piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 14.

*Laura*
Pamiętacie, kiedy byliście małymi dziećmi i wierzyliście w bajki, marzyliście o tym, jakie będzie wasze życie???.Biała sukienka, książę z bajki, który zaniesie was do zamku na wzgórzu? Leżeliście w nocy w łóżku, zamykaliście oczy i całkowicie niezaprzeczalnie, w to wierzyliście. Święty mikołaj, Zębowa Wróżka, książe z bajki-byli na wyciągnięcie ręki. Ostatecznie dorastacie. Pewnego dnia otwieracie oczy...a bajki znikają. Większość ludzi zamienia je na osoby którym mogą ufać,ale rzecz w tym, że trudno całkowicie zrezygnować z bajek. Prawie każdy nadal chowa w sobie iskierkę nadzieji, że pewnego dnia otworzy oczy i to wszystko stanie się prawdą. Wiara to zabawna rzecz. Pojawia się tak naprawdę wtedy kiedy tego, nie oczekujesz...To tak jakbyś pewnego dnia odkrył że baśn, nie jest baśnią lecz historią opartą na istotnych faktach. Teraz nie ważne dla mnie jest "długo i szczęśliwie" lecz "szczęśliwie". Raz na jakiś czas człowiek potrafi zaskoczyć, raz na jakiś czas potrafi zmienić twoje dotychczasowe życie...i tak właśnie wpłynął na mnie Ross Shor Lynch***. Teraz jednak nie wiedziałam czy mogę liczyć na jego wsparcie.. zaczęłam rozumieć że stchórzył, a moje uczucie do niego powoli wygasało. To wszystko przez to, jak mnie potraktował. Dove również nie zareagowała dobrze na mój plan, ale moim zdaniem była to jedna rzecz dzięki której mogliśmy stąd uciec. Wszyscy którzy widzieli ,,Skazani na Shawshank" pewnie znają historię Andy'ego Duffrane'a który został niesłusznie oskarżony o zabójstwo żony. Chciałam uciec tak jak on ale nikt nie chciał mi pomóc. Byłam zła na Rossa akurat wtedy kiedy Shane pozwolił nam razem ,,pomieszkać". Brunet zabrał blondyna z mojego pokoju zaledwie po trzech dniach.
Dni mijały, nie robiłam niczego po za siedzeniem w ,,moim pokoju" .Czasami wpadał do mnie..do nas Ansel, ale był ostatnio bardzo zabiegany bo brat nadawał mu coraz więcej obowiązków, raz wpadła tutaj Dove, słodząc tą głupia gadką która czasem poprawiała mi humor, a czasem doprowadzała do białej gorączki. Wiedziałam, że to wszystko było kłamstwem, była dla mnie miła i cały czas się uśmiechała. Ale ja wiedziałam, że to blef tylko jeszcze nie wiedziałam tylko po co ta szopka. Codziennie przychodził do nas Luke by przynosić nam jedzenie, nigdy nie zamieniłam z nim słowa, nie mogłam zapomnieć jak obrzydził mi mój pierwszy seks.Od tygodnia nie widziałam Dove, Elgort tłumaczył, że ona teraz przebywa w domu szefcia, ponieważ jego córka się za nią stęskniła i chłopak kazał jej się tam przenieść, bo jest tam wygodniej. Byłam załamana tym faktem ponieważ tak naprawdę nie miałam tu nikogo z kim mogłabym normalnie porozmawiać (prócz Rossa), a Ansel miał dla mnie 15 minut w ciągu dwóch dni. Luke'a widziałam raz dziennie i szczerze jest mi z tym bardzo dobrze. Myślałam też dużo o Carrie, płakałam czasami ale próbowałam być silna, dla niej. Nie słyszałam nigdy więcej jej głosu w mojej głowie. Moje przemyślenia zostały przerwane otwieranymi się drzwiami, odwróciłam się i ujrzałam Luke'a cóż nie był osobą której się spodziewałam.
-Harper chce cię widzieć-mruknął chłodnym i oziębłym głosem i wyszedł. Szybko zostawiłam Rossa i wyszłam bojąc się jakie konsekwencje poniosłabym za nieposłuszeństwo.Pobicie? A może kolejny gwałt?Po chwili znalazłam się w dobrze już znanym mi pomieszczeniu.
-Przyprowadziłem ją-mruknął blondyn.
