Dedyk dla Tinsley, Natali ♥, Tuli Marano, Karci Lynch i Basi W,i oczywiście moich kochanych komentatorek Wiernej i Słodkiej ;* ♥♥♥ Dziękuje wam bardzo serduszka że zawsze komentujecie!
*Laura*
*Laura*
Mimo iż, nigdy nie przepadałam za Maią, teraz współczułam jej. Przez ostatnie miesiące przeżyła prawdziwe piekło. Zawsze myślałam że to ona stoi za tą całą akcją z gangami. Ona jednak nie handlowała narkotykami.. po prostu je brała za to jej brat zamieszany był w większą aferę.
-Jak to zabił człowieka?-spytałam próbując uspokoić dziewczynę i okrywając ją kocem bo była strasznie wyziębiona.
-Douglas Courtney to był brat ojca Shane Harpera-powiedziała-Pewnie znasz już to nazwisko.-dodała-I Oliver zamiast na 'spokojnie' z nim porozmawiać o długach, chciał go zabić i wrobić w to Shane'a.
-Co się z nim stało?-spytałam.
-Z Oliverem?-spytała-Najpierw przestał mnie bić i gwałcić razem z Dylanem i Codym.. a potem kiedy już odzyskał świadomość zastrzelił ich obydwóch a potem sam siebie.-Byłam w szoku.. jak własny brat może zgwałcić siostrę? To musiały być drastyczne przeżycia.-A najgorsze jest to.. że z którymś z nich jestem w ciąży.
-O mój boże-zaczęłam-Maia.. ja.. nie wiem co powiedzieć.
-Nawet nie potrafię wrócić do normalności-rzuciła przytulając się do mnie. Byłam bardzo zaskoczona ale odwzajemniłam gest.-Pomożesz mi?-spytała-Nie odrzucajcie mnie.
-No pewnie że ci pomogę-powiedziałam odrywając się od niej-Ale pod jednym warunkiem.
-Ross jest tylko twój wiem jak go kochasz.
-To nie chodzi o to.. z resztą nigdy nie byliśmy razem-powiedziałam.
-Jak to?-spytała ocierając łzy.
-Po ostatniej imprezie.. przespał się z Jessicą-rzuciłam-To dziewczyna z jego teledysku. I ona teraz jest z nim w ciąży-zwierzyłam się jej jak najlepszej przyjaciółce i szczerze mówiąc.. kamień spadł mi z serca. Poczułam ogromną ulgę mogąc wreszcie wyrzucić z wnętrza siebie cały ten ból i cierpienie.
-Widzę że cię to boli więc co za warunek?
-Pójdziesz na policję i wszystko im opowiesz-zażądałam-I... pójdź na terapię proszę cię.
-No dobrze.. ale mogłabyś opatrzyć mi rany i dać mi coś jeść?-spytała-Tak mi głupio.. byłam dla ciebie taka ... wstrętna przepraszam jesteś świetną dziewczyną.
-Zadzwonię po Dove, to moja przyjaciółka jest pielęgniarką-odpowiedziałam-Pewnie nie masz gdzie się podziać co?-spytałam na co dziewczyna spuściła tylko głowę.-Pożyczę ci jakiś ciuch i przenocuje cię a jutro zabiorę cię na komisariat. Cybil Bennet jest świetna w swoim fachu pomagała nam szukać Carrie.
-Okay.-odpowiedziała dziewczyna ponownie zaczynając płakać. Przytuliła się do mnie.
Dziewczyna dotknęła swojego brzucha ściskając moją dłoń.
-Nie chcę tego dziecka-powiedziała-To może być dziecko mojego brata.
-Wiem-odpowiedziałam-Ale wynik gwałtu można usunąć.. to aborcja ale wiem przez co przechodzisz... ja też zostałam zgwałcona. Brunetka słysząc to bardzo się zdziwiła. Opowiedziałam jej całą tę historię i wbrew pozorom słuchała mnie bardzo uważnie. Cieszyłam się że się zmieniła. Chcę pomóc jej przestać brać narkotyki. Chcę by miała normalne życie i kto wie.. może nawet byśmy się zaprzyjaźniły? Wysłałam do Dove krótkiego sms'a i przyjaciółka zjawiła się w moim 'królestwie' po około godzinie. W tym czasie Maia zdążyła wziąć prysznic, najeść się do syta i ubrać w czyste ciuchy. Blondynka weszła do mojego pokoju.
-Hej sk..co ONA tu robi i dlaczego przytulasz tą sukę?!-krzyknęła.
-Przestań proszę cię-powiedziałam-Pobili ją i zgwałcili rozumiesz!? Jej własny brat!
-Co?-spytała zdziwiona i chyba dopiero teraz zobaczyła liczne rany na ciele brunetki. Po wyrazie jej twarzy mogłam wyczytać że zrobiło jej się cholernie głupio.-Boże przepraszam cię ale.. słyszałam wiele na twój temat.-powiedziała siadając obok niej-podaj mi rękę zaopatrzę ci ją.
