Kilka dni później..
*Laura*
Po tym jak Ross uratował mi życie.. wylądował na intensywnej terapii... i zapadł w śpiączkę podczas operacji.. Shane został zamknięty w areszcie śledczym po tym jak wydał Olivera. Mają go uniewinnić stwierdzili że był niepoczytalny. Może jednak dostać kilka miesięcy za zażywanie narkotyków. Dove zamieszkała razem z małą Demi w niewielkiej kawalerce którą, postanowiła wynająć na jakiś czas. Wszystko prócz Rossa jakoś wróciło do normy. Rodzice płakali , Vanessa też. Rodzina Lynchów również nie mogła uwierzyć że żyjemy. Ansel i Car zostali parą.Natomiast ja.. zapadłam w depresję. Nie mogę znieść myśli,że Ross ma nikłe szanse by się wybudzić. Leżąc w łóżku wpatrywałam się bezsensu w sufit... Mój pokój jest taki sam jak go zapamiętałam, jasny, z wielkim łóżkiem i ukochanym parapetem. To było jedyne miejsce w domu (oprócz kuchni) które lubiłam Lekarz który wyjmował kulę z jego nogi powiedział że nie wytrzyma bólu bez uspania go.. to musiało go bardzo boleć .. Stałam przy nim i trzymałam jego dłoń w którą niemalże wbijał pazury i całowałam ją.. po pewnym czasie posikał się z bólu. Kiedy to zrobił krzyknął żebym wyszła.. to była ostatnia chwila w której widziałam go ,,żywego". Potem.. potem go już nie było. Kochałam go. Boże jak ja go kochałam!. Dlaczego on rzucił się pod tą cholerną kulę?! Uratował mi życie.. znów jest moim bohaterem. W jego pokoju obok wszystkich gadżetów R5 i jego instrumentów wisi piękny cytat: ,,Zawsze celuj w księżyc, nawet jeśli nie trafisz będziesz między gwiazdami". Uznałam więc że jest między gwiazdami i czuję oraz słyszy wszystko co się do niego mówi ,,Nie zaszkodzi do niego mówić być może chłopak cię słyszy"-powiedziała mi tak dyżurująca pielęgniarka która zmieniała mu butlę z tlenem pomagającą mu oddychać. Ross bardzo się dusił, przez to że na ustach i nosie ma założone ,,to coś" co pomaga mu oddychać nie mogłam nawet go pocałować. Za każdym razem kiedy przy nim siedziałam, trzymałam jego dłoń. Jego śliczne oczy były zamknięte,ale jego mięśnie wciąż opinały się o koszulkę we flagę ameryki, jego dłonie były tak samo ciepłe jak zawsze, a jego włosy dalej opadały mu na czoło. Wszystko straciło sens... zazwyczaj na pogotowiu najpierw proszą cię o oszacowanie bólu w skali od 1 do 10. Pamiętam ten jeden raz kiedy mój żołądek zaczął dosłownie płonąć, nie mogłam złapać powietrza.. pokazałam więc dziewięć palców. Wszyscy mówili że jestem mega odważna bo dziewiątkę nazwałam dziesiątką. Ale to nie było tak.. nie nazwałam jej dziesiątką bo byłam odważna, nazwałam ją tak, bo dziesiątkę chciałam zachować na wszelki wypadek. I to był ten wypadek.. ,śpiączka Rossa była jedną wielką DZIESIĄTKĄ. Wszędzie widziałam mojego przyjaciela, nie potrafiłam skupić się na niczym innym. Oglądałam filmik który nagrałam przed ich koncertem.
Nie potrafiłam spojrzeć na jego zdjęcie lub na cokolwiek związanego z nim nie tonąc w morzu łez.Usłyszałam pukanie do mojego pokoju.. nie odezwałam się słowem ponieważ nie chciałam z nikim rozmawiać. Drzwi otworzyły się jednak i ujrzałam w nich Vanessę. Usiadła po chwili obok mnie przyciągając do siebie.