-Widzę możesz iść- Chłopak spuścił głowę i zatrzymał się przy mnie mówiąc "Coś ci powiem..nie umiałabyś dobrze zrobić loda". Wyszedł wywołując u mnie uczucie obrzydzenia.
-So.. jak ci się mieszkało z Lynchem?..-spytał-Coś nie było was łychać..
-Um..ja.. ja -jęknęłam.
-Możesz już odejść panno Marano-zaśmiał się pod nosem. Jak najszybciej opuściłam jego gabinet, szłam wzdłuż korytarza do siebie, usłyszałam ciche szlochanie z za drzwi obok mnie. Chwyciłam za klamkę i wahając się nacisnęłam na nią. Moim oczom ukazał się pokój, urządzony na czarno, zasłony były zaciągnięte, na ścianach wisiały loga zespołów rockowych. 
-Zostaw mnie!-siedząca przy ścianie dziewczyna rzuciła we mnie szklanką, która rozbiła się na mojej piersi zostawiając na niej niewielkie rozcięcie. Musiałam przetrzeć koszulą krwawiącą ranę bo zaczynała szczypać.- Wyjdź stąd!-rzuciła znowu-Co ty tu kurwa robisz?!-Głos dziewczyny wydawał mi się znajomy z każdym słowem byłam bliżej odkrycia jej tożsamości.
-Ja..ten ..tego-zacinałam się-Usłyszałam cię i postanowiłam wejść-Niepewnym krokiem podeszłam do dziewczyny trzymającej się za nadgarstek.-Co się stało?-zamierzałam jej pomóc, bo po prostu taka już jestem.
-A co cię to obchodzi?-prychnęła. Znałam ten głos.. lecz był mi dawno niesłyszany więc nie potrafiłam go rozpoznać. Był zachrypnięty i przerywał go pojedynczy szloch wydobywający się z ust dziewczyny.
-Chcę ci pomóc-dotknęłam jej ramienia-Spójrz na mnie...-nie zareagowała jedyne co zrobiła to odepchnęła mnie zakryła twarz kapturem.- Ja też nie mam tu nikogo komu mogłabym w pełni zaufać, ja mogę ufać tobie a ty mnie.-zachęciłam ją. Dziewczyna odetchnęła głęboko, pokurczyła nogi i otarła łzy po czym spojrzała na mnie.
-Boże...-westchnęła.
-Carrie?-spytałam z niedowierzaniem bo jej twarz była zakrwawiona.
-Lau..-wybuchłyśmy płaczem przytulając się do siebie. Nie mogłam uwierzyć że ją znalazłam pierwszy raz od wielu dni.. a może nawet od tygodni? Nie wiem ile czasu jestem tu przetrzymywana.
-Co oni ci zrobili?-spytałam patrząc na nią.
-Lepsze to niż gwałt..-z jej oczu znów pociekły gorzkie łzy.
-Dlaczego ty płakałaś?-spytałam-Wiem że jest tutaj okropnie ale mnie też nie jest lekko..Luke mnie zgwałcił.. pobili Rossa a do tego nie mam pojęcia co z Anselem wiesz tym miły.-westchnęłam-A Dove jest u Shane'a na chacie.
-Cóż nienawidzę tego że oni wszyscy mają mnie za dziwkę-mruknęła-Mam tego dosyć chce stąd uciec ale zupełnie nie wiem jak..gdyby się dowiedzieli że chcę uciec zabili by mnie.-słuchałam jej każdego słowa wiedziałam jak się czuję. Chciałam żeby wyrzuciła z siebie wszystko co jej zalegało na duszy.-Nie zgodziłam się na ten układ. Wolę być poniewierana niż zgodzić się na układ z tym psycholem..chcę umrzeć.
-Co ty mówisz uciekniemy stąd zobaczysz-przytuliłam ją.
-Dlaczego my ?-spytała.
-Nie wiem Car.. .-westchnęłam.-Przykro mi, że tak jest, ale oni wszyscy to typ ludzi którym nie wolno ufać -powiedziałam-Mnie też skrzywdzili ale jedyne co trzeba zrobić to być silnym i pewnego dnia pokazać że to ty jesteś tu lepsza -położyłam dłoń na jej ramieniu.
-Chyba masz racje..- uśmiecha się lekko- Usłyszałam że ktoś przeszedł obok pokoju i zatrzymał się. Serce podskoczyło mi do gardła. Po chwili ten ktoś otworzył drzwi. Odebrało mi zmysły myślałam że zemdleję.
-Laura?-była to Dove.-Co ty tu robisz?-spytała zdziwiona-Uciekaj do siebie biegusiem!
-Ale..
-Nie chcę żeby coś wam się stało do siebie Laura!-krzyknęła.Posłuchałam blondynki. Ucałowałam Carrie w policzek i wyszłam.-Zaopatrzę jej rany i zaraz do ciebie przyjdę Laura-powiedziała.
*Ross*

