wtorek, 28 października 2014

Rozdział 21

.*Ross*
Rano obudziłem się z lekkim bólem głowy. Pomyślałem że to z pewnością od wczorajszego piwa i tych kilku kieliszków wódki. Na moim torsie leżała Laura (no bynajmniej tak mi się wtedy zdawało) wtuliłem się w jej włosy i kiedy tylko poczułem inny zapach tych jej ślicznych włosów, zorientowałem się że nie leżę w moim ani też Lau pokoju. Odskoczyłem od tej dziewczyny jak poparzony ... i wtedy zobaczyłem mojego nagiego penisa i leżącą na łóżku Jessicę. Wyraźnie dostrzegłem gołe piersi dziewczyny.. natomiast dół miała okryty kołdrą. Nie wypiłem aż tyle żeby się z nią przespać!!!!! Urwał mi się film po jednym pierdolonym piwie?!!!!!! Zacząłem się ubierać. Dziewczyna obudziła się.
-Cześć kochanie-mruknęła przeciągając się.
-Co my zrobiliśmy!?
-Pytasz jakbyś nigdy nikogo nie przeleciał.
-To nie możliwe za mało wypiłem!!!!!
-Możliwe...a tak w ogóle może przyniósłbyś swojej laseczce jakieś śniadanko mięśniaku?
-Znam siebie i wiem że nigdy w życiu bym cię nie tknął palcem.-powiedziałem, zapinając pasek na spodniach i chwytając za kurtkę.
-Dlaczego? Zostań kochanie może zrobimy sobie drugą rundkę?
-Kocham Laurę!-krzyknąłem-I wiem że się z tobą nie przespałem.
-Daj spokój!-krzyknęła-Niby jakim sposobem zaciągnęłabym cię na koniec Los.Angeles pijana i bez prawa jazdy? Przeleciałeś mnie i nie myśl sobie że cię tak łatwo puszczę-powiedziała a ja poczułem jak świat mi się zawala. Co ja teraz powiem dziewczynie którą kocham?! Laurze?! Przecież mieliśmy dzisiaj porozmawiać i jak znam Laurę to ona mnie kocha! Dzisiaj bylibyśmy parą. Urwał mi się film!? Już nigdy więcej nie pozwolę sobie na nawet kieliszek wódki. Wybiegłem z mieszkania dziewczyny słysząc tylko 'Jesteś na Twitterze skarbie!'. Boże to nie może być prawda nie możliwe! Dlaczego jeszcze się nie obudziłem?! Próbowałem się uszczypnąć, nawet oblałem się butelką zimnej wody! Nic to nie dało.. stało się ... czuje obrzydzenie do samego siebie. Kiedy wpadłem do domu od razu rzuciłem się na moich braci z pytaniami.
-Czy ja wczoraj wychodziłem gdzieś z Jessicą?
-Tą laską z naszego teledysku?-spytał Rocky.
-Tak.
-No widziałem że trzymała cię pod ramię i wychodziliście-powiedział Riker.
-Mój boże nie-złapałem się za rozczochrane włosy.
-Ross ty skurwysynie!-krzyknęła moja siostra schodząca z góry razem z Ellingtonem.-Co to jest?!-krzyknęła pokazując mi nowy tweet Jessicy 'Ross jesteś niesamowity' a pod tym moje półnagie zdjęcie z jej ohydnymi ustami na moim policzku.W tym samym czasie wszyscy chłopacy dostali powiadomienia.
-Co ty zrobiłeś?!-krzyknął Ryland.
-Zwariowałeś?!!!!!!-dodał Ell.
-Ja nic nie pamiętam musicie mi uwierzyć urwał mi się film.
-Nie gadaj głupot!-krzyknęła zapłakana już Delly-Wypiłeś jedno piwo i 3 kieliszki wódki.
-Musieli mi coś dosypać!
-Dosypać?!-krzyknął Rocky.-Nie rób z siebie idioty!-siostra spojrzała na mnie wzrokiem pełnym żalu i nienawiści. Nawet nie zdążyłem mrugnąć a ta wymierzyła mi mocny policzek w twarz.
-Jak mogłeś tak skrzywdzić Laurę?-spytała-Ty dupku.-pchnęła mnie a chłopaki odwrócili się do mnie plecami. Nie wiedziałem co mam zrobić... skrzywdziłem Laurę.. to fakt.. ona już nigdy mi nie wybaczy.. a ja tak bardzo ją kocham. Położyłem się spać w nadziei że kiedy odpocznę może coś mi się przypomni.
