niedziela, 23 listopada 2014

'It's just another night.And I'm staring at the moon'

***
Już kolejna wspólna noc w ich życiu.. na palcach ich obrączki mienią się w świetle księżyca. Szatynka wtula się w mojego męża z całej siły. Wciąż mając nadzieję że się uda.
-Ross?-zapytała nagle całując tors blondyna.
-Tak?-spytał ciężkim głosem był bardzo zmęczony.
-Myślisz że tym razem się udało?.
-Nie wiem kochanie..-przeciągnął tuląc ukochaną.-Już nie daję rady... innemu facetowi by to pasowało ale nie mnie.. nie mam już siły.
-To ..-przeciągnęła dziewczyna wyraźnie posmutniając-Może to jest znak?
-Co masz na myśli?-spytał.
-A może nam po prostu nie jest dane mieć dzieci-wzdycha.
-Czasem przeszło mi to przez myśl..-zaczął-Ale.. może zróbmy tak..
-Dobrze słucham.-uśmiecha się.
-Dzisiaj ostatni raz próbowaliśmy okay?-spytał-Jak zaszłaś będę najszczęśliwszy na świecie.. a jeśli nie trudno.. nie łatwo się z tym pogodzę ale może kiedyś się uda.
-Dobra niech będzie.. rozumiem że się męczysz .. mnie też to się nie podoba-dziewczyna wzdycha i wtula się mocniej.
***
Laura nie wierzyła w to co widzi. Trzymała w tych malutkich dłoniach z błękitnymi paznokciami mały przedmiot który od roku rujnował jej życie a teraz uczynił je piękniejszym... Dwudziestodwuletnia dziewczyna wyszła z łazienki ściskając w dłoniach test ciążowy, oparła się o jej drzwi i zakryła twarz dłonią. Zauważył ją Ross. Podszedł do ukochanej i złożył na jej ustach pocałunek.
-Nie przejmuj się kochanie..-pocieszył ją-uda się niedługo zobaczysz.
-Ross..
-Tak-zakrył jej usta palcem-Wiem że jesteś zła ale zobaczysz będzie dobrze.
-Ale Ross!-chłopak jednak znów jej przerwał.
-Chodź się przytul-rozłożył ramiona.
-Jestem w ciąży głupku!-dziewczyna podekscytowana pokazuję Rossowi test z dwiema grubymi krechami. Chłopak zaczął piszczeć z wrażenia, podniósł ukochaną i uradowany zabrał ją do domu by powiadomić o tym wszystkich. Trochę im to zajęło bo mieszkali już razem. Rodzeństwo chłopaka też dawno wyniosło się z domu i dla Marka i Stromie nie było to łatwe pogodzić się z tym że ich dzieci są już dorosłe.
***
Młoda para siedziała razem w gabinecie u ginekologa. Laura bardzo się denerwowała bo jeszcze nigdy nie miała takiej wizyty. Kiedy przyszła ich kolej lekarka kazała położyć się dziewczynie na łóżku i podnieść koszulkę do góry. Posmarowała jej brzuch zimnym żelem. Ross siedział przy ukochanej trzymając jej dłoń. W pewnej chwili dr. Maria zapytała:
-Chcecie mieć kiedyś jeszcze dzieci?
-Ja bardzo, im więcej tym lepiej ale..-przerwał chłopak-Wie pani że Laura jest bardzo chora..starliśmy się o to dziecko cały rok.
-Nie mogłam uwierzyć w pozytywny wynik-powiedziała dziewczyna ściskając dłoń ukochanego.
-Cóż wasze dzieciaki mają się dobrze-kobieta uśmiechnęła się ale dopiero po chwili dotarło do pary że ginekolog powiedziała 'dzieciaki'
-Jak to dzieciaki?-spytał zdziwiony Ross.
-Gratuluję Laura postaraliście się-zaczęła-Urodzisz bliźniaki chłopca i dziewczynkę. Szatynka omal nie zemdlała. Dwoje dzieci naraz? Bardzo bała się porodu i jej mąż (bo od dwóch lat nie chłopak) bardzo dobrze to wiedział. Kiedy szczęśliwi wrócili do domu chłopak zapewnił ją że będzie rodziła w najlepszym szpitalu w Los.Angeles. Kiedy wieść dotarła do Dove z którą dalej Laura była bardzo zżyta obiecała jej że odbierze jej poród, a 9-letnia Demi cieszyła się mówiąc że będzie miała się z kim bawić. Ross objął ukochaną całując ją w czoło i podwinął jej koszulkę. Zaczął głaskać dziewczynę po brzuchu.
-Nie mogę się doczekać kiedy się urodzą-powiedział.
-Jeszcze nawet nic nie widać to dopiero 2 miesiąc-dziewczyna całuję go w policzek. Chłopak patrząc w jej oczy rzucił:
-Mógłbym się na rękach nosić.. pomyśl sobie takie maleńkie.. słodziaszne .. i nasze!-uśmiechnął się.
-Ciekawe czy będziesz tak chętnie w nocy do nich wstawał jak będą nam dawać popalić-dziewczyna tuli się mocniej.
-Kochanie udusisz mnie-chłopak głaszcze ją po włosach.
-Muszę się do ciebie poprzytulać bo niedługo będę jak spasiona słonica wyglądała!-krzyknęła-A co jak nigdy nie odzyskam figury?!-zaczęła panikować-Zostawisz mnie bo będę mieć rozstępy ..
-Lau.. kochałbym cię nawet gdybyś ważyła 2 tony-zapewnił ją-Moja mama też jest przy kości a tata nie widzi poza nią świata.
-Odkąd się poznaliśmy wszystko robimy razem-uśmiechnęła się.-To może będziesz ze mną rodził co?