Siedziałem w "swoim" pokoju oglądając ranę na torsie, który swoją drogą i tak wyglądała strasznie, Demi zasnęła niedawno zmęczona popołudniowym ,,wściekaniem się" więc miałem czas dla siebie, choć tak naprawdę nie był to czas dla mnie bo nie mogłem zrobić nic w kierunku tego by był on dobry. Shane wyszedł rano mówiąc dziewczynce, że wróci dziś wcześniej, nie miałem pojęcia co miało to znaczyć ponieważ była godzina siedemnasta i nadal go nie było, ale lubił on wracać w nocy więc dla niego może to wcześniej nie miało takiego znaczenia jak dla mnie. Minęło trochę czasu odkąd tu jestem i odkąd widziałem Laurę czy Dove, na razie byłem spokojny ponieważ wiedziałem, że nic im nie grozi a gang Yardies nie zrobi im krzywdy. Przez ten czas złapałem bardzo dobry kontakt z Demi niepokoiło mnie jedynie to że od jakiegoś czasu dziewczynka mówi do mnie "tato" co było dla mnie niezrozumiałe, jednak nie pytałem jej o to bo przecież to jeszcze dziecko. Co do tatusia...W Harperze nic się nie zmieniło nadal mnie nienawidził a ja nie żywiłem do niego jakichkolwiek uczuć, byliśmy dla siebie "mili" jedynie przy jego córce, co nie było zbyt częste ponieważ jego ciągle nie ma. Dostałem pozwolenie na opuszczanie pokoju razem z małą by zabierać ją w spokojniejsze miejsca, chłopak wiedział, że nie ucieknę, bo po co miałabym to robić, jeśli wiem że i tak mnie znajdą. Muszę przyznać, że pokochałem małą Demi i ona jedyna nadaje mojemu życiu jaki kolwiek sens. Martwię się tylko o Laurę która nadal jest na mnie zła... boje się że ją stracę.Dzisiejszy dzień był bardzo męczący, czterolatka obudziła się jak Shane wychodził, więc to było koło czwartej nad ranem i od tej pory nie spałem, byłem zmuszony do oglądania bajek Disney'a do 8 rano, po śniadaniu mała uznała, że ma ochotę poćwiczyć, więc pokazała mi siłownie ,,tatusia" która znajdowała się w piwnicy.Pokazała mi jak tata nauczył ją robić brzuszki i nożyce i to w jej wykonaniu było cholernie słodkie. Mała kazała mi wykonywać ćwiczenia na tych wszystkich maszynach a później razem biegaliśmy na bieżni a blondynka opowiedziała mi jak kiedyś wujek Ansel zjechał z niej uderzając się w twarz, śmiała się przy tym gestykulując, co wyglądało komicznie i musiałem ją trzymać by sama nie zjechała z bieżni.  Pokazała mi też pokój w którym jak uznała jej tata nie przebywał zbyt często ale lubiła z nim tu przychodzić. Był to pokój w którym stały instrumenty, gitara, fortepian, perkusja i gitary elektryczne. Byłem mile zaskoczony ponieważ nigdy nawet przez myśl by mi nie przeszło, że Shane miałby grać na czymkolwiek. Wstałem z łóżka i zmęczonym krokiem podszedłem do szafy, wyjąłem z niej ubrania i wszedłem do łazienki. Zdjąłem z siebie ubrania wrzucając je do kosza na pranie , wziąłem szybki prysznic i owinąłem się ręcznikiem, umyłem zęby i rozczesałem włosy, powiesiłem ręcznik na grzejniku i założyłem bieliznę i ubrania.Wiedziałem że mogę tego pożałować....Wyszedłem z pokoju i podążyłem na dół do pokoju z instrumentami, to była jedyna chwila w której mogłem poczuć się jak dawniej, kiedy z zespołem siadaliśmy w pokoju na łóżku, grałem na gitarze i śpiewaliśmy piosenki różnych zespołów i nasze własne. Położyłem się na jednej z kanap i wziąłem do rąk akustyczną gitarę zacząłem grać pierwsze nuty jednej z ulubionych piosenek.
 
