czwartek, 26 czerwca 2014

Notka.

Cześć wszystkim!
Chciałam wam tylko powiedzieć..
Że w tym tygodniu nie bd rodziału.
Mam ważny powód zdrowotny :/
Nie dam rady go skończyć ale postaram się dodać go w następnym tygodniu.
Przepraszam!

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 7.

*Narrator*
Rydel krążąca dookoła i patrząca w sufit,trzymała Rossa w coraz to większym napięciu.Chłopak siedział na łóżku podpierając głowę ręką z nic nie mówiącym wyrazem twarzy i czekał na reakcję siostry.Dziewczyna obróciła się do brata i uśmiechnęła się szeroko.Z tego czekania zaczynał boleć go brzuch.Spojrzał na blondynkę i wzruszył ramionami.Czekał...i czekał..
-Kurwa Rydel no co tak stoisz powiedz coś!-krzyknął w końcu.Dziewczyna oparła się o biurko chłopaka.
-Jesteś pewnien że to coś wyjątkowego?
-Sam nie wiem-zaczął-Ona jest..taka piękna i mądra i prawdziwa..a kiedy się uśmiecha to jakby cały świat stał się piękniejszy..a jej oczy...jest tyle oczu na świecie a ja musiałem utonąć akurat w jej.-Na twarzy Rossa pojawiły się rumieńce.Rydel pierwszy raz widziała to u swojego brata.
-Ty ją kochasz-przyznała-Boże kochasz Laurę!-podbiegła do blondyna i mocno go przytuliła.-Musisz jej powiedzieć ona całe życie marzy o miłości.
-Nie mogę bo ona ma mnie za przyjaciela..wczoraj...dzisiaj rano powiedziała "nie chcę żebyś pomyślał że jestem w tobie zakochana"-wyżalił się z lekkim smutkiem.
-Więc pokaż jej że jest dla ciebie kimś więcej.
-Kiedy wczoraj z nią spałem..poczułem że chciałbym mieć ją tak już zawsze-przyznał-Pierwszy raz poczułem że, w łóżku tuli się do mnie dziewczyna..jej chyba też było dobrze.
-Laura potrzebuję chłopaka który by się nią opiekował-zaczęła-ty taki jesteś Ross.
-Dzięki niej uzależniłem się od przytulania!-blondyn się zaśmiał-Masz rację..Kocham Laurę.-Rydel piszczała z radości i znowu przytuliła Rossa całując go w policzek.
-Kto by pomyślał-powiedziała.
-Myślisz,że Lau już śpi?
-No nie wiem..jest 23:15.
-Zaryzukuje i pójdę do niej-powiedział-Tęsknie za nią-uśmiechnął się.-Dziękuje Delly.
-Nie ma za co Rossy-powiedziała i wyszła z pokoju chłopaka.Ross podniósł się z łóżka i wyjął bluzę z szafy,która stała obok jego ukochanej gitary.Blondyn włożył ją na siebie i zbiegł po schodach na dół.
-Dokąd to?-spytała Stromie.Zauważała co się działo w jej domu nawet kiedy czytała "Doktor Sen".
-Do Laury-odpowiedział chłopak.
-Na noc?-spytała kobieta a chłopak zaczął się śmiać.
-Na chwilę.
-Napisz do niej cms'a-powiedziała Stromie.
-Sms'a-poprawił ją chłopak.-Nie,chcę ją zobaczyć.
-Widziałeś się z nią trzy godziny temu-powiedziała-Nawet do Mai tak nie latałeś,pozatym ta dziewczyna to wredna jędza nigdy jej nie lubiłam-Ross podszeł do mamy i pocałował ją w policzek.
-Niedługo wrócę-Chłopak wskoczył w trampki,poczym wyszedł z domu.
Tymaczes u panienki Marano...
Laura i jej łóżko-to dwie nierozłączne na zawsze rzeczy.Lampka paląca się przy nim,dodawała idealnego nastroju do czytania książki.Na stoliku nocnym stała niedopita przez dziewczynę herbata,ściana natomiast pokryta była ślicznym kwiatowym wzorem z plakatem "Harrego Potter'a" i celebrity crush-szatynki czyli George'a Clooney'a  oraz półką z ulubionymi książkami dziewczyny.Ma ich tak dużo że,z pomocą siostry, przemieniła zwykłą piwnicę w bibliotekę.Laura uwielbiała takie chwilę kiedy mogła położyć się w łóżku,zapomnieć o wszelkich kłopotach i zaczytać się w powieści Stephena Kinga.Dzisiaj kończyła (bynajmniej miała zamiar skończyć) "Ręka Mistrza".Szatynka przeżywała każde słowo książki jak coś niesamowitego.Każde kolejne słowo wzbudzało w niej coraz to nowe emocje, zostało jej tylko 130 stron.Nie zamierzała się poddać!Chociaż oczy..zmuszały ją do czegoś innego..
"Nie przerywaj pracy,dopóki obraz nie jest skończony.Nie powiem ci ,czy jest to podstawowa zasada wszelkiej sztuki,bo nie jestem nauczycielem,ale mam wrażenie,że te osiem słów podsumowuje wszystko,co starałem się tobie przekazać"-Po jej ciele przeszedł dreszczyk emocji,który uwielbiała-"Talent to rzecz cudowna ale nie posłuży temu,komu brak wytrwałości.A zawsze przychodzi taki moment-jeśli twoje dzieło jest szczere,jeśli zrodziło się w tym magicznym miejscu,gdzie jednoczą się myśli,pamięć i uczucie-kiedy będziesz chciał przerwać prace,kiedy zacznie ci się wydawać,że jeśli opuścisz kredkę,to oczy i pamięć zajdą mgłą...a ból ustanie.Dowiedziałem się o tym wszystkim z ostatniego rysunku,który powstał tego dnia,a przedstawiał zdarzenie na plaży.Był to zaledwie szkic,ale kto kreśli mapę piekła,nie potrzebuję nic więcej.."-Powieki Lau,zamknęły się ,a ona zsunęła się po poduszce i zapadła w sen.W tym samym czasie do jej drzwi dobijał się Ross.Damiano podniósł się z kanapy i otworzył mu drzwi.
