*Laura*
Rankiem już po raz drugi,obudziłam się wtulona w Rossa.Lauren dostałaby szału gdyby wiedziała,że razem spaliśmy.Nie chciałam odstąpić chłopaka nawet na krok,bo kochałam go..ale musiałam.Ross spał więc pocałowałam go lekko w usta i poszłam do siebie.Tam ubrałam się w coś wygodnego i w miarę chłodnego bo temperatura na dworze wynosiła ze 40 stopni.To będzie najpiękniejszy pierwszy dzień wakacji jaki miałam,bo mam przy sobie przyjaciół.Ubrałam się i zeszłam na dół zobaczyć czy ciocia Rossa już nie śpi.Kobieta siedziała przy stole pijąc ciemną kawę .grh..nie nawidzę takiej kawy.
-Dzień dobry-przywitałam się.
-Dzień dobry Lauro-Lauren uśmiechnęła się do mnie i gestem ręki rozkazała mi usiąść.-Wyspałaś się?
-Tak..-przeciągnęłam-Miałam naprawdę miękką poduszkę-zarumieniłam się.
-Chcesz kawy?-spytała.
-Ja bardzo chętnie,ale z mlekiem-odezwałam się.
-Czy tylko ja piję czarną kawę?-zaśmiała się i wstawiła wodę.W mojej głowie wciąż krążyła jedna myśl.Czy ten dziwny telefon to był żart czy też coś poważnego?Pogadam z Rossem.Chce wracać dzisiaj po południu.Wypiłam kawę z ciocią Rossa i czekałam aż chłopak się obudzi.
-Kochanie wybacz ale muszę wyjść do markeru kupić składniki na sałatkę-powiedziała Lauren.
-Dobrze-odpowiedziałam.
-I niech Ross zje śniadanie!-krzyknęła i wyszła.Zjadłam do końca jajecznicę i zauważyłam schodzącego po schodach zaspanego Rossa..w samych bokserkach.
-Dzień dobry śpiochu-zaśmiałam się.
-No nie wiem czy taki dobry-powiedział.
-Co się stało?-spytałam przerażona.Chłopak podszedł do mnie przytulił mnie tyłem i powiedział.
-Obudziłem się a panienki nie było-cmoknął mnie w policzek.
-Ty pojebie wystraszyłeś mnie!-krzyknęłam.Ross podszedł do lodówki i zastanawiał się co z niej wyjąć a mój wzrok powędrował ..tam...Blondyn wyjął jajka z lodówki i zaczał je smażyć.Kiedy skończył,powędrowaliśmy do jego pokoju.
-Czasami zastanawiam się jak duży jest..wiesz..
-Co?-spytał.
-Twój..no..ten-znów spojrzałam na jego krocze.
-Laura!
-Co?!Jak dziewczyna paraduję z gołym dupskiem to chłopaków też ciągnie żeby zajrzeć!-zarumieniłam się.Ross usiadł naprzeciwko mnie i zaczął się śmiać.
-Uwierz mi że nie mam takiego "wyposażenia" jakie widać w bokserkach.-powiedział-To mój największy kompleks.
-Ja na przykład chciałabym mieć większe piersi-powiedziałam podeszłam do okna i zaczęłam je oglądać.
-Może mi je pokaż to powiem czy są ładne-zaśmiał się.
-Cham!-rzuciłam w niego telefonem i zaczęłam zapinać koszulę.
-Nie szkodzi-powiedział-I tak już je widziałem.
-Co?!-oburzyłam się-Nic nie widziałeś!-chciałam zamknąć okno i niechcący przycisnęłam sobie koszule,która zerwała się razem ze stanikiem akurat w tym momencie kiedy odwróciłam się do Rossa.
-Teraz już widziałem!-krzyknął.W pośpiechu zaczęłam się ubierać kiedy Ross leżał na łóżku i omało co nie zsikał się ze śmiechu.Myślałam że spale się ze wstydu.Kiedy się ubrałam usiadłam obok niego schowałam twarz w dłonie.Ross objął mnie i przytulił się do mnie twarzą.