-Wielu ludzi ocenia mnie po wyglądzie i stylu ubierania.-zaczęła-Ale .. wiesz nie przejmuje się tym za bardzo.-moja przyjaciółka bardzo dokładnie obejrzała i zaopatrzyła każdą krwawiącą wciąż ranę, szkoda tylko że nie da się zrobić nic z tą niewyobrażalnie dużą ilością siniaków.
-Laura ona musi się udać do lekarza-powiedziała-Ma liczne rany która po wodzie utlenionej zaczną je niemiłosiernie boleć musi dostać dożylnie morfinę lub Cofrepitrycynę.
-Cof co?-spytałyśmy obie a potem uśmiechnęłyśmy się do siebie.
-To silny lek przeciwbólowy.
-Dobrze pani doktor-zażartowałam.
-Słuchaj zostałabym z chęcią ale Shane siedzi z małą i boje się że jak coś się stanie to nie będzie wiedział co zrobić-pocałowała mnie w policzek i przytuliła mnie-Lecę kochanie i pamiętaj żeby ją zabrać do lekarza.
-Dobrze.
-Zdrowiej Maia-również przytuliła dziewczynę.
-Kocham cię-rzuciłam.
-Ja też cię kocham-odpowiedziała mi blondynka i wyszła. Do godziny 22 Mitchell zdążyła jeszcze zgłodnieć więc zjadła coś po raz setny. Nie żałowałam jej niczego i dziwiłam się samej sobie. Około 23 położyłam się z nią spać. Spałyśmy w jedynym łóżku bo nie chciałam wywalać ją na materac, ja też nie miałam ochoty się na nim przespać. Dopiero teraz zorientowałam się jakie to łóżko musi być małe bo połowę nocy nie spałam. Maia strasznie chrapała i zabierała mi kołdrę. Kiedy spałam tutaj z Rossem chłopak wtulał mnie w siebie i przykrywał kołdrą, dodatkowo ogrzewał mnie swoim gołym ciałem. Spałam z nim przez całą noc bo słyszałam bicie jego serca.. z nikim innym nie będzie mi nigdy tak dobrze jak z nim i jestem tego pewna.
***
-Laura zwolnisz łazienkę?-usłyszałam zaspany głos swojej siostry. Przekręciłam klucz i wyszłam z pokoju czystości-dziękuje-rzuciła Vanessa. Mama i tata nie wiedzieli kim jest dziewczyna która siedziała rano pijąc kawę w kuchni więc musiałam im wszystko opowiedzieć . Ci oczywiście rzucili tylko 'Wciąż zadajesz się z ćpunami?!' . Nie rozumieją o co mi chodzi z resztą jak zwykle. Podarowałam Mai jedną z moich najlepszych i mniej znoszonych koszulek i jedne z mojej fury jeansowych spodenek. Wybrałyśmy się na komisariat gdzie wszystko opowiedziała. Narazie policja nie wie co ma z tą sprawą zrobić skoro 'morderca'-jak nazwała go Cybil popełnił samobójstwo. Maia rozpoczyna terapię za 3 tygodnie i cieszę się z tego bardzo. Muszę jeszcze tylko zastanowić się do jakiej szkoły chcę iść po wakacjach-które pomału się kończą. Postanowiłam wrócić z dziewczyną do domu. Była zmęczona więc pozwoliłam położyć jej się spać. Za to ja nie mając co robić napisałam krótkiego sms'a do Rydel.
Postanowiłam ogarnąć się trochę zanim wyjdę z domu. Poprawiłam makijaż i po kilku minutach poszłam do mojej przyjaciółki. Chciałam się trochę odstresować, od wszystkiego i przede wszystkim przestać myśleć o Rossie który wciąż siedział mi w głowie. Kiedy weszłam do królestwa Lynchów, Rydel poprawiała Raini makijaż a Carrie i Dove dyskutowały o Rossie. Zobaczywszy mnie od razu zmieniły temat myśląc że się nie zorientuje.
-Nie musicie milczeć za każdym razem jak mnie zobaczycie-powiedziałam tuląc je.
-Wybacz-powiedziała Carrie. Przywitałam się również z Rydel i szatynką. Miałyśmy iść na te lody.. jednak po tym co powiedziała Dove totalnie zmieniłyśmy zdanie.
-Laura mówiłaś że wczoraj kogoś spotkałaś-odezwała się jedna z 3 blondynek.
-Tak Ryd i wiesz kogo?-spytałam.
-Pewnie Clooneya-Raini oczywiście wciąż śmiała się z tego że skrycie podkochuje się w aktorze George'u Clooney'u.
-Nie drogą panią Mitchell!-krzyknęłam na co Car i Raini o mało co nie udusiły się sokiem pomarańczowym. Spojrzały na Dove ze zdziwieniem.
-Nic nie powiesz?-spytała Carrie.