*Laura*
Rano obudziłam się w swoim pokoju kompletnie nie mając pojęcia jak się tu znalazłam. Po chwili jednak coś błysnęło mi w głowie i przypomniałam sobie, że chyba prosiłam Dove by mnie tu zaprowadziła. Dzisiaj mam odebrać z Rossem wyniki jego badań. Doszłam do wniosku że kocham go najbardziej na świecie ... i chcę z nim być. Już nie mogę się doczekać kiedy go zobaczę. Popędziłam do łazienki wzięłam krótki prysznic i umyłam zęby. Nie miałam ochoty nawet nic jeść. Susząc włosy napisałam do chłopaka sms'a jednak nie odpisał mi. Stwierdziłam że pewnie śpi 'Mój śpioszek'. Około 11 wyszłam z domu i popędziłam do Rossa. Otworzyłam drzwi wielkiego domu chłopaka i o dziwo nie zastałam nikogo w salonie. Jednak zauważyłam światło w toalecie na 'parterze' że tak powiem. Zapukałam do drzwi.
-Ross?-spytałam.
-Jest na górze-odezwała się Stromie-Witaj kochanie.
-Przepraszam za kłopot.
-Ale przecież nic się nie stało-zaśmiała się. Weszłam po schodach na górę i cicho otworzyłam drzwi Rossolandi. Chłopak leżał na łóżku w białej koszulce. 'Zawsze chciałam to zrobić'-powiedziałam sobie w myślach i rzucając się na łóżko chłopaka szarpnęłam go za ramię.
-Co je...-nie zdążył dokończyć bo mocno go pocałowałam.

Chłopak odwzajemnił mój pocałunek.
-Wiesz..-zaczęłam odrywając się od niego-Kocham cię bardzo i chcę być z tobą jeszcze bardziej.
-Naprawdę?-spytał wyraźnie zdziwiony. Pokiwałam tylko głową i znów zaczęliśmy się całować. Po chwili jednak chłopak oderwał się ode mnie.
-Co się stało?-spytałam-Wiem fatalnie całuję wybacz.. brak doświadczenia.
-To nie chodzi o twoje idealne całowanie-uśmiechnął się-Zrobiłem coś czego nigdy w życiu mi nie wybaczysz.
-Co?-spytałam i znów go pocałowałam-Hej ...-z jego oczu pociekły łzy-Kochanie co się stało?
-Wchodziłaś dzisiaj na twiterra?
-Nie-odpowiedziałam krótko.
-Obiecaj że mnie nie znienawidzisz-powiedział szukając czegoś w swoim czarnym i'Phonie. Kiedy zobaczyłam to zdjęcie... to było coś jak.. nie potrafię tego określić. Serce pękło mi na pół.-Byłem pijany ona musiała wrzucić mi coś do drinka.
-Ty świnio...-zaczęłam-Myślałam że jesteś moim jedynym i to prawdziwa miłość...jesteś takim samym dupkiem jak wszyscy.
-Proszę cię nie mów tak.
-Dobrze że nie byliśmy parą... zraniłeś mnie-powiedziałam płacząc-Ale może to dobrze że wyszło jaki jesteś.
-Laura.
-Nie chcę cię więcej widzieć..zapomnij.
-O tobie nie da się Kocham cię!!!!!-wyszłam z jego pokoju trzaskając drzwiami. Nie rozumiem jak on mógł mi to zrobić? A może to moja wina? Może nie powinnam była zostawiać go samego.. mogłam wziąć go do siebie. Boże co ja robię obwiniam samą siebie! Odbiło mi? Dlaczego faceci to takie świnie?!!! Myślałam że on naprawdę jest inny.. ale jest taki sam jak wszyscy. Chociaż.. jak tak na niego patrzyłam... to widziałam w jego oczach garstkę prawdy.. może ona rzeczywiście mu coś dosypała? Tylko dlaczego miałaby to robić.? W tej chwili byłam smutna.. i nie wiedziałam z kim mogę o tym porozmawiać. Postanowiłam więc udać się do mojej przyjaciółki Dove Cameron. Dziewczyna mieszkała jakieś 40 minut pieszej drogi ode mnie więc będę miała jeszcze sporo czasu by wszystko przemyśleć. Całkowicie straciłam poczucie czasu i nim się obejrzałam pukałam do drzwi blondynki z zapłakanymi oczami.
-Lauruś-dziewczyna przytula mnie czule.
-Sądzę że wiesz co się stało-jej oczy zaszkliły się. Wtedy nawet nie było po niej widać że coś ukrywa. Zaprosiła mnie do salonu i nalała mi świeżego i zimnego soku z cytryny i mięty. Pozwoliła mi też zmyć mój delikatny ale jednak spływający po policzkach makijaż.
