po jego policzku spłynęła pojedyncza łza a kiedy chłopak dokończył. So wait up wait up.Give me one more Chance.To make up make up. I just need one last dance.- Nie wytrzymałam i wyszłam z sali. Udałam się prosto do domu, starając się powstrzymać morze łez. Kiedy dochodziłam do domu potrąciła mnie dziewczyna, była pobita lekko nieświadoma.
-Hej wszystko w porządku?-spytałam. Dziewczyna odwróciła się do mnie. Boże...-Maia?!-krzyknęłam.
-Laura?-spytała-Błagam pomóż mi nie wiem co się ze mną dzieje Oliver.. zabili go nie wiem co się ze mną dzieje.
-Spokojnie jesteś cała we krwi-próbowałam pomóc dziewczynie.-Co się stało?-spytałam-Dzwonię na pogotowie.
-Nie!-krzyknęła-Błagam cię jeśli kochasz Rossa pozwól mi najpierw powiedzieć całą prawdę tobie.
********************************************************************************
No hej miśki!!!!
Zaskoczyłam was?
To dzięki wam rozdział już dzisiaj cieszę się że ciekawiło was co będzie dalej.
Słodka czekoladko-jak widzisz użyłam twojego tekstu i poważnie piszesz lepiej odemnie!
Powinnam czuć się zaszczycona że raczysz czytać te bzdury!
Wierna-czekam na kom ♥
Jak dobijecie mi tutaj 30 komów dodam nowy rozdział na tym blogu w weekend a do końca tygodnia.. napiszę rozdział pierwszy na drugim blogu ♥

sobota, 25 października 2014

Rozdział 20.

                                                                         *Laura*

Pocałował mnie, ON, czekałam na to już od dawna więc odwzajemniłam to, jednak co on sobie myśli? Że tak od razu zostanę jego dziewczyną? Jeżeli powie że mnie kocha... zgodze się ale w innym przypadku będę musiała to przemyśleć. Całowaliśmy się jeszcze dłuższą chwilę. Kiedy skończyliśmy rzeczywistość uderzyła mnie jak grom z nieba i pędem zeszliśmy z ulicy. Spojrzałam w jego rozradowane oczy i powiedziałam:
-Co sobie myślałeś?-spytałam-Całujesz mnie i co?
-Chce być z tobą-powiedział-Możesz mnie odrzucić, ale ja wiem że nie jestem ci obojętny.
-Ross muszę to przemyśleć-rzuciłam.
-Co?-spytał chwytając mnie za nadgarstek-Myślałem że zgodzisz się zostać moją dziewczyną.
-Muszę to przemyśleć-powtórzyłam i zostawiłam zdezorientowanego chłopaka obok parku. Sama udałam się w jakieś ciche miejsce żeby pomyśleć nad wszystkim. Spodziewałam się po nim czegoś innego, sama nie wiem dokładnie czego ale nie zwykłego pocałunku! Zależało mi na tym że powiedział że mnie kocha lub coś a on? Rzucił zwykłe 'chce być z tobą'. Naprawdę spodziewałam się czegoś innego. A może się pomyliłam i to jednak nie on? Przez niego cierpię. Zostałam dotkliwie pobita i zgwałcona. Znalazłam wreszcie spokojne miejsce w którym mogłam pozbierać myśli. Chciałam się komuś zwierzyć jednak przełożyłam to na później.. Myśli tak kszątały mi się po głowie że nie wiedziałam co zrobić, za każdym razem jednak miałam przed oczami Rossa!. Co sprawia że zatrzymujemy wspomnienia? To pytanie zadawałam sobie nie raz po każdej przeprowadzce. Często rozmyślałam o tym nad ranem , z oczami pełnymi 'czarnego' braku światła, wspominając nieistniejących przyjaciół. Czasami w takich chwilach nachodzą mnie też inne refleksje. Myślę nawet o horyzoncie!. Bo za horyzontem znajduje się nieznany mi dotąd świat!. Ktoś mógłby powiedzieć że każdy czyn który stwarza świat na nowo zasługuję na miano bohaterstwa. Ja w każdym razie w to nie wierzę bo już raz się o tym przekonałam. Pamiętam z zajęć artystycznych historię pewnej dziewczynki, której imię jak na złość wyleciało mi z głowy. 