-Dobry wieczór-uśmiechnął się.Pan Marano spojrzał na zegarek.
-Raczej dobranoc-również się uśmiechnął.-Co się stało?
-Lau jest w domu?-spytałem.
-Zawzięcie czyta jakąś kolejną psychologiczno-horrorową książke Stephena Kinga-przewrócił oczami.-Wejdź jest u siebie.Chłopak wszedł do środka i zaczął ściągać trampki.
-Nie ściągaj butów!-krzyknęła Ellen.
-Nawet u siebie nie chodzę w butach-odezwał się chłopak-Jestem dobrze wychowany.-Można powiedzieć..że zarobił tym plusa u pana Damiano.Ross powędrował do pokoju szatynki i zapukał do drzwi.Dziewczyna nie otworzyła więc chłopak postanowił wejść do środka.Na widok śpiącej Laury tylko się uśmiechnął.Podszedł bliżej,uklęknął obok jej łóżka i pocałował ją w czoło,niestety obudził ją.Laura otworzyłam oczy i zobaczyła przed sobą Rossa.Na jego widok tylko szeroko się uśmiechnęła.Odłożyła książkę na stolik.I spojrzała na chłopaka.
-Co tu robisz?-spytała.
-Patrzę na ciebie-powiedział i również się uśmiechnął.
-Która godzina?-spytała znów zaspana.
-Jest północ...chce powiedzieć ci coś ważnego-zaczął-Gdybym wiedział,że śpisz to bym zaczekał do jutra.
-Co się stało?-spytała zaniepokojona.
-Wiesz że mama każe mi odwiedzić ciocię Lauren?-spytał.
-Tak-odpowiedziała szatynka chwili namysłu.
-Pojadę ale..z tobą.-Bardzo zaskoczył tym Laurę i to bardzo.
-Chcesz żebym z tobą pojechała?-spytała.
-No pewnie-powiedział-Moja ciocia jest bardzo fajna.-Dziewczyna zamyśliła się i coś wpadło jej do głowy.
-Został ostatni tydzień nauki-powiedziała.-Może..po zakończeniu roku szkolnego byśmy do niej pojechali.
-Ok-uśmiechnął się.
-No chodź już do mnie nawet mnie nie przytuliłeś!-fochnęła się podnosząc kołdrę.Blondyn zawahał się ale po chwili położył się obok niej.Ich dłonie były bardzo blisko siebie.Oboje chcieli złapać się za ręce.Oboje byliśmy też jacyś nieswoi.Lau wykonała pierwszy krok,postanowiła,że sama się do niego przytuli.Kiedyś powiedział jej, że nigdy by jej nie odepchnął.Położyła głowę na jego ramieniu i złapała go za rękę.Odwzajemnił to.W brzuchu mieli tysiące motyli.
-Przeprowadzka do "miasta aniołów" dała mi największe szczęście w życiu.-powiedziała po chwili.
-Pierwszą przyjaciółkę?-spytał.
-Nie-zaśmiała się-ciebie.-Ross uśmiechnął się szeroko i wbił w dziewczyne swój wzrok.Wciąż trzymalisię za ręce.
-Jesteś piękna-powiedział-I mądra i prawdziwa,na pewno będziesz mieć jeszcze wielu chłopców.
-Obyś miał rację-przytuliła go mocniej i ziewnęła.
-Pójdę już-powiedział-śpij-cmoknął szatynkę w policzek-Jutro do szkoły.
-Ostatni tydzień i wakacje!-dziewczyna bardzo się cieszyła.-Nie mogę się doczekać spania do 11 rano,leniuchowania,i nocnych pidżamowych imprez u Carrie.
-To będą najpiękniejsze wakacje w życiu.-powiedział Ross.
-Nie mogę się doczekać-powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się do Blondyna,który wyszedł z jej pokoju.Niestety gdyby wiedzieli co ich czeka..nie cieszyliby się tak bardzo...
Tydzień później..Piątek 27.czerwca
*Laura*
Nareszcie upragniona od dawana chwila.Rozdanie świadectw!!!Skończyliśmy liceum i planuję iść na studia.Pani Desjardin z dumą rozdawała te magiczne papiery zwiastujące upragnione przez wszystkich wakacje.
-Gratuluję dzieciaki-powiedziała-Tak samo jak wy cieszę się z tych wakacji ale jedno mnie smuci..-Każdy spojrzał na nauczycielkę ze zdziwieniem,dziwne przecież wszyscy zdali i to na całkiem dobrych wynikach!
-Dlaczego?-spytała Carrie.
-Bo od dzisiaj nie jestem waszą wychowawczynią.-zasmuciła się-Byliście najlepszą klasą jaką miałam.-Wszyscy się uśmiechnęliśmy.
-Misiaka!-krzyknął Ross i wszyscy przytuliliśmy panią Desjardin.Ostatnie chwilę w L.A Champs szybko dobiegły końca.Rodzice pozwolili mi jechać z Rossem.Dziwne bo tata zastanawiał się nad tym jakieś dwie godziny..zwykle trwałoby to góra 3 dni.Nim się obejrzałam pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do mojej ślicznej walizki.Nie przesadzałam oczywiście!Jedziemy tam tylko na dwa dni.Powoli zaczynałam kończyć zapełnianie mojej walizki.
-Hej piękna-odezwała się stojąca w drzwiach Nessa.
-Hej śliczna-rzuciłam w nią gaciami.
-Tylko mi się tam nie kochać-jak zwykle musiała mnie denerwować.
-Van-syknęłam-Za dwa dni wrócę,myśle że zatęsknisz.