-Są bardzo ładne-powiedział.
-Możemy pogadać o czymś innym?-spytałam.
-Nie martw się to zostanie pomiędzy nami-puścił mi oczko i poszedł się ubrać.Boże ale mi wstyd....Kiedy blondyn wrócił wyszliśmy na spacer wcześniej zostawiając kartke cioci Rossa.
-Hej..-zaczęłam-Możemy wrócić do domu dzisiaj po południu?
-Dlaczego chcesz już wracać?-spytał.
-Wczoraj dostałam dziwny telefon..usłyszłam że więcej nie zobaczę Carrie.
-Co?-spytał.
-Nie wiem kto to mógł byś ale był to męski głos..dość przerażający.-Chłopak złapał mnie pod rękę.
-Na pewno nie potrzebnie się martwisz Lau.-starał się mnie uspokoić-Nic jej nie jest.
-Wracajmy do domu proszę-powiedziałam.Chłopak tylko westchnął.
-No dobrze dla ciebie wszystko-odparł.
-Dziękuje ,że zawsze mogę na ciebie liczyć.Wróciliśmy do domu na obiad nie chcieliśmy denerwować cioci Rossa.Jeszcze nie wiedzieliśmy jak ona zareaguję kiedy powiemy jej że wracamy już dzisiaj ale wolałam na razie o tym nie myśleć.Usiedliśmy wygodnie na kanapie w salonie i czekaliśmy aż ciocia Rossa zawoła nas do kuchni.Podczas jedzenia obydwoje zastanawialiśmy się jak powiedzieć Lauren że jednak nie zostajemy...
-Laura co z tobą?-spytała ciocia blondyna.-Nawet nie ruszyłaś mięsa jesteś weganką?
-Nie...tylko..mam złe przeczucia że coś złego stało się mojej przyjaciółce.
-Więc ..my..-jąkał się Ross.
-Jedźcie-powiedziała kobieta.-Ważne że w ogóle się tu zjawiłeś Ross.
-Dziękujemy.-Skończyliśmy jeść i od razu zaczęłam zbierać rzeczy..z mojej głowy wciąż nie wyrzuciłam wizji co się teraz dzieje z Carrie...Do mojego pokoju wszedł gotowy do drogi Ross.
-Gotowa?-spytał.
-Zaczekaj jeszcze 15 minut-powiedziałam.Chłopak usiadł na łóżku i zaczął grzebać w telefonie.
-Nic jej nie jest nie panikuj-pocieszał mnie.
-Wiesz co ?-spytałam-W tej chwili nie wiem czy lepiej rozpędzić się i walnąć łbem w ścianę czy zajebać ci krzesłem.
-Mnie niby za co?-spytał patrząc w telefon.
-Przytul mnie-powiedziałam,po czym wstałam.-Teraz rozumiesz w tej chwili!!!!-Blondyn zdziwił się lekko ale po chwili mocno mnie przytulił.
-Co się z tobą dzieje?-spytał-Wyglądasz jakbyś miała zaraz zemdleć.
-Jak tylko wrócimy idę po Raini,Rydel i Van i idziemy do tej chorej wariatki zobaczyć czy wszystko ok!-powiedziałam wybuchając płaczem.
-Proszę cię nie płacz.
-Ross jak mam nie płakać no proszę cię!-oderwałam się od niego i zapięłam walizkę.-Wiem że coś się stało jestem wręcz tego pewna rozumiesz?!-wzięłam walizkę w dłoń i wyszłam z pokoju.Usiadłam przy stole w kuchni łapiąc się za głowę.Carrie-co się z tobą dzieje?.Nawet nie odbierała telefonu zaczynałam popadać w panikę...Pożegnałam się z ciocią Rossa i wsiadłam do samochodu chłopaka,łykając naraz 4 tabletki na chorobę lokomocyjną.Ross usiadł za kółkiem i odpalił auto.Chłopak odezwał się do mnie ale byłam tak spanikowana,że nawet nie miałam ochoty go słuchać..