'Laura skup się'-pomyślałam. Wyobraź sobie dziewczynkę, całkiem malutką . Niedługo minie 90 lat od dnia, kiedy ta dziewczynka spadła z rowerka, uderzyła głową o kamień i straciła pamięć. Zapomniała nie tylko jak się nazywa, ale wszystko, wszystko co wiedziała!. Trwało to jakiś czas, aż wreszcie opamiętała się na tyle, żeby wziąć w palce ołówek i przekreślić kartkę z bloku tę pierwszą niepewną linią. Był to horyzont!. Także szczelina przez którą przelała się jakby ciemność. Wyobraź sobie jednak tę małą dłoń dziesięciolatki, która unosi ołówek... Zamiera z wachaniem..a potem maluje. Wyobraź sobie ile trzeba mieć w sobie odwagi by stworzyć swój własny świat na nowo, rysując jego wizerunek. Zawsze będę się wzorować na tej dziewczynce. Nie mam innego wyboru! Obrazy to magia.. i każdy człowiek z marzeniami który wsłuchuję się w autobusie w piosenkę płynącą w słuchawkach i przeżywa każdy jej dźwięk.. sam wie że marzenia są najważniejsze. Zaczęło się rozjaśniać. Cieszyłam się zdążyłam już przemoknąć do suchej nitki. Po powrocie do domu od razu zrzuciłam z siebie mokre rzeczy i poszłam się przebrać. Wskoczyłam pod prysznic czując wibrujące bóle żołądka. Byłam chyba głodna ja jednak uznałam że to zwykłe mdłości i strach przed związkiem. Ale kiedy zmywałam z siebie mydło to już nie były skurcze tylko coś jak ryk potężnego silnika Optimusa Prime'a z 'Transformersów'. Byłam głodna. A jeżeli kiedyś w życiu czułam coś podobnego to nie pamiętam kiedy to było. Nabrałam ochoty na sałatkę z kawałkami piersi z kurczaka więc jak tylko wyszłam z pod prysznica popędziłam do kuchni. Przewracałam kawałki mięsa na rozpalonej patelni i zaczęłam liczyć do 120 iż miałam je smażyć tylko dwie minuty, nie chciałam by były ociekające tłuszczem tylko lekko podsmażone.
-Laura!-krzyknęła moja siostra.
-Vanessa!!-wybuchamy śmiechem.
-Jak ty mogłaś powiedzieć Rossowi że musisz to przemyśleć?!-wrzasnęła.
-Tak wyszło..skąd wiesz?
-Wiesz jak się nam wyżalał?-uśmiechnęła się i podeszła do mnie tuląc się tyłem.-Laur?
-Tak?
-Idiotka z ciebie-powiedziała.
-Wiesz liczyłam na to że powie mi coś więcej-powiedziałam-Chciałam usłyszeć 'Kocham cię' a nie proste 'Chce być z tobą'
-Wiesz czasami chłopcy nie rozumieją czego chcą dziewczyny.-starała się mnie pocieszyć-Ładnie pachnie zrób więcej-cmoknęła mnie w policzek i popędziła do swojego pokoju.
                                                                               ***
Tej nocy śniło mi się że leżę na łóżku w starej sypialni w Chicago ( to był mój pierwszy dom), którą dzieliłam ze swoją siostrą Vanessą. Brunetka spała obok mnie, nie słyszała że, w ciemnym domu rozbrzmiewa chrapliwy jakby głos, powtarzający bez sensu 4 słowa 'Mama, tata młoda para'. Brzmiał jak zacięta płyta na gramofonie z lat 80-tych albo inne urządzenie. Potrząsnęłam ją za ramię ale ona, tylko przekręciła się na drugi bok. Odwróciła się odemnie. Sny przecież po coś są i nie kłamią.... Prawda?. Wstałam z łózka i zeszłam na dół trzymając się poręczy obok schodów. Czułam się jednak jakoś dziwnie, kiedy tak sunęłam palcami po tej dobrze mi znanej listwie z polerowanego drewna. I na ostatnim schodku zrozumiałam dlaczego. Może to i niesprawiedliwe, ale światem rządzą praworęczni. Gitary robi się dla praworęcznych, tak samo szkolne pulpity i konsole amerykańskie w samochodach. Schody w domu, gdzie kiedyś mieszkałam razem z rodzinką, nie były wyjątkiem : miały poręcz po prawej stronie, bo chociaż dom zbudowała firma na zlecenie mojego taty, to moi rodzice i siostra są praworęczni- a kto ma większość ten rządzi. Czasami czuję że nie pasuję do tej rodziny. Tak czy inaczej dosłownie czułam przez sen jak przesuwam dłonią po zimnej poręczy. 