-Kto wie-powiedziała i odrzuciła moją bieliznę.-Zeszłam z walizką na dół,pożegnać się z rodzicami.Stałam w kuchni i czekałam na nich,z lekkim pod denerwowaniem.W końcu przyszli i mocno mnie wyściskali.Wyszłam z domu kierując się prosto pod dom Rossa.Niestety po drodze wpadłam na Maię.Stała obok domu chłopaka z Dylanem i Codym.Wiem,że nie ładnie jest podsłuchiwać,ale po prostu musiałam.Nie słyszałam ich za dobrze,więc podeszłam bliżej i byłam świadkiem dość dziwnej sytuacji.
-Powiedz mu prawdę-powiedział Cody i szarpnął dziewczynę.
-Nie mogę co on sobie pomyśli?-spytała-Ty skurwielu jak mogłeś wkręcić się w interesy z takimi ludźmi?!-popchnęła Dylana a ten aż się przewrócił.Z daleka było słychać coś w rodzaju syreny policyjnej.
-Chodźcie stąd-powiedział Cody-jak nas złapią mamy przejebane.-Zupełnie nie wiedziałam o co chodziło..te zdarzenie a tamten trup w parku?!Nie mam pojęcia.Postanowiłam nie zaracać sobie tym głowy i udałam się do domu chłopaka.Zapukałam do drzwi i weszłam do środka.
-Lauruś!-krzyknęła Delly i podbiegła mnie przytulić-A myślałam że cie nie ukocham!-Odwzajemniłam jej gest.-Boże ciotka zamęczy cię historiami z przeszłości!
-Oj tam-zaśmiałam się-Gdzie jest Ross?-spytałam ale chłopak otworzył drzwi.
-Boże Laura cały czas cię szukam!-krzyknął-No chodź już.
-Ok jeszcze minutka-powiedziałam i znów przytuliłam Rydel.Trwało to dłuższą chwilę.
-Heloł wracamy w poniedziałek!-krzyknął.
-No już idę-powiedziałam-Pa kochanie.
-Pa.-Wyszłam z domu Rossa i podałam mu walizkę.Zdziwiło mnie tylko to,że chłopak zamiast iść w stronę przystanku autobusowego udał się do garażu.
-Ty chcesz motorem jechać?!-spytałam-40 km?
-Nie-odpowiedział krótko-Chodź zobaczysz-Poszłam za nim i zobaczyłam że wsiada do auta.Auta?To było porsche.
-Wow-powiedziałam i otworzyłam szeroko oczy.
-Bardzo długo na niego zbierałem a..rodzice się dorzucili.-powiedział i podszedł do mnie.-Obiecuję że będę jechał spokojnie przecież mnie znasz-pocałował mnie w czoło.
-Ok-powiedziałam.-Masz prawo jazdy?
-Coś ty jedziemy na ślepego.
-Pojebało cię?!
-Boże ty serio nie łapiesz sarkazmu-powiedział-Oczywiście że mam.-Wsiadłam do samochodu chłopaka.Jadąc do ciotki Lauren trochę mi się nudziło.Mam chorobę lokomocyjną,więc było źle bo Ross zatrzymywał się co kilka minut, bo wymiotowałam.Kiedy dojeżdżaliśmy do Chamberline,zauważyłam obok stacji aptekę.
-Rossiu zatrzymaj się.
-Co znowu?
-Nie wyjdę do apteki-powiedziałam.Chłopak zjechał na pobocze,i zatrzymał auto.Wysiadłam z samochodu a chłopak razem ze mną.-Daj spokój pójdę sama.
-Nie zostawię cię-powiedział i złapał mnie pod rękę.-weszliśmy do środka.Za ladą stał starszy mężczyzna w okularach i obsługiwał jedną z klientek,która nie mogła zdecydować się jakie chce witaminy więc trochę sobie postałam.Wreszcie przyszła moja kolej.
-Paczkę tych tabletek-powiedziałam pokazując mu receptę.
-Przykro mi ale recepta na ten miesiąc jest już po terminie.-odezwał się.
-Błagam pana-powiedziałam-Wymiotuję co 15 minut.
-Musimy zadzwonić do pani lekarza-powiedział.
-Nie mam tyle czasu!-krzyknęłam.
-Przykro mi ale..
-Niech pan na nią spojrzy ona aż mdleje!-krzyknął Ross który dalej mnie podtrzymywał.
-Nie mogę.
-Kurwa psia twoja mać!-Ross wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu.Kiedy odpalił znowu zrobiło mi się nie dobrze.-Wytrzymaj kochana.
-Ross ja już nie mogę-chłopak złapał mnie za ręke.
-Hej tu za rogiem jest szpital-powiedział-Jedziemy dadzą ci jakieś zastrzyki.
-Dlatego cię kocham.-chłopak przyłożył mi rękę do czoła.-Masz gorączke.-W szpitalu dali mi zastrzyk przeciw wymiotom,i na uspokojenie bo ostro panikowałam.Reszta podróży minęła mi w spokoju i nim się obejrzałam czułam się dobrze.Byliśmy na miejscu.Wysiadłam z samochodu i wyjęłam z bagażnika moją walizkę.
-Mógłbym w tym zamieszkać-powiedział Ross patrząc na moją walizkę.
-Bardzo śmieszne-wytkałam mu język.Dom jego ciotki był mały.Można powiedzieć taki na 4 osobową rodzinę ale jego plusem były pokoje na piętrze.
-Ciociu jestem!-krzyknął.
-Ross skarbie ale urosłeś-jego ciocia uściskała go-Przystojniak.
-Dzień dobry-powiedziałam.
-Ty musisz być Laura-przytuliła mnie-Na pewno jesteście głodni.
-Nie ciociu ja..
-Ja jestem głodna-powiedziałam.
-Chodźcie na kolację spaghetti-pociągnęła nas do kuchni.Podczas kolacji ciocia Rossa rzeczywiście dużo opowiadała.Głównie o tym jak Ross był mały.Widziałam że miał tego dość.