-Byłam wczoraj u Laury i już od dawna o tym wiem łosie-puściła dziewczynom oczko. Opowiedziałam przyjaciółką całą historię i najbardziej zszokowało mnie to że dziewczyny nie wierzą w jej 'zmianę' . Ja jednak odkąd pamiętam jestem tego zdania że każdy powinien dostać drugą szansę. Nawet jeśli bardzo nas zranił-znów pomyślałam o Rossie.
-Rób co chcesz Laur ale ja tam jej nie ufam-powiedziała Raini.
-Wiem że nie powinnam o to pytać ale.. gdzie do cholery jest Ross?
-Jessica całe rano rzygała.
-Poranne mdłości-powiedziała szatynka i widziałam po jej twarzy wstręt do blondyna i tego co zrobiła.
-Mama kazała mu jechać z nią do ginekologa-powiedziała Rydel.
-Troskliwy tatuś się znalazł-powiedziałam a po moim policzku popłynęła łza.
-Poranne mdłości bzdura wczoraj wychlała 2 butle tequilli.-wszystkie spojrzałyśmy się na przyjaciółkę ze zdziwieniem.
-Dove...
-Tak?-spytała.
-Dziewczyny w ciąży nie piją-dokończyłam a twarz dziewczyny przybrała zupełnie inny wyraz a uśmiech znikł jej z twarzy.
-Chyba że ta cała ciąża to jedna wielka ściema-dokończyła Car a Raini jedynie szyderczo się uśmiechnęły. Dove chciała wybiec z domu jednak szatynka-ostra i zacięta złapała ją mocno za nadgarstek i razem z dziewczynami (chociaż może to się wydawać chore i nienormalne) zaciągnęłyśmy ją do piwnicy i przywiązałyśmy na krześle, próbując wydusić z niej wszystko co wie.
Postanowiłam ogarnąć się trochę zanim wyjdę z domu. Poprawiłam makijaż i po kilku minutach poszłam do mojej przyjaciółki. Chciałam się trochę odstresować, od wszystkiego i przede wszystkim przestać myśleć o Rossie który wciąż siedział mi w głowie. Kiedy weszłam do królestwa Lynchów, Rydel poprawiała Raini makijaż a Carrie i Dove dyskutowały o Rossie. Zobaczywszy mnie od razu zmieniły temat myśląc że się nie zorientuje.
-Nie musicie milczeć za każdym razem jak mnie zobaczycie-powiedziałam tuląc je.
-Wybacz-powiedziała Carrie. Przywitałam się również z Rydel i szatynką. Miałyśmy iść na te lody.. jednak po tym co powiedziała Dove totalnie zmieniłyśmy zdanie.
-Laura mówiłaś że wczoraj kogoś spotkałaś-odezwała się jedna z 3 blondynek.
-Tak Ryd i wiesz kogo?-spytałam.
-Pewnie Clooneya-Raini oczywiście wciąż śmiała się z tego że skrycie podkochuje się w aktorze George'u Clooney'u.
-Nie drogą panią Mitchell!-krzyknęłam na co Car i Raini o mało co nie udusiły się sokiem pomarańczowym. Spojrzały na Dove ze zdziwieniem.
-Nic nie powiesz?-spytała Carrie.
-Byłam wczoraj u Laury i już od dawna o tym wiem łosie-puściła dziewczynom oczko. Opowiedziałam przyjaciółką całą historię i najbardziej zszokowało mnie to że dziewczyny nie wierzą w jej 'zmianę' . Ja jednak odkąd pamiętam jestem tego zdania że każdy powinien dostać drugą szansę. Nawet jeśli bardzo nas zranił-znów pomyślałam o Rossie.
-Rób co chcesz Laur ale ja tam jej nie ufam-powiedziała Raini.
-Wiem że nie powinnam o to pytać ale.. gdzie do cholery jest Ross?
-Jessica całe rano rzygała.
-Poranne mdłości-powiedziała szatynka i widziałam po jej twarzy wstręt do blondyna i tego co zrobiła.
-Mama kazała mu jechać z nią do ginekologa-powiedziała Rydel.
-Troskliwy tatuś się znalazł-powiedziałam a po moim policzku popłynęła łza.
-Poranne mdłości bzdura wczoraj wychlała 2 butle tequilli.-wszystkie spojrzałyśmy się na przyjaciółkę ze zdziwieniem.
-Dove...
-Tak?-spytała.
-Dziewczyny w ciąży nie piją-dokończyłam a twarz dziewczyny przybrała zupełnie inny wyraz a uśmiech znikł jej z twarzy.
-Chyba że ta cała ciąża to jedna wielka ściema-dokończyła Car a Raini jedynie szyderczo się uśmiechnęły. Dove chciała wybiec z domu jednak szatynka-ostra i zacięta złapała ją mocno za nadgarstek i razem z dziewczynami (chociaż może to się wydawać chore i nienormalne) zaciągnęłyśmy ją do piwnicy i przywiązałyśmy na krześle, próbując wydusić z niej wszystko co wie.