-Tak mi przykro-powiedziała łapiąc mnie za rękę.
-Powiedz czym ja mu zawiniłam?-spytałam-Przespał się z tą suką!-wybucham płaczem. Przyjaciółka tuli mnie do siebie. Ten ból był nie do zniesienia, nie czułam się tak wyczerpana psychicznie od wydarzeń, kiedy byłam uwięziona w .. tym budynku a Shane był zwykłym dupkiem ... teraz stał się moim przyjacielem. Przeprosił za wszystko.. nie mogę go skreślić widzę że się stara.
-Nie jesteś nic winna..-powiedziała.
-Ja go tak bardzo kocham rozumiesz?-spytałam.
-Wiem-pocałowała mnie w czoło-Może porozmawiaj z nim.
-Rozmawiałam ale ten skończony idiota się tego wypiera!-krzyknęłam-Żeby on się przyznał wybaczyłabym mu .. ale jak on się wypiera?! Co to ma być?!
-On cię kocha.
-Tak-zaśmiałam się-I jak ją posuwał pewnie też mnie kochał.. albo myślał o mnie.
-Nie masz 100 % pewności że to zrobił.
-Ja to czuje.. nie chcę go widzieć do końca mojego życia. Na te słowa dziewczyna wyraźnie się zmartwiła i zaczęła panikować.
-Przestań nie możesz tak mówić proszę cię zejdźcie się!-powiedziała.
-Dlaczego ci tak na tym zależy?-spytałam dziewczyna zaczęła motać się w słowach.. zaczynała kręcić.
-Wiesz ja po prostu.. ktoś sprzątnie ci go z przed nosa.-powiedziała-Znam tą kurwę nie da mu teraz spokoju zrobi wszystko by go zdobyć!.
-Problem w tym..-zaczęłam-Że już mnie to nie obchodzi.- w tej właśnie chwili do domu wbiega rozbawiona Demi z mokrą głową.
-Mamo mamo mamo!-krzyczy-A tata nauczył mnie wać.
-Co skarbie?
-Pływać skarbie-powiedział uśmiechnięty Shane.
-Ciocia Laura!-mała wykrzyknęła moje imię z przedrostkiem 'ciocia' i rzuciła mi się w ramiona. Poprawiła mi tym trochę humor. Shane pocałował Dove a ja tylko na nich spojrzałam.
-Wiesz.. ja i on..
-Widzę wszędzie miłość..tylko nie u mnie.
Tydzień Później
*Laura*
W tym tygodniu nie działo się nic specjalnego. Nic też się nie zmieniło. Dalej jestem zła na Rossa. Wczoraj wydarzyło się coś co totalnie zwaliło wszystkich z nóg. Jesscia położyła przed Blondynem pozytywny test ciążowy. To zrujnowało mi życie. On nie dość że się z nią przespał, to teraz chce z nią wychować te dziecko .. jestem tak nieszczęśliwa.. że chyba nie można być bardziej smutnym ode mnie. Do tego nikt mnie nie rozumie! Nikt nie potrafi zrozumieć , że ja czasem muszę pobyć sama, bez żadnego towarzystwa. Zwłaszcza w takich sytuacjach. I tu nie chodzi o to że chcę umierać w samotności i ciszy, tylko że chcę poukładać w sobie te cząstki które wciąż są żywe. Chcę odżyć i odnaleźć w sobie ten sens, bo mam poczucie że już od dawna go w sobie nie noszę. Ale nikt nie wie że depresja może trwać dłużej niż to się każdemu wydaję. Zraniona dusza i złamane serce dochodzi do siebie znacznie dłużej niż stłuczone kolano-takie jest moje zdanie. A teraz kiedy już jest jak mogę dokładnie zregenerować każdą swoją cząstkę, ale potrzebuję spokoju, ciszy i chwili zrozumienia. Nie jest mi z tym wszystkim lekko, ale staram się jak mogę, aby móc powiedzieć, że już w stu procentach wróciłam do normalności. Niech ktoś wreszcie to zrozumie! Słyszę pukanie do drzwi.
-Mogę wejść?-odwróciłam się i tak.. to była mama Rossa.
-Pani Lynch?-spytałam wycierając łzy-A co pani tutaj robi?-spytałam.
-Chciałabym z tobą porozmawiać-siada na moim łóżku i przytula mnie.-Och skarbie.
-Co u Rossa?
-Chcę porozmawiać o tobie-powiedziała.-Widzę że cierpisz.. powiedz mi .. ty..czy ty i Ross.
-To skomplikowane.. niby czuje coś do mnie a przespał się z inną laską.-powiedziałam.
-A ty?