-No pewnie wezmę od ciebie większość bólu-uśmiechnął się-Wiesz że bym chciał-chłopak przytula ją mocniej i po chwili toną w pocałunku.
***
Carrie starała się uspokoić lekko Laurę którą bolał brzuch. Dziewczyna bała się że coś jest nie tak.. czuła potwornie bolesne skurcze mięśni.
-Nie bój się to nic takiego ja jak byłam z Demi w ciąży też miałam takie przypały.
-Boże co się dzieje?-Ross dopadł siostrę która właśnie weszła do ich domu.
-Co z nią?-spytała.
-Nie wiem boli cię?
-Cholera jasna zróbcie coś!-krzyczała na cały dom. Rydel starając się nie panikować podjęła szybką decyzję by zadzwonić do Dove. Ta jednak nie odebrała i spanikowany Ross zaczął kłócić się z siostrą.
-Zadzwoń jeszcze raz!
-Nie obiera bo widocznie pracuję! Uspokój się trochę!-krzyczała.
-Jak mam się uspokić?!-podczas gdy bezradne rodzeństwo nie wiedziało co robić. Carrie trzymała dłoń Lau.. ta tylko powtarzała 'oh.. ała..'-Co ty tak ciągle stękasz?!-krzyknął chłopak łapiąc ją za rękę.
-Ross chyba się zaczęło-westchnęła dziewczyna. Wszyscy zaczęli panikować. Chłopak kiedy się opanował pomógł dziewczynie wejść do samochodu i zawiózł ją do szpitala. Jak się okazało dziewczyna zaczęła rodzić tydzień przed terminem. Natychmiast została przewieziona na 'porodówkę'. Dove nie chciała wpuścić chłopaka do środka, ale kiedy zobaczyła jak się martwi o swoją Lau.. pozwoliła mu wejść. Dziewczyna mdlała rodząc. Wbijała paznokcie w dłonie Rossa do tego stopnia aż po jego skórze ściekała krew. W połowie musieli przerwać i zrobić dziewczynie cesarkę. Kiedy usłyszeli oboje płacz pierwszego dziecka, cieszyli się bardzo. Niestety po chwili dziewczyna straciła przytomność. Dove wyrzuciła ledwo stojącego na nogach Rossa z sali...a z Laurą.. było źle..
***
Po 3 godzinach od porodu Laury Ross mógł wejść do dziewczyny. Cieszył się z tego powodu bo bardzo się o nią martwił. Po raz pierwszy też zobaczył dwójkę swoich dzieci. Dziewczyna wybudziła się i dzięki kroplówce odzyskała siły. Chłopak najpierw wkleił wzrok w noworodki leżące obok dziewczyny. Pocałował delikatnie każdy z nich a potem swoją ukochaną.
-Jak się czujesz kochanie?-spytał.
-Lepiej.. dużo lepiej..-chłopak położył jej dłoń na policzku.
-Bardzo bolało?-spytał po chwili.
-Tak... aż zemdlałam z bólu-powiedziała-Wiem że kochasz dzieci..ale ja bym tego drugi raz nie przeżyła.
-Dwójka wystarczy kochanie.
-Wiesz przytuliłabym cię ale nie mam siły i kroplówka mi przeszkadza-dziewczyna śmieje się.
-Nadrobimy kiedy indziej-blondyn pocałował dłoń dziewczyny.
***
-Ross no chodź już do mnie-powiedziała zniecierpliwiona Laura. Chłopak po chwili położył się do dziewczyny. W nocy jednak obudził go cieniutki piskliwy głosik ich małej córeczki. Ross otworzył oczy i ujrzał wręcz czekoladowe oczy które wlepiały się w niego. Ciemne włoski dziewczyny opadały jej na czoło.. można ją nazwać 'małą kopią Laury'.
-Mia?-spytał zdziwiony chłopak.-Co ty tutaj robisz coś cię boli kochanie?
-Tatuś a pod łózkiem jest potwór-westchnęła wchodząc na chłopaka.
-Chodź kochanie pokażesz mi tego potwora-blondyn podniósł małą i zaniósł ją do pokoju. Ułożył do snu i kiedy chciał odejść coś złapało go za nogi i bardzo go wystraszyło. Spojrzał na dół i krzyknął.
-Jay Mark Lynch !-zaczął gilgotać synka po brzuchu a ten zaczął się śmiać po chwili też wskoczyła na niego Mia. 
-Tatusiu a ile lat bedzies zył?
-200 lat kochanie-pocałował ją w czoło.Kiedy okiełznał dwa potworki wrócił do Laury która oczywiście już nie spała. Długo jednak nie pospali razem bo obudził ich telefon. Dzwoniła Rydel o 3 w nocy!.  Chłopak po chwili odebrał telefon.
-Co się dzieje?-spytał.
-Powiedziałeś jej? Ja tego za ciebie nie zrobię.
-Nie mogę jej powiedzieć że umieram rozumiesz?
-Zamierzasz ją zostawić tak bez żadnej wiedzy?!-krzyknęła zdenerwowana.
-Słuchaj ja nie umieram okay?-spytał a raczej sprostował-Po prostu okazało się że jestem chory na to coś i tyle.
-Obiecaj mi że kiedyś jej powiesz-poprosiła-Błagam cię wręcz.
-Dobra ale .. daj mi trochę czasu?
***
Nowy rok.. rok który zaczął się dla Laury tragicznie.. Ross zmarł na raka tydzień przed wigilią. Najgorsze było dla Laury to że nie wiedziała dlaczego chłopak tak ją odtrącał. Nie rozmawiał z nią.. nawet na nię nie patrzył .. pamiętała jednak dokładnie kiedy chłopak umierał w szpitalu...
-Ross co ci jest?-spytała łapiąc go za rękę. Po chwili do szpitala przyjechało całe rodzeństwo i rodzice chłopaka. Oraz 17 letni już Jay i Mia.
