poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 10.

*Laura*
Po tej niemiłej rozmowie z tatą nie łatwo było mi zasnąć, ale po większych staraniach jednak mi się udało i nawet nie obudziłam się w nocy. Następnego ranka jak zwykle rutyna. Wstałam włożyłam "chłodny" strój i zbiegłam na dół, w celu zjedzenia śniadania bo tego ranka byłam naprawdę dziwnie głodna. Tylko jedna rzecz nie dawała mi spokoju...jest 11:00 a Rossa wciąż u mnie nie ma ..dziwne znając mnie i moją panikarską naturę za chwilę zacznę wmawiać sobie że, coś jest nie tak. Postanowiłam że, złamię "zakaz" mojego przyjaciela i jak tylko zjem udam się do niego. Z moich myśli wyrwała mnie Van, schodząca po schodach. Chyba znowu poszła późno spać bo wyglądała jak koszmar.
-Cześć-przywitała się tuląc mnie.
-Hej-odpowiedziałam-Źle spałaś?-Moja siostra usiadła naprzeciwko mnie i ziewnęła po czym napiła się mojej kawy, którą zaraz wypluła.
-Fuck z cukrem!-krzyknęła.-Nie spałam całą noc...myślałam o naszej Carrie.
-Wczoraj nie mogłam uwierzyć, że to przez Olivera.
-Myślisz że, mnie to nie zdziwiło?-spytała-Jak coś jej się stanie... nie wiem co bym sobie zrobiła wiesz?-Podniosłam się z krzesła i podeszłam do szafki z butami po swoje trampki.-Dokąd to?
-Idę do Rossa-powiedziałam.
-Mogłabyś powiedzieć Rikerowi, żeby do mnie wpadł?-spytała.
-Jasne-powiedziałam i wyszłam z domu. Po drodze do chłopaka tak się zamyśliłam, że nawet nie zdążyłam mrugnąć a już stałam pod jego drzwiami. Tak samo jak wczoraj weszłam do środka jak do siebie i pierwsza osobą która się ze mną przywitała była Rydel.
-Siemaneczko-przytuliła mnie mocno co odwzajemniłam.-Gdzie masz tego idiotę Rossa? Debil zużył mi całą odżywkę do tego dochodzi sprawa Carrie ja się załamie!-Przyjaciółka pokazała mi pustą buteleczkę po wspomnianym produkcie.Przez chwilę stałam jak wryta.
-Jak to gdzie mam Rossa nie ma go w pokoju?
-Wczoraj już od ciebie nie wrócił myślałam, że został u ciebie na noc.-powiedziała a mi zrobiło się słabo.. najpierw Carrie zostaje porwana, a teraz chłopak którego kocham bardziej niż wszystko znika? Zajebisty początek wakacji.
-Błagam cię Rydel nie strasz mnie!-wystrzeliłam na schody jak petarda i wbiegłam do pokoju Rossa który był pusty. Z przerażenia uklęknęłam na podłodze i rozpłakałam się.
-Laura co się stało?-spytała Rydel która właśnie weszła do wspomnianego miejsca-Gdzie on kurwa jest gdzie?!!!-wrzasnęła.
-Boże.. to niemożliwe.. -przeciągnęłam, podniosłam się i przytuliłam do przyjaciółki-Chodź ze mną na komisariat do Cybil Bennet.
-Do tej walniętej mundurowej?-spytała.
-Idziesz czy nie!?-krzyknęłam a ta aż podskoczyła.
-Dobrze spokojnie na pewno nic mu nie jest-starała się mnie pocieszyć ale nie pomagała mi tym , wręcz przeciwnie wkurzało mnie to jej gadanie bo byłam zrozpaczona tą całą sytuacją. Szłyśmy dość szybko, bo moja przyjaciółka nie mogła za mną nadążyć. Po kilku minutach jednak doszłyśmy i musiałam wciągnąć zasapaną Rydel na 3 piętro. Zapukałam do drzwi oficer Bennet i kiedy usłyszałam, że mogę wejść wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.