'Przecież to sen'-pomyślałam.  'A może to nie jest sen?'-zastanowiłam się. 'To nie jest zwykły sen tylko jakieś wspomnienie'-odpowiedziałam sobie w myślach, a obcy który zakradł się do mojego domu (i był już chyba bardzo blisko mnie) powtarzał wciąż 'Mama, tata młoda para'. Wiedziałam że kimkolwiek jest znajdę go w salonie. Nie chciałam tam zaglądać.  Kiedy zbliżyłam się do drzwi brzmiał  jak głos pięcioletniego chłopczyka i śmiech dziewczynki który nagle ucichł. Czyli co umarli?! Czy to chciał mi powiedzieć ten głos? Bo w moim przekonaniu sama nie wiedziałam już o co chodzi! Po chwili znów było słychać dziewczynkę i chłopca,chyba bawili się lalkami lecz zaraz zaczęli płakać. 'Nie umarli tylko potrzebują pomocy'-takie było moje zdanie. Złapałam za klamkę i weszłam do salonu który kiedyś należał do mnie i do mojej rodzinki. Chyba nawet nie byłam świadoma że poruszam nogami które zrobiły mi się jak z waty. Szłam tak jak chodzi się we śnie, więc to raczej świat mnie mijał, zostawiając w tyle. Zauważyłam że na starym drewnianym fotelu na biegunach należącym jeszcze do mojego dziadka, siedziała moja laleczka z dzieciństwa 'Reba' nazwałam ją tak bo nie potrafiłam wymówić 'Rachel', była jednak większa jak prawdziwe 5 letnie dziecko! Miała upiornie różowe miękkie nóżki bez kości i wymachiwała nimi. Jej stópki wbite w czarne dziecięce pantofelki, śmigały tuż nad samą podłogą. Puste oczka z guzików były wbite we mnie. Zwiędłe kruczoczarne loczki kołysały się tam i z powrotem. Usta lalki były wysmarowane krwią, nie mam pojęcia czy była to ludzka krew. Lalkę bujał na oko też pięcioletni chłopczyk (nie myliłam się) miał blond włosy i był kropka w kropę podobny do Rossa. Reba sięga do ust. Wyjmuję z nich coś, pokazując mi mówi:
-Ta niedobra żaba nas goniła! Powiedz jej Ross!-Ross?!!!
-Ona miała zęby-dodał chłopczyk.
                                                                               ***
'Powiedz jej Ross', 'Ona miała zęby'- te słowa brzmiały mi w głowie nawet po przebudzeniu kiedy zerwałam się na równe nogi siadając na łóżku zalanym światłem sierpniowego księżyca, który tej nocy był w pełni. Musiał obudzić mnie jego blask więc cieszyłam się że akurat tej nocy nie zasłoniłam rolet. Po chwili jednak zrobiłam to i położyłam się spowrotem spać. Próbowałam wrzasnąć, ale zamiast tego wydałam z siebie tylko serię sapnięć. Serce waliło mi jak młotem. Sięgam dłonią do włącznika nocnej lampki, i szczęśliwym trafem udało mi się nie zwalić ją na ziemię budząc tym samym Vanessę śpiącą w pokoju obok. Chociaż kiedy zapaliłam już światło, zobaczyłam, że lampka jest wysunięta za krawędź stolika aż do połowy. Zegarek w moim iPhonie wskazywał godzinę 3:07. Usiadłam na skraju łóżka, opuszczając nogi na podłogę. Sięgnęłam po telefon. 'Dzwoń o każdej porze dnia i nocy'-przypomniał mi się Ross i gdyby nie to że bałam się rozmowy z nim z chęcią skorzystałabym z jego propozycji. W głowie miałam jedno: Reba siedząca w fotelu na biegunach, mojego nieżyjącego już dziadka, duża jak prawdziwe dziecko. Zębata żaba z niczym mi się nie kojarzyła. Natomiast co tam do cholery robił malutki Ross?! Może za bardzo się tym przejęłam? Zdziwiło mnie tylko to że znów skręcało mi żołądek z głodu. Musiałam więc znów się czegoś najeść a chciało mi się znów mięsa!.