-Nie wiem ... to boli-z jego oczu pociekły łzy. Blondyn spojrzał na chłopaka córki, ten widząc jego wzrok puścił dłoń dziewczyny.-Luke...-zaczął-Jesteś okay.-chłopak ze łzami w oczach uśmiechnął się.-Moja mała córcia ... nie wierzyłem że kiedyś mnie zostawisz.
-Kocham jedynie 2 mężczyzn..-uśmiechnęła się łapiąc ojca za rękę-Jeden obiecał że będzie żył 200 lat.-z oczu Ross'a polały się łzy.
-Przepraszam kochanie.-uśmiechnął się do niej i spojrzał na zapłakaną łzami Laurę. Ta nachyliła się do niego i pocałowała go.-Jutro rano wciąż będziesz mnie kochać?-spytał.
-Po czasu kres skarbie-odpowiedziała wybuchając płaczem.. 10 minut później Ross zmarł. Kiedy zamknął oczy dotarło do wszystkich przy nim stojących że chłopak już nigdy ich nie otworzy... Wtedy dziewczyna przypomniała sobie co mówiła 'nie ma gorszego bólu od porodu' a jednak.. to było coś zupełnie gorszego. Dziewczyna siedziała na schodach przed domem. W środku było pełno gości.. wszyscy jednak nie potrafili świętować nowego roku skoro nie było już z nimi Ross'a. Dziewczyna spojrzała w gwiazdy. Po jej ciele przeszedł chłód. Drzwi jej posiadłości otworzyły się. Obejrzała się za siebie i dostrzegła syna. Blondyn usiadł obok mamy z kartą w dłoni. Objął ją.
-Mamo.. tata dał mi coś niedawno-zaczął-Prosił żebym ci to przekazał .. jak już go nie będzie.
-Jay co ty mówisz?-spytała-kochanie?
-Mamuś... chcesz to przeczytać-zapewnił ją dając jej kartkę w dłoń. Dziewczyna trzęsącą się dłonią otworzyła kartkę. Był to list od Rossa. Laura ze łzami w oczach zaczęła czytać 'Kochana Lauro! Jeżeli to czytasz.. znacz ze Jay już ci to dał.. a skoro nasz blondynek dał ci ten list z pewnością już mnie przy tobie nie ma.. Wybacz że nie powiedziałem.. ale.. kiedy dostałaś rolę w 'Dziś 13 jutro 30' wiedziałem że umieram.. ale nie potrafiłem ci tego powiedzieć. Byłaś taka szczęśliwa. Do tego dużo energii dawała ci 3 letnia Mia i nasz Jay. Nie byłem blisko, ze względu na to iż myślałem że ci to pomoże... że będzie ci łatwiej zapomnieć... ale wtedy w szpitalu widziałem po tobie że nigdy byś o mnie nie zapomniała. Każdy popełnia błędy, żałuję że cię odpychałem i rzadko znajdowałem dla ciebie czas.. ale mimo to zawsze cię kochałem wiesz o tym... Czasami w nocy wymykałem się na balkon, lub leżałem obok ciebie i próbowałem wyobrazić sobie świat bez nas.. i zrozumiałem że świat nie miałby wtedy sensu. Wiedz że za tobą tęsknie.. za twoimi oczami i za tym jak mnie tuliłaś i cieszyłaś się z życia.. to jak rozśmieszałaś mnie i sama płakałaś ze śmiechu ze wszystkiego co mówiłem.. najbardziej brakuję mi twojego widoku i twoich dłoni. Jesteś taka piękna. Nigdy nie mogłem się na ciebie napatrzeć. Nie miałem wpływu na rozwój swojej choroby... to ona mnie zabijała. Ze względu na wszystko dziękuje ci za te wspólne lata. Za Mię i Jay'a. Za nasz pierwszy pocałunek i pierwszy raz. Za kilka napisanych piosenek i kilka niesamowitych nocy. Fakt jak napisał John Green 'nie masz wpływu czy ktoś cię zrani na tym świecie ale masz coś do powiedzenia w związku z tym kim ta osoba będzie' Chcę żebyś była szczęśliwa.. Ciesze się że cię spotkałem.. nie potrafię ci powiedzieć jak bardzo jestem ci wdzięczny. Mam nadzieję że ty też się cieszysz' - Ciesze się mój ukochany.. cieszę-powiedziała w myślach ściskając kartkę.
-Czyli wszystko jasne-oparła głowę na ramieniu syna.
-Wiem że cierpisz.. ale dziadek też umarł.. i mimo to już potem tak nie bolało prawda?
-Tylko że teraz jest to o wiele trudniejsze..-powiedziała wzdychając.
-Dlaczego?-chłopak pocałował czule mamę w czoło.
-Bo patrząc na ciebie... widzę jego..
**************************************************
Jak wam się podoba 'One shot' kochani?
Nie wiem czy dobrze go napisałam xd
Ale myślę że jest okay po podoba mi się ♥
Co wiecie że u mnie jest rzadkością..
Okay... co ja mogę.
Zakończyłam więc tą historię i mam nadzieję że podzielicie się tu opinią czy blog się podobał.
Dziękuje bardzo wszystkim czytelnikom!
Szczególnie Tuli Marano, Karci Lynch, Natali ♥.
Wiernej mojej kochanej i Słodkiej ♥♥♥♥!!!!!!!!
No i również Żelko Jadkowi ;) 
Jej blog właśnie trochę mnie natchnął xd
Raczej bardzo niż trochę.
No nic.. zostawcie koma i do zobaczenia na 'Unique'
Mam nadzieję że polubiliście mnie troszkę ;)
Wiecie że zepsuł mi się laptop szczęście że brat mi pożyczył swojego.
Jeżeli będzie mi pożyczał rozdział na 'Unique' w następny weekend.
KOCHAM WAS MORDECZKI I DZIĘKUJE ZA WSZYSTKO!