-Jezu Laura jak ty wyglądasz co się stało?!-krzyknęła.
-Cybil...Ross..nie ma Rossa!-wrzasnęłam.
-Co?!-krzyknęła znowu.
-Nie wiem co się stało nie mam pojęcia gdzie on jest!-Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i rozkazała usiąść. Zaczęła nerwowo krążyć po gabinecie. -Powinnam była ubłagać ojca żeby został u mnie.
-To nie twoja wina-powiedziała Rydel i objęła mnie-Boże.. najpierw Carrie a teraz mój brat?
-Twoja mama nie martwiła się kiedy on nie wrócił na noc?-spytała Cybil.
-Ross zawsze... kilka razy spał u mnie więc dlaczego miałaby się martwić?-spytałam.
-Laura zrobimy wszystko żeby go znaleźć-Cybil uklęknęła i otarła mi łzy.-Już mamy ogromny trop w sprawie twojej przyjaciółki.
-Jaki trop?-spytałam zapłakana. Kobieta podniosła się i podeszła do szafki po czym otworzyła ją.
-Zobacz-pokazała mi jej bluzę-Dzisiaj Burnsee będzie szukał waszej przyjaciółki razem z psem ,tropicielem.
-Cybil znajdźcie ich-znowu wtuliłam się w Rydel i obie wybuchłyśmy płaczem. Nie potrafię opisać słowami tego co teraz czuję. Smutek.. rozpacz... gniew? Żadne z wymienionych uczuć nie wyrażało w pełni tego co ja czułam!.Co jeszcze się wydarzy? Mam wszystkiego dość nie rozumiem dlaczego to mnie spotyka? Dlaczego nie mogłam zakochać się w chłopaku który nie miałby kontaktów z narkomanami?! Bałam się, bardzo się bałam bo zaczęłam myśleć że byłoby lepiej gdybym nie spotkała Rossa. Nie wiedząc co począć poszłam z Rydel do jej rodziny. Przez całą drogę układałyśmy sobie jak powiemy o tym rodzicom blondyna, jego braciom ,Ellowi,Raini i Calumowi. Jakbyśmy mieli mało kłopotów z Carrie!!!. Boże tak się o nią martwię co ja mam począć. Poddenerwowana z sercem w krtani czekałam aż cała rodzina Rossa zejdzie na dół. Nasz rudzielec Raini oraz nasz perkusista już na nas czekali. Kiedy wszyscy już się zjawili rozmowę zaczęła Rydel.
-Mamo..ja..
-Widzieliście Rossa?-spytała nagle zmartwiona Stromie.
-Właśnie Laura, myśleliśmy że jest z tobą-dodał Mark.
-Ja..on..nie..ja..-zacinałam się.
-Pamiętacie jak porwali Carrie?-wyręczyła mnie Rydel na co wszyscy przytaknęli-Z Rossem..chyba..-z jej oczu pociekły łzy-Chyba zrobili to samo.-każdy wymienił pełne przerażenia spojrzenie jego rodzice popłakali się tak jak Raini i Riker.
-Nie wiem kiedy to się stało nie mam pojęcia.- rozpłakałam się-Byliśmy już na komisariacie zgłosiliśmy jego zaginięcie.
-Dlaczego on?-spytał Ryland.
-Nie wiem-powiedziałam razem z Delly.
-Pójdę go poszukać-powiedziałam. Podeszłam do wyjścia.
-Laura iść z tobą?-spytał Rocky.