-A jak to jest między wami?-spytała oboje spojrzeliśmy na nią ze zdziwieniem.
-Ale..-zaczął Ross.
-Jesteście parą?-spytała.
-Co?-spytałam-Oczywiście że nie.
-Tak ładnie razem wyglądacie-uśmiechnęła się.-A ty Ross!gdzie miałeś oczy jak byłeś z tą Mitchell?-krzyknęła-Nigdy jej nie lubiłam.-Nastał wieczór.Miło spędzony wieczór dobrze mi zrobił bo czułam że będę spać do 12!Ross siedział u siebie w pokoju.Postanowiłam pójść do niego na chwilę,zanim pójdę do łóżka.
-Hej-usiadłam obok niego a chłopak mnie przytulił.
-Lepiej ci już?-spytał troskliwie.
-Tak-powiedziałam-Jak będę się w nocy bać mogę przyjść do ciebie?-spytałam.
-Pewnie-powiedział-Nie obrazisz się jak każe ci pójść do siebie strasznie chce mi się spać-spytał.
-Nie śpij-przytuliłam go i wyszłam.Kiedy byłam już u siebie zasłoniłam rolety i położyłam się do łóżka.Zasnęłam dosyć szybko.Niestety obudził mnie telefon.Spojrzałam na wyświetlacz numer był zastrzeżony odebrałam i nie zdążyłam nic powiedzieć tylko usłyszłam: "Dziwne..nie powinnaś była zostawiać Carrie samej..nie zobaczysz jej już więcej".Pomyślałam,że ktoś chce mnie nastraszyć i pobiegłam do pokoju Rossa.Obudziłam go.
-Nie to nie ja-powiedział zaspany.
-Ross boje się mogę spać z tobą?-spytałam.
-Dobrze chodź tutaj-powiedział i mocno mnie przytulił.Było mi przy nim tak dobrze,że szybko zasnęłam.
*****************************************************
Cześć wszystkim!
Napisałam rozdział i jak zwykle proszę o komentarz.
Rozdział dla _Unpredictable_♥
Muszę wam powiedzieć,że zacznie się tu strasznie dużo dziać :)
Serdecznie zapraszam was na nowo założonego bloga:
http://divine-stories.blogspot.com/
Kolejny rozdział za tydzień :)
Do napisania ♥


sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 6.

*Laura*
Powoli zaczynałam się budzić,słysząc bicie czyjegoś serca.Otworzyłam swoje ciężkie powieki i zorientowałam się,że leże na czyimś torsie!Spojrzałam wyżej i zauważyłam śpiącego Rossa.Uspokoiłam się.Widocznie musiałam u niego zasnąć.Podniosłam się i ziewnęłam.W tej chwili tylko jedna myśl krążyła po mojej głowie..że rodzice "udupią" mnie na rok!.Poczułam że chłopak tuli się do mnie tyłem.
-Hej-powiedział i puścił mnie.
-Hej..dlaczego tu jestem?
-Tak ci się słodko spało,że nie mogłem cię obudzić-uśmiechnął się.
-Rodzice mnie powieszą.
-Wiedzą,że jesteś ze mną-powiedział.Odwróciłam się do niego.Spojrzałam na chłopaka z lekkim szokiem.
-I co oni na to?-spytałam.
-Kazali cię nie budzić-powiedział-Więc wziąłem cię na ręce i zaniosłem do siebie,jak się we mnie wtuliłaś to nie chciałem cię już puścić.Cały dzień z tobą na plaży to marzenie.Patrz co wczoraj nagrałem!-krzyknął sięgając po telefon.
-Boże jestem paskudna zabierz to!-krzyknęłam.
-Jesteś śliczna-powiedział.Położyłam się i przytuliłam do blondyna jakby był moim chłopakiem.-Jesteś na mnie zła?
-Nie-powiedziałam-tylko...nie chcę żebyś pomyślał,że jestem w tobie zakochana.
-Wcale tak nie myślę-powiedział-Chce się tobą zaopiekować..po prostu.
-Jesteś słodki-przytuliłam go mocniej.-Wiesz,że cię kocham..ale jak przyjaciela.
-Ja czuję to samo-powiedział i uśmiechnął się do mnie.Nie długo potem postanowiliśmy wstać.W miarę szybko ogarnęłam się i poprosiłam Raini o spotkanie.Nie chciałam dłużej męczyć Rossa o zakupy,bo wiedziałam że nie mogę go wiecznie o wszystko prosić.Umówiłam się z szatynką za godzinę.Wyszłam z domu blondyna i pobiegłam do siebie pokazać się rodzicom.
-Cześć mamo-powiedziałam wchodząc do domu.Zauważyłam tylko tatę.
-Cześć kochanie-powiedział.-mama wyszła do pracy 10 minut temu.-podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek.
-Nie martw się tato zjadłam u Rossa-powiedziałam kiedy tata chciał podać mi kanapkę.
-Kochanie...
-Tak?
-Chcę cię o coś spytać..ale obiecaj że się nie zdenerwujesz!
-No dobrze-powiedziałam lekko zaniepokojona.
-Czy między tobą a Rossem coś jest?
-Tato..-zaczęłam-Wszyscy myślicie że coś do siebie czujemy ale to nie jest prawdą.
-Wczoraj u niego spałaś.
-Bo zasnęłam!-wrzasnęłam krótko-Za wcześnie żebyśmy się pokochali...zresztą Ross na pewno olałby moje uczucia jak dwaj poprzedni chłopcy.
-Wiesz jakie jest moje zdanie na temat chłopców prawda?-spytał-Nawet jakbyście się pokochali..co może się zdarzyć..-tata uśmiechnął się-to musiałby się postarać żebym cię mu oddał.
-Ross nie jest taki jak wszyscy-powiedziałam-Jest bardzo czuły i myślę że ..gdybym go kochała miałabym z nim raj na ziemi.
-Jakby on cię skrzywdził ..nie darowałbym mu tego-Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Cześć skarbie-Raini ucałowała mnie w policzek.