***
-Możecie mnie tu trzymać nawet rok ale nic wam nie powiem! Nic wam nie powiem!-krzyczała blondynka rzucając się na krześle.
-Dove no błagam cię chcesz zrujnować mi życie?!-krzyknęłam.
-To rozwaliłoby waszą opinię o mnie!.
-Okay w takim razie poczekamy na Raini i zobaczymy co to wymyśliła-powiedziała Rydel.
-Właśnie!-krzyknęła Car.
-Możecie przestać się drzeć?!
-Właśnie!-krzyknęła Carrie i po chwili podrapała się po głowie, jakby nie wiedząc co powiedziała. Raini wróciła po 30 minutach z torbą w dłoni i podała mi ją. Wewnątrz było pełno swetrów.. miękkich w dotyku jak chmurka-pachniały moją przyjaciółką.
-Dove musisz nam powiedzieć prawdę-powiedziała Raini, na co blondynka pokiwała przecząco głową-Mów dobrze ci radzę.
-Nie!-krzyknęła.
-Dobra Rydel chodź ze mną na chwile-dziewczyny poszły na górę a ja i Carrie wciąż bezustannie próbowałyśmy wyciągnąć coś z dziewczyny. Po chwili obie przyjaciółki wróciły z tacką na której miały miseczki z .. jak się nie mylę dżemami.
-Wygadała się?-spytała szatynka stawiając tackę na ziemi.
-Nie-odpowiedziałam.
-Nic wam nie powiem-powtarzała dziewczyna. Szatynka spojrzała na mnie porozumiewawczo. Właśnie zorientowałam się co zaplanowała.
-Co my tu mamy?-spytałam sięgając do torby i wyciągając swetry dziewczyny.
-To moje rzeczy skąd je macie?!-spytała.
-Z twojej szafy-powiedziała Raini.
-Są kaszmirowe?-spytała Car.
-Chyba tak i jedwabne-odpowiedziała Rydel.
-Nie daj boże żeby się poplamiły-powiedziałam.
-Nie ważcie się!-krzyknęła Cameron. Na co szatynka tylko się uśmiechnęła. Nie cieszyłam się z tego co robimy bo Dove to nasza przyjaciółka a to jest chamskie i tyle!
-Co tam masz?-spytałam wskazując na tackę.
-Wszystko co zostawia trwałe i nieusuwalne plamy.-uśmiechnęła się-Sos barbeque.-powiedziała i rozłożyłam przed blondynką sweter a szatynka chciała to na niego wylać.
-Woda sodowa to usunie-wyrwała się Dove czym nas zaskoczyła.
-Okay..-zaczęła Raini-Sos sojowy.
-Ocet z wodą utlenioną-uśmiechnęła się. My jednak miałyśmy tajną broń.
-Hmm... konfitury domowe-zaczęła szatynka-z czarnych jagód i jeżyn.-pochyliła się nad swetrem, chcąc wylać to na jej różowy kaszmirowy sweter.
-Nie zrobicie mi tego-powiedziała pewnie. Dziewczyna Caluma zaczęła pomału wylewać to na sweter, jednak zanim zdążyła go poplamić Dove udało się uwolnić jedną dłoń i zatrzymała lecący na jedwab dżem.-Nie jest w ciąży!-krzyknęła-Błagam nie niszczcie moich drogich swetrów!
-To był mocz jej siostry-wytłumaczyła-Wyszła z irlandzkiego katolika i bez przerwy jest w ciąży, poprosiła mnie żebym ukradła próbkę jej moczu, nie mówcie jej że się wygadałam bo ona wam wszystko powie!-W duszy skakałam z radości jak my wszystkie jednak zabolało nie to że dziewczyna mnie okłamała. Jak mogła aż tak dobrze udawać że wszystko jest okay?
-Co nam powie?!-krzyknęłyśmy wszystkie a blondynce popłynęły łzy po policzkach.
-Dove?-rozwiązałam ją i przytuliłam.
-Kiedy miałam 14 lat.. mój ojciec bił matkę i.. nie mieliśmy pieniędzy nawet na jedzenie-zaczęła-Wtedy poznałam Jessicę... wciągnęła mnie w prostytucję.. czuję wstręt do samej siebie.
-Co?-spytałam.
-Boże dlaczego nic nam nie powiedziałaś?-spytała Rydel.
-Zrozumiałybyśmy-powiedziała Raini.
-Tak?-spytała.
-No pewnie-opowiedziałyśmy chórem.
-Nie liczy się przeszłość tylko teraźniejszość.-dodałam.
-Dziękuje wam-powiedziała-Laura przepraszam za wszystko.. gdyby nie ja ty i Ross bylibyście od dawna parą.-zaświeciło mi się światełko w tunelu. Przecież ja go kocham! Musze się z nim zobaczyć i powiedzieć mu prawdę o tej świni!
-Nie przejmuj się już okay-powiedziałam tuląc dziewczynę i po chwili wyszedł z tego grupowy misiek.