-Kocham go.. wiem że może nie jestem idealna ale kocham Rossa odkąd pamiętam i chcę z nim być.-wydusiłam-Ale jakoś nie potrafię mu tego wybaczyć.
-Boże-powiedziała-Pokaż dłoń.-wyciągnęłam do kobiety rękę a ta dokładnie obejrzała złoty pierścionek na moim palcu.-Skąd go masz?-spytała.
-Ross mi go dał-powiedziałam.
-To był pierścionek matki, mojej matki.-odpowiedziała.
-Przepraszam ja nie...-zaczęłam ściągając pierścionek.
-Wiesz jaka wiąże się z nim wartość?-spytała wkładając go z powrotem na mój palec. Pokiwałam przecząco głową.-Moja mama nie urodziła syna, więc dała ten pierścionek mnie. Miałam dać go najbardziej dorosłemu psychicznie synowi... a on miał podarować go kobiecie którą będzie kochał po grób.
-Więc...-uśmiechnęłam się.
-Postanowiłam dać go Rossowi, a on nawet nie raczył poinformować mnie ,o tym że ci go podarował.
-Ta jedna głupia impreza zniszczyła mnie wewnętrznie.
-Laura-zaczęła kobieta łapiąc mnie za rękę-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham.
-Co?-spytałam zdziwiona.
-Nie zaakceptuję innej dziewczyny u boku Rossa bo bym nie potrafiła-zaśmiała się-Znam mojego syna i wiem że on kocha cię nad życie! Ta ciąża to musi być jedna wielka pomyłka... bardzo bym chciała żebyś mówiła mi kiedyś mamo-uśmiechnęła się całując mnie w czoło-Jesteś niesamowita i taka piękna-uśmiecham się-Ross cię kocha..i. nie wiem czy wiesz ale.. wczoraj chciał się pociąć.
-Zwariował?!-krzyknęłam.
-Ledwo co zdążyłam wyrwać mu żyletkę z rąk-powiedziała-Nie zwariował.. raczej bardzo za tobą tęskni.-kobieta westchnęła i oderwała się ode mnie-Pójdę już przemyśl to co? Jeżeli chcesz możesz wymyślić coś z Rydel wiesz jaka ona jest! -Stromie zaczyna się śmiać- Dzisiaj wieczorem grają koncert na arenie Stars'n'Rocks!. Godzina 20 masz miejsce w pierwszym rzędzie nie spóźnij się.-kobieta opuszcza mój pokój. Leżąc na łożku po tej rozmowie z mamą Rossa. Postanowiłam pójść do mojej przyjaciółki a także zwołać Carrie i Raini, Dove dam spokój przecież ma małą na głowie. Od łez bolała mnie głowa. Podeszłam do lusterka i zobaczyłam zapłakaną, z rozmazanym tuszem dziewczynę .. a najgorsze jest to że to przez chłopaka. Kiedy już doprowadziłam się do ładu i wyglądałam jak dawniej ubrałam trampki i wyszłam z domu do parku gdzie miałam spotkać się z przyjaciółkami. Po upływie około 20 minut doszłam do naszego ulubionego miejsca w parku. Na naszej kochanej fontannie była na razie tylko Rydel przytuliłam się do dziewczyny.
-Cześć kochanie moje-powiedziała.-Trzymasz się?
-Tak wszystko ze mną w porządku dzięki że cię to obchodzi-powiedziałam.-Wiem już że macie dzisiaj koncert i nie zamierzam go opuszczać tylko ze względu na Rossa.
-Świetnie skarbie!-krzyknęła dając mi całusa w policzek-Może obejrzymy potem jakiś film?-spytała-Nasz 'Oficer i Gentelman?'
-Komedie romantyczne są do dupy-rzuciłam-2 minuty przed końcem filmu zakochani uświadamiają sobie że są dla siebie stworzeni-dodałam-Filmy akcji są bardziej życiowe.
-Nie znosisz ich!-krzyknęła.
-Bo są prawdziwe.-powiedziałam-Terrorysta bierze 20 zakładników zabija kilku z nich a potem zjawia się Bruce Willis i robi maskrę ratując reszcie tyłki.
-Hej!-krzyknęła Car i Raini które właśnie podążały w naszym kierunku.
-Cześć-przytuliłyśmy się i usiadłyśmy na fontannie.
-To co możemy zrobić?-spytałam.-Żeby dokładnie sprawdzić tą sukę?
-No nie mam pojęcia.
-Ja w sumie też.. nic nie przychodzi mi do głowy-powiedziałam.
-Wiecie co ta szmata zostawiła wczoraj u nas?-spytała Rydel.-Przyszła do Rossa.. i ona myśli że będą parą?!!!!!