-Cześć kochana-przytuliłam ją.-Tato ja wychodzę!
-O której wrócisz?
-Jeszcze nie wiem ale dam ci znać.-Wyszłam z szatynką z domu i od razu udałyśmy się do centrum.Szłyśmy kilka minut wymieniając przy tym mnóstwo zdań na bezsensowne tematy.
-Mogę ci coś wyznać?-spytała nagle dziewczyna.
-No jasne-uśmiechnęłam się.
-Martwię się o Carrie.-powiedziała.Na jej twarzy malował się smutek.
-Widziałam ją ostatnio z podbitym okiem.-zamyśliłam się-mówiła że to wypadek.
-To na pewno sprawka tego idioty Dylana.-powiedziała-On się na nią dosłownie "napalił" i niespocznie póki nie pójdzie z nią do łóżka.
-Przecież tego się nie da zrobić na chama!-krzyknęłam.
-On jest zdolny do wszystkiego.-powiedziała.
-Każdy ma czasem problemy-starałam się ją lekko pocieszyć.
-Wiesz co?-spytała nagle.
-Skąd mam wiedzieć?-uśmiechnęłam się.
-Idziemy tak same ..chodź po Delly i Carrie!
-Rydel zamęczy nas swoim gadaniem.-zaśmiałam się.
-Będzie fajnie no chodź-Raini pociągnęła mnie za rękę.Kilka minut później byłyśmy już pod domem Carrie.Miałyśmy bliżej.Raini zapukała do drzwi dziewczyny.Blondynka mieszkała sama od 4 miesięcy.Z tego co wiem nie najlepiej dogadywała się z rodzicami.Kto wie może to jest powód.?
-Carrie otwórz proszę!-krzyknęłam bo blondynka nie zareagowała na pukanie do drzwi.-To my Raini i Laura!
-Dziwne...coś się stało.
-Co?-spytałam zdziwiona-nie panikuj.
-Ona zawsze otwierała nam drzwi!-wrzasnęła szatynka ze łzami w oczach.
-Przestań!-krzyknęłam i tym razem to mnie nazbierało się na płacz.-Zadzwoń do niej.-Raini trzymała telefon przy uchu aż usłyszała pocztę głosową.
-Nie odbiera-powiedziała a ja stałam jak słup soli...wtedy naprawdę myślałam że stało jej się coś złego.-Ja pierdole Laura,no co tak stoisz dzwoń po Rossa!-krzyknęła dziewczyna.W panice i kompletnym zakłopotaniu zaczęłam w pośpiechu szukać komórki.Na nasze szczęście chłopak odebrał.
-Lau?
-Ross przyjedź pod dom Carrie!
-Co?!Co się stało dlaczego płaczesz?!
-Po prostu przyjedź.!-Po tej krótkiej rozmowie stałam razem z Raini i nie wiedziałyśmy co począć.Postanowiłyśmy jednak lekko się uspokoić i usiadłyśmy na schodach.
-Co jest?-spytałam po chwili.
-Nie wiem..-zaczęła-coś się stało wiem to!-obie nie wytrzymałyśmy i mocno się do siebie przytuliłyśmy.Pod dom dziewczyny podjechał czarny motocykl.Dopiero po chwili zauważyłam,że to Ross.To on jeździ na motorze?-pomyślałam.
-Ross!-oderwałyśmy się od siebie i podbiegłyśmy przytulić chłopaka.
-Co się stało?-spytał wycierając mi łzy z oczu.
-Carrie nie otwiera!-krzyknęła Raini.
-Może wyszła-powiedział.
-Więc dlaczego nie odbiera?-krzyknęłyśmy obie.
-Dobra spokojnie-powiedział nasz "diabełek" i znów mocno nas przytulił-Jak chcecie to możemy zrobić tak..Raini pójdź z Calumem szukać jej po mieście..to w końcu twój ch..-szatynka nadepnęła blondynowi na stopę.
-Raini???
-Pogadamy o tym później-powiedziała,pocałowała mnie w policzek i pobiegła po Caluma.
-Chodź poszukamy jej razem-powiedział Ross.Zabolało mnie to,że szatynka nie radziła mi o tym powiedzieć.Wiem,że ja jestem sama..ale kłamstwo zabolało mnie jeszcze bardziej..-Lauruś..-Ross szturchnął mnie w ramię.
-Czego chcesz?-warknęłam-nie lubię jak mnie ktoś oszukuję..i nie myśl sobie że wsiąde do tej zabójczej maszyny!-krzyknęłam.
-Ok pójdziemy pieszo,ale motor muszę odwieść do domu-powiedział-A nie mam zamiaru zostawić cię samej w takim stanie Laura.-dodał patrząc mi w oczy.Ross jest dla mnie wyjątkowy i nie rozumiem jego zachowania.Z dnia na dzień zajmuje coraz większą część mojego serca..nie miałam pojęcia co się dzieje w mojej głowie.Chłopak przytulił mnie byłam strasznie smutna i zapłakana.
Zrozumiałam coś.Ross jest dla mnie kimś więcej niż zwykłym przyjacielem..dziwne tata miał rację...kocham Rossa...tylko..czy ja też jestem dla niego kimś więcej?Może tylko mi się spodobał?.
-No już-pocałował mnie w policzek i zaczął wplatać mi palce we włosy.Po dłuższej chwili oderwaliśmy się powoli od siebie tak że znów zetknęłam się z jego oczami.Nie..nie spodobał mi się..ja go po prostu kocham.Poczułam do niego coś wyjątkowego bardzo szybko,ale Vanessa zawsze powtarza że "Spontany potrafią być najpiękniejszą rzeczą w życiu człowieka".
-Dobrze pojadę z tobą tym cholernym motocyklem!-powiedziałam-Ale chcę się do ciebie przytulić.