-Ja już lepiej pójdę-blondyna wzięła w dłoń torbę ze swetrami i wyszła z piwnicy. Ja i pozostała trójka nie mogłyśmy uwierzyć w to co się stało.
-Ona wrobiła Rossa w ciąże tylko po to żeby z nim być co za kur.. co za k..-zacinałam się próbując opanować emocję.
-Powiedz to!
-Ulży ci!-nakręcały mnie dziewczyny.
-Co za kurwa!!!!!!!!!!!!-wydarłam się chyba na całe miasto, wszystko ze mnie momentalnie zeszło a my zaczęłyśmy się śmiać.
***
Byłam chyba najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Postanowiłam poszukać mojego ukochanego, ponieważ wciąż nie wrócił do domu. Boże nareszcie wszystko się wyjaśniło i możemy być razem!. Szukając go myślałam już o tym jaka będzie mina tej suki! Radość zalewała całe moje serce. Szłam przecznicami Los. Angeles z uśmiechem na twarzy więc ludzi mogliby pomyśleć że jesteś jakaś kopnięta. Nie potrafię opisać w słowach euforii jaka mnie teraz ogarnęła. Nawet nie przeszkadzało mi to że Jessica mieszka za centrum! Nie miałam grosza przy sobie więc na taksówkę raczej nie było mnie stać. Szłam do mieszkania dziewczyny około godziny. Kiedy wreszcie tam dotarłam pewna siebie zapukałam do drzwi. Brunetka otworzyła je.
-Co ty tu robisz?-spytała.
-Szukam swojego chłopaka-uśmiechnęłam się.
-On nie jest twoim chłopakiem.
-Będzie-wprosiłam się do mieszkania dziewczyny. Ross siedział niespokojnie na kanapie dotykając naszyjnika, był zdenerwowany i smutny a w dłoni trzymał jakąś fotografię. Na mój widok uśmiechnął się szeroko.
-Laura-powiedział-Co tu robisz?
-Muszę ci coś powiedzieć-powiedziałam.
-Nie słuchaj jej!-krzyknęła.
-Ona nie jest w ciąży-uśmiechnęłam się.
-Jestem mam nawet USG-próbowała się bronić i wyrwała Rossowi z dłoni zdjęcie. Pokazała mi je myśląc że jej uwierzę.
-Dove wszystko mi wyśpiewała pieprzona szantażystko!-krzyknęłam.
-Ross nie wierz jej-powiedziała podchodząc do chłopaka i dotykając jego torsu.
-Zabieraj łapy od mojego faceta!-krzyknęłam.
-Jesteś w tej ciąży czy nie?!!-krzyknął zdezorientowany już totalnie blondyn-Jessica do cholery!
-Dobra nie jestem!-krzyknęła-Ale zrobiłam to tylko dlatego żebyś mnie przeleciał rozumiesz?
-Ty jesteś chora-stwierdził chłopak.
-Mówiłam!-krzyknęłam. Blondyn odepchał dziewczynę od siebie i wyszedł z mieszkania. Jak najszybciej pobiegłam za nim jednak on zdążył już wsiąść w windę. Biegłam z schodami na dół by go dogonić i dostrzegłam go na rogu ulicy prowadzącego swój motocykl.
-Ross!-krzyknęłam. Zdziwiło mnie to że chłopak nawet się nie odwrócił. Nigdy wcześniej nawet nie pomyślałabym że chłopak, mógłby mnie kiedykolwiek aż tak olać. Krzyczałam za nim dalej, nie chciałam się poddawać. Wsiadł na motocykl i założył kask, po czym dało się słyszeć ryk potężnego silnika. Przecież on zupełnie nie jest świadomy co się z nim dzieje!. Jest zły, smutny, i Bóg jeden wie co mu może przyjść w takim stanie do głowy, nie znam go na tyle dobrze by to wiedzieć.
-Stój do ciężkiej cholery!-rozdarłam się najgłośniej jak umiałam. Chłopak zatrzymał się niechętnie ściągając z głowy kask i spojrzał na mnie.
-Co?!-krzyknął zdenerwowany.-Zostawcie mnie wszyscy w spokoju!
-Ross-powiedziałam-Uspokój się bo zrobisz coś głupiego proszę cię.
-Nie powinnaś się tym martwić mogę jechać?-spytał wściekły.
-Posłuchaj chociaż co mam ci do powiedzenia-blondyn zgasił silnik motocyklu i krzyżując ręce na brzuchu kiwnął głową, bym mówiła.
-Wybacz że ci nie wierzyłam-zaczęłam-Powinnam była ci uwierzyć a ja poszłam za plotkami i pomówieniami.
-Skończyłaś?-spytał chłodno.
-Wierz, teraz kiedy już wiem jak jest-zastanowiłam się-To może zapomnimy o tej całej sprawie co?
-Wow-zaczął-I ty myślisz że po tym wszystkim my będziemy razem?-spytał a ja spojrzałam na chłopaka ze zdziwieniem w oczach.-Na pewno nie od razu, może po czasie.