                                                                             ***
Następnego dnia siedziałam przy stole w kuchni pijąc kawę. Myślałam że w ten sposób zlikwiduję okropny pulsujący ból głowy. Ross przysłał mi już 3 sms'y ja jednak nie miałam ochoty na żaden odpisać pierwszy brzmiał 'Laura proszę cię daj mi szansę obiecuję że nigdy cię nie skrzywdzę' drugi 'Odpisz proszę' a trzeci 'Okay.. rozumiem potrzebujesz czasu. Albo śpisz :)' Kochałam go bardzo to prawda. A prawda tkwi i szczegółach. Nie zależnie od tego, jak postrzegasz otaczający cię świat, niezależnie od żadnego punktu widzenia, od drogi którą przygotował ci los-prawda tkwi w szczegółach. Oczywiście w szczegółach tkwi jeszcze diabeł-wszyscy tak mówią-ale być może 'prawda' i 'diabeł' to dwie nazwy tej samej rzeczy. Wiesz co?-spytałam samą siebie-To całkiem możliwe. Wyobrażam sobie jeszcze raz tę dziewczynkę, tą która spadła z rowerka. Uderzyła o kamień prawą skronią, ale to lewa półkula jej mózgu ucierpiała najbardziej-na biologii mówiliśmy o przeciwwadze (od aut. Wybaczcie za tak dużo bezsensownych wycinków naukowych xD ). W lewej półkuli znajduje się pole Broca, chociaż w latach 20-tych mało kto jeszcze o tym wiedział. Tam mieści się ośrodek mowy. Odpowiednio mocne i celne uderzenie może odebrać człowiekowi mowę. Czasem na chwilę, a czasem na zawsze. Ale moim zdaniem mówić to nie to samo co wiedzieć, chodź są to chyba rzeczy bliskie sobie. Ta dziewczynka nie przestała widzieć. Widziała pięć swoich sióstr, ich sukienki i ich włosy które wiatr niemalże czesał. Widziała wąsy swojego taty. Widziała swoją nianię...jak jej tam było?-zastanowiłam się-Melda! Widziała nianię Meldę, która nie jest zwykłą gosposią, ale przybraną mamą, jedyną, jaka ta dziewczynka miała w życiu. Widziała chustkę którą niania zawiązywała sobie na głowie szykując się do sprzątania. Widziała złote bransoletki które w promieniach słońca mieniły się na jej nadgarstku jak gwiazdy!. Szczegóły, szczegóły-westchnęłam-Prawda tkwi w szczegółach. Tylko czy to prawda że 'widzieć' zawsze łączy się z 'mówić', nawet wtedy gdy mózg nam szwankuje? Czy zmysł wzroku domaga się czegoś, nawet wtedy, kiedy mózg jest uszkodzony? Na pewno tak. Na pewno! Ta dziewczyna mogła pomyśleć ,,Boli mnie głowa'' A potem mogła też pomyśleć ,,Stało się coś złego i teraz nie wiem, kim jestem.'' Wreszcie przypomniało mi się jej imię! Więc mogła też pomyśleć ,,Libbit?Tak się nazywam? Kiedyś to wiedziałam i znałam język którym się tu mówi, ale teraz moje słowa przypominają słowa rybek w wodzie. Chcę do tego pana z wąsem pod noskiem?" i dalej ,,To chyba jest mój tatuś, ale nie wiem jak do niego zawołać. Boli mnie głowa".  Myślała ,,W języku w którym kiedyś mówiłam, nazywałam bliźniaczki 'paskudnym rodzeństwem', tak mówiłam!" Nagle mogła sobie uświadomić że znów to wie. Kolejna rzecz przyszła jej wtedy do głowy. Kolejny szczegół że tak powiem. Libbit zdaje sobie sprawę, że na pewno, znów to wyleci jej z pamięci, ale kiedy kolejny raz to sobie przypomni będzie go pamiętać dłużej. Była tego prawie pewna. Myślała ,,Kiedy chcę powiedzieć Hannah mówię TAK kiedy chcę zawołać Maria wołam 'Iiitak' a one się tylko śmieją paskudy!. Płacze i chcę do tatusia jednak nie wiem jak zawołać by przyszedł! Słowa są dla mnie jak ptaki bo przylatują i odlatują. Kiedy mam sucho w gardle i chce powiedzieć woda mówię jedynie 'Dawado', ale one wciąż się śmieją. Krzyczę na nie głośno a te uciekają. Przychodzi niania Melda z czerwoną opaską na głowie. Mówię 'Dawado' ale ona też mnie nie rozumie! Więc próbuję znów 'Sik, sik' a ta sadza mnie na kibelku. Wybucham płaczem. Przybiega tatuś i pyta o co chodzi. Tatuś wie o co chodzi 'Chce się jej pić'-mówi i nalewa wody do szklanki. Piję, tata tuli mnie a ja próbuję powiedzieć tatuś i znów nie mogę. Więc skupiam się i widzę jego imię David, mówię to sobie w głowie i kiedy myślę David z moich ust wydobywa się Tatuś! a on ze szczęścia bierze mnie na ręce i kołyszę. Na końcu mogła pomyśleć ,,Stało się coś złego a TATUŚ to moje pierwsze słowo od chwili kiedy to złe się przytrafiło. Prawda tkwi w szczegółach! Ze schodów schodzi moja siostra.