-Dziękuję jesteś kochany-powiedziałam-Ale chcę pobyć sama, Rik Van kazała ci do niej przyjść-Udałam się do domu po komórkę i zaczęłam dzwonić do chłopaka.Niestety na nic się to nie zdawało bo on nie odbierał. A może słyszał moją rozmowę z tatą i po prostu uciekł? W mojej głowie plątało się tysiące myśli. Żadna z nich jednak nie potrafiła mi wyjaśnić co się z nim stało.Długo błąkałam się po całym Los.Angeles właśnie miałam wychodzić z parku kiedy usłyszałam dźwięk "Loud" .Obróciłam się i na końcu parku zauważyłam grającą komórkę Rossa. Otworzyłam szeroko oczy i podeszłam bliżej. Usłyszałam coś za plecami i nerwowo się obróciłam. Przez moje ciało przeszedł strach. Telefon Rossa przestał grać. W pobliżu nie było ani jednego żywego człowieka. Nagle oberwałam czymś mocno w głowę. Upadłam. Zakręciło mi się w głowie. Ujrzałam nad sobą dwójkę rozmazanych chłopaków. Poczułam że z nosa leci mi krew.Nic więcej nie pamiętam...Po jakimś czasie obudziłam się i zorientowałam że ..musiałam zostać porwana.Nie miałam pojęcia gdzie jestem , kto mnie uprowadził i dlaczego. Wiedziałam jedno…Siedziałam na krześle, przywiązana do niego linami z mocnego włókna, najmniejszy ruch sprawiał mi ból.Pokój..może bardziej sala była pusta, ciemna i nie dostrzegłam w niej drzwi.Jedyne co widziałam to kamera przymocowana do ściany naprzeciw mnie.Czułam się strasznie, byłam cała poobijana a w niektórych miejscach mojego ciała, widniały zaschnięte plamy krwi.Przypomniałam sobie że byli w kominiarkach.. a to co mi robili najwyżej sprawiało im przyjemność, kiedy płakałam i krzyczałam z bólu oni uśmiechali się.Bili mnie mocno do nieprzytomności.Moja sukienka była porwana, przez co bardziej czułam jak sznur wbija się w moją skórę.Co ja takiego zrobiłam, że tu jestem? Dlaczego tu jestem?! Co mi zrobią zabiją mnie?!
- Weź ją a ja idę do reszty.. – usłyszałam męski głos
Po chwili ktoś wszedł do pomieszczenia. Wysoki blondyn z błyszczącymi niebieskimi oczami, z których wylewała się nienawiść. Miał na sobie czarne rurki  i biały podkoszulek opinający jego mięśnie. Na jego ręce i dekoldzie widniało mnóstwo tatuaży . Wyraz jego twarzy był chłodny i nieprzyjemny . Bałam się go. Wyjął nóż. Wzdrygnęłam się.
- Spokojnie nie zrobie ci krzywdy …. Na razie…- zaśmiał się i zaczął przecinać  sznur
Poczułam jakby ulgę , mogąc znów poruszać kończynami. Rozprostowałam nogi i rozciągnęłam ręce , były strasznie drętwe.
- No już wstawaj, idziemy! – warknął ciągnąc mnie za rękę
Moje stopy były bose, podłoga zimna, przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Ohh… zimno ci ? Jak mi przykro… Dałbym ci bluzę ale mam cię w dupie – powiedział ironicznie wybuchając śmiechem . "Bardzo kurwa śmieszne dupku"-pomyślałam.Ciągnął mnie gdzieś długim korytarzem, było tu mnóstwo drzwi , lecz nigdzie okien . Było to dziwne , bardzo dziwne.
- Co mam zrobić ? Nie zmusicie mnie do tego ! – usłyszałam dobrze znany mi męski głos..był to głos Rossa.Zaciągnął mnie do pustego pomieszczenia w którym było jedynie kilka krzeseł i biurko.Zauważyłam Rossa był pobity cały zakrwawiony i związany.
-Laura!-krzyknął panicznie i zaczął wyrywać się chłopakowi który go trzymał,lecz zaraz oberwał mocno w brzuch.W powietrzu unosił się zapach papierosów i mięty . Staliśmy przed biurkiem najgroźniejszego z nich , ich szefa. Shane Harper. Tak brzmiało jego nazwisko, "Każdy człowiek o zdrowych zmysłach w tym mieście je zna. Każdy jak je słyszy ucieka."-Tak powiedział mi ten blondyn na którego koszulce widniał napis Luke Hemmings.