*Narrator*
Podczas gdy Ross i Laura wracali do domu..Maia,jej brat Oliver, Dylan i Cody szykowali się do pewnej ucieczki przed kłopotami.
-Oliver pakuj się musimy stąd spierdalać jak ludzie z Yardis (dżardis) nas znajdą..
-Zamknij pysk mała i przestań panikować!-wrzasnął Oliver popychając siostrę-Ta skurwysyny nic nam nie zrobią.
-Byłem u Cassie!
-U carrie!-wrzasnęła Maia.
-Jej..jej nie ma znaleźli ją i chyba..-zaczął Dylan-Chyba ją zabili.
-Co?-wrzasnął Oliver i przycisnął chłopaka do ściany.
-Nie jestem pewien w jej domu było pełno krwi.
-Dotykałeś czegoś?!-krzyknął Cody palący papierosa.
-Nie aż tak zjebany nie jestem!.-Cała czwórka zastanawiała się dokąd iść..gdzie uciec..nawet nie przejęli się tym że ich przyjaciółka została zabita,lub prawdopodobnie porwana.Oliver i jego siostra mają poważne kłopoty z narkomanią.Byli gotowi zrobić za towar wszystko..ale zabicie członka gangu Yardis przez Olivera..było już chyba lekką przesadą.
-Oliver policja zacznie cię szukać za morderstwo-zaczęła Maia.-Nie uciekniesz od tego gnoju!
-Byłem naćpany-zaczął-Gówno mi udowodnią.
-Grubo..-westchnął Cody zgasił papierosa wstał i podszedł do okna.
-Co zrobimy?-spytała Maia.
-Uciekniemy stąd-powiedział Dylan.
-I nie wrócimy nigdy-powiedział Oliver-Maia uciekasz z nami.
-Ja dlaczego?Nie jestem niczemu winna!
-Ale ćpiesz!
-I co z tego?-spytała przerażona wizją ucieczki.-Nie muszę nigdzie z wami jechać.
-Albo pojedziesz z nami albo cię znajdą i nie wiadomo co ci zrobią!-krzyknął Dylan.
-Jak myślicie złapią jeszcze kogoś więcej niż Carrie?-spytała Maia.
-Na bank zaczają się na Lyncha-odpowiedział Cody.-Byłaś z nim pół roku.
-Kurwa ...-przeciągnęła.-Dokąd pojedziemy?-spytała.
-Ukryjemy się na starym moście kilka kilometrów od L.A..a potem do opuszczonej fabryki benzyny Hann'ego.-odparł Oliver.
-Jesteś pewien że nas nie znajdą?-spytał Cody.
-Pewien...w połowie..
Cała banda opuściła klub 96 Shades i udali się w umówione miejsce.Laura nadal ostro panikowała w samochodzie a Ross robił wszystko by ją uspokoić..a w domu Lynchów panowała spokojna i wesoła jak zawsze atmosfera.Vanessa przytulała się z Rikerem w jego pokoju,Rydel i Ellington piekli babeczki,Rocky i Riker wraz z Rylandem pracowali nad nową piosenką a Stromie i Mark wypoczywali w ogrodzie.Nikt nawet nie pomyślał o tym co wydarzyło się w domu ich przyjaciółki,nawet Calum i Raini którzy bardzo ją kochali i spacerowali po plaży trzymając się za ręce.Po godzinnej jeździe do domu samochód Rossa wreszcie wjechał do garażu.Laura wyskoczyła z niego nawet nie zabierając z bagażnika swojej torby i natychmiast pobiegła poszukać przyjaciółek.Ross uważał że Lau,nie potrzebnie panikuje,nie miał ochoty iść przez pół miasta do Carrie,ponieważ był przekonany,że dziewczynie nic nie jest..niestety kochał szatynkę całym swoim sercem i postanowił że pójdzie do niej z dziewczynami.