-Mów dalej!-krzyknęłyśmy zniecierpliwione.
-Zostawiła wizytówkę przychodni w której przyjmuje jej lekarz 'rodzinny'.
-Pójdźmy tam i zmanipulujmy jakoś recepcjonistkę żeby dała nam zajrzeć do segregatorów.-zasugerowała Carrie.
-Co?!-krzyknęła Raini-To chamskie wredne i ryzykowne!-wszystkie spojrzałyśmy na nią z wielkimi oczami-Moje nauki nie poszły w las!-zaczęłyśmy piszczeć i tulić się.
-Car jesteś genialna!
-Kto powiedział że blondynki są głupie?!. Musiałyśmy złapać z dziewczynami autobus liniowy bo ta ulica znajdowała się aż za centrum!.
***
Kiedy wreszcie dostałyśmy się do Kliniki 'World of Healfy' czułam się tak jakby serce podskoczyło mi do gardła.
-Jak chcecie ją zagadać?-spytałam.
-Macie konkretny plan laski?-spytała Carrie.
-Ty Laura, Car i ja odwrócimy uwagę tej recepcjonistki a Raini pójdzie grzebać w segregatorach.
-Pójdziemy za to siedzieć-powiedziałam.
-Nie dramatyzuj-Delly wepchała mnie do środka budynku. Na parterze mieściła się recepcja. Miałyśmy szczęście bo w poczekalni nie było nikogo a lekarz przyjmował dopiero na 4 piętrze. Chciałam się wycofać jednak dziewczyna pchnęła mnie prosto w okienko recepcjonistki. Miałam szczęście kobieta miała koło 70-tki i nosiła okulary.
-Dzień dobry-powiedziałam zestresowana-Jesteśmy z.. um z ..
-Z Firmy 'Segregator'-sprostowała Raini.-Dostała pani zawiadomienie?
-Słucham?-spytała kobieta poprawiając okulary na nosie.
-Nie czyta pani gazet?-spytała Rydel, ja tam wolałam się nie odzywać.-Nasze segregatory rozpadają się, to przez słabe i złe konstrukcje.
-Bardzo słabe i złe-dodała Raini i Carrie.
-Kiedy je wymienialiście?-spytałam by nie wzbudzać podejrzeń.
-Jestem tu od czerwca-wyznała nam kobieta.
-W takim razie musimy je sprawdzić-powiedziała szatynka. Kobieta otworzyła nam drzwi 'O to chodziło!'-pomyślałam. Ja i moje blondwłose przyjaciółki usiadłyśmy na biurku kobiety natomiast Raini podeszła do segregatorów.
-Wybiorę kartę na chybił trafił-powiedziała.
-Sprawdzić literę G-zasugerowałam bo ta dziwka miała na nazwisko 'Greace'.
-Świetny pomysł-puściła mi oczko. Kiedy moja przyjaciółka zaczęła tam grzebać kobieta wstała i chciała podejść do mojej przyjaciółki ja jednak położyłam jej dłoń na barku i przycisnęłam do krzesła.
-Ładne okulary-zaczęłam.
-Oh dziękuje ci dziecko-powiedziała.
-Pewnie dużo kosztowały-uśmiechnęła się Rydel.
-20 dolarów-odpowiedziała i zaczęłyśmy się śmiać.
-Nie do wiary-rzuciłam-Mogę je zmierzyć?
-Um.. jasne-powiedziała i podała mi je. Założyłam okulary na nos-Jak wyglądam?
-Nic nie widzę-zaśmiała się recepcjonistka.
-Nie myślała pani o szkłach kontaktowych?-spytała White.
-Są nie wygodne- odpowiedziała Marry (bo tak miała przynajmniej na plakietce).
-Trzeba cierpieć dla urody-znów rozbawiłam tym starszą panią.
-Ta kurwa jest w ciąży!!!-rozdarła się na całą salę Raini. Kobieta obróciła się na pięcie i spojrzała na nią ta oszołomiona sprostowała-W naszym 'slangu' (od.aut. chodzi o mowę w sensie 'Luzik' lub coś). to znaczy że segregator lada chwila się rozpadnie-my tylko przytaknęłyśmy na to głowami.-Dziewczyny musimy to zgłosić.
-Absolutnie-odpowiedziałyśmy chórem.
-Zwracam okulary-powiedziałam już ze łzami w oczach i pędem wybiegłam z budynku. Byłam w szoku.. przyjaciółki po chwili mnie dogoniły.
-Jak to możliwe!!!-krzyknęłam tylko a Rydel i Carrie złapały po jednej z moich dłoni. Raini natomiast zamiast mnie pocieszać dobiła mnie.