-Cześć-wita się ze mną uściskiem.-Coś ci się wczoraj działo?
-Co?-spytałam.
-Sapałaś w nocy.
-Miałam dziwny sen-powiedziałam.-Pamiętasz Rebę?
-Twoją laleczkę sprzed 14 lat?-spytała.-Dla mnie to ona była upiorna ale ty spałaś z nią co noc aż pewnej jesieni zdecydowałaś się oddać ją bo miałaś już 11 lat.
-Dzisiaj w nocy śniła mi się Reba która była wielkości pięcioletniego dziecka i miała zakrwawione usta-powiedziałam a siostra spojrzała się na mnie jak na wariatkę-Mówię serio! Do tego bujał ją mały Ross!. Potem lalka wyciągnęła z ust żabę i powiedziała 'Ta niedobra żaba nas goniła! Powiedz jej Ross!' a on dodał 'Ona miała zęby'
-Co ty wczoraj brałaś?-pomachała mi dłonią przed przerażonym spojrzeniem.
-Daj spokój!-krzyknęłam.-Wiesz jak się przestraszyłam!
-Wybacz-powiedziała-Nie wiem co to może znaczyć.
-O i śnił mi się nasz pierwszy dom-przypomniałam sobie.
-Ten w Chicago?-spytała.
-Tak-powiedziałam. Rozległ się dzwonek do drzwi. Wstałam w celu otworzenia ich. Oczywiście stał za nimi Ross no bo kto inny!
-Hej kocha..Laura-powiedział.
-Cześć sk..Ross-oboje uśmiechamy się. Blondyn stał zdezorientowany i speszony nie wiedząc czy może mnie przytulić. Po chwili przytuliłam go i poprosiłam by wszedł do środka.
-Van możesz zostawić nas samych?-spytałam.
-Jasne-powiedziała moja siostra i rzuciła mi na ucho 'Zostańcie parą!'. Ross usiadł naprzeciw mnie. Jednak po chwili usiadłam obok niego kładąc mu głowę na ramieniu. Nie mogłam się powstrzymać.
-Chciałam zadzwonić ale.. sama nie wiem była 3 nad ranem.
-Co się stało że chciałaś zadzwonić o tej godzinie?-spytał zmartwiony poprawiając kosmyk moich loków opadający mi na oczy.
-Widzisz miałam dziwny sen.-zaśmiałam się-Jak horror i ty w nim byłeś ale byłeś malutki.
-Co?-zaśmiał się.
-Śniła mi się moja lalka Reba i..
-Reba?-spytał.
-Tak.-powiedziałam-Dlaczego pytasz.
-Widzisz w 2000 roku kiedy miałem 5 lat, przeprowadziliśmy się do Chicago.-powiedział.-Kupowaliśmy dom od małżeństwa a kiedy rodzice podpisywali formalności bawiłem się z malutką dziewczynką, nie pamiętam jak miała na imię ale jej lalka nazywała się Reba.
-My sprzedawaliśmy dom w tym roku!-krzyknęłam-To znaczy że my się już kiedyś spotkaliśmy! Jak rodzice mogli się nie połapać?
-Widzisz moja mama nie była wtedy taka 'przy kości' a tata miał długie włosy i nie był siwy, do tego nosił okulary.