-Dobrze-powiedział i uśmiechnął się.Chłopak kazał usiąść mi pierwszej sam usiadł za mną i mocno mnie objął.Po chwili ruszyliśmy.Myślałam że umrę ze strachu ale blondyn jechał ostrożnie.Podjechaliśmy pod dom chłopaka.Nie potrafiłam nawet zejść z jego motoru więc chłopak chwycił mnie w tali i postawił na ziemi.
-Dziękuje-zawstydziłam się.-Pójdziemy po Rydel?
-Chciałem pobyć z tobą sam na sam-powiedział-Kobiety i ta wasza "solidarność jajników".
-Dlaczego chcesz być ze mną sam?-spytałam.
-Bo..-chłopak zmieszany nie wiedział co odpowiedzieć.-No ja..no wiesz..eh chodźmy po tą Delly.
-Czekaj!-złapałam go za rękę-Tak w sumie to...ja też chce być tylko z tobą-uśmiechnęłam się.
-Tylko ze mną?
-Tak-powiedziałam.Uśmiechnęliśmy się do siebie,blondyn podszedł bliżej i zaczął się do mnie zbliżać.Odwzajemniłam to..było już blisko ale zadzwonił mój telefon..chciałam go pocałować.Dzwoniła Raini i powiedziała,że wraz z Calumem sprawdzi północną część Los Angeles.oznajmiła mi równieć że reszta rodzeństwa Rossa wraz z Ellem wiedzą o całej sprawie.Rydel i Ellington szukają po całym mieście tak samo jak Riker,Rocky i Ryland.Postanowiliśmy z Rossem że pójdziemy do centrum miasta.Bardzo się bałam o Carrie,nie jestem z nią tak bardzo związana jak z Rydel bądź z Raini,ale jednak ją kocham!Kiedy przyjechałam do tego miasta nie sądziłam,że spotka mnie tutaj tyle wspaniałych rzeczy!.To tutaj poznałam pierwszych prawdziwych przyjaciół...i zakochałam się.Nie powiem mu że go kocham bo nie potrafię!.Jest jeszcze za wcześnie.Szukaliśmy dziewczny do wieczora.Słuch po niej zaginął,nawet pytaliśmy ludzi i nikt jej nie widział.Umówiliśmy się obok galeri resztą przyjaciół.Byłam zrozpaczona.
-Nie płacz Lau..-Ross objął mnie ramieniem i przytulił się do mnie twarzą.
-Rossek jak mam nie płakać no proszę cię-powiedziałam a chłopak mocno mnie przytulił,aż dosłownie "schował" mnie.Czułam się jego ramionach bardzo bezpiecznie.
*Ross*
Laura przeżywała zniknięcie Carrie przez cały dzień.Bolał mnie widok jej smutnej,bo..od wczoraj..zacząłem patrzeć na nią inaczej.To na plaży..ona jest taka piękna.Jeszcze to wydarzenie jak robiliśmy pizzę i to że z nią spałem...to dziwne ale ja ją kocham.To jest coś silniejszego od mojego uczucia do Mai.
-Kochasz mnie?-spytała nagle.
-Tak..przyjaciółko-powiedziałem.
-Ja też cię kocham mój przyjacielu-uśmiechnęła się.Jej uśmiech sprawił,że przestałem się martwić,o to że popadnie w depresję.Moje rodzeństwo,Ell,Raini i Calum po chwili się zjawili.
-Znaleźliście ją?-spytał Rocky.
-Nie-powiedziała Laura i oderwała się odemnie.
-My też nic nie znaleźliśmy-powiedziała Raini.
-Ani my-dodała Rydel.
-Ja nie wytrzymam gdzie ona kurwa jest?!-krzyknęła Lau i znowu ją przytuliłem bo zaczynała klnąć.W tym momencie zauważyłem Carrie która szła do domu z Maią.!
-Carrie!-Lau oderwała się odemnie.
-Boże pierdolona idiotko odbieraj chociaż telefon Carrie!!!!!!- Laura podbiegła do niej i mocno ją przytuliła.
 
Maia tylko zmierzyła ją wzrokiem,Lau pocałowała ją w policzek.
-Rozładował mi się telefon spokojnie kochana-znów się przytuliły.Raini również rzuciła się na blondynkę.
-Pojebało cię chcesz żebym umarła ze strachu!!!!!!!-krzyknęła i przytuliła ją.
-Mówiłem że na pewno nic jej nie jest!-wrzasnąłem-panikary..chodź tu do mnie-powiedziałem i rozłożyłem ramiona.Lau przytuliła się do mnie.
-Widzę,że szybko się pozbierałeś-rzuciła Maia.Szatynka puściła mnie.
-Daj spokój kumplujemy się.-rzuciła Laura.
-Jasne-powiedziała i znowu zmierzyła dziewczynę wzrokiem-Idziemy Carrie-pociągnęła blondynkę w przeciwną stronę.Nawet nie zdążyliśmy nic powiedzieć a one już nikły nam z wzroku.
-Ok-powiedzieliśmy wszyscy.Każdy rozszedł się w swoją stronę.Nie chciałem iść z chłopakami na piwo.Postanowiłem,że zdradzę Rydel moje uczucia do Laury.Odprowadziłem ją z Rydel do domu.Martwię się,że nie będzie w nocy spać.Był już późny wieczór.Zabrałem siostrę do domu i nie wiedziałem jak się do tego przyznać...
*******************************************************
Cześć miśki!
Jak wam się podoba rozdział?
Nie będę wprowadzać żadnych limitów ale proszę o komentarz :)
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział ale prawdopodobnie za tydzień.
_Unpredictable_ uwielbiam jak mi komentujesz więc no ja czekam :D!
Dla mojej siostrzyczki-Zdrowiej kochanie!
I'm Dead *_*

Do napisania ♥


niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 5.