Every morning after
I'm the same disaster
Everytime it's "Groundhog day".
Tell me, have you moved on?
Am I just a sad song
playin' every night and day?
 
Z każdą linijką śpiewałem coraz pewniej a głos przestał się trząść, palce same poruszały na strunach ulubionego instrumentu. Kochałem tą chwilę.
 
Say, can
you read between the lines I'm singin'?
Threw away the only chance I had with you.
Maybe
you'll always be the one I'm missing,
All I've got left are the words that you said...:
'Stay with me tonight,
I want you to stay with me tonight.'

Uśmiechałem się śpiewając, czułem się szczęśliwy robiąc to, czułem się jak dawniej. Zacząłem ostatnie wersy piosenki kiedy poczułem czyjąś obecność, podniosłem się i już chciałam przepraszać Demi za to że ją obudziłem, ale jakież było moje zdziwienie gdy zamiast niej ujrzałem opierającego się o ścianę Ansela, z jego twarzy nie dało się nic odczytać. Szybko wstałem i odłożyłam gitarę.
-Ja..ja przepraszam, Demi pokazała mi ten pokój i pomyślałem...-zacząłem się tłumaczyć ale chłopak przerwał mi.
-Daj spokój..w końcu opiekujesz się córką Shane'a możesz robić co chcesz..-wzruszył ramionami a ja zdziwiłem się.
-Umm..dobrze, dziękuje -wymamrotałem.
Chłopak podszedł do drugiej gitary wziął ją na kolana siadając na sofie. Przejechał opuszkami palców po pudle gitary.
-Nie grałem..dawno-powiedział lekko się uśmiechając,  jakby gitara miała jakieś wspomnienia. 
-Umm...dlaczego? -spytałem niepewnie a on wzruszył tylko ramionami.
-Zagrajmy razem..-proponuje a moje tęczówki się rozszerzają.
-My?-spytałem z niedowierzaniem.
-A widzisz tu kogoś innego?-zaśmiał się.Wziąłem do rąk gitarę.
-Usiądź-poklepał miejsce obok siebie. Odetchnąłem głęboko i nie pewnie ruszyłem w jego stronę. Co jeśli ma broń? Zabije mnie?Panikowałem w myślach siadając obok niego w bezpiecznej odległości. Spojrzał na mnie i zaśmiał się cicho. 
-Nie zrobię ci krzywdy..-powiedział pewnie-Przecież przyjaźnie się z twoją dziewczyną.
-Laura to nie moja dziewczyna.
-Wybacz nie wiedziałem-powiedział.
-Um..ok usiądę-próbowałem się rozluźnić.
-Pozwól że zaśpiewam pierwszy i sprawię że zmiękną ci kolana - zaśmiał się zaczynając grać nieznaną mi melodie.
 I don't want to play this game no more
I don't wanna play it
I don't want to stay 'round here no more
I don't wanna stay here

Like rain on a Monday morning
Like pain that just keeps on going on

Look at all the hate they keep on showing
I don't want to see that
Look at all the stones they keep on throwing
I don't want to feel that

Like Sun that will keep on burning
I used to be so discerning, oh
 
Słuchałem jego głosu, byłem zaskoczony, kompletnie nie spodziewałem się tak czystego głosu o pięknej barwie. Przysięgam że gdybym zamknął oczy, nie miałabym przed oczami bandziora w glanach i skórze..ze spluwą w kieszeni a uśmiechniętego chłopaka z gitarą. Zacząłem grać i po chwili wybuchnąłem swoim głosem łącząc naszą grę w duet.
 