-Zbieg okoliczności?-zaśmiałam się-Okay.. chrzanić ten sen.
-Dlaczego tak wczoraj zareagowałaś?
-Ross..-zaczęłam-Wiesz że.. ja chcę to przemyśleć okay?
-Okay.
-Dziękuje za zrozumienie.
-Nie ma sprawy-uśmiechnął się-Robimy dzisiaj imprezkę u mnie w domu świętujemy wydanie Ep'ki. Co ty na to wpadniesz?
-Kto tam będzie?-spytałam.
-Nasi znajomi i ta cała Jessica-powiedział-W końcu przyczyniła się trochę do tej płyty bo zagrała moją dziewczynę.
-Dobrze przyjdę.
-A teraz przepraszam ale zostawiam cię samą-powiedział Ross i pocałował mnie w policzek.-Musze się przespać bo jestem strasznie zmęczony.
-Dobranoc-uśmiecham się. Postanowiłam ubrać jakąś chłodną koszulkę na ramiączkach bo na dworze jest upał i przez wczorajszy deszcz jest też strasznie duszno, zawiąząłam na stopach trampki do kostek i wyszłam z domu, próbując ochłonąć po wczorajszej nocy. Kusiło mnie by pójść do parku, ale ja tam chodzę codziennie niemalże! Nogi więc zaniosły mnie na plażę. W butach miałam pełno piasku więc zdjęłam je i wyspałam z nich piasek. Plaża była tak gorąca że postanowiłam iść bez butów. Nigdy nie lubiłam siedzieć nigdzie sama. Samotność to okropne uczucie, chyba bym nie potrafiła żyć bez chłopaka, przyjaciół i rodziny. Wszędzie widzę zakochanych i bardzo mnie to boli. Czasem nawet potrafię wyjść ze sklepu widząc tam chłopaka i dziewczynę trzymających się za ręce. Kocham Rossa i bardzo chcę z nim być, ale chcę z nim być tak.. prawdziwie. Chcę żeby mnie kochał, nie by był ze mną dla przypału. Chłopak pewnie o mnie myśli, zawsze tak jest że kiedy ja pomyślę o nim on myśli i o mnie. Lecz... to wszystko wydaje mi się nierealne. Ross to przystojny blondyn, o głębokich i czekoladowych oczach, a do tego umięśnionym ciele.-mógłby mieć każdą dziewczynę w mieście.. tak samo ładną i fajną jak on. Jest romantyczny , czuły delikatny i wrażliwy. To ideał. Kiedy jest mi zimno daje mi bluzę, nie pozwala by ktoś mnie dotknął, przytula mnie i całuje a do tego rozśmiesza! Ale przede wszystkim te oczy.. on naprawdę mnie pociąga i w sensie seksualnym (ciało ma naprawdę nieziemskie) i jako chłopak..po prostu. Usiadłam sobie na plaży wpatrując się w ocean. Nad ocean mienił się oczywiście horyzont... czasami naprawdę marzę by zwiedzić cały świat. Ale moim największym marzeniem zdecydowanie jest spędzenie kilku dni w Paryżu i Amsterdamie z moim ukochanym. Ukochanym który jest... ale jednak nie do końca. Mój odpoczynek nie trwał długo bo lodziarz jeździł ze swoją budką z lodami po całej plaży z tą irytującą melodyjką. Natychmiast podbiegło do niego rodzeństwo chłopczyk i dziewczyna, byli identyczni więc wywnioskowałam że to bliźniaki. 'Ostrożnie' krzyknęli ich rodzice. Kiedy mężczyzna podał im lody jakiś dzieciak popchnął dziewczynkę, ta upuściła loda i zaczęła płakać. Jej brat oddał jej loda i przytulił ją. Tylko się uśmiechnęłam nie potrafiąc oderwać od nich wzroku. Słońce grzało coraz bardziej więc założyłam okulary które oczywiście ukradłam Rossowi. Spędziłam na tej plaży dobre kilka godzin rozkoszując się świeżym powietrzem. Czytałam książkę i słuchałam muzyki. Żałuję tylko że nie było przy mnie chłopaka który trzymałby moją wiecznie zimną dłoń. Na zewnątrz mogłoby być 80 stopni a moje ręce dalej byłyby chłodne. Nie miałam pojęcia dlaczego się tak działo ale jakoś nie bardzo miałam ochotę teraz się tym przejmować. Co ja powiem jutro Rossowi? Obiecałam sobie że jutro mu to powiem. Jednak nie miałam zielonego pojęcia co. Po prostu zabiorę go w jakieś fajne miejsce i porozmawiam na spokojnie. Nie podejmujmy pochopnych decyzji słyszysz serce?