- Jesteś na nogach – odezwał się Shane swoim jakże groźnym głosem.-Bardzo dobrze.Sprawy przedstawiają się jasno...-zaczął- Chcecie żyć w spokoju i wyjść stąd o własnych nogach?.-spytał-Zgadzacie się na moje zasady – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu
- Ale co z Carrie co jej zrobiliście?-spytałam przerażona. 
- Udzieliłem ci kurwa głosu suko ?! – wrzasnął wstając z krzesła podszedł do mnie i wymierzył mi cios prosto w policzek.Złapałam się za bolące miejsce i przestraszona popatrzałam na Rossa, lecz ten tylko bezradnie opuścił głowę i widziałam że rozpłakał się .Nie odzywałam się , cholernie się bałam . Do pomieszczenia wszedł chłopak.
- Ansel!-krzyknął Shane-Miałeś przyprowadzić dziewczynę! – huknął patrząc na przerażonego bruneta  zimnym wzrokiem.
- Spokojnie..pójdę po nią wyluzuj stary – Luke  zaśmiał się , posadził mnie na jednym z krzeseł i przykuł do niego kajdankami.Wyszedł. Zapanowała cisza. Szef tej całej bandy zmierzył mnie wzrokiem.Uśmiechnął się głupawo.Usłyszałam czyjeś kroki, do pokoju wszedł Luke ciągnąc za sobą sponiewieraną dziewczynę. Jasna cholera to przecież Carrie,!!! co oni jej zrobili.!? Moja ręka mimowolnie przylgła do ust a łzy ciekły po policzkach .
- Więc tak..żeby spłacić swój dług po pierwsze Lynch wyśpiewa nam ładnie miejsce pobytu tych 4 skurwysynów do  a wy..- Shane spojrzał na mnie i na zakrwawioną Carrie wzrokiem pełnym drwiny-będziecie naszymi dziwkami, będziecie robić to co nam się podoba i spełniać każdą naszą zachciankę , musicie wypełniać każde nasze polecenie jeśli nie..-Kiwnął głową do jednego ze stojących tam chłopaków.Ten wystraszony, wyjął broń z za paska spodni i wycelował prosto w stojącą i trzęsącą się ze strachu brunetke.
-Skończycie jak ona–
-Ashley!!!!!!-usłyszałam strzał i krzyk, ciało bezbronnej dziewczyny upadło na ziemię
Nie mogłam się ruszyć , nie mogłam nic zrobić , odebrało mi zmysły , czułam się jakby świat się zatrzymał .Łzy coraz bardziej ciekły po moim policzku , ostatnim co widziałam była Carrie klęcząca nas zakrwawionym ciałem tej dziewczyny i płaczącego Rossa. Potem..zrobiło mi się ciemno przed oczami. Kiedy odzyskałam przytomność dziewczyna jeszcze leżała w tym samym miejscu. Zabrali ją. Pozostałą tylko wielka kałuża krwi. Wszystko stało się tak szybko.  Kiedy chciałam do niej podejść Luke chwycił mnie i zacisnął swoje umięśnione ręce w Okół mojej talii . Obrazy w mojej głowie nie dawały mi spokoju , gorzkie łzy płynęły po moich policzkach . Będziecie naszymi dziwkami… Skończycie jak ona.. Strzał . Byłam świadkiem śmierci mojej bezbronnej dziewczyny.
- Dlaczego to zrobiłeś ?!– wrzasnął Ross. -Co siostra Carrie i my ci zrobiliśmy!-Więc to siostra mojej przyjaciółki.
Mój wzrok powędrował na jego sylwetkę , podszedł do Shane'a.
- Bo mogę. To była moja umowa , moje zasady, i ja mogę je złamać – warknął wstając z fotela za biurkiem .
- Ale nie musiałeś jej zabijać ! – warknął Ross podchodząc bliżej  prawie stykali się twarzami.
- Co ty sobie kurwa myślisz ? Że możesz mi tu podskakiwać , jesteś nikim Lynch , zrozum to w końcu- Harper wymierzył blondynowi mocny cios z pięści prosto w jego twarz.