-Rydel!-Laura wpadła do pokoju blondynki aż ta podskoczyła uderzając głową w parapet.
-Laura! i Pogieło cię?!-nawrzeszczała na nią łapiąc się za stłuczone miejsce.Szatynka podbiegła do niej i mocno ją przytuliła
-Coś się stało Carrie.
-Co?-zaśmiała się Delly.-Daj spokój pewnie to samo co kilka dni temu.
-Nie-powiedziała jeszcze bardziej zaniepokojona Laura.-Wczoraj dostałam dziwny telefon że jej więcej nie zobaczę.
-Chodź po Nessę-pociągnęła ją za rękę.Kiedy Szatynka wraz z Rydel próbowały wytłumaczyć Vanessie o co im dokładnie chodzi w domu Lynchów pojawili się Calum i Raini.Calum został z chłopakami a dziewczyny wraz z Rossem udali się do domu blondynki.Kiedy cała piątka dotarła do wspomnianego miejsca ,Laura natychmiast rzuciła się do drzwi pukając w nie.Niestety nikt nie otwierał.Vanessa próbowała , dodzwonić się do dziewczyny ale...w niczym to nie pomogło.
-Ross wypierdol te drzwi!-krzyknęła Raini.
-Co?-spytał chłopak.
-Wywarz je teraz rozumiesz!-krzyknęła Laura.Chłopak zaczął mocno w nie uderzać,nic nie mógł zrobić nie był aż tak silny by je wywarzyć.Wreszcie rozpędził się lekko i kopnął w drzwi z całej siły,tak że wyrwały się z zawiasów.Piątka przyjaciół weszła do poplamionej krwią kuchni.Wszyscy zamarali.Laura zbladła..zauważyła na stole karteczkę "Z Yardis nie ma żardów...wykończymy was jedno po drugim".Szatynka znów popatrzyła na zakrwawioną podłogę i zemdlała.
-Laura laura lau!-krzyknął potrząsający nią Ross.Jedynie on zachował spokój.-Vanessa dzwoń po pogotowie!Rydel na policję już!-Chłopak dalej potrząsał dziewczyną chcąc ją oprzytomnić.Nikt nie miał pojęcia co tu się wydarzyło..ale blondynowi do głowy "przyszło" jedno..Oliver.Ross przytulił do siebie Laurę,wszyscy czekając na karetkę płakali nawet on.Kiedy pomoc dojechała zabrali Lau do szpitala,ponieważ jej siostrą jest Vanessa dziewczyna pojechała z nią a Ross,Raini i Rydel zostali wzięci przez oficer.Bennet na przesłuchania w tej oto sprawie.
*Laura*
Obudziłam się w łóżku szpitalnym i zobaczyłam obok siebie siedzącą i zapłakaną Van.Po krótkiej chwili zorientowałam się co się wydarzyło.
-Van..-spytałam-Czy ja..
-Zemdlałaś.-odpowiedziała i przetarła zapłakane oczy..rozmazany makijaż mojej siostry spływał po jej policzkach.
-Gdzie jest Ross?-spytałam.
-Przesłuchują go-powiedziała.
-Gdzie jest Carrie?-spytałam a Vanessa popłakała się.Ze strachu rozbolał mnie brzuch.
-Ona..chyba nie żyje ale mogła też zostać brutalnie pobita i porwana.-Teraz i po moich policzkach pociekły gorzkie łzy.Jak to Carrie nie żyje?Co to ma znaczyć?
-Nie mów tak!-krzyknęłam.
-Ale to może być prawda-wrzasnęła-Policja ...ta krew jest jej rozumiesz!Szukają jakichś poszlak kto to zrobił ale na razie nic nie mają.-Do sali wszedł lekarz.
-Proszę was o spokój jesteście w szpitalu!-zwrócił nam uwagę lekarz.
-Kurwa psia twoja mać jaki spokój debilu chyba zabili nam przyjaciółkę!-wrzasnęłam na niego.Nigdy nie pomyślałabym,że mogę odezwać się tak do dorosłej osoby.-Przepraszam pana.