-powiedziałam dotykając się piersi. Tak się zamyśliłam że nie zauważyłam nawet później godziny, była już 20. Poczułam to dopiero kiedy zorientowałam się że na plaży nie ma już wielu ludzi, molo jest puste, a powietrze ochłodziło się. Ocean na tle zachodzącego nieba to dla mnie wciąż najpiękniejsze miejsce na świecie. Poszłam do domu się przebrać a miałam jeszcze na 'refleksyjne' spacery prawie 2 godziny bo zabawa w domu Rossa zaczyna się o 22. Założyłam leginsy i zwykłą bluzkę. Podciągnęłam rękawy, wzięłam komórkę i zdjęłam z nosa okulary przeciwsłoneczne. Zaczęło się już ściemniać kiedy minęła godzina od mojego spacerowania. Doszłam do parku w którego centrum rozstawione były namioty. Można tam było dostać watę cukrową, popcorn lub inne przekąski. Stała tu nawet kiedyś butka telefoniczna, razem z Rossem, Raini i Calumem nie potrafiliśmy się powstrzymać by tam nie wejść. Pamiątkowe zdjęcia przypięte mam nad łóżkiem. Padł mi telefon więc nie mogłam sprawdzić która godzina. Nie miałam pojęcia czy muszę już wracać. Wokół nie było nikogo kto wiedziałby która godzina, biegały tu tylko psy. Wróciłam się więc i nawet nie zdążyłam wyjść z parku kiedy natknęłam się na Rossa.
-Laura!-krzyknął podbiegając do mnie-Boże co ty tu robisz cały czas cię szukam nie odbierasz komórki.
-Padł mi, chciałam się przejść nic mi nie jest-powiedziałam starając się ukryć moje ranne serce.
-Znam cię i wiem że nie wszystko jest dobrze-powiedział.
-Po prostu..-zaczęłam-Za dużo się naoglądałam dzisiaj zakochanych i mam już tego legalnie dość rozumiesz?-spytałam próbując powstrzymać łzy.
-Wczoraj się całowaliśmy-dotknął mojego policzka-Laura ja naprawdę się o ciebie martwię i jesteś dla mnie najważniejsza na świecie.
-Ty też jesteś dla mnie bardzo ważny- powiedziałam wycierając łzy które oczywiście musiały mi spłynąć z oczu.-Ale daj mi czas do jutra dobrze?
-No dobrze, chodź tu-chłopak pocałował mnie w czoło i mocno przytulił. Czułam się bezpiecznie.


-A teraz przestań płakać-powiedział po dobrych pięciu minutach tulenia mnie-Idziemy do mnie.
-Macie alkohol?-spytałam.
-Um.. wiesz..-zacinał się-Chłopaki kupili kilka browarów i butelkę wódki.
-Kupiliście smakowe piwa?
-Tak cytrynowe tak jak lubisz-powiedział.
-To dobrze bo mam ochotę wypić z dwie butelki-uśmiechnęłam się całując go w policzek i tuląc jeszcze raz. Wróciliśmy do jego domu niczym para. Chłopak obejmował mnie w tali i co chwilę przytulał do mnie twarz. Chyba chciał żebym poczuła się jak jego dziewczyna, którą być może od jutra będę. Przywitałam się ze wszystkimi i zaczęliśmy się bawić. Wypiłam kilka drinków i 2 piwa. Uznałam że wystarczy bo zaczynało kręcić mi się w głowie.
-I wiecie co?!-krzyknęła konkretnie już pijana Carrie, opowiadając kolejną historyjkę z przeszłości. Dużo tego było-Ross powiedział do niej co jest koleś?
-Moja wina że miała wąsy?!-fale śmiechu roznoszą się po domu a ja czuję że coraz bardziej odpadam, jutrzejszy kac już mnie przeraża.
-Dove odprowadzisz mnie?-krzyczę.
-Co?!-odpowiada-Nie słyszę!