-Ale ja cię kocham-powiedziałam.
-Ja ciebie też-odpowiedział-Tylko że teraz mam to zupełnie gdzieś. Zawsze cię kochałem i pamiętaj że zawsze będę.-chłopak odjechał zostawiając mnie samą na drugim końcu miasta. Droga powrotna bardzo mnie wyczerpała, jednak cieszyłam się że wszystko się wyjaśniło. Ross wciąż nie kochał się z żadną dziewczyną i cieszę się z tego powodu. Wiemy co do siebie czujemy jednak jeżeli blondyn chcę czasu byśmy znów nawzajem sobie zaufali, dam mu tego czasu ile chce. Wróciłam do domu i pochłonęłam książkę 'Lalka' w ciągu 3 godzin. To historia młodej dziewczyny, która zostaje porwana i traktowana jak pies (zupełnie jak ja kiedyś) a każdy jej ruch obserwuje zagadkowy lalkarz. Napisał to Taylor Stevens, Potem myślałam czy Ross jest w domu. Bałam się że chłopak zrobi coś głupiego. Nie chcę żeby coś mu się stało, jest najlepszym co mogło mnie w życiu spotkać. Fakt, nie mam pojęcia czy w końcu będziemy razem, ale taka rozłąka nie wpływa na mnie korzystnie. Tęsknie za nim i odkąd go poznałam moje życie obróciło się o 360 stopni. Chłopak jest dla mnie wszystkim. Maia wciąż spała (miałam ja zabrać do szpitala). Jedyne czego teraz chciałam to wtulić się w Rossa. Nawet jako przyjaciółka, ale chciałam tylko żeby był blisko!. Poszłam do chłopaka.
-Cześć Laura jak się czujesz?-spytała Stromie która przywitała mnie w drzwiach.
-Świetnie jak nigdy-przytulam mamę blondyna ta zdziwiona wpuszcza mnie do środka.-Ross nie przespał się z Jessicą.
-Jak to?!-spytała ucieszona-Widziałam USG i wynik testu.
-To było USG i mocz jej siostry.
-Więc. jesteście parą?-spytała.
-Jeszcze nie-powiedziałam-Ross chcę mieć trochę czasu by wszystko przemyśleć..i znów musimy w pełni sobie zaufać.
-Za kilka dni mu przejdzie-uśmiechnęła się-Idź do niego jest u siebie. Widziałam że brzdąkał coś na Lunie.
-Tssa... czasami wydaje mi się że on żałuje tego że to tylko gitara-śmieje się i wchodzę na schody,mijam Rikera-Hej.
-Hej piękna-przytula mnie.
-Laura i Luna-krzyczy Stromie-Przypadek?
-Nie sądze-śmiejemy się z blondynem. Czasami zazdroszczę Rossowi tak wyluzowanej mamy.Rzeczywiście Ross siedział na balkonie z gitarą na kolanach i brzdąkał coś.
Nie znałam piosenki którą śpiewał jednak muszę przyznać że strasznie mnie rozbawiła. Postanowiłam nie wchodzić na razie na balkon tylko posłuchać jego piosenki. Uśmiechałam się z każdym następnym jej wersem. Chłopak śpiewał 'Okay maybe i'm shy, but usually i speak my mind, but by your side,i'm tongue tight. Sweaty palms, i turn red. You think i have no confidence, but i do to start with you. Now i'm singing all the world, i'm scared to say. Usiadłam na drugiej pufie słuchając jego piosenki. 'So forgive me, if i'm doing this wrong. Well i'm trying my best in this song. To tell you what can i do, i'm stuck on you- chłopak dotyka mnie palcem w nos i oboje się uśmiechamy- 'I'm hoping you fell what i do, cause i told mom about you, i told her, what can i do? I'm stuck on you.. uu.. yeah.. i'm stuck on you. Blondyn wykonuje ostatni akord. Zaczynam śmiać się i bić brawa.
-Powinieneś nagrać to z R5.-uśmiecham się.
-Chodź-mówi podnosząc gitarę. Przytulam się do jego torsu. Ten obejmuję mnie ramieniem i kładzie gitarę.-Piękna pogoda... a przy mnie dwie najważniejsze rzeczy w życiu.
-Ktoś ma dobry humor-mówię całując go w policzek.
-Ciesze się że dalej jestem prawiczkiem-powiedział również mnie całując.
-Ross proszę cię zostańmy w końcu parą-rzucam.
-Posłuchaj-zaczął-Kocham cię.. ale kiedyś Calum dał mi bardzo dobrą radę 'Nie wymuszaj miłości tylko pozwól by sama przyszła' chcę ci znów zaufać.
-Jest nadzieja?-spytałam patrząc mu w oczy.