Chłopak zachwiał się na nogach, na co brunet zareagował szybko i popchnął go na ziemię. Kopał i bił  bezbronnego Rossa, a on tak się go bał że nawet nie ruszył palcem aby się obronić. Shane zadawał mu kolejne ciosy , byłam zmuszona do patrzenia jak Ross cierpi, Luke trzymał mi głowę i kazał na to patrzeć.
- Prze..przestań proszę..zabijesz go – jęknęłam dławiąc się własnymi łzami.
Ich szef błyskawicznie obdarzył mnie swoim spojrzeniem , jego ręka zamarła w bezruchu tuż nad brzuchem Rossa.
- Niby dlaczego miałbym to zrobić suko ? – krzyknął.
Jego oczy były ciemne  , zimne i straszne , stawiał wrażenie  twardego i nieustraszonego. Może jednak gdzieś tam w środku ma uczucia , może się zlituje.
- Bo..bo go kocham to mój przyjaciel, nie chcę stracić bliskiej mi osoby – odparłam pewniej próbując wyswobodzić się z uścisku Hemmingsa.
-Puść ją Luke. – Shane wydał komendę a chłopak błyskawicznie zabrał ręce z mojego ciała
Upadłam na ziemię, nie miałam siły by wstać, moje zmysły nie do końca doszły do siebie .
- I myślisz , że co , że twój ckliwy tekst mnie ujął ? W takim razie źle myślisz…- splunął kopiąc mojego przyjaciela w brzuch . Ross wydał z siebie jęk , kuląc się na ziemi .
- Błagam przestań..zrobię wszystko…Błagam - szlochałam.
Tyran bo jak go inaczej nazwać podszedł do mnie i pociągnął mnie za ramie stawiając na ziemi .
- Wszystko mówisz… Niech będzie tym razem mu odpuszczę , co nie oznacza że ty będziesz miała  ulgę mała suko-powiedział.
Popchnął mnie z powrotem na ziemię i wrócił do Rossa.
- A ty, nigdy więcej nie waż się podnosić na mnie głosu..bo skończysz tak samo jak ta mała dziwka , wszyscy tak skończycie ! Luke zabierz ją stąd i zawołaj Ansela– w ostatnim zdaniu zwrócił się do chłopaka który mnie trzymał.
- Jasne-chłopak poderwał mnie na nogi i ciągnął za ramię po ziemi . Posłusznie wlekłam swoje ciało po zimnej podłodze bałam się co by mi zrobił gdybym próbowała się sprzeciwić. Zaciągnął mnie do sali w której byłam niedawno i zostawił. - Nawet nie próbuj się stąd ruszać – warknął niebieskooki i opuścił pomieszczenie trzaskając drzwiami. Zostałam sama, sama ze swoimi problemami , sama ze swoim strachem. Co zamierzają mi zrobić ? Czy na pewno Ross jest bezpieczny?Czy moi rodzice zorientują się że Ross i ja zaginęliśmy? Mam tak wiele  pytań a na żadne nie mam odpowiedzi . Moje życie było już idealne a z dnia na dzień miało stać się piekłem? Usiadłam pod ścianą i zaczęłam płakać, prawdopodobnie było koło wieczora , bo jasne promyki słońca wpadały do pomieszczenia przez dziurę w drzwiach.Słońce zachodziło byłam tego pewna. W pewnym momencie zauważyłam, że na podłodze obok łóżka coś połyskuję. Otarłam łzy i podeszłam bliżej ,,Tego czegoś" , był to średniej wielkości odłamek szkła, dosyć ostry. Może to właśnie był znak, żeby powrócić do dawnego uzależnienia , żeby dać sobie i umysłowi ukojenie, to był jedyny sposób który mi kiedyś pomagał, w czasie wyprowadzek. Tylko to zdołało mi pomóc… Teraz też może tak być. Przyłożyłam ostry kawałek szkła do skóry nadgarstka , pierwsze cięcie było bolesne i głębokie, następne dawały ukojenie i pomagały zapomnieć, to nic że byłam we krwi, to nic że mogłam umrzeć, nie mam dla kogo żyć , jestem nikim . Ostatnie nacięcie nie było jak poprzednie, włożyłam w nie cały ból , całe cierpienie, było mocne i głębokie , bolało . -Ah..- jęknęłam kiedy spostrzegłam że kawałek szkła zostawiłam w swojej skórze , cięcie było za głębokie żebym wyciągnęła go paznokciami , ból był nie do zniesienia , położyłam się na łóżku i czułam że coś jest nie tak, ręka pulsowała a obraz się rozmazywał, w pewnej chwili nie czułam nic…A przed oczami miałam ciemność…
*Ross*
Otworzyłem oczy, nie byłem już w sali , w której wszystko się zaczęło , w której zostałem pobity, znajdowałem się w pokoju , nie znanym  mi pokoju .