-Odprowadzisz mnie do domu?-czuję że zaczynam tracić zmysły. Normalnie poprosiłabym o to Rossa, chłopak jednak był trochę pijany więc postanowiłam poprosić o to jedyną w miarę trzeźwą osobę. Moja przyjaciółka nie piła dużo na pewno ze względu na małą Demi. Dziewczyna trzymała mnie pod ręką bo miałam już zaburzenia ruchów miałam więc jakieś 0,5% alkoholu we krwi. Ludzie nie byłam taka pijana!!!
-Wiesz że cię kocham Dove?-powiedziałam śmiejąc się-Jesteś dla mnie jak siostra bliźniaczka..biała na łbie ... ale jak bliźniaczka. Zupełnie nie byłam świadoma tego że blondynce napłynęły łzy do oczu.
-Tak ja też cię kocham-odpowiedziała. Ostatnie co pamiętam to to że dziewczyna położyła mnie do łóżka i od razu odpadałam z bólem głowy.
                                                                       *Narrator*
Dove czuła się okropnie, po tym jak usłyszała to od Laury. Bała się że jeżeli nie pomoże Jessice w jej planie zdobycia Rossa.. ona opowie wszystkim o jej przeszłości. Tym czasem niczego nie świadomy blondyn dokończył szklankę piwa, do której Jessica wrzuciła tzw. pigułkę gwałtu. Ross stracił świadomość i czucie we wszystkich kończynach po kilku minutach. Reszta R5 wraz z Ellingtonem, Rylandem, Vanessą, Shane'm oraz Anselem i Carrie, bawili się w najlepsze. Zniecierpliwiona brunetka czekała na powrót Dove. Kiedy ta wreszcie wróciła zaciągnęła pijanego i nieprzytomnego Rossa do auta. Blondynka nie wypiła nic tylko dlatego, że Jessica nie miała prawa jazdy i musiała zawieść ją i blondyna do jej domu przy ulicy. Morrewood 23. Dziewczyny wniosły chłopaka na 4 piętro i rzuciły na pościelane już łóżko, brunetka wszystko dokładnie zaplanowała.
-Pomóż mi go rozebrać-rozkazała.
-Zwariowałaś?!!!!
-Musi myśleć że się ze mną przespał!-Blondynka robiąc to powtarzała tylko 'Nie wierzę że to robię'. Kiedy skończyła z płaczem wyszła z domu brunetki. Wiedziała że właśnie zruinowała związek Rossa i Laury, a byli już tak blisko by być razem. Jessica przytuliła się do blondyna zadowolona z siebie. Następnego ranka świat Rossa runie w gruzach. Z pewnością nie będzie miał pojęcia co się z nim działo. A Laura? Laura załamie się ... i zawiedzie na chłopaku, którego tak pokochała.
******************************************************************

No hej miśki ;3
Wróciłam po tak długiej i wkurzającej przerwie -,-
Po prostu teraz jest tak ,że jak przekroczę limit to nie mam internetu przez miesiąc.
Nigdy nie miałam żadnych limitów!
Ale wiecie jak zaczął szybko chodzić to musiałam obejrzeć kilka filmów i.. limit się przekroczyło!
Co myślicie o rozdziale?
Według mnie nie ma on najmniejszego sensu!
Za dużo przemyśleń Laury?
Zostawicie mi komentarz żebym wiedziała że ze mną jesteście!
Zwłaszcza moi ulubieńcy z długimi komentarzami.
Postaram się wynagrodzić wam tę przerwę i napisać rozdział 1 na drugim blogu.
PS:Bardzo wam dziękuje za 20 tyś wejść!!!!!
 


czwartek, 23 października 2014

Kochani wracam ;3

Słuchajcie napisałam już rozdział oficjalnie Internet wraca mi w sobotę więc go dodam!

niedziela, 5 października 2014

Tak was przepraszam!

Właśnie piszę notkę przy okazji. Widzice mama robi zakupy ja natomiast korzystam z darmowego wi-fi w galerii Hosso i dodaje notke. Byłam właśnie w T-mobile i robią jakieś 'przekaźniki'. Obecnie nie mam internetu ale napisałam prawie cały rozdział więc jak tylko będe w posiadaniu internetu dodam nawet 2! Nie okłamywałabym was bo po co? Jest 21 komów do tego statystyka podskoczyła! Żeby było jasne mam blogera w komórce ale rozdziały są na lapku w notatniku :/ Myślę że rozumiecie. Kocham was <3