*Laura*
Okazało się,że Ross jest całkiem dobry w tym co robi.Cieszyłam się z nim.Wydanie płyty,to naprawdę duża rzecz.Postanowiliśmy to uczcić.Zostaliśmy w klubie aż do północy.Pierwszy raz w życiu spróbowałam alkoholu.Vanessa wyszła wcześniej z Rikerem,więc co za tym idzie???Zostałam sama.Zupełnie.Byłam już zmęczona a Ross wypił trochę,mimo to męczył mnie bo chciał odprowadzić mnie do domu.Zgodziłam się bo bałam się wracać sama.Szliśmy jakieś kilka minut.Byliśmy już jakieś kilka metrów od naszego celu.
-Kocham cię Laura-powiedział Ross a ja złapałam go pod ramię żeby nie wywinął orła.-Jesteś dla mnie jak,siostra...bliźniczka.
-Co ty nie powiesz-uśmiechnęłam się.-Wracasz jeszcze do rodzeństwa?
-No.. powinienem-przyznał.
-Nie pij dużo ok?-poprosiłam go.
-Tak jest proszę pani-powiedział,i uśmiechnął się.
-Jestem z ciebie dumna blondasku-powiedziałam-Myślę że zyskacie jeszcze więcej fanów niż przedtem.
-Dzięki-powiedział-Ja też cię kocham mama.
-Powtórze się nie pij więcej.-uśmiechnęłam się.-Dobra jesteśmy.
-Zobaczymy się jutro?-spytał.
-Pewnie-przytuliłam się do chłopaka i weszłam do domu.Po cichu zaczęłam otwierać drzwi,nie chciałam nikogo obudzić.Zapaliłam światło w kuchni i ujrzałam siedzących przy stole rodziców.
-Gdzie byłaś?-spytał lekko wkurzony tata.
-No..z Rossem..oni.-zaczęłam.
-Wiesz która godzina?-spytała mama.
-Oj mamo mam osiemnaście lat czy nie?-spytałam.Tata podniósł się z krzesła jego twarz wydała mi się jeszcze bardziej przerażająca.Podszedł do mnie i rozkazał.
-Chuchnij-powiedział.Wykonałam jego polecenie-Piłaś ..-powiedział.
-Wypiłam raptem pół 2% piwa z Van co w tym złego?-spytałam.
-Wiesz,że tego nie pochwalam-odezwała się mama która wstała i oparła się o zlew krzyżująć ręce na brzuchu.
-No wiem ale dostali się do Hollywood Records-powiedziałam-Nagrywają płytę.
-Kotku ufam ci-powiedział tata-I wierze,że nie wypiłaś dużo więc..ok nic się nie stało.
-Ale telefon mogłaś odebrać-dodała mama.
-Przepraszam nie słyszałam-powiedziałam.
-Dobrze idź już spać.
-Vanessa w domu?-spytałam.
-Przyprowadził ją do domu jakiś blondyn,który mówił że jest bratem Rossa-powiedział tata-Riker..czy coś.
-Ten "czy coś" jest jej chłopakiem zeszli się dzisiaj-powiedziałam-Dobranoc.Poszłam na górę i od razu udałam się pod prysznic.Wzięłam krótką kąpiel i wskoczyłam do łóżka....Następnego dnia obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju przez okno."No tak rolety"-przypomniało mi się.Wstałam z łóżka i zaczęłam szukać stroju na dziś.Na zewnątrz było chyba ze 40 stopni!.Zegarek wskazywał 11:40.Zrobiłam sobie naleśniki i postanowiłam,że od razu pójdę do mojego kochanego "żula",pewnie się głupek nieźle uchlał.Jedząc śniadanie ze schodów zeszła Vanessa.Wyglądała gorzej niż Samara Morgan!
-Kac?
-I to jaki.-stęknęła łapiąc się za głowę.-Dobrze,ze Rikuś odprowadził mnie do domu.
-Możesz mi nie przypominać o miłości?!-wrzasnęłam.
-Ok już jestem cicho-powiedziała i zabrała mi naleśnika z talerza.Spojrzałam na nią.-Co?Nikt nie robi lepszych niż ty!
-Przestań się podlizywać-uśmiechnęłam się.-Jak chcesz to zjedz resztę-powiedziałam i wstałam.
-A ty gdzie?-spytała z pełną buzią.
-Do Rossa-powiedziałam a Vanessa posłała mi te swoje spojrzenie-O co ci chodzi?
-O nic tylko..-zaczęła przeżuwając jedzenie-czy ty przypadkiem coś do niego..nie czujesz?
-Co?!-spytałam uśmiechając się głupawo-Chyba zwariowałaś!
-Mhymm.....
-Spadaj-rzuciłam w nią laczkiem.Wyszłam z domu.Po jakichś 10 minutach stałam przed domem blondyna.Zapukałam do drzwi,które otworzył Mark.
-Dzień dobry-powiedziałam.Tata Rossa wpuścił mnie do środka i uściskał.
-Moja kochana-ucałował mnie w rękę jak prawdziwy dżentelmen.Widać że Ross wdał się w tatusia.
-Ross u siebie?-spytałam.
-Tak-powiedział-Wrócił rano około 4.
-Pewnie ma kaca-zaśmiałam się.
-Z pewnością-Mark uśmiechnął się-Ale mieli co świętować cała piątka.
-Pójdę do niego-powiedziałam.Stanęłam pod drzwiami chłopaka i zapukałam w nie.
-Chodź Laura-odezwał się-Otworzyłam drzwi i zobaczyłam go leżącego w łóżku.
-Skąd wiedziałeś że to ja?-spytałam.
-A kto inny ślicznotko?.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie-powiedziałam i usiadłam obok niego.Podałam mu szklankę mleka.-Dużo wczoraj "tankowałeś"?
-Nie pamiętam..-przyznał-Ale wiem,że ciągle było mi dziwnie wesoło-uśmiechnął się.Chłopak podał mi szklankę,odstawiłam ją.
-Myślałam o tobie w nocy i dzisiaj rano-powiedziałam-Bałam się,że coś ci się stało.
-Co mogłoby mi się stać?-zakpił.