21 komentarzy:

  1. Ojej wspaniały one shot! ❤
    Poryczałam się. Dobrze, że sama jestem w domu :D Zupełnie się nie spodziewałam tego, że Ross umrze. Myślałam trochę o tym, że jest chory, ale zakoczyłaś mnie ;')
    Co do całego bloga to był cudowny. Tak jak każdy, który czytam- jedyny w swoim rodzaju. Na pewno będę za nim tęskniła, bo jednak trochę tutaj spędziłam czasu. Dziękuję Ci za to, że go prowadziłaś. Do zobaczenia na drugim blogu ❤
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny, ale zakończnie zbyt przewidywalne ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rycze Rycze Rycze cały czas Rycze to było takie wzruszające nie po prostu nie da się tego opisać dalej Rycze hahaha czekam na nexta na twoim drugim blog. <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana to jedna z najcudowniejszych one shotów jakie czytałam. Wzruszyłaś mnie, a to do łatwych rzeczy nie należy. ;)
    Nie wierzę, że to jednak już koniec... :( Niestety nie udało mi się Ciebie przekonać do dalszej pracy nad tym blogiem. Ale jak to mówią szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że w ogóle nie zrezygnowałaś z bloggera. ;)
    Ja tam bardzo Cię polubiłam, tak samo Twój styl pisania, historię jak to ty powiedziałaś (kryminał xD ;D) Mnie się tam podobał ;) Czekam na nowy rozdział na "Unique" tamta historia też mnie wciągnęła więc myśle, że wszystko będzie oki ;)
    Ciesz się, że masz brata, który ma komputer i ci go w dodatku udostępnia (mało jest takich rodzeństw) ;D
    No co tam... One shot piękny nic dodać, nic ująć. W dodatku Tobie się podoba, a to jest dopiero wyczyn ;*
    Życzę weny i czekam na next (już na drugim blogu niestety :()
    Pozdrawiam
    ~ Wierna ~