In my recovery
I’m a soldier at war
I have broken down walls
I defined
I designed
My recovery

In the sound of the sea
In the oceans of me
I defined
I designed
My recovery
 
Ansel kontynuował.
And I can hear the choirs keep on singing
Tell me what they’re saying
And I can hear the phone
It keeps on ringing
I don’t want to answer
I know that I used to listen
And I know I’ve become dismissive
 
Zaśpiewaliśmy jeszcze refren kilka razy wspólnie co wyszło nam niesamowicie. Słysząc drugą zwrotkę piosenki miałem głupie wrażenie, że chciał powiedzieć mi , że nie wybrał swojej drogi i jest tylko zagubiony.... ale to było tylko moje nic nie znaczące zdanie. Prawda?. Nie mogłem uwierzyć że on potrafi tak śpiewać. Tak dobrze i niesamowicie. Spojrzałem na chłopaka niedowierzając. Westchnął tylko podnosząc brwi.
-Stary klapa mi opadła-przybiłem mu piątkę a ten uśmiechnął się.
-Mówiłem że zmiękną ci kolana.
-Mógłbyś dawać czadu razem z moim rodzeństwem-kiedy tylko o nich myślałem zbierały mi się łzy. Tęskniłem za nimi wszystkimi za Ellem i Rydel którzy ciągle chodzili klepiąc się po tyłkach, za Rikerem i jego żartami i za Rockym i Rylandem którzy potrafili kłócić się o ostatni kawałek pizzy nie wiedząc że tata właśnie go pochłonął. Tęskniłem z nimi.. zrozumiałem że rodzina jest najważniejsza i nigdy w życiu nie wymieniłbym ich na nic innego.
-Co się tak zamyśliłeś?-spytał popychając mnie.
-Wspomnienia-westchnąłem poprawiając opadającą na czoło grzywkę...
************************************************************
Hello ;3
Wróciłam z naprawionym internetem końcówka trochę spalona bo już bateria pada :/
Mam nadzieję że jak najwięcej osób przeczyta ten rozdział. (który jak zwykle spaliłam XD)
Proszę zostawcie komentarz. ;)
Posikałam się prawie na rozdziale u Żelko Jadka ♥
Kochana jesteś boska :*
Następny rozdział..nie wiem może środa?
Wcześniej niestety nie dam rady.
Dodawajcie się do obserwowanych taka prośba :)
Zakochałam się w kolejnej zajebistej książce.
,,Zostań Jeśli Kochasz"
Coś pięknego do tego gra w nim moja ukochana Chloe Grace Moretz ♥
Kochany ♥ Do napisania ♥

 
 

12 komentarzy:

  1. Wspaniały! Mam nadzieję, że niedługo stamtąd uciekną czy coś xd :)
    Czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały! Boski!

    Czekam na next.
    I zapraszam do siebie.
    http://rauraeasylove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :*
    Ciekawy czy zdoła im się wrócic do domu.
    Czekam na next. <3
    I zapraszam do siebie:
    http://r5andmaranosistersandourfriend.blogspot.com/
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś ty Kochana niczego nie spaliłaś. Rozdział jest po prostu świetny. Tylko kłótnia Raury trochę mnie martwi ale wierzę że będzie dobrze i wszystko dzieje się po coś także jestem dobrej myśli ;)
    To Ansel umie grać?????? WOW szok tego bym sie po nim nie spodziewała, ciekawe czy Shan też tak potrafi?
    Co do prośby już ją spełniłam ;)
    Czekam na nowy rozdział i dużo weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :)
    Kłótnia Raury mnie zasmuca, ale mam nadzieje że ich szybko pogodzisz
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego rujnujesz Raure...powiedz czemu to robisz...ale mogę wybaczyć . Czemu? Bo rozdział jest świetny...Lau znalazła Carry...wreszcie. A scena gdzie Ross gra...ohh sama słodycz. Poza tym o czym ty gadasz...niczego nie spaliłaś...bo ten tak samo jak i reszta rozdziałów jest MEGA. Więc mi tutaj nie wciskaj kitow...Oooo......już nie mogę się doczekać nexta....a jak jeszcze raz powiesz ze coś jest nie tak z rozdziałem to cię uduszę. Buziaki<3
    Ps.Film....ooooo....muszę go w tej chwili pooglądać..trailer był piękny...więc film będzie super.....

    OdpowiedzUsuń
  7. Super czekam na next :-)
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Ross.... kiedy czytałam te fragmenty, kiedy to mówił os woim rodzeństwie i wspominał ich... Myślałam że się rozryczę!!
    Rozdział jest świetny, ale tak mi ich szkoda.... przeżywam to aż za bardzo xd
    Liczę na to, że w końcu ich uwolnisz!!!
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudny rozdział uwielbiam Ansela i kiedy oni wreszcie z tamtąd wyjdą. Ross to ma dobrze, ale Laura ia Carrie?! Mam nadzieje że policja ich znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No może nie dobrze ma Ross, ale lepiej.

      Usuń