-To niesprawiedliwe-przeciągnęłam nosem.
-Wiem kochanie.. wiem-całowała mnie w czoło.
-Tak bardzo go kocham!-rozpłakałam się jeszcze bardziej-Dlaczego los nas z sobą zetknął?
-Naprawdę nie wiem Laura..-starała się mnie pocieszyć- Ale sama zawsze powtarzasz że nic nie dzieje się bez przyczyny..
-Ponury dzień prawda?-spytałam spoglądając w okno. Nawet pogoda mnie dołowała.
-Tak wiem-cmoknęła mnie w policzek- Chodź pojedziemy do twojego kochasia. Delly mówiła że jego stan się polepszył więc jest szansa że się wybudzi.
-Ta..wiem.-Vanessa wyszła z mojego pokoju. Następne dziesięć minut spędziłam poszukując torebki i komórki. Bez tych dwóch rzeczy nie wyszła bym z domu. Wstąpiłam jeszcze do łazienki żeby poprawić sobie makijaż i wreszcie zeszłam na dół gdzie tata i van już na mnie czekali.
***
Siedząc w aucie ojca, przyglądałam się panoramie na oknem. O dziwo nie padał deszcz lecz i tak było pochmurno. Damiano-mój ojciec-jest nauczycielem więc na samą myśl o nowym roku szkolnym który ma zacząć się za 3 tygodnie przechodziły mnie dreszcze.Zawsze. Vanessa jak zawsze wydaję się niczym nie przejmować, pochłonięta rozmową z tatą nie zwraca uwagi na nic po za tym. Ja jak zawsze, cicha i zamknięta w sobie Laura.
- Kochanie masz na coś ochotę? Zajedziemy do marketu -tato odwraca się chwilowo do mnie.
- Nie, dzięki tato- mówię cicho wyjmując telefon z kieszeni.
Jedna nie odebrana wiadomość od mamy. ,,Wróciłam do domu gdzie jesteś?!"Czytam i szybko odpisuję. Wysyłała tę wiadomość jakieś 20 minut, czyli znając Ellen,już wyrywa sobie włosy z głowy.. Zostawiłam telefon na kolanach w razie odpowiedzi z jej strony. Samochód zatrzymał się na parkingu jednego z setki marketów w mieście. W końcu to Los Angeles. Tata i Van odpinają pasy.
- Idziesz? -siostra odwraca się do mnie.
- Nie, idźcie poczekam w aucie - uśmiecham się lekko.
Vanessa wzdycha i wychodzą z samochodu. Nie miałam ochoty na zderzenie z ponurą rzeczywistością, w aucie przynajmniej było ciepło. Wyjęłam z torebki moja ulubioną książkę 'Ręka Mistrza' książka którą czytałam milion razy a i tak zawsze do niej powracam. Zazwyczaj czytałam ją kiedy znudziło mi się mówienie do nieprzytomnego Rossa. "Bądź gotowy, żeby zobaczyć wszystko do końca. Jeśli chcesz tworzyć -niech Bóg dopomaga,jeśli chcesz i jeśli możesz-nie waż się zatrzymywać,zanim dotrzesz do sedna sprawy,bo to nikczemność. Zstępuj głębi i bierz swoje znaleźne. Zrób to za wszelką cenę,nawet za cenę wielkiego cierpienia. Możesz narysować dwie dziewczynki-bliźniaczki-ale to potrafi pierwszy lepszy. Nie zatrzymuj się w tym miejscu tylko dlatego, że cała reszta to jedna wielka makabra. Nie zapomnij dodać,że obie stoją po uda w wodzie, która powinna sięgać im dobrze powyżej głów. Ten kto je tak widział-Emery Palson,na ten przykład-mógłby to zauważyć,gdyby tylko się przyjrzał,ale przecież tak często ludzie nie wiedzą właśnie tego co mają na wyciągnięcie ręki.Dopóki oczywiście, nie jest już za późno". Czytanie przerywa mi otwierany bagażnik. Wrócili z zakupów.