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładnie mi tak Ross'iaka zabijać, hm?!!!!!
    Ja tu ryczę!!! :(
    Zaraz chusteczek zabraknie!!!!!
    Świetny One shot! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty chcesz mnie doprowadzić do płaczu czy co?? Ja się pytam...dramat to za mało powiedziane. Dlaczego uśmierciłaś Rossiaczka....?!?! Ja nie wiem co ja ci zrobię!!!
    Ale spróbuje ci wybaczyć....bo pięknie to wszystko opisałaś. Na fakcie. Podoba mi się każdy fragment. No może prócz ŚMIERCI ROSSA. Ja się z tobą jeszcze policzę młoda damo (hahah...choroba mi nie służy...XD).
    Mogę się doczepić do jednego. Wiem wiem...okrutna Słodka. Co ja poradzę...heuheu. Wybacz?! Chodzi o to, że akcja jak dla mnie za szybko się odegrała. Popędziłaś z wiatrem...?!?! What?!?! Tsa....te mądrości Słodkiej. Anyway...ale i tak One Shot jest zarąbisty.
    Jestem taka dumna z mojej dziewczynki...aż się łezka kręci w paczałkach. Ten blog był niesamowity i taki zostanie. Ja się z państwem żegnam. I oczywiście czekam na nexta na Unique...już nie mogę się doczekać...buziaki<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super One Shot-Epilog.
    Epicki :D
    Jak mówiła, szkoda, że koniec tego opowiadania.
    Będzie mi brakowało :)
    Cieszę się, że czytałam takiego bloga, jak ten :*
    No nic, czekałam rozdziała na twoim drugim blogu <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne...
    Kochane...
    Szkoda że to koniec.
    Ale czekam na następny na twoim blogu.
    Buziaki i dziękuję za tak wspaniałą przygodę z Twoim blogiem.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Uryczałam się :(
    Świetny.Dziewczyno masz wielki talent nie zmarnuj tego