-Pewnie że jest-odpowiada. Był tak blisko że miałam nie pohamowaną ochotę go pocałować. Ross zbliżył się do mnie..i pocałowaliśmy się. Czule i z dużą namiętnością. Oboje bardzo się pragnęliśmy i niedało się tego ukryć.-Kocham cię bardzo-mówi-Góra tydzień dobrze?
-Okay.
-Okay.-śmieje się.
-Tylko bądź przy mnie-powiedziałam-Rozłąka z tobą mnie zabija.-dodaję.
-Pocałowaliśmy się.
-Tak-przytulam go mocniej.-Tydzień i ani dnia więcej.
-Pamiętasz co powiedziałaś mi wtedy w szpitalu?-spytał.
-Um.. mówiłam do ciebie wiele rzeczy.
-Powiedziałaś że wiesz gdzie będziemy świętować-uśmiechnął się.
-Tak-przypomniałam sobie-Jeśli chcesz zbierzmy resztę ekipy i.. pojedziemy tam już jutro.
-Dobrze-powiedziałam tuląc się mocniej.-Oby to wypaliło.. ale ..
-Jasne śpimy razem.-mówię.
-Świetnie.-zamykam oczy i czuję że zasypiam. Zachodzące słońce na tle palm i oceanu oddalonego o kilka kilometrów od domu chłopaka wyglądało przepięknie.-Laura?-pyta.
-Tak?.
-Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.-uśmiecham się tylko łapiąc go za rękę.
**************************************************************
Hej hej hej ;3
Wiecie co jestem na was wkurzona -,-
Ja tu się staram ( o może nie najlepsze rozdziały) ale jednak dodaję.
Nieraz nawet potrafię się martwić o to że go nie dodam przez ten pieprznięty internet.
Bo wiecie 12 komentarzy na 236 wyświetleń to trochę mało :/
Ale kocham tych którzy mi komentują ♥
Wiecie o tym ♥
Dałam moim najukochańszym dedyk na początku ♥
NIE SPRAWDZAŁAM BŁĘDÓW!
Ludzie wiedzieliście te spoilery z Relationships i Red Carpets?!
Boże to zerwanie i słowa Austina 'Kiedy cię spotkałem nie myślałem że będziesz najlepszym co mnie spotka w życiu. Nie wyobrażam sobie świata bez ciebie. Kocham cię Ally! '♥♥♥
A ten pocałunek!!!!!!!!!!!
Ryczę *0*.
Następny rozdział planuję za tydzień i myślę że będzie tu więcej komentarzy niż pod ostatnim rozdziałem .
Kocham was miśki!
Dziękuje za dedyk:)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Mai choć na początku była taką suk*...
Nie spodziewałam się takiej reakcji Ross'a na wiadomość że nie zostanie ojcem.Raura taka słodka<3 Czekam aż oficjalnie będą razem.Nareszcie Laura dowiedziała się całej prawdy od Dove.W końcu koniec tej pieprzonej Jessicy
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńSuper, że się pogodzili, ale ja czekam na Raurę :/!
Czekam na nexta :)
Dedykacja dla mnie? Czymże sobie zasłużyłam? W każdym razie dziękuję bardzo ;)
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny! Cieszę się, że wszystko się wyjaśniło. I czekam aż Raura będzie już tak official :3
I na next czekam również ❤
P.S. Widziałam te spoilery Auslly i normalnie padłam na podłogę, leżałam na dywanie i wdychałam roztocza :) Nie mogę się doczekać tego odcinka ❤
UsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńBiedna Maia xD
No i Laura dowidziała się całej prawdy, jak i Ross.
Jego reakcja na to xD
Raura <3 Już blisko xD
Dzieki za dedykt, <3
Czekam na next :**
Świetny. Współczuje Mai.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta.
Awww...
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za dedykt.
Rozdział cudowny, kochany i cieszę się, że Raura się zbliżyła.
Szkoda mi Mai i uważam, że Laura ładnie postąpiła wybaczając jej.
Pięknie piszesz i wiedz, że czekam na nexta...
Co do spoilerów... mam głupawkę, od wczorajszego wieczoru... to jest piękne... chciałabym zobaczyć ten odcinek...
Przeraża mnie jednak to, że jak piszę ten komentarz i popatrzę na ścianę to widzę jak plakat Rossa i Laury się na mnie gapi... to mnie przeraża.
Tak po za tym rozdział śliczny. Pamiętaj czekam na next.
Mam nadzieję także że wpadniesz do mnie na nowe rozdziały.
tu masz linki.
rauraeasylove.blogspot.com
raura-egypt-love.blogspot.com
Jeszcze raz dzięki za dedyk i piękny rozdział.
Buziaki.
Ps. Też mam internet z T-mobie... znam ból, kiedy limit się skończy.
Buziaki i pozdrawiam.