-Kupiłam pianki-Vanessa wsiada z uśmiecham do auta patrząc na mnie znacząco.
-Nie ma mowy, zresztą i tak przegram-śmieję się i odkładam książkę do torby.
-To że ostatnio przegrałaś nie znaczy że teraz też tak będzie-odwraca się do mnie.
-Jasne, ostatnio też tak mówiłaś, po za tym ty masz paszczę jak szczupak przy moich 6 ty bierzesz 11-zaśmiałam się.
-Sama masz paszczę, nie obrażaj mojej seksownej twarzy-Vanessa udaje oburzenie.
-Wmawiaj to sobie piankowcu,chyba nie widziałaś twarzy Rossia-unoszę brwi.
-Oh..błagam ty nie masz gustu -wzdycha.
-Co zrobisz nic nie zrobisz - wzruszam ramionami. Tata zatrzymał auto na stacji benzynowej. Siostra otworzyła drzwi i przesiadła się na tył samochodu. Na pewno miała zamiar poprawić mi humor.
-Patrz co ja tu mam?-siostra usiadła obok mnie machając paczkami pianek.
-Nie ma mowy Ness, nie lubię przegrywać-westchnęłam.
-No dawaj, to zabiorę cię w fajne miejsce - prosi patrząc na mnie.
-Cóż marny warunek ale niech będzie i tak się nudzę- Damiano pojawił się w aucie i po minucie ruszyliśmy w kierunku szpitala. Vanessa powiedziała tacie na ucho gdzie ma jechać. Ten uśmiechnął się i ruszył w przeciwną stronę.-No dawaj, to zabiorę cię w fajne miejsce - prosi patrząc na mnie.
-Więc zaczynamy-uśmiechnęłam się.
-1...2...3 !- Vanessa zaczyna upychać pianki w buzi.Idąc za jej przykładem biorę jedną do buzi i liczę
-1..2...3....4-pianki powoli zaczynają wywoływać u mnie odruch wymiotny.
-Siedem-moja siostra jak zawsze bez trudu wkłada piankę za pianką do buzi.
-Sześć- mamroczę biorąc kolejną piankę.
-12..-mówi Vanessa.Kiedy próbuję wepchnąć do buzi siódmą piankę nie wytrzymuję i wypluwam wszystko. Tata i Van wybucha śmiechem wypluwając zawartość buzi na podłogę.
-Sprzątasz to..!-śmieje się.
-Przy siódmej piance wyglądałaś jakbyś miała umrzeć-powiedziała z bananem na ustach.
-Bo nienawidzę tych pianek jak je czuje to mam odruch wymiotny!- krzywię się.
-Okay już sprzątam-brunetka przytuliła mnie i zaczęłam sprzątać wyplute pianki. Obrzydlistwo.
-Wiesz że istnieję szczotka czy cokolwiek do sprzątania a ty robisz do rękoma -zaśmiałam się.
-Oświeciłaś mnie..-westchnęła-O zobacz już jesteśmy. -Tata zatrzymał samochód, siostra wysiadła pierwsza i czekała aż podniosę dupsko i wyjdę z auta.
-Gdzie jesteśmy?-spytałam.
-To niespodzianka-powiedziała.
-Nie wysiądę dopóki mi nie powiesz gdzie jesteśmy-zaprotestowałam.
-Okay, jesteśmy w rezerwacie.
-Jakim rezerwacie?-spytałam.
-Indian-powiedział tata-Dwa kilometry za miastem.
-Co jest Laura nie pamiętasz swoich dawnych kumpli?-spytała Vanessa. Oberwała za to pianką w ramię.
-Uważaj sobie!-uśmiechnęłam się. Tata został w samochodzie. Kiedy tylko wyszłam z auta byłam wdzięczna sobie, że założyłam trampki, w większości ziemia jest mokra a w niektórych miejscach to po prostu błoto. W oddali widać jezioro i całkiem sporo domków. Kojarzę to miejsce, chodź tak naprawdę nie mam pojęcia skąd.