-Przykro mi ale badanie moczu potwierdziło ciążę.-powiedziała.
-A co z 'Oficer i Gentelman?'- spytałam podając nazwę naszego ulubionego filmu.
-To ściema-powiedziała Rydel.
-Jak wszystkie komedie romantyczne-dodała Carrie. Po tej cholernej wizycie u lekarza tej larwy, poszłyśmy do domu Rydel. Niestety Car była umówiona z Anselem do kina więc byłyśmy 3. Przyjaciółki zostawiły mnie na chwilę w kuchni samą. I wtedy zobaczyłam Rossa. Wyglądał inaczej... nie był już ubrany w swoim stylu. Miał na sobie za dużą brudną koszulkę, rozczochrane włosy i podkrążone oczy. On chyba rzeczywiście strasznie to przeżywa. Nie miałam ochoty zamienić z nim słowa więc podniosłam się i chciałam pójść na górę do Delly chłopak jednak złapał mnie za rękę.
-Laura nie odchodź-padł na kolana. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem-Chyba możemy przebywać razem w jednym pomieszczeniu.
-Nie sądzę i wstań!-krzyknęłam. Chłopak podniósł się i powiedział.
-Laura kocham cię..zawsze będę cię kochał jesteś najważniejszą osobą w moim życiu.-wydusił-Za jeden głupi błąd będę płacił do końca życia.
 -Ja też cię kocham-powiedziałam dotykając jego policzka. Ten wzrok.,. jego zaszklone oczy .. boże mam taką ochotę go pocałować i się przytulić tak mi go brakuje!-Potrzebuję dużo czasu by to przemyśleć...
-Jest nadzieja?-spytał.
-Oczywiście że jest.-uśmiechnęłam się do niego.
-Przyjdziesz na koncert?-spytał.
-Tak.-odpowiedziałam na co się uśmiechnął, chyba dodałam mu skrzydeł.. myślę że odtąd będzie z nim lepiej. Ross wyszedł i wróciły Rydel wraz z Raini trzymając w dłoniach szklanki soku pomarańczowego z kostkami lodu.
-Rozmawialiście?-spytała szatynka.
-Przed chwilą wyznaliśmy sobie miłość-powiedziałam-Czy to nie cudowne?
-Wręcz przeciwnie-oburzyła się Rydel-On przespał się i zrobił dziecko największej zdzirze wszechczasów!-znów zaczęłam płakać. Dziewczynom też się zbierało.
-Za oknem biegają dzieci powiedzmy im że kiedyś umrą-rzuciła Raini.
-Chcecie kawałek 'Rafaell'a?' -spytała blondynka.-Na osłodę.
-Nie ma mowy odchudzam się-rzuciła szatynka-I jestem tak głodna że pożarłabym was żywcem.
-Dobra nie chcecie to nie-powiedziała-Ja idę się szykować do koncertu wy też się ubierzcie jakoś na Rocka!-uśmiechnęła się. Rozstałam się z przyjaciółkami i poszłam do domu szykować się na koncert na który w tej chwili nie miałam zbytnio ochoty iść. Byłam zmęczona tą całą sytuacją i tym że sama już nie miałam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. A może ta szmata, larwa nie wiem już jak mam ją wyzwać 'Kto to coś spłodził chyba grabarz z prostytutką!'***-krzyknęłam sobie w myślach.
***
Kiedy dotarłam do wspomnianego przez Stromie klubu był już tam tłum ludzi. Ledwo co dopchałam się do ochroniarzy którzy mieli wpuścić mnie za kulisy do moich przyjaciół. R5 robili sobie zdjęcia z fanami. Wszyscy byli mega szczęśliwi, nawet Ross się uśmiechał. Ja jednak wiedziałam że nie jest to jego prawdziwy uśmiech. W środku cierpiał i było to po nim widać. Czułam że serce pęka mi na kawałki kiedy tak na niego patrzyłam. Kochałam go mimo wszystko co mi zrobił. Jest dla mnie wszystkim. 'Czas leczy rany'-pomyślałam. Niedługo o mnie zapomni.. zwłaszcza że będzie miał dziecko z tą szmatą. Stojąc pod sceną w trakcie koncertu starałam się obserwować wszystkich przyjaciół, jednak jak na złość cała moja uwaga skupiona była na Rossie. Był uśmiechnięty jak podczas robienia zdjęć z fanami, ale ja po raz kolejny widziałam smutek w jego oczach.