    OdpowiedzUsuń
  10. Łee !!! Płaczem :'( !!!
    Coś pięknego, bardzo się wzruszyłam... Tak bardzo żal mi Laury, która straciła ukochanego. Nie ważne z kim będzie, wszędzie będzie go widziała, nikt jej nie zastąpi Rossa. Mam nadzieje, że będziesz jeszcze pisała jakiegoś bloga o Raurze.
    Kocham mała :*
    ~Livv

    OdpowiedzUsuń
  11. Płacze :'( Braknie mi słów żeby to opisać. :(( To jest naprawdę świetne :)) Jak najszybciej napisz kolejnego. :)) Powodzenia. :) <3 KC.

    OdpowiedzUsuń
  12. Super blog
    A rozdzial nie do opisania poryczalam sie :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny blog! Jeden z lepszych jakie czytałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajnie:)
    http://paczkaprzyjaciol-raura.blogspot.com/ zapraszam też na swój :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Płacze:'(Nie mogę się opanować ale dobrze że to nie prawda

    OdpowiedzUsuń
  16. http://letsnotbealone.blogspot.com/ Hej! Założyłam nowego bloga opowiada historie Raury! Laura jest kobietą lekkich obyczajów, a Ross wielką gwiazdą. Wpadniesz? /mała

    OdpowiedzUsuń
  17. Popłakałam się. Jednak nie mam siły się rozpisywać, przepraszam kotek.
    Czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie bo ja już wstawiłam
    http://raura-i-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Nominowałam Cię do LBA!
    Więcej znajdziesz tu- http://life-is-brutal-raura.blogspot.com/2015/01/lba-omg.html
    Czekam na odpowiedzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nominowałam cię do LBA http://opowiadaniaajulii.blogspot.com/ Czekam na odpowiedzi. Pięknie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  20. Poplakalam sie czytając twojego one shota i nadal placze
    Brak słów..
    nie ma takiego slowa co opisze twojego bloga

    OdpowiedzUsuń