-Niedaleko jest plaża na którą zawsze przychodziliśmy z rodzicami, La-Push, pamiętasz? - spytała gdy idziemy drogą w stronę domków.Kręcę przecząco głową czując się trochę zakłopotana.
-Nie przejmuj się byłaś taka malutka-przykłada dłonie na wysokość swoich kolan.
-Jesteś o 5 lat starsza-przewracam oczami.
-Taa..racja, nie wiem czemu nie pamiętasz -wkłada ręce kieszeni.Wzdycham i idę za siostrą. Okolica jest całkiem przyjemna. Cisza, spokój i las. Myślę, że już lubię to miejsce.
-O nie ! Kogo moje oczy widzą!-Vanessa- obracam się gwałtownie słysząc damski głos.
-Mia?!-moja siostra uśmiecha się na widok dziewczyny.Blondynka ma na sobie koszulkę z krótkim rękawem i rybaczki. Cholera, przy takiej pogodzie.
-We własnej osobie, siema stara dziewczyna przytula przyjacielsko moją siostrę.
-Laura urosłaś! -wzrok dziewczyny pada na mnie.Uśmiecham się nadal czując zakłopotanie.
-Ona nie za bardzo pamięta swoje lata tutaj..-Nessa mówi za mnie.
-Cóż w takim razie jestem Mia, wrzuciłam cię kiedyś do jeziora ale pomińmy ten fakt - dziewczyna śmieję się i podaje mi dłoń.Uśmiecham się lekko i ściskam ją. Jak na jej ubranie i temperaturę jej dłoń jest ciepła, nawet bardzo.
-Chodźcie, reszta się ucieszy, że jesteście - puszcza moją dłoń i idzie na przód.
-Zwłaszcza David ucieszy się na mój widok -moja siostra kolejny raz śmieję się.
-Już mu przeszło ma nową miłość -Mia również wybucha śmiechem
Gdy dochodzimy do wioski jest cicho i ani śladu żywej duszy.
-Gdzie oni wszyscy wybyli? -Blondynka rozgląda się.
Również rozglądam się po okolicy, moją uwagę przykuwa znajomy domek nad jeziorem. A w głowie pojawia sie wspomnienie dwóch małych dziewczynek bawiących się lalkami i chłopca .Jedną z tych dziewczynek byłam ja. Faktycznie, przypomniało mi się to że już tu byłam dopiero kiedy Mia zaczęła opowiadać różne historie z moim udziałem ponoć byłam ,,słodziakiem". Spędziliśmy tam z Vanessą dobre półtorej godziny bo ta musiała się oczywiście nagadać ze starą znajomą. Nie miałam ochoty jechać do Rossa bo .. sama nie wiem.. widząc go czułam jak coś w środku we mnie pęka. To było takie uczucie którego nie da się nazwać. Postanowiłam jednak poprosić tatę (który przez czekanie na nas był już nieźle wkurzony) żeby powiózł mnie do szpitala. Tak też zrobił. Auto zatrzymało się na parkingu dla odwiedzających chorych w szpitalu. Ten parking był naprawdę dziwny. Znajdowały się w nim miejsca w których mogli parkować tylko inwalidzi, w innym miejscu zaś płaciło się za pozostawienie auta, w kolejnym natomiast nie wolno było zostawić auta na dłużej niż 5 minut. Otworzyłam drzwi i wysiadłam.
-Tato nie czekajcie na mnie-powiedziałam-Wrócę późno.
-Poczekamy spokojnie.
-Tato poważnie wrócę dość późno i..
-Poczekamy!!!!-wrzasnął-Albo jak wyjdziesz nie waż się ruszyć na miasto sama dopóki po ciebie nie przyjadę rozumiesz?!-nie spodziewałam się takiej reakcji ale rozumiałam tatę. Widocznie bardzo bał się że ktoś znowu mnie skrzywdzi. Damiano odjechał dopiero wtedy kiedy szpitalne drzwi zatrzasnęły się za mną. Udałam się w kierunku windy. Chciałam wejść kiedy zobaczyłam dwóch inwalidów na wózkach. Jak się domyśliłam byli parą bo trzymali się za ręce.