Głos jednak wciąż miał taki sam. Jednak nie dotrwałam do końca koncertu. W połowie postanowili zagrać 'One last dance'. Ross usiadł naprzeciw mnie.. i patrząc mi w oczy zaczął śpiewać pierwsze wersy piosenki. 'Teardrops in your hazel eyes.I can't believe I made you cry. It feels so long.
Since we've went wrong.But you're still on my mind. 
Widziałam już łzy w jego oczach. Never want to break your heart.Sometimes things just fall apart.So here's one night.To make it right.Before we say goodbye.Z tym zdaniem po jego policzku spłynęła pojedyncza łza a kiedy chłopak dokończył. So wait up wait up.Give me one more Chance.To make up make up. I just need one last dance.- Nie wytrzymałam i wyszłam z sali. Udałam się prosto do domu, starając się powstrzymać morze łez. Kiedy dochodziłam do domu potrąciła mnie dziewczyna, była pobita lekko nieświadoma.
-Hej wszystko w porządku?-spytałam. Dziewczyna odwróciła się do mnie. Boże...-Maia?!-krzyknęłam.
-Laura?-spytała-Błagam pomóż mi nie wiem co się ze mną dzieje Oliver.. zabili go nie wiem co się ze mną dzieje.
-Spokojnie jesteś cała we krwi-próbowałam pomóc dziewczynie.-Co się stało?-spytałam-Dzwonię na pogotowie.
-Nie!-krzyknęła-Błagam cię jeśli kochasz Rossa pozwól mi najpierw powiedzieć całą prawdę tobie.
********************************************************************************
No hej miśki!!!!
Zaskoczyłam was?
To dzięki wam rozdział już dzisiaj cieszę się że ciekawiło was co będzie dalej.
Słodka czekoladko-jak widzisz użyłam twojego tekstu i poważnie piszesz lepiej odemnie!
Powinnam czuć się zaszczycona że raczysz czytać te bzdury!
Wierna-czekam na kom ♥
Jak dobijecie mi tutaj 30 komów dodam nowy rozdział na tym blogu w weekend a do końca tygodnia.. napiszę rozdział pierwszy na drugim blogu ♥

13 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak mnie uszczęśliwiłaś tym rozdziałem..Tyle emocji....Debilna Jessica, szmata pusciła się i teraz wmawia Rossowi że jest ojcem....
    Czekam aż Laura dowie się prawdy.Zaciekawiłaś mnie ostatnią sceną

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie napiszę długo... potęgi... wracając.
    Rozdział cudowny.... nie lubię cię Jessica... Ta ostatnia scena... powiem ci słowo opisujące cały: ZAJEBISTY!!!.
    No to... czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu dziewczyno kocham tego bloga!!! Uwielbiam jak piszesz! Ten rozdział był boski :D Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow.
    Super rozdział :*
    Pieprzona Jessica. I hate Jessica.
    Czekam niecierpliwie na next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeny nawet nie wiesz jak się cieszę, że dodałaś dzisiaj ten rozdział. Muszę się uczyć na głupią matmę, a przeczytanie go było bardzo miłą odskocznią. Ale przejdźmy do rzeczy. Więc tak: ekhem
    Jessica to największa suka na całym świecie i wszechświecie realistycznym i na całym świecie i wszechświecie fanfiction! Byłam strasznie zmęczona, ale tak się przez nią zdenerwowałam, że chyba nie zasnę! Ugh. Jak już się to dziecko urodzi, o ile ona serio jest w ciąży i jak wszystko pójdzie tak jak w mojej głowie to się zrobi testy na ojcostwo i po kłopocie. Teraz coś do Laury: Laura kobito, jak Ty chcesz być z Rossiaczkiem jak Ty mu jakby nie ufasz, bo jakbyś ufała to byś mu wybaczyła jak mniemam. Ba! Przecież tu nie ma nic do wybaczania, bo Ross przecież nic nie zrobił!! I w ogóle ta ostatnia scena. No po prostu nie wyczymię do następnego. Jeny odwala mi. Ok kończę, bo nie wiem co jeszcze przez moje chwilowe nieogarnięcie tu powypisuję.
    Podsumowując Jessica to bitch bitch bitch bitch i jeszcze 151900 razy bitch.
    A tak w ogóle to rozdział jest wspaniały i omg jeszcze zębów z podłogi nie pozbierałam. Ok idę się uczyć na matmę. O ile uda mi się skupić.
    Czekam niecierpliwie na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej aż się wzruszyłam...mój tekst w tym ŚWIETNYM ROZDZIALE!!!...Muszę cię przytulic...wiesz...!!! Ale dosyć o mnie...