-Nie wiem..ale wiem jedno..-zaczęłam-że nie wiem co bym sobie zrobiła gdyby coś ci się stało..z nikim nie łączyła mnie nigdy taka więź jak z tobą...zależy mi na tobie.
-A mnie na tobie-odsunął koc,złapał mnie tali i rzucił na łóżko.Przytulił mnie do swojego gołego torsu i przykrył.-I nie oddam cię żadnemu dupkowi!-pocałował mnie w czoło-nigdy.
-Chcesz mnie skazać na dożywotnią samotność?-spytałam.
-Najpierw jak już pojawi się jakiś chłopak to ja go wybadam-zaczęłam się śmiać.
-Masz zamiar ruszyć się dzisiaj z tego łóżka?-spytałam.
-Moje rodzeństwo i rodzice jadą do cioci Lauren-powiedział-No to ..mogę zostać i spędzimy razem wieczór co ty na to?
-Ok-przytuliłam się do niego mocniej.Za jakąś godzinę wstaliśmy i poszliśmy na spacer.Udaliśmy do parku.Jakoś tam było "nasze" miejsce na rozmowy.Usiedliśmy na fontannie.
-Boli cię jeszcze głowa?-spytałam.
-Nie..troszkę-powiedział,i spojrzał na mnie.
-Co?-zarumieniłam się.
-Masz takie śliczne paczałki-powiedział-Nie wiem dlaczego nie masz chłopaka jesteś śliczna.
-I nieśmiała-powiedziałam.
-Ze mną rozmawiasz normalnie.
-Często się przy tobie rumienie!.
-Zauważyłem.-Dobrze mi się z nim rozmawia nie wiem dlaczego,ale naprawdę go lubię.Musieliśmy skończyć naszą "pogadankę".Ross musiał wybłagać rodziców żeby został w domu .Doszliśmy do domu chłopaka.
-Mamo.....-przeciągnął.
-Nie ma mowy!
-Przecież nawet nie wiesz o co chciałem spytać!
-Jedziesz z nami-powiedziała Stromie-Nie byliśmy u Lauren już rok!
-Mamo proszę potem zabiorę Lau i pojedziemy do ciotki razem!
-Jesteście parą?-spytała mama.
-Nie!-wrzasnął.
-Wszystko robicie razem-uśmiechnęła się-ok możesz zostać ale ma tu być czysto!
-Dziękuje-Ross przytulił mamę.Zostaliśmy sami do wieczora.Postanowiliśmy,że pójde powiedzieć rodzicom,że do jakiejś 24 zostanę u Ross.Tak też zrobiłam,poszliśmy wypożyczyć jakieś filmy.Oczywiście Ross uparł się na horrory.I jeszcze jakie!Wziął czwórkę klątwy,evil dead,obecność i na dodatek mama.Nie no bosko!Muszę mu pokazać że jestem twarda!I nie mogę się bać.Dzień minął bosko!Cały dzień z Rossem to lek na wszystko.Wybiła 19:00.Ross i ja zaczęliśmy robić pizzę.
Ja zajęłam się ciastem a Ross sosem.Po kilku minutach mieliśmy gotowe ciasto,włożyłam je do piekarnika.Obejrzeliśmy najpierw najmniej straszyny horror "obecność".Kiedy ciasto było gotowe ,a sos Rossa się zagotował zaczęliśmy kończyć naszą potrawę.
-Spróbuj-powiedział Ross mając sos na łyżce.Nie zdażyłam spróbować bo chłopak umazał mnie palcem po policzku i zaczął się śmiać.
-Tak?-spytałam-To masz!-rzuciłam w niego maką.W ruch poszły jajka pieczarki i wszystko co było pod ręką!Narobilismy totalnego syfu,który musieliśmy oczywiście posprzątać.Ale nasze danie wyszło niesamowicie pyszne ...i ostre!.W pewnym momencie upadłam na ziemię na Rossa.Spojrzałam mu w oczy i poczułam coś dziwnego..jakieś ciepło..serce omało co nie podskoczyło mi do gardła.Szybko wstałam i zabrałam się za sprzątanie.Na koniec oglądaliśmy klątwe.To był horror?!To było 19498164213 razy gorsze od horroru!.Co chwile chowałam twarz w dłonie.
-Ty zawsze taka strachliwa byłaś?-spytał.
-To jest masakryczne-rozpłakałam się.
-Chodź-rozłożył ręce.-No chodź się przytul,jak będziesz się bać to wtulisz się mocniej.-Nigdy nie czułam jak to jest ...więc postanowiłam,że się do niego przytulę.
*Ross*
Jak tylko Laura się do mnie przytuliła to ucichła.Zoreintowałem się,że zasneła dopiero na koniec filmu.Zaniosłem ją do swojego pokoju i przykryłem.Napisałem z jej komórki sms ,że zasnęła jej rodzice powiedzieli by jej nie budzić.Nie wiedziałem czy mam położyć się z nią,czy szukać teraz materaca..albo przespać sie u któregoś z chłopaków.Po tym dzisiejszym wydarzeniu w kuchni zacząłem trochę inaczej na nią patrzeć..chyba..spodobała mi się..Położyłem się obok niej.Niestety po chwili się do mnie przytuliła.Jak się obudzi to co sobie pomyśli?Nie miałem serca jej budzić więc przytuliłem ją też i po chwili zasnęłem.
***************************************
Hej!
Ostatnio nie mam dobrego humoru bo..miałam tylko 5 kom pod rozdziałem :(
Moja koleżanka wprowadziła limit na swoim blogu(pisze o 1D)
15kom=next. Czy coś w tym stylu.
Nwm może i ja tak zrobię?
Komentujcie!
Niestety w przyszłym tygodniu nie będzie rodziału bo mam dużo spraw na głowie.
Więc rozdział jakoś bd dopiero 14-15 czerwca.
Wybaczcie!
Wiem,że rozdział nie za ciekawy ale jestem podchorowana :(
Laura ♥