-Przepraszam pójdę schodami-powiedziałam.
-Nie nie chodź dziecko zmieścisz się-nalegała kobieta wyglądająca na trzydziestolatkę, która złapała mnie za torebkę kiedy chciałam dać krok w tył.
-Nie naprawdę pójdę schodami-uśmiechnęłam się a ta puściła mnie. OIOM mieścił się na 8 piętrze szpitala więc... miałam trochę do przejścia ale warto wykorzystywać nogi jeżeli się je ma. Rossowi groziła amputacja nogi ale jakoś się wywinął, że tak powiem. Ostatnimi siłami przekroczyłam ostatni stopień i ciężko oddychając weszłam na oddział. W drzwiach minęłam się z Rikerem.
-Hej kochana-chłopak przytulił mnie. Widziałam jakie sine i nadpuchnięte ma oczy.. musiał płakać lub nie spać przynajmniej całą noc. Odwzajemniłam jego gest.
-Byłeś u Rossa?-spytałam jakby to było nieoczywiste.
-Tak..-westchnął-Moja mama i tata jeszcze tam są.
-Okay-pocałowałam go w policzek a chłopak wyszedł.-Riker!-krzyknęłam biegnąc w kierunku windy.
-Tak?-spytał.
-Vanessa jest w domu-powiedziałam-Na pewno za tobą tęskni bo wkurzała mnie cały dzień.
-Okay.-przytulił mnie raz jeszcze i wszedł do winy machając mi. Udałam się w kierunku sali nr.8 ponieważ tam leżał mój przyjaciel. Jedną dobrą rzeczą w tym wszystkim było to że w sali ósmej leżeli pacjenci z najmniejszym ryzykiem zgonu. Blondyn był w sali sam choć mieściły się w niej dwa łóżka. Stromie siedziała w korytarzu trzymając głowę na ramieniu Marka trzymając go za rękę. Naprawdę współczuję im tego co musieli przeżyć w ostatnich dniach. Kobieta uśmiechnęła się na mój widok. Pochyliłam się i ucałowałam ją serdecznie w policzek następnie przytulając. W ten sam sposób przywitałam się z ojcem Rossa.
-Moja kochana-powiedziała Stromie-Masz podkrążone oczy.-zauważyła.
-Tak wiem.. miałam ciężką noc.
-Słuchaj może pójdź do domu-zasugerował Mark-Odpocznij.
-Nie nie potrafię z resztą dopiero przyszłam-odpowiedziałam i weszłam do środka. Ross wyglądał zupełnie tak jak zawsze. Nie uważałam że umiera.. on spał i wierzyłam że się obudzi. Uczyniłam krok w jego stronę i odgarnęłam mu włosy z czoła następnie pocałowałam go.
-Hej kochanie-szepnęłam wciąż nie odklejając się od jego czoła. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza więc odeszłam od chłopaka i podsunęłam sobie krzesło obok jego łóżka. Usiadłam i złapał go za rękę. Była zimna.. ścisnęłam więc ją i wpatrywałam się w ekran ukazujący na ekranie jego tętno.-Już wiem gdzie pojedziemy świętować twoje wybudzenie-uśmiechnęłam się całując jego dłoń-Van pokazała mi dzisiaj taki fajny rezerwat w którym kiedyś już byłam.Jest tam piękne jezioro i mały domek, można tam również przespać się w namiotach.- Chłopak wciąż nie wykonał najmniejszego ruchu.Czułam że mówię do ściany i niepokoiło mnie to-Ross chcę żebyś wiedział że ja tu jestem-ścisnęłam jego dłoń jeszcze bardziej-Jestem tutaj zakochana w tobie po uszy więc proszę cię zostań.. nie mogę znów zostać sama!Nie mogę cię starcić..-Mimo że oczy coraz bardziej piekły i szczypały od łez ja płakałam z każdą sekundą mocniej.-Zostań.