    Ekhem...A więc ta suka pierdolona przespała się z jakąś inną męską dziwką...taką samą jak ona...tyle że innej płci....(dobra łapiesz...bo w sumie ja sama nie wiem co ja właśnie napisałam..WHATEVER). I oskarżyła Rossia o spłodzenie jakiegoś dziwkawskiego bachora...(wow...co to za potok słów...XD). Normalnie uduszę...ta kurwa niszy Raure...nie wytrzymuje.
    Już widzę te dziecko...YGH...aż strach mówić. Po prostu masakra rodem z burdelu. (Dostałam jakiegoś potoku słów...po naszej rozmowie...XD).
    Czemu oni muszą być tacy słodcy nawet jak są pokłóceni...LOVCIAM...ONI MUSZĄ BYĆ RAZEM DO JASNEJ CIASNEJ...bo ja tak mówię. A Czekoladka jest teraz bardzo ANGRY...na tą laseczkę spod latarni. Więc Raura niech się stanie...RIGHT NOW...Nosz nic się nie dzieję...moje moce się skończyły...haha. Ale i tak mówię Raura ma być.
    Co się stało z Maią....??? Już się martwię...niby na początku była ta zła...ale teraz jest dobra. Ja to wiem...a Chocolate zawsze ma racje...c'nie??
    Jejku Stay With Me...i te łzy...sama przy niej ryczę...ale jak to opisałaś...to normalnie ryczałam jak bóbr...biedna Lau...no i w sumie biedny Ross...haha
    A więc reasumując mój chory potok słów...dziwka ma spłonąć na stosie...ma stać się Raura...ja chcieć wiedzieć cio z Maią??
    Ja się żegnam z moją GENIALNĄ PISARKĄ...życzę weny kochana...buziaki<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow... Co za dziwka z tej Jessici... Nie lubię jej. CO JA GADAM???
    Nienawidzę tej małe dziwki. Niech się smaży w piekle. Teraz się przez nią denerwię i będzie dużo seksi błędów ortograficznych...
    UGH... TFHYGBJKNJBNJBGXCGHJBGFTDHFVKNKNJB
    CO ZA ŹDZIRAAAAAA!!!!!!
    Ja ją zabiję własnymi rękami...
    Ubiję, potnę, posiekam, zgwałcę kurwa...
    Utopie, przetopię na sztabki złota (a sorry... nie da się z gówna zrobić nic wartościowego...) i ją zakopię.
    Gówniana lala..
    Ross NIGDY z nią nie będzie...
    NEEEEEEEEEEEEEEEEEVER! :*
    Ciekawam też co będzie z Maią?
    Olivier nie żyje... A ona cała w krwi.
    Na pewno nie zabiła własnego brata, ale... to dziwna o.O
    Że taka cała w krwi...
    Nie mogę się doczekać następnego...
    Czekam na next bardzo niecierpliwe i zapraszam:

    mydilemma-raura.blogspot.com - rozdział III :D
    Nówka ^^
    Dziękuję też za koemntarz pod rozdziałem number II i czekam niecierpliwie na nexcik <3333333333

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko moja kochana !!! Kobieto !!! Błagam !!! ( chyba już wiesz o co chodzi, ale jak nie wiesz, o co chodzi, to zawsze chodzi o next'a ) Napisz go szybko !!! Ja nie wytrzymam z tych emocjii ... Jestem roztargana. Biedny Ross.., BIEDNA LAU !!! Matko ... powaliłaś mnie, więc teraz mnie odwal (?) i napisz szybko rozdział ....

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział mega
    Zaciekawiła mnie ostatnia scena
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow!
    Strasznie mnie zaskoczyłaś :-)
    Dawaj szybko next!

    OdpowiedzUsuń
  11. *-* awwwww ! Kocham ten rozdział ever FOREVER <3 <3 <3 Ta Jessica to podła krowa. Nienawidze jej! Ostatnia scenka - bombowa i od razu skradła moje serduszko :D Jestes bardzo utalentowaną osobą, potrafisz zaskoczyć czytelnika z każdym nowym rozdziałem. Kocham tego blogaaa :D Kazdy next czytam i z chęcią bede czytać przez dłuuuuuugie lata :* Nie lubie Mai. Ja chce Raure na zawsze, forever maj gasz terfere (przepraszam, za duzo JDabrowskiego ;c) Mam nadzieje, ze następny rozdział pojawi sie niedługo, bo wiedz, że jestem straaaasznie niecierpliwa... Hehehehe ;D nie moge sie doczekać :))))))) Wpadniesz do mnie miśku? XD

    OdpowiedzUsuń
  12. super kochanie piszesz kocham ciebie ~ nata

    OdpowiedzUsuń