Ups... Ktoś tu się zdenerwował... No ale cóż, myslę, że twój "wybuch" był uzasadniony ;) Bardzo Ci dziękuje za dedyka. Oczywiście doceniam prędkość dodawania rozdziałów i Twoją "walkę" z internetem ;D A co do komentarza miałam go dzisiaj dodać ale uprzedził mnie Twój kolejny genialny rozdział ;) Więc sorry, że nie mam koma pod poprzednim rozdziałem. Wiem, że na niego czekałaś :) (Czytałam notkę ;D)
OdpowiedzUsuńNo więc tak, podsumowując poprzedni i ten rozdział stwierdzam, że takiego rozwoju akcji się nie spodziewałam.. o.O Tzn. wiedziałam, że prawda z tym cały ich "spaniem" wyjdzie na jaw, tylko nie sądziłam, że tak szybko, no i, że ta szmata bedzie w ciąży --,-- ta... Ale ogólnie jestem zadowolona ;) Trochę też zdołował mnie fakt, że Ross póki co nie chce być z Laurą. No właśnie... Trochę mną wstrząsnęło po przeczytaniu... Ale wierze, że masz w tym swój cel i wyczuwam "drugie dno" (choć oczywiście mogę się mylić --,--) To Twój blog i to Ty decydujesz o dalszych losach bohaterów, więc mi (jako czytelnikowi) pozostaje czekanie na kolejny wypływ twojej weny i jakby to powiedzieć wyrażenie opinii o nim(? o.O) Ech... Nie ważne, w każdym bądź razie, rozdziały bardzo mi się podobały, zwłaszcza to, że "nie udało mi się przewidzieć" twoich dalszych planów na ten rozdział. Ta, efekt zaskoczenia najlepszy ;D
Tak więc czekam, życze weny, jeszcze raz przepraszam, że nie zdążyłam skomentować rozdziału :(
Pozdrawiam
~Wierna~
Nad czym tu się zastanawiać...no nad czym. Prosta gadka..."Czy zostaniesz moją dziewczyną"...czy to aż tak trudne? Czy ja tak dużo wymagam od blondaska?? Hahaha...tsaa te wonty Słodkiej...wprost bezcenne...Ale do rzeczy...
OdpowiedzUsuńWoo-hoo jejku jak ja cieszyłam pysia...kiedy Ross dowiedział się prawdy. Ta suka dostała za swoje..niech zgnije w piekle....BUHAHAH. Normalnie Łaska Boża się odezwała...<3 Wciąż mam takiego dużego uśmieszka że aż boli...ale kto tu się nie cieszy. Dziwka dostała na co zasłużyła!!!!
Okej już się opanowałam....HAHAH...żart...(dobra już mi wali). Ta akcja z Dove i dziewczynami wprost nie zapomniana...ale trochę smutne. No ta historia blondynki...aż się łzy cisną do oczu. W sumie tak samo...jak u Mai...ale mam tak samo jak dziewczyny. Nie jestem do końca przekonana do tej zmiany...No przynajmniej wierzę jej w jakiś 90%. Mam nadzieję...że na pewno się zmieniła.
Ojejku jejku...już mam dygotki na ten wyjazd...a to jak oni razem będą spać...aż się wzruszyłam. Oni są tacy sweet...!!!
Okej już opanowałam swoje chore hormony...haha. A więc rozdział bomba...kocham całym porąbanym serduchem. Normalnie cud...miód i CZEKOLADA....(tsaa...ja to muszę wszędzie dodać swoją kofaną czekoladę...XD). Kochana nie przejmuj się tymi komami...ja też ciągnę jak po worze...(wait what...?? Ja już sama siebie nie rozumiem...XD). A jak ktoś nie komentuje tego zarąbistego blogusia...niech sam żałuje...OOO...!!!
Ach zapomniałabym...kochana dziękuje za dedyk...LOVCIAM cię tak mocno....wiesz<3
A więc życzę weny na nexta...czekam niecierpliwe na nexta...bąblu ty mój...(tak owszem już sama nie wiem co pisze...) Buziaki<3
Ohh YEAH!!!!
OdpowiedzUsuńJessica dostała kosza :P
Znaczy.. wszystko się wydało... w końcu :D
I..... czekamy na Raurę :**
Dawaj nexta :)
Super czekam na next:-)
OdpowiedzUsuńrozdzial swietny <3 i ma byc RAURA ~ nata
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Podoba mi się jak poprzednie. Nie komentuję wszystkich rozdziałów, bo czasami brakuje mi słów. Fajnie, że Laura wybaczyła Mai i, że Laura i Ross się dogadali. Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńhttp://socoolmybaby-raura.blogspot.com Hejka, wybacz za chamską reklamę, ale chciałabym wiedzieć co sądzicie o moim nowym blogu! Zapraszam!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam na next. ;)
OdpowiedzUsuńNareszcie założyłam konto i mogę skomentować ten wspaniały rozdział no więc rozdział jest fantastyczny, niewiem czy do końca wierzyć tej Mai, chociaż mnie przekonała :D Ross i Laura mega slodziaki. *. * oglądałam spoilery chyba z 15342535 razy :D i na koniec powiem że czekam na twojego niesamowitego nexta <3
OdpowiedzUsuń