-Dzień dobry Lauro-w sali pojawiła się pielęgniarka Rossa ze świeżym bandażem w dłoni.
-Dobry wieczór-uśmiechnęłam się pokazując jej że jest już 19:30.
-Jak tam?-spytała-Trzymasz się?
-Tak .. jakoś tak-Rosa-tak miała na imię. Była 28-letnią szatynką o dużych ciemnych oczach. Była hiszpanką więc zawsze bawił mnie jej akcent.-Mogę zobaczyć tę ranę?
-Okay..ale to nie wygląda za dobrze- Puściłam dłoń chłopaka i spojrzałam na ranę która rzeczywiście była obrzydliwa.
-Fu..-powiedziałam tylko.
-Kiedy już mu się zagoi-powiedziała wiążąc mu czysty bandaż-Będzie miał na nodze lekką różową krechę.
-Zostanie mu blizna?-spytałam.
-Właśnie nie mogłam sobie przypomnieć jak to się mówi-uderzyła się w czoło i wyszła. Przez ciało blondyna przeszedł dreszcz . Widocznie było mu zimno. Postanowiłam zrobić co chciałam zrobić od dawna. Położyłam się obok chłopaka kładąc głowę na jego torsie. Znów słyszałam jak bije mu serca, a klatka piersiowa lekko unosi się i opada w rytm oddychania. Przykryłam nas i rzeczywiście musiało być mu zimno bo jego ciało drżało za każdym razem kiedy go dotykałam. Wiedziałam że chłopak żyje bo biło mu serce. Zamknęłam oczy i pocałowałam jego tors. Nie mogłam niestety przytulić się do niego twarzą ale jakoś się z tym pogodziłam. Czułam że powoli odpływałam bo zawsze przed tym jak zasypiałam miałam w głowie tak jakby film wideo z dzisiejszego dnia. Cały dzień przeleciał mi w myślach a ja nie byłam w stanie otworzyć oczu. Zrobiłam to jednak i ustawiłam sobie budzik na 21:30. Po chwili odpłynęłam w jego silnych... lecz zimnych ramionach nie myśląc już o niczym. Tego mi brakowało.. miłości.
**************************************************************
Hej kociaczki ;3
Na sam początek chciałbym was przeprosić za publikację tego rozdziału o tej godzinie -,-
Ale to nie moja wina!
Miałam gorączke i boli mnie gardło chyba złapałam anginę albo inne dziadostwo :/
Ale napisałam go i myślę że nie jest najgorszy.
Ostatnio bardzo mało komentujecie (pomijając osoby wymienione w ostatniej notce i paru anonimów).
Chcę zobaczyć czy sprostacie wyzwaniu.. 20 komentarz=next.
Wybaczcie musiałam nie miałam siły go pisać ale zrobiłam to dla was więc liczę że to docenicie.
Wierna czytelniczko i słodka czekoladko... czekam na wasze piękne, długie i kochane opinie!
Żelko Jadku, czekam na screena bo wciąż nie potrafię zmniejszyć tych zdjęć xD.
Okay jeszcze jedno:
Dodałam prolog na http://connect-ourstars.blogspot.com/
Jak skończę tego bloga zacznę prowadzić tego nowego pod warunkiem że będzie tam chociaż 10 komentarzy.
Okay więc ja już nie zamulam!Czytajcie i komentujcie kochani ♥
Jak ja bym chciała żeby to nie był fake -,- #Raura4ever.
Rozdział bardzo wzruszający... rozryczałam się. Masz ogromny talent i pamiętaj że czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńI jak znajdziesz chwilkę wpadnij do mnie
rauraeasylove.blogspot.com
Pozostaw ślad.
Czekam cierpliwie.