- Obudziłeś się nareszcie , to dobrze mogę w końcu pożądnie opatrzyć twoje rany na twarzy, strasznie się kreciłeś jak spałeś – przedmą pojawiła się drobna blondynka z wodą utlenioną i wacikami w rękach .
- Spałem ? –zapytałem zdezorientowany podnosząc się do pozycji siedzącej.
- To znaczy straciłeś przytomność , Shane trochę cię poturbował, tak w ogóle jestem Dove Cameron – na jej słowa jak na zawołanie wszystkie miejsca które spotkały się z pięściami i stopami Harpera  zaczęły boleć i piec . Skrzywiłem się ,kiedy dziewczyna przejechała jednym z wacików po moim policzku.
- Jestem Ross Lynch – jęknąłem
- Tak wiem. -odparła-Teraz się nie ruszaj i nie odzywaj , będzie piekło – zaśmiała się
Starannie oczyściła moją twarz z krwi i polała wodą utlenioną zranione miejsca , co cholernie bolało .
- Już po wszystkim, następnym razem uważaj ze słowami , on się szybko denerwuję – odparła wyrzucając waciki do kosza.
- Tak zauważyłem ,będę pamiętać – mimowolnie się uśmiechnąłem ta dziewczyna miała w sobie tyle pozytywnej energii , w ogóle tutaj nie pasowała.
- Także ten odpocznij…- powiedziała po czym zniknęła za drzwiami.
Wykończony położyłem się na łóżku, myśli nie dawały mi spokoju, jak mogłem dopuścić do tego żeby zginęła Ashley? Żeby jej własna siostra musiała cierpieć przez Olivera?!Byłem świadkiem zabójstwa mojej przyjaciółki.. Harper chyba miał rację, jestem nikim, sam stworzyłem sobie piekło…Drzwi otworzyły się i dosłownie wpadła w nie moja przyjaciółka Carrie. Dove chyba też się nią zajęła bo była czysta i miała pełno plastrów na twarzy dostrzegłem szwy na jej ręce. Drzwi zatrzasnęły się. Dziewczyna podbiegła do mnie i wtuliła się we mnie.
-Tu jest strasznie Lau tu jest co jej zrobią zabiją ją?-spytała wybuchając nieopanowanym płaczem.
-Cichutko-powiedziałem-Nie bój się wyjdziemy stąd zobaczysz.-pogłaskałem ją po głowie.
-Tu jest taki miły chłopak Ansel-powiedziała-Może to zabrzmi dziwnie ale się w nim zakochałam.
-Co zrobiłaś?-spytałem.
-Boje się że Shane będzie kazał zgwałcić Laurę-powiedziała patrząc mi w oczy..przez moje ciało przeszedł dreszcz-Oby padło na Ansela miał mnie zatłuc ale tego nie zrobił przetrzymują go tutaj.
-Przecież on jest bratem tego ich szefa-powiedziałem.
-Wiem ale nie rodzonym-powiedziała-Ansel powiedział mi że jego ojciec jest z matką Shane'a
-Poznałaś już Dove?-spytałem.
-Tak-odpowiedziała.-Ross boje się.
-Ten dupek miał rację mamy tutaj piekło..
*****************************************************
Ta dam!
Spodziewaliście się rozdziału tak szybko?
To dzięki wam!