-Muszę cię zbadać i wtedy będziesz mogła iść do domu.-lekarz wziął moją głowę w górę i zaświecił mi lampką w oczy.-Śledź światło.-rozkazał-Nie raczej nic ci nie jest możesz iść domu.
-Dziękuje-powiedziałam.
-Panienko Marano-zawołał lekarz-Niech pani od razu zadzwoni do swojego chłopaka tak chciał z panią jechać że omało co nie wydrapał oczu policjantce Bennet.-Nie zrozumiałam go w pierwszej chwili ale w drodze na komisariat Vanessa wszystko mi wyjaśniła.
-I wtedy Ross zaczał się szarpać z policją żeby pozwolili mu z tobą jechać.-powiedziała i spojrzała na komórkę-Jest 20:00 chyba już go przesłuchali.
-Nie wiem...-westchnęłam.
-On cię kocha.-powiedziała Nessa-Pierwszy raz widziałam go w stanie takiego załamania.
-Kocha mnie?-spytałam-Prędzej się o mnie martwi i tyle.
-Tak tak..-przeciągnęła-Tak ci dobrze tak sobie mów.-przewróciłam na to tylko oczami.Po kilku minutach byłyśmy już na miejscu.Z sali przesłuchań wyszła Delly i Raini.
-I co?
-Pytali się nas o różne rzeczy.-powiedziała zapłakana Raini.
-Kiedy widziałyśmy ją po raz ostatni i w ogóle.-dodała Rydel.
-Gdzie jest mój Ross!?-spytałam.
-Jeszcze go przesłuchują..twój?-odpowiedziała mi Delly.
-Nieważne..-westchnęłam.
-Dokąd teraz idziecie?-spytała Raini-Ochorna zaraz nas stąd wypierdoli ja idę do Rydel powiedzieć reszcie o tym co się stało.
-Nessa ja chcę do domu-przytuliłam się do niej.
-Dobrze pójdziemy do domu kochanie-pocałowała mnie w policzek i zaczęła głaskać po włosach-Spokojnie..-W tamtej chwili miałam ochotę wtulić się w Rossa i wypłakać.Gdyby był moim chłopakiem okazał by mi więcej uczucia ale cóż..niestety nim nie jest..pewnie nigdy nie będziemy razem.Vanessa zostawiła mnie i poszła przytulać się do Rikera.Wpadałam do domu nawet nie odzywając się do rodziców.Udałam się do łazienki tam wzięłam kąpiel i wysuszyłam włosy.Około 22 położyłam się do łóżka ,po czym zaczęłam płakać nie otwierałam nawet nikomu drzwi...
*Ross*
Wciąż nie docierało do mnie to co się stało.Przesłuchiwali mnie 2 godziny..Carrie nie żyję..lub została porwana.Na szczęście zostałem poinformowany że Lau jest cała i zdrowa..boże jak ja się o nią bałem.Przypomniałem sobie że mam jej walizkę w bagażniku więc pójdę po nią i od razu pobiegnę do Laury.Moja siostra i tak na pewno wyjaśniła wszystkim co się ze mną dzieje więc nie będę miał z tym większego problemu.Po 30 minutach stałem już w drzwiach szatynki.Zapukałem i czekałem aż ktoś mi otworzy.
-Ross!-pan Damiano uściskał mnie najmocniej jak umiał.
-Emm..
-Boże zrób coś z Laurą bo zapłacze się na śmierć!-dałem walizkę ojcu Laury i natychmiast pobiegłem po schodach do pokoju dziewczyny.Złapałem za klamkę,drzwi były zamknięte.
-Lau skarbie otwórz to ja Ross.
-Ross?-usłyszałem za drzwiami.Dziewczyna otworzyła drzwi i mocno mnie przytuliła.Weszłem z nią do środka i usiadłem z nią na łóżku..lau nie puszczała mnie na krok.
-Cicho Lau nie płacz już-starałem się ją uspokoić.
-Ross co się stało?-spytała.