Biedna Lau :c Kocham tego gifaa ! *_* Rozdział zarąbisty ! Czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuń~Sylwiaaa
Ojej jaki wspaniały, ale jednocześnie taki smutny :( Biedny Ross. Mam nadzieję, że się wybudzi i wszystko będzie okay i że obejdzie się bez amnezji, bo to trochę przereklamowane, ale mimo wszystko wiem, że nas zaskoczysz i wymyślisz coś nieprzewidywalnego i wyjątkowego ❤ Czekam na next ❤
OdpowiedzUsuńTo takie wzruszające....Ryczałam.
OdpowiedzUsuńCzekam na naxt :)
super! :) czekam na następny roździał!
OdpowiedzUsuńojejku! płakałam! zajebisty dodawaj nowy!
OdpowiedzUsuńCiągle w oczach miałam łzy, ale się nie rozpłakałam, wytrwałam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
Czekam na szybkiego nexta :)
Płakałam się. Kocham tego bloga czekam na next :-) I życzę zdrowia i weny :-)
OdpowiedzUsuńMój Rossiu jest w śpiączce.....becze non-stop.....od pierwszych słów w tym rozdziale...moje łzy same lecą. Nie mogę ich powstrzymać...czemu? Kochana ten rozdział to wyciskacz łez. Z jednej strony taki romantyczny..a z drugiej taki smutny....ze skrajności w skrajność. Ale naprawdę....wciąż płaczę. A ten rezerwat.....i jak Lau powiedziała gdzie będą świętować. Sooo sweet....Chcę żeby się wybudził..dla niej. Deprecha Lau jest straszna...naprawdę okropne co się z nią dzieję. Ale w końcu to jej wielka miłość. Rozdział ubóstwiam....każde zdanie...każdy wyraz....wszystko jest idealne. Jak zawsze. Poza tym prolog na drugim blogu...jest piękny....już ubóstwiam ten blog. Zapomniałabym dziękuje ci kochana...wygląda na to że uwielbiam pisać dla ciebie specjalne komenty...hahaha. Czekam niecierpliwie na nexta...i tu i na tamtym blogu....życzę weny...buziaczki<3
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńBiedna Lau, Ross :(
Czekam na next <3
Ja niestety nie zawsze komentuje. Ale do rzeczy. Ten blog ( jak i twoje pozostałe ) są niesamowite i jakby tajemnicze. Smutne, ale radosne. To coś niesamowitego. Kocham czytać twoje rozdziały, to jest dla mnie jak narkotyk. Przeczytałam chwilę temu, też prolog, no twoim 2 blogu - też niezwykły. Ubóstwiam cię <3 Liczę na szybkiego nexta i szybkiego powrotu do zdrowia... ;D
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kolejnego roździału :*
OdpowiedzUsuńO Boże dawaj szybko nexta!!!!
OdpowiedzUsuńNo prosze, prosze! Coraz to ciekawiej, nie mogę się oderwać od roździału! Czekam na następny roździał :)
OdpowiedzUsuńAAAAAA! DAWAĆ SZYBCIEJ TE 4 KOMENTARZE JESZCZE, BO NIE MOGE WYTRZYMAĆ!! <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam cię kotek :* Czytam ten rozdział... 3 dni? I to jeden raz! I nigdy nie pozwalają mi go dokończyć! Ugh! Ciągle chcą coś i wgl. Mam nadzieję, że mi wybaczysz ;) Do rzeczy... Rozdział rewelacja. Tak na niego czekałam i paczaj bejbe nie zawiodłam się ;D Mam nadzieję, że szanse Rossa na wybudzenie wzrosną i rano kiedy Laura się obudzi Ross będzie wśród żywych ;) Napisałabym więcej, ale mam tylko kilka minut, żeby napisać o koleżance 30 faktów na asku inaczej mnie zgwałci :( Następnym razem spodziewaj się koma level: hard <3
OdpowiedzUsuńhttp://bedzieszmoja-raura.blogspot.com/
Zgodzę się z komentarzem Tinsley :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Ross się obudzi i będą razem!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo to jedziesz z nowym roździałem :D
OdpowiedzUsuńsuper, super, super!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńmiałaś dodać roździał.....
OdpowiedzUsuńdodam jak napiszę jestem chora aktualnie :/
Usuń