Opublikowałam rozdział a następnego dnia było już 12 komentarzy!
Podarowaliście mi świetny prezent na urodziny! (są dzisiaj) bo aż 17 komów.
Aż dostałam ataku weny i napisałam go.
Chociaż nie miałam dobrego humoru bo Argentyna przegrała mistrzowstwa ;___;
Bardzo brutalny prawda?
Zostawcie mi 20 komentarzy a postaram się napisać go w szpitalu..
Nic poważnego po prostu ..nos :D
Chociaż jeszcze nie wiadomo czy będę musiała iść do szpitala.
20 kom=Rozdział w tę sobotę. 
Zgłaszajcie się na mojego bloga ze spisem opowiadań:
Niestety buton i szablon będzie jutro.
Także tego ..komentujcie kochani.
Do napisania ♥


 

18 komentarzy:

  1. Jezu... jak ty świetnie piszesz :)
    Świetny rozdział... jestem ciekawa co będzie dalej
    Czekam na nexta!
    Też jestem smutna że Argentyna przegrała
    Wszystkiego Najlepszego!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. o matko! Biedna Lau :o blagam niech przezyje ! Czekam na next ^_^
    I jak masz czas to wpadnij : no-ordinary-love-raura-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. WoW...
    Super rozdział :*
    Oby nic im się nie stało. (Lau, Rossowi i Carrie)
    Szkoda, że Argentyna przegrała...
    Wszystkiego najlepszego! <333
    Czekam NIECIERPLIWIE na next <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały, mimo że taki brutalny...❤
    Też chciałam żeby Argentyna wygrała ;(
    Czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałabym! Wszystkiego najlepszego, sto lat i mnóstwa weny, kochana! ❤ ❤ ❤

      Usuń
  5. Ja tutaj myślałam, że opiszesz gwałt . No przykro mi erotyczne myśli Kariny ♥
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny..naprawdę...trochę mnie zaskoczyło zachowanie Lau...ale to jest CUDO...am chciałam ci jeszcze pożyczyć wszystkiego najlepszego i dużo weny...mam nadzieję, że szpital okaże si tylko pomyłką...już nie mogę się doczekać nexta...całuski<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wchodzę na bloggera i pierwsze, co widzę to nowe posty i pierwsze wchodzę na twojego bloga, bo już nie mogłam wytrzymać czekania, no i się doczekałam:D
    Rozdział bombowy, jak zwykle^^
    Ogólnie, to strasznie się cieszę, że założyłaś bloga i piszesz dla nas ♥
    Znowu nie mogę doczekać się nexta... Oby było 20 komów, a jak nie to ja dopiszę resztę:D
    No nic, czekam na nexta:)... Sorki, że się tak rozpisałam, ale po energetyku jestem nieogarnięta:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział cudny, ale dlaczego Luke to skurwysyn? Bardzo lubie twojego bloga więc ci wybaczam ;)
    Czekam na następny rozdział x ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudny ♥
    Czekam na naxt ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Pierwsze co robię to zawsze wchodzę na twój blog.Kocham twoje rozdziały i zawsze będę cie czytała :) Niesamowicie piszesz życzę ci dużo weny ,wydasz kiedyś fajną książkę ♥ jestem tego pewna nie ma lepszej pisarki od ciebie bijesz na głowę każdy blog który czytałam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej nominowałam cię do Liebster Award pytania znajdziesz na:http://muzyka-w-naszych-sercach-raura.blogspot.com/2014/07/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też :D
      Zostałaś nominowana do LBA :D
      Więcej: http://believeinyourdreams-raura.blogspot.com/2014/07/liebster-award.html
      Pozdrawiam, Blue ♥

      Usuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział :) Masz talent.Fajnie piszesz. Wszystko jest szczegółowo. :) Zapraszam do mnie:
    laura-vanessa-r5-i-reszta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. rozdzial fajny ale moglo obejsc sie bez tego ciecia laury bo wiesz ze ja nie lubie takich zeczy siostrzyczko <3

    OdpowiedzUsuń