-Nie wiem-powiedziałem-Na pewno niedługo czegoś się dowiemy.-Przytulałem ją długo aż zasnęła.Nie chciałem jej puścić ale przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi nie możemy ze sobą sypiać!Żeby nie połapała się że mnie z nią nie ma ściągnąłem z siebie koszulkę i wsunąłem jej w ręce.Przytuliła się do niej a ja wyszedłem.
-Jak to zrobiłeś?-zdziwiła się Ellen.
-Nie wiem..jakoś potrafię ją uspokoić-uśmiechnąłem się.
-Nie masz koszulki-stwierdził pan Damiano.
-Zostawiłem ja Laurze żeby się nie obudziła-powiedziałem grzecznie.
-Dlaczego tak płakała?-spytali naraz rodzice Laury.
-Ktoś chyba..zabił lub porwał naszą przyjaciółkę Carrie White.-powiedziałem.
-Co?-spytała Ellen.
-To przerażające.-dodał Damiano.
-Wiem..w jej domu znaleźliśmy plamy krwi..narazie nic nie wiadomo.-westchnąłem ze łzami w oczach.-Ja już może pój..pójdę.-Wyszedłem z domu szatynki i udałem się prosto do domu.Tam wziąłem prysznic i położyłem się spać ..nie mogłem zasnąć przez pół nocy.
************************************************
Aloszka wszystkim ;**
Ok so..napisałam trochę śmieszny i trochę brutalny rozdział :/
Dużo wulgaryzmów,ale akcja się rozkręca.
Mam dla was przykrą wiadomość ....
Nie spoko nie opuszczam was :D
Kolejny rodział w moje urodziny 14.07 ponieważ jadę do babci i nie będę mieć tam netu :(
Wiecie wzięłabym laptopa ale mama nie pozwala XD
Anyway..zostawcie dużo komentarzy żeby mnie zmotywować :D
Czekam na wasze opinie!
Do napisania ♥
Lau mnie rozwaliła na początku haha
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta
awww <3 "Lau skarbie otworz" ... jakie to bylo slodkie ^_^
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do mnie no-ordinary-love-raura-story.blogspot.com
Odjazdowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Hahahahahhahaha #noniemogę xD Czo ta Laura? XD Normalnie padłam, leżę i nie wstaję :D a jak przeczytałam:,, Blondyn wyjął jajka...'' to od razu moje chore skojarzenia xd
OdpowiedzUsuńTakże tego... rozdział boski, zajebisty, wspaniały i w ogóle fantastyczny :3
Czekam na next ❤
Uwielbiam Twojego bloga. Dopiero teraz piszę komentarz do rozdziału, ale wiedz, że czytałam wszystkie i są świetne. Życzę Ci żebyś wypoczęła i wróciła do nas z nowymi fantastycznymi częściami tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział..zakochałam się na prawdę...czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę ŚWIETNY <3
OdpowiedzUsuńZ niektórych scenek na prawdę nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Jesteś naprawdę zabawna :D
Takie słodkie *.*
OdpowiedzUsuń"Gdzie jest mój Ross?"
Uwielbiam twojego bloga.
Świetne *.*
Cudny rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :D
cudny sister <3
OdpowiedzUsuńDzięki za link. Czytam sobie początek i byłam tak czerwona, że mama chciała mi okład na twarz dawać, bo myślała, że to od słońca! To jest zajebiste, a ty masz zajebisty talent! Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńBoski !!!Czekam na nextaa :*
OdpowiedzUsuńWiem że może to nie na miejscu,ale jest z tobą jakiś kontakt nie przez Bloga ?
OdpowiedzUsuńausllyisbeautiful@gmail.com
UsuńKocham twojego bloga!!!
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next bo przyjadę do cb z patelnią *.* (żart) Dziewczyno masz wyobraźnię <3
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do liebster blog award pytania tutaj -> http://raura-i-love.blogspot.com/2014/07/liebster-award.html
